sobota, 10 grudnia 2011

Nie ma kobiety bez mężczyzny - "Księżniczka i Żaba", scenariusz: Ron Clements, Rob Edwards, John Musker; reżyseria: Ron Clements & John Musker, 2009

Dawno, dawno temu pisałam o tej animacji, o tym, jak prasa dumna jest z wytwórni Walt Disney Animation, która w końcu przełamała schematy i postanowiła przenieść swoje bajki w nową realność w odniesieniu do roli kobiety w społeczeństwie, jakkolwiek by to nie brzmiało. Cóż, obejrzałam Księżniczkę i Żabę jakiś czas temu i nie do końca się z tym mogę zgodzić.

Film wzoruje się na powieści E.D. Barkera The Frog Princess, która z kolei inspirowana jest baśnią spisaną przez braci Grimm, The Frog Prince. Mamy wprawdzie księcia Naveena, ale nie jest to łagodny i mądry młodzieniec, tylko fircyk i zalotnik nie dbający o przyszłość i uciekający od swoich obowiązków. Pojawia się też księżniczka, ale to tytuł dość przewrotny, ponieważ Tiana nie pochodzi z żadnego królewskiego rodu, ale z biednej, czarnoskórej rodziny w Nowym Orleanie, a jej największym marzeniem jest otwarcie restauracji ku pamięci zmarłego ojca. Gdy w wyniku złych czarów Naveen zostaje zamieniony w ropuchę i gdy prosi Tianę o pocałunek, zamiast się poprawić, wydarzenia się komplikują, ponieważ dziewczyna także zostaje zamieniona w żabę. Od tej pory dwójka bohaterów musi razem przejść przez wiele przygód i trudności, aby odczynić urok.

Dla nikogo nie jest oczywiście tajemnicą, jak to się wszystko skończy, jednak nie zakończeniem „happily ever after” ani humorem (którego jest całkiem sporo, zwłaszcza dzięki postaciom Charlotty i świetlika Raya) zachwycali się recenzenci. We wszystkich artykułach kładziono nacisk, że Disney wreszcie odszedł od lukrowanych bohaterek, przeznaczonych do miłości i wielbienia przez pięknych książąt. Wiele mówiło się również o tym, że główna bohaterka nie jest biała, rzeczywiście Tiana jest pierwszą disnejowską postacią o innym kolorze skóry niż Śnieżka czy Śpiąca Królewna. Ma też zupełnie inny charakter. Nie jest delikatną kruszynką, która nie może spać na pierzynach z ukrytym w nich ziarnkiem grochu. Nie może spać, ponieważ haruje jak wół, aby móc otworzyć własny biznes – restaurację, wspólne marzenie jej i jej taty. Tiana jest inteligentną, zaradną i pracowitą dziewczyną, przedkładającą pracę i ambicje nad zabawę i poszukiwanie „jedynej, prawdziwej miłości”, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki Charlotty. Między dwiema młodymi kobietami widać nie tylko różnicę koloru skóry, dzieli je wszystko – pochodzenie, majątek, charakter. Mimo wszystko to Charlotta budzi większą sympatię, to prawdziwa rola komediowa, a dubbingująca blondyneczkę Jennifer Cody jest rewelacyjna. Fakt, postać Tiany jest inna niż poprzednie bohaterki Disneya, ale…

No właśnie. Ale. Ale cały czas miałam wrażenie, że wartości, które ona wyznaje, nie są do końca cenione przez twórców filmu. Śliczna panna, zapracowująca się dla niedoścignionego marzenia, szczęśliwa bez mężczyzny i rodziny? Nie, tak być nie może. Rozumiem, że w życiu bardzo ważne jest mieć bliską osobę, ale czy trzeba ciągle uczyć dziewczynki, że bez mężczyzny u boku nie będą kompletne? Co z ludźmi, którzy nie odczuwają potrzeby bycia w związku? Chociaż Naveen zmądrzeje i wreszcie zrozumie, że nie może żyć bez Tiany, wciąż pozostanie nonszalanckim chłopcem, przygrywającym na swojej gitarce, ale poprzez małżeństwo uczyni Tianę księżniczką, a za książęce pieniądze otworzą razem restaurację. Może jestem przewrażliwiona, może to dlatego, że jestem singielką, ale oglądając animację, wciąż zastanawiałam się nad presją społeczeństwa, żeby każdy znalazł swoją „bratnią duszę” albo chociaż kogoś, z kim spędzi starość. W bajkach postaci męskie mogą pozostać samotne (jak choćby Kot w Butach ze Shreka czy Sid z Epoki lodowcowej), niektóre z nich są szczęśliwe, niektóre nie, ale nie muszą mieć partnerów. Postać kobieca zawsze znajduje drugą połówkę, zawsze wychodzi za mąż albo ma na to nadzieję. Może też dlatego tak bardzo podoba mi się serial Seks w wielkim mieście i Samantha. Wolę z niej brać przykład niż łudzić się kolorowymi bajkami.

A, i to nieprawda, że Naveen i Tiana są pierwszą mieszaną parą w historii disnejowskich animacji -  Naveen nie jest mężczyzną białej rasy. Jednak są też powody do pochwał. Przede wszystkim bajka zachwyca rysunkiem, tradycyjną, ręczną kreską, barwną i wyrazistą, jakże odświeżającą po tonach animacji komputerowych. Drugą godną pochwały kwestią jest wypełniona jazzem ścieżka muzyczna w klimacie Nowego Orleanu, w którym dzieje się akcja filmu, w kompozycji Randy’ego Newmana. No i całkiem zabawne dialogi w wykonaniu Aniki Noni Rose (Tiana), Brunona Camposa (Naveen), wspomnianej już Jennifer Cody (Charlotta), Johna Goodmana (La Bouff) czy Opry Winfrey (Mama Odie). Mimo powyższej głównej wady (przynajmniej dla mnie) i tak Księżniczka i Żaba pozostaje jedną z mądrzejszych, a może i najmądrzejszą bajką produkcji Disneya, jaką kiedykolwiek oglądałam. Może następnym razem będzie jeszcze lepiej?

12 komentarzy:

  1. Nie oglądałam jeszcze tej bajki,trzeba to nadrobić;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chyba nie jesteś przewrażliwiona, a w każdym razie nie dlatego, że jesteś singielką.;) Ja nie jestem, a pierwszą moją myślą po obejrzeniu bajki było prychnięcie pełne zirytowania i rozczarowania poniekąd "Tiaaa, tyle gadania, że wreszcie samodzielna postać kobieca spełniająca marzenia dzięki ciężkiej pracy, a jak co do czego przyszło, to i tak Księciunio wszystko sfinansował!" Niniejszym więc najbardziej samodzielną postacią kobiecą wśród animacji zachodnich pozostaje Fiona z pierwszego "Shrecka".

    Swoją drogą, strasznie mnie ostatnio drażnią wszelkie kalki związane z rolą kobiet w fantastyce (bajki dla dzieci podciągam pod tą kategorię;)). Dlaczego nikt nie może napisać powieści, gdzie jakieś męskie bractwo czy inny zakon robi Wielką Politykę li tylko dzięki łóżkom prominentnych dam (odwrotnie już kilka razy widziałam)? Dlaczego nikt nie zrobi animacji, w której niezależna samica gatunku dowolnego puści zalotnika-lekkoducha kantem i nie otworzy biznesu z pomocą przyjaciół? Ech, jak mi się jeszcze trochę nabiera tego hejtu, to nie daj Boże notkę jeszcze na blogu popełnię...

    OdpowiedzUsuń
  3. Moreni --> "Dlaczego nikt nie może napisać powieści, gdzie jakieś męskie bractwo czy inny zakon robi Wielką Politykę li tylko dzięki łóżkom prominentnych dam"

    heh, chciałbym coś takiego przeczytać.

    Eruana -> zgadzam sie z Tobą w stu procentach. Też mnie trochę rozczarowała ta bajka, właśnie w tej warstwie, która niby miała być emancypacyjna. I wydaje mi się, że Disney miał więcej bardziej emancypacyjnych postaci kobiecych: Przykładowo siostra głównej bohaterki w Lilo i Stich.

    W Księżniczce i żabie emancypacyjność polegała na tym, że ona nie marzyła o księciu, ale o restauracji. Tyle że księcia dostała w pakiecie.

    Mam wrażenie, że jeżeli się porówna Księżniczke i Żabę do tych bardzo klasycznych animacji Disneya (Kopciuszek, Śpiąca Królewna, Królewna Śnieżka), to faktycznie wygląda emancypacyjnie, ale jeżeli się ja porówna do późniejszych animacji: Alladyn, Pocahontas, Mała Księżniczka, Lilo i Stich... to już zmiany w postaci kobiecej nie są aż tak widoczne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mała księżniczka, tylko mała syrenka. :-)

    No a tak poza tym, to mi sama bajka tak średnio podpasowała i raczej się na niej dość szybko zacząłem nudzić. Cóż, chyba nie ten target.

    OdpowiedzUsuń
  5. @Miravelle
    Jako przyjemna odskocznia się nadaje;-)

    @Moreni
    Dzięki bogom! Myślałam, że mój "stan" daje mi się już we znaki i zaczynam dostrzegać rzeczy, których nie ma;-) A napisz, napisz, z chęcią przeczytam. Co do tych dam i facetów to już trochę w tym kierunku zrobił choćby Sapkowski - patrz Rada Czarodziejek. Może Ty napiszesz jakąś powieść? Jak oglądałam "Księżniczkę i Żabę", to właśnie zastanawiałam się, dlaczego Tiana nie chce przyjąć pomocy przyjaciółki (!), z którą przecież mogłaby otworzyć restaurację na spółkę?!

    @Cedro
    Na pewno kilka kobiecych postaci, które można nazwać emancypacyjnymi, u Disneya się znajdzie, ale nie są to główne bohaterki. Masz rację, obawiam się, że Disney nic nowego w tej kwestii już nie doda, dawno został w tyle z charakterologią postaci. Przykre to, bo to jednak legenda kina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Eruano, to my chyba całkiem odwrotnie odebrałyśmy Sapkowskiego. Czytałam już co prawda dawno (ciągle się zbieram za powtórzenie, ale jakoś mi nie wychodzi...), ale odniosłam wrażenie, że to właśnie Rada Czarodziejek robiła sporą część własnej polityki, podsuwając odpowiednie kobiety do odpowiednich łóżek (przynajmniej tak odczytałam motyw Ciri - ale przy swoim odczycie nie będę się upierać, bo dawno to było; jeśli coś pomieszałam, oświeć mnie:)). A to organizacja damska, ergo ciągle mamy stereotyp. Sapkowskiemu się i tak chwali, że wyraźnie zaznaczył też inne metody wpływania na losy świata, ale ja bym właśnie chciała, żeby tak, jak Rada Czarodziejek działała jakaś Rada Czarodziejów.;)

    Może jestem trochę nadto pobudzona w tym temacie, ale właśnie czytam o takiej jednej wiedźmowej organizacji, gdzie najwyraźniej CAŁA polityka jest prowadzona na zasadzie wkładania do odpowiedniego łóżka odpowiedniej agentki, która potem ma odpowiednio kierować mężem. Co jest tym dziwniejsze, że to w zasadzie same wykształcone, silne i niezależne kobiety, więc przy odrobinie inwencji mogłyby szpiegować i wpływać bez łóżkowych konotacji. Strasznie mnie to irytuje, ale póki co od plucia jadem powstrzymuje mnie nadzieja, że autor doprecyzuje pewne rzeczy.;)

    Powieści nie napiszę niestety, bo pisać nie umiem. A jak mi się czasem zaczyna wydawać, że umiem, to czytam sobie jakąś blogową analizatornię i mi przechodzi.^^

    Też się zastanawiałam, dlaczego przyjęcie wsparcia od przyjaciółki jest "be". Zwłaszcza, że przecież mogłaby to być zwykła pożyczka w sytuacji, kiedy pieniądze potrzebne są na gwałt - jeśli Tiana koniecznie chciałaby być jedyną właścicielką. Za to wzięcie gwałtownie potrzebnej kasy od Księciunia już "be" nie było...

    Ło matko, ależ elaborat. Mam nadzieję, że przynajmniej zrozumiały.;)

    OdpowiedzUsuń
  7. A potem mamy 4latki twierdzące ,że ona nic robić nie będzie bo książę wszystko za nią zrobi(a o odniesienie głupiego talerzyka chodziło). A ta scena gdy śpiewają piosenkę a Tiana na końcu "Tak będę jeszcze ciężej pracować by spełnić marzenia" czy jakoś tak a wszystkie postacie zmartwione ,że nie za kumała iż chłop jej potrzebny? Z chęcią bym przeczytała coś z pomysłem Moreni ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. A potem mamy 4latki twierdzące ,że ona nic robić nie będzie bo książę wszystko za nią zrobi(a o odniesienie głupiego talerzyka chodziło). A ta scena gdy śpiewają piosenkę a Tiana na końcu "Tak będę jeszcze ciężej pracować by spełnić marzenia" czy jakoś tak a wszystkie postacie zmartwione ,że nie za kumała iż chłop jej potrzebny? Z chęcią bym przeczytała coś z pomysłem Moreni ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. @Moreni
    Tak, oczywiście, że tak postępowały, chodziło mi bardziej o to, że Sapkowskiemu udało się pokazać silne osobowości, tak naprawdę niepotrzebujące mężczyzn. Motyw z wpychaniem do łóżek kobiet w celu robienia polityki jest mimo wszystko bardziej wiarygodny i przyznam, że chociaż odwrotny pomysł intryguje, to nie wiem, czy chciałabym czytać o naiwnych kobietach manipulowanych przez mężczyzn za pomocą seksualnych, uwodzicielskich sztuczek i nie wiem, czy kobiety by się tak łatwo dały;-)

    @Wiedxmblog
    Właśnie! Dobrze, że wielu rodziców dostrzega potrzebę czytania mądrych baśni dzieciom i nie daje im oglądać wszystkich bajek. Nie zwróciłam uwagi na piosenkę, może kiedyś zdarzy mi się jeszcze zabłądzić i obejrzeć;-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Celne uwagi, bardzo dobry tekst. W ogóle takie grzebanki genderowe w Disneyu to dość wdzięczny temat. O ile przy Kopciuszkach czy innych Śpiących Królewnach sprzed lat raczej nikt nie spodziewa się łamania stereotypów, o tyle w przypadku tych nowych filmów, a już szczególnie tych poniekąd programowo odchodzących od stereotypów, można mieć cień nadziei na to, że będzie mniej schematycznie.
    A tu proszę: niekoniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ależ nikt nie mówi, że nie będzie łatwo - wiarygodny opis takich działań to musiałoby być ogromne wyzwanie. Ale przecież nikt nie powiedział, że pisarze mają tworzyć dzieła łatwe w napisaniu.;>

    OdpowiedzUsuń
  12. @Urszulo
    Dziękuję. Tak, mogłaby powstać (może powstała) praca na temat, w jaki sposób Disney spaczył wymowę baśni i umysły dziewczynek i kobiet, które się na jego bajkach wychowywały. W sumie to dotyczy nie tylko kobiecej części populacji.

    @Moreni
    Co racja to racja. Sama się może nad tym zastanowię, czy nie napisać choćby jakiegoś opowiadanka;-)

    OdpowiedzUsuń