czwartek, 29 grudnia 2011

Książki i film na początek nowego roku

Wprawdzie na blogu niewiele się dzieje ostatnio, niestety nie mogę mu poświęcić tyle czasu, ile bym chciała, ale na przegląd zapowiedzi literackich i filmowych zawsze można liczyć.

KSIĄŻKI

Tytuł: Imiona Boga. Motywy metafizyczne w fantastyce drugiej połowy XX wieku
Autor: Dominika Oramus
Wydawnictwo: Universitas
Data premiery: 11 stycznia 2012 r.

Praca zapowiada się interesująco, temat oryginalny. Mam nadzieję, że po fantastyce anglojęzycznej przyjdzie czas na badanie fantastyki polskiej.
„Imiona Boga” to w polskiej krytyce literackiej pionierska praca na temat motywów religijnych w anglojęzycznej fantastyce drugiej połowy minionego wieku. Fikcyjne religie, samozwańczy mesjasze, planety, gdzie nie dokonało się Odkupienie, nasze obowiązki misyjne wobec kosmitów, scenariusze końca świata – to tylko niektóre tematy pozostające w kręgu zainteresowań autorki. Książka stawia tezę, że poważne mówienie o Bogu i religii w tej literaturze w połowie XX wieku ustąpiło w latach 70. i 80. tandecie New Age’u i milenaryzmu, aby pod koniec wieku wrócić do tonacji serio.
„Imiona Boga” są lekturą obowiązkową dla tych, którzy poszukują w fantastyce głębszych i ambitniejszych treści, a jednocześnie interesują się trendami rozwojowymi tej odmiany literackiej. Dr hab. Dominika Oramus z Instytutu Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego specjalizuje się we współczesnej prozie. Prowadzi zajęcia poświęcone twórczości Jamesa Joyce’a, Angeli Carter, J.G. Ballarda, Kurta Vonneguta, Philipa K. Dicka, a także poetyce postmodernizmu, science fiction, cyberpunkowi i literaturze grozy. Jest autorką sześciu książek i kilkudziesięciu artykułów o tych zagadnieniach.
Tytuł: Małpy Pana Boga, tom I
Autor: Maciej Parowski
Wydawnictwo: Narodowe Centrum Kultury
Data premiery: 17 stycznia 2012 r.

Macieja Parowskiego fanom fantastyki przedstawiać nie trzeba. Od lat siedzi w temacie, pisze artykuły, zajmuje się redakcją i opieką literatury fantastycznej w Polsce, sam również pisze. W tym grubym (500 stron) tomiszczu będzie można poznać jego zdanie na wiele tematów związanych z fantastyką i nie tylko. Lektura obowiązkowa.
Podtytuł tej pozycji to „Szkice i rozmowy o wyobraźni i rzeczywistości. Polemiki”, ale rzecz traktuje o fantastyce polskiej, komiksie, zawiera recenzje z książek, polemiki, wywiady. Do tego eseje o fantastyce, kinie.
Gruba książka, kolejny tom w opracowaniu.
Tytuł: Kobieta w czerni
Autor: Susan Hill
Wydawnictwo: Amber
Data premiery: 21 stycznia 2012 r.

Na podstawie tej powieści powstał film w 1989 roku (obejrzałam, miałam pisać recenzję, jednak film jest tak marny, że nie widziałam sensu w męczeniu się dodatkowo i opisywaniu wrażeń), a w 2012 roku do kin wejdzie nowa, mam nadzieję lepsza, wersja z Danielem Radcliffe’em w roli głównej. Może uda mi się książkę przeczytać.
Spowity mgłą i tajemnicą Dom na Węgorzowych Moczarach góruje nad omiatanymi przez morskie wichry bagnami,odcięty od świata i niedostępny, gdy fale przypływu pochłoną Ławicę Dziewięciu Topielców – jedyną drogę, jaka łączygo z lądem.
Arthur Kipps, młody notariusz z Londynu, przyjeżdża na pogrzeb samotnej właścicielki domu, by uporządkować pozostawione przez zmarłą papiery. Nie wie jeszcze, co wydarzyło się przed laty w domu i na otaczających go bagnach. Nie wie, kim jest kobieta w czarnej sukni, która ukazuje mu się z oddali. Lecz wkrótce odkryje przerażający sekret Domu na Węgorzowych Moczarach i pojmie, jak straszliwą zapowiedzią jest pojawienie się kobiety w czerni…
Tytuł: Transmigracja Timothy’ego Archera
Autor: Philip K. Dick
Wydawnictwo: Rebis
Data premiery: 24 stycznia 2012 r.
Trudno o bardziej trafne podsumowanie życia i twórczości Philipa K. Dicka
„»Transmigracja Timothy’ego Archera« jest przepełniona śmiercią – wielce stosownie jak na ostatnią powieść. Problem w tym, że pięćdziesięciotrzyletni Dick nie chorował i nie miał podstaw, żeby się spodziewać rychłej śmierci. Stało się tak, że jego organizm – a to obejmuje również jego nadczułą psychikę – podyktował mu na zakończenie życia powieść o śmierci uwieńczoną znalezieniem świętego Graala. Bo biskup Archer wyrusza na ostatnią wyprawę w poszukiwaniu mądrości, a znajduje śmierć oraz współczucie bodhisattwy, czyli miłość”.
— Lech Jęczmyk, „Od tłumacza”
Tytuł: Tylko dla dziewcząt
Autor: Magdalena Samozwaniec
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 25 stycznia 2012 r.

OK, zaintrygowała mnie wzmianka o elektronowym mężu… Ale ta książka może być przyjemną odskocznią od kwestii fantastycznych i historycznych, wokół których się obracam.
O striptizie, małżeństwie, diablicach i mężu elektronowym. O tym, że nie każdy przybysz z Zachodu jest fajniejszy od polskich chłopców, oraz o tym, jak być piękną w swojej skórze i nie nabawić się „BB-kompleksów”. Niemało tu również trafnych obserwacji na temat konfliktów międzypokoleniowych czy damsko-damskich.Zabawne i lekkie historie mówią jednak przede wszystkim o cichej wojnie, jaka od wieków toczy się między płciami, wojnie, z której kobieta świadoma swojej wartości wychodzi obronną ręką. Na każdą młodą dziewczynę czyhają pułapki, dlatego Magdalena Samozwaniec podpowiada – bez zbędnego dydaktyzmu, a z humorem – jak można się przed nimi ustrzec. Przekonuje, że być kobietą brzmi dumnie, choć nie zawsze jest to prosta sprawa.
Tytuł: Mam to za sobą i inne wyznania
Autor: Shirley MacLaine
Wydawnictwo: Axis Mundi
Data premiery: 27 stycznia 2012 r.

Uwielbiam Shirley MacLine, jest dla mnie jedną z najlepszych aktorek w historii kina. Jej autobiografię przeczytam na pewno.
Za co kochamy Shirley MacLaine? Za nagrodzoną Oskarem rolę w filmie „Czułe słówka"? Za „Pocztówki znad krawędzi"? Za „Kłopoty z Harrym” Hitchcocka, czy „Słodką Irmę"? Za nietuzinkową filozofię życiową, czy promienny uśmiech na ekranie? Shirley MacLaine ma już być może wiele za sobą, ale ta niezwykła książka daje nam dowód, że my nigdy nie będziemy mieli jej dość. „Mam to za sobą” to książka pełną refleksji i wspomnień dotyczących życia i filmowej kariery, autorka zawarła w niej mądre, przewrotne i dowcipne życiowe przemyślenia. Stosując klucz – „te rzeczy mam za sobą, a z tych nigdy nie zrezygnuję” opowiada o swym życiu, snuje rozważania nad współczesnym oraz dawnym światem Hollywood i wspomina przyjaciół (Elizabeth Taylor, Franka Sinatrę, dwóch Jacków – Lemmona i Nicholsona). Autorka zdradza kulisy swych związków i romansów z politykami (wśród nich dwóch premierów), naukowcami, dziennikarzami i partnerami z ekranu. Wiele miejsca poświęca na przedstawienie swoistej filozofii życiowej. Niestrudzona w poszukiwaniu prawdy – jako nieokiełznany wolny duch – Shirley patrzy krytycznie na współczesny świat, który potrafi irytować, wprawiać w zakłopotanie i prowokować, ale może też zachwycać pięknem, humorem i obietnicą przyszłości. Czytając „Mam to za sobą” można mieć wrażenie spotkania ze starą przyjaciółką, która szczerze opowiada o sobie, ale nigdy nie bierze siebie za poważnie. To wspaniała kobieca lektura, ale również kopalnia wiedzy dla wielbicieli kina i talentu aktorki.
Tytuł: Gormenghast
Autor: Mervyn Peake
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data premiery: styczeń 2012 r.

Nie wiadomo, czy książka ukaże się w styczniu, ale na pewno warto zapamiętać, że ma się ukazać w przyszłym roku.
Druga część klasycznego cyklu stworzonego przez Mervyna Peake’a.
Gormenghast to dziwny zamek, w którym na świat przychodzi i wychowuje się główny bohater Tytus Groan. Chłopiec dorasta w otoczeniu gotyckich labiryntów, dachów, korytarzy, krużganków, schodów, podziemi i tajemnych przejść. to jedna z najbardziej niezwykłych kreacji w literaturze fantastycznej. Niezwykłych, bo nie ma tu elementów typowych dla tego gatunku – wszelkie dziwy są pochodzenia naturalnego. To ludzie zamieszkujący zamek sami prowokują mrożące krew w żyłach sytuacje, przestrzegając absurdalnych obyczajów. Czy młody hrabia będzie miał siłę, aby zbuntowac się przeciw tradycji?
Kultowa seria o dziedzicu zamku Gormenghast została przetłumaczona na 30 języków. Od wielu lat inspiruje artystów – na podstawie książek Peake’a nakręcono kilka seriali telewizyjnych, a grupa The Cure nagrała piosenkę „The Drowning Man”.
FILM

Tytuł: Sherlock Holmes: A Game of Shadows
Scenariusz: Michele Mulroney & Kieran Mulroney
Reżyseria: Guy Ritchie
Data premiery: 5 stycznia 2012 r.

Kontynuacja Sherlocka Holmesa to najbardziej wyczekiwany przeze mnie film na 2012 rok (zaraz obok drugiego sezonu Sherlocka w wersji BBC). Nie przeszkadza mi nawet to, że zobaczę go raptem dwa tygodnie później, niż reszta świata. Martwi mnie trochę, że inni są scenarzyści, ale… Ale reżyser wciąż ten sam, aktorzy również się nie zmienili, a trailery wiele obiecują.
Akcja rozgrywa się rok po wydarzeniach z pierwszego filmu, w 1891 roku. Genialny detektyw Sherlock Holmes (Robert Downey Jr.) i jego oddany przyjaciel Dr John Watson (Jude Law) ponownie łączą swoje siły by pokonać największego złoczyńcę świata - Profesora Moriarty (Jared Harris).

środa, 21 grudnia 2011

Gdzie ten Edward? - "Świat wampirów: Od Draculi do Edwarda", Manuela Dunn-Mascett, tłumaczenie: Ewa Morycińska-Dzius, Prószyński i S-ka 2010

Świat wampirów: od Draculi do Edwarda może się wydać gratką dla fanów Zmierzchu i pewnie kilkoro rzuciło się na bardzo ładnie wydaną książeczkę autorstwa Manueli Dunn-Mascetti. Jeśli jednak liczyli na to, że dowiedzą się z niej więcej o wampirze-wegetarianinie, musieli się srodze zawieść, ponieważ nie znajdą tu żadnych szczegółów dotyczących bohatera cyklu Stephenie Meyer. Co w takim razie znajdą czytelnicy? Opowieści o poprzednikach, prawdziwych wampirach, których dzieje spisali Polidori czy Stoker. Autorka postanowiła przedstawić wampiryzm jako historycznie potwierdzony fakt, udokumentowany przez badaczy Oświecenia i pisarzy powieści gotyckich.

To podejście drażniło mnie przez całą lekturę, Dunn-Mascetti pisze bowiem o wampirach, wilkołakach czy duchach jak o istniejących istotach, mieszając historyczne wydarzenia i postaci z literacką fikcją. Nie przejmuje się tym, że Elżbieta Bathory zmarła w 1614 roku a nie w 1640, podaje też błędną interpretację słowa „wampir”, dając mu pochodzenie rumuńskie, podczas gdy tamtejsze wierzenia nie znają podobnej postaci. Z drugiej strony w książce znajduje się dużo ciekawostek o wierzeniach z całego świata, opisów źródeł przesądów, często nie pozbawionych ironii, jakby autorka chciała ostrzec, że nie należy wierzyć w każde jej słowo. Szkoda, że nie podaje źródeł cytowanych tekstów, co we mnie osobiście wywoływało nieufność do podawanych w nich informacji.

Wampir Edward stanowi w tej „pracy” jedynie odniesienie, formę kontrastu do wampirów z przeszłości. Znajdziemy tu tylko opis wizerunku wampira, jaki ukształtował się w wyniku pojawienia się Draculi, hrabiego Ruthvena, Carmilli czy Varneya. Dunn-Mascetti całkiem zgrabnie łączy literackie wampiry z ich poprzednikami z legend, opisuje kolejno ich losy, wybierając z wizerunku każdego z nich charakterystyczne cechy, które złożyły się na wizerunek wampira. Jednocześnie demaskuje wiele wierzeń za pomocą naukowych wyjaśnień.

Książka powinna się spodobać młodzieży. Lekki, żartobliwy styl autorki oraz sporo anegdotek sprawi, że spędzą ciekawie czas i przy okazji dowiedzą się, jaki mniej więcej jest rodowód wampira. Wiedza przekazana przez Dunn-Mascetti może zachęcić do dalszych poszukiwań, a jeśli nie, to w zupełności wystarczy, aby poznać najważniejsze informacje o wampirach w wierzeniach i literaturze. Dla bardziej wymagających będzie jednak stratą czasu.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

środa, 14 grudnia 2011

sobota, 10 grudnia 2011

Nie ma kobiety bez mężczyzny - "Księżniczka i Żaba", scenariusz: Ron Clements, Rob Edwards, John Musker; reżyseria: Ron Clements & John Musker, 2009

Dawno, dawno temu pisałam o tej animacji, o tym, jak prasa dumna jest z wytwórni Walt Disney Animation, która w końcu przełamała schematy i postanowiła przenieść swoje bajki w nową realność w odniesieniu do roli kobiety w społeczeństwie, jakkolwiek by to nie brzmiało. Cóż, obejrzałam Księżniczkę i Żabę jakiś czas temu i nie do końca się z tym mogę zgodzić.

Film wzoruje się na powieści E.D. Barkera The Frog Princess, która z kolei inspirowana jest baśnią spisaną przez braci Grimm, The Frog Prince. Mamy wprawdzie księcia Naveena, ale nie jest to łagodny i mądry młodzieniec, tylko fircyk i zalotnik nie dbający o przyszłość i uciekający od swoich obowiązków. Pojawia się też księżniczka, ale to tytuł dość przewrotny, ponieważ Tiana nie pochodzi z żadnego królewskiego rodu, ale z biednej, czarnoskórej rodziny w Nowym Orleanie, a jej największym marzeniem jest otwarcie restauracji ku pamięci zmarłego ojca. Gdy w wyniku złych czarów Naveen zostaje zamieniony w ropuchę i gdy prosi Tianę o pocałunek, zamiast się poprawić, wydarzenia się komplikują, ponieważ dziewczyna także zostaje zamieniona w żabę. Od tej pory dwójka bohaterów musi razem przejść przez wiele przygód i trudności, aby odczynić urok.

Dla nikogo nie jest oczywiście tajemnicą, jak to się wszystko skończy, jednak nie zakończeniem „happily ever after” ani humorem (którego jest całkiem sporo, zwłaszcza dzięki postaciom Charlotty i świetlika Raya) zachwycali się recenzenci. We wszystkich artykułach kładziono nacisk, że Disney wreszcie odszedł od lukrowanych bohaterek, przeznaczonych do miłości i wielbienia przez pięknych książąt. Wiele mówiło się również o tym, że główna bohaterka nie jest biała, rzeczywiście Tiana jest pierwszą disnejowską postacią o innym kolorze skóry niż Śnieżka czy Śpiąca Królewna. Ma też zupełnie inny charakter. Nie jest delikatną kruszynką, która nie może spać na pierzynach z ukrytym w nich ziarnkiem grochu. Nie może spać, ponieważ haruje jak wół, aby móc otworzyć własny biznes – restaurację, wspólne marzenie jej i jej taty. Tiana jest inteligentną, zaradną i pracowitą dziewczyną, przedkładającą pracę i ambicje nad zabawę i poszukiwanie „jedynej, prawdziwej miłości”, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki Charlotty. Między dwiema młodymi kobietami widać nie tylko różnicę koloru skóry, dzieli je wszystko – pochodzenie, majątek, charakter. Mimo wszystko to Charlotta budzi większą sympatię, to prawdziwa rola komediowa, a dubbingująca blondyneczkę Jennifer Cody jest rewelacyjna. Fakt, postać Tiany jest inna niż poprzednie bohaterki Disneya, ale…

No właśnie. Ale. Ale cały czas miałam wrażenie, że wartości, które ona wyznaje, nie są do końca cenione przez twórców filmu. Śliczna panna, zapracowująca się dla niedoścignionego marzenia, szczęśliwa bez mężczyzny i rodziny? Nie, tak być nie może. Rozumiem, że w życiu bardzo ważne jest mieć bliską osobę, ale czy trzeba ciągle uczyć dziewczynki, że bez mężczyzny u boku nie będą kompletne? Co z ludźmi, którzy nie odczuwają potrzeby bycia w związku? Chociaż Naveen zmądrzeje i wreszcie zrozumie, że nie może żyć bez Tiany, wciąż pozostanie nonszalanckim chłopcem, przygrywającym na swojej gitarce, ale poprzez małżeństwo uczyni Tianę księżniczką, a za książęce pieniądze otworzą razem restaurację. Może jestem przewrażliwiona, może to dlatego, że jestem singielką, ale oglądając animację, wciąż zastanawiałam się nad presją społeczeństwa, żeby każdy znalazł swoją „bratnią duszę” albo chociaż kogoś, z kim spędzi starość. W bajkach postaci męskie mogą pozostać samotne (jak choćby Kot w Butach ze Shreka czy Sid z Epoki lodowcowej), niektóre z nich są szczęśliwe, niektóre nie, ale nie muszą mieć partnerów. Postać kobieca zawsze znajduje drugą połówkę, zawsze wychodzi za mąż albo ma na to nadzieję. Może też dlatego tak bardzo podoba mi się serial Seks w wielkim mieście i Samantha. Wolę z niej brać przykład niż łudzić się kolorowymi bajkami.

A, i to nieprawda, że Naveen i Tiana są pierwszą mieszaną parą w historii disnejowskich animacji -  Naveen nie jest mężczyzną białej rasy. Jednak są też powody do pochwał. Przede wszystkim bajka zachwyca rysunkiem, tradycyjną, ręczną kreską, barwną i wyrazistą, jakże odświeżającą po tonach animacji komputerowych. Drugą godną pochwały kwestią jest wypełniona jazzem ścieżka muzyczna w klimacie Nowego Orleanu, w którym dzieje się akcja filmu, w kompozycji Randy’ego Newmana. No i całkiem zabawne dialogi w wykonaniu Aniki Noni Rose (Tiana), Brunona Camposa (Naveen), wspomnianej już Jennifer Cody (Charlotta), Johna Goodmana (La Bouff) czy Opry Winfrey (Mama Odie). Mimo powyższej głównej wady (przynajmniej dla mnie) i tak Księżniczka i Żaba pozostaje jedną z mądrzejszych, a może i najmądrzejszą bajką produkcji Disneya, jaką kiedykolwiek oglądałam. Może następnym razem będzie jeszcze lepiej?

środa, 7 grudnia 2011

O istnieniu

[...] Wieczność bez Istnienia jest Nicością gorszą od Niebytu.
Janusz A. Zajdel, Ten piękny dzień [w:] Relacja z pierwszej ręki, SuperNOWA 2010.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Ja tetralogię bojkotuję! - "Powrót Cienia", Tad Williams, tłumaczenie: Paweł Kruk, Rebis 2010


Kiedy przeczytałam Marchię Cienia, pierwszy tom trylogii (wówczas) Tada Williamsa, byłam zachwycona epickością i szczegółowością powieści. Autor zadbał o wiarygodność psychologiczną bohaterów, zmyślnie kierował intrygą i wydarzeniami, wspaniale narysował świat i jego legendy. Drugi tom już nie był taki pasjonujący, wręcz przeciwnie, w większości nudził mnie dłużyznami i raził kiepską stroną redakcyjną. Postanowiłam jednak zakończyć opowieść, myślałam, że w końcu to tylko trylogia. Niestety nie uda mi się to, ponieważ autor postanowił z trylogii zrobić tetralogię, a po czwarty tom już na pewno nie sięgnę.

Zmuszałam się bowiem, aby dobrnąć do ostatniej strony Powrotu Cienia. Początkowo miałam problem w rozeznaniu się w wydarzeniach, minęło sporo czasu, odkąd skończyłam Rozgrywkę Cienia. Powinno mi pomóc krótkie streszczenie obu tomów, ale nie pomogło – jest ono napisane w taki sposób, że powoduje jeszcze większe zamieszanie. Wielość wątków powoduje przeskakiwanie z jednego do drugiego, nie są one prowadzone równomiernie, w jednych oczywiście dzieje się więcej niż w innych. Najciekawszy tym razem jest motyw Briony, która musi wykazać się większą przebiegłością i dopiero na dworze swoich rzekomych przyjaciół dowiaduje się, co znaczy walczyć o życie. Williams nadal doskonale sobie radzi z opisywaniem uczuć wszystkich postaci, nadal jest niezwykle drobiazgowy w opisach ich myśli i to paradoksalnie powoduje, że są jeszcze bardziej nudni niż wcześniej. Pisarz nie pozostawia miejsca na domysły czytelnikowi.

Trzeci tom nie różni się od poprzedniego, podjęte wątki są rozwijane, dochodzą kolejne, tak że Powrót Cienia zapętla akcję coraz bardziej i bardziej, co sprawiło, że straciłam nią zainteresowanie po około dwustu stronach. Mimo że autor operuje stylem na tym samym poziomie, co w części pierwszej i drugiej, a jego szczegółowość i zdolność odpowiedzi na niezadane jeszcze pytania czytelnika jest naprawdę godna podziwu, to powieści brakuje lekkości. Mimo tylu stron akcja praktycznie stoi w miejscu, książka skupia się na wyjaśnieniu tajemnic Funderlingów i przemianie psychicznej Barricka, który z użalającego się nad sobą chłopca staje się mężczyzną. Niestety pojawia się kolejny wątek miłosny, tak samo sztampowy i niefascynujący jak pozostałe.

Z przykrością stwierdzam, że jestem rozczarowana. Pamiętam swoje podekscytowanie zapierającym dech światem i wspaniałą wyobraźnią, którą Tad Williams zaprezentował w Marchii Cienia. Okazało się jednak, że prócz rewelacyjnego motywu lustra, pozostałe wątki grzeszą coraz większym schematyzmem. Z pewnością cykl Amerykanina można nazwać epickim, jednak może to już nie jest to, czego szukam w literaturze.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

niedziela, 4 grudnia 2011

O dobrych książkach

Dobra książka wymaga czegoś więcej niż pięknej konstrukcji zdań, lewicowego sznytu i bystrej, ironicznej obserwacji. Wymaga przede wszystkim fabuły.
Jeremy Clarkson, Świat według Clarksona, Insignis Media 2011.

sobota, 3 grudnia 2011

Posłuchaj Philipa K. Dicka

Lubisz twórczość Philipa K. Dicka? To posłuchaj tego prawie dwugodzinnego wywiadu z pisarzem, który na blogu Gry fabularne umieścił Adriano Kuc. Czytałam ostatni wywiad-rzeka w A jeśli nasz świat jest ich rajem?, ale posłuchać jednego z moich ulubionych pisarzy... Jestem pod wrażeniem osobowości. 2 marca 2012 roku minie trzydzieści lat, odkąd tego niesamowitego człowieka nie ma z nami.

czwartek, 1 grudnia 2011

Zapowiedzi pod Choinkę?

Nie jest tego wiele, ciężko było coś wybrać z nowości wydawniczych, kryzys chyba coraz bardziej się daje we znaki. Filmów o dziwo też jak na lekarstwo. Jak dla mnie akurat to dobrze, mniejsze zaległości w lekturach i oglądaniu.
KSIĄŻKI
Tytuł: Rozbitkowie na Darkoverze
Autor: Marion Zimmer Bradley
Wydawnictwo: Vis-a-vis/Etiuda
Data wydania: 1 grudnia 2011 r.

Książka SF autorki Mgieł Avalonu. Nie jest to pierwsza część cyklu, bardzo długiego zresztą, a swego rodzaju prequel, który wprowadza do świata wykreowanego przez Marion Zimmer Bradley. Pewnie dlatego polski wydawca się na nią zdecydował. Nie wiem, czy kupię, ale zajrzę na pewno.
Darkover to niezwykła planeta, zamieszkana przez obdarzone niezwykłą inteligencją istoty bardzo dalekie od ludzkich wyobrażeń. Świat tajemnic, kraina nieznanych na Ziemi potęg, złowieszczego nieba i czerwonawego Słońca. Do tego przedziwnego świata dociera wysłany z Ziemi statek kosmiczny, ale mieszkańcy Darkover nie zetknęli się do tej pory z istotami ludzkimi. Jak będzie wyglądało to zetknięcie? Jak zareagują na przybyszów mieszkańcy Darkoveru? Czy Ziemianie będą się w stanie zaadaptować do warunków życia w nieznanym dla nich, tajemniczym świecie? Jaką cenę przyjdzie im za to spotkanie zapłacić? I czym zaowocuje to niezwykłe zderzenie cywilizacji?
Niezwykły świat Marion Zimmer Bradley jest chyba jednym z najciekawszych pomysłów, najoryginalniejszych opisów świata alternatywnego. Stworzyła w Darkover w gruncie rzeczy cały kosmos – opisując świat prawie na poziomie tolkienowskim. Jej wizja Darkover naprawdę nam może przynieść chwilę zastanowienia nad naszym światem, zagrożeniami których powinniśmy się obawiać i co ważne daje trochę nadziei.
Tytuł: Conan i pradawni bogowie
Autor: Robert E. Howard
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 6 grudnia 2011 r.

Pierwszy zbiór opowiadań z cyklu o Conanie, które planuje wydać Rebis. Zmieniłam zdanie, chcę zapoznać się z opowiadaniami Howarda i przekonać się na własnych oczach, co jest takiego w jego twórczości i czy widać wpływ jego własnych doświadczeń na świat, który stworzył.
Pomiędzy czasy, kiedy oceany pochłonęły Atlantydę z jej błyszczącymi miastami (…) była ongiś niewyobrażalna era. Wówczas to lśniące królestwa rozpościerały się po świecie niczym granatowa tarcza nieba pod gwiazdami. (…) Tam też dotarł Conan Cimmeryjczyk, czarnowłosy, o posępnym wejrzeniu, z mieczem w dłoni (…,) by swymi obutymi w sandały stopy deptać błyszczące klejnotami trony Ziemi.
Conan jest jednym z największych literackich bohaterów w historii – człowiekiem z mieczem, który sieje śmierć i zniszczenie pośród krain epoki hyboryjskiej, mierząc się z potężnymi czarnoksiężnikami, zabójczymi potworami oraz armią bezlitosnych złodziei i łajdaków.
Podczas swej błyskawicznej, choć krótkiej kariery Robert E. Howard stworzył nowy gatunek, który nazwano potem literaturą „magii i miecza”. W tym bogato ilustrowanym tomie zostało zebranych trzynaście pierwszych opowiadań o Conanie w oryginalnych wersjach i ułożonych w takiej kolejności, w jakiej pisał je Howard. Oprócz klasyki mrocznej fantasy („Wieża Słonia”) oraz tekstów wypełnionych niezwykłymi przygodami („Królowa Czarnego Wybrzeża”) zbiór „Conan i pradawni bogowie” zawiera liczne nigdy niepublikowane materiały, m.in. pierwszą złożoną u wydawcy wersję debiutu Conana „Feniks na mieczu”, szkice do „Szkarłatnej Cytadeli” i „Czarnego kolosa” oraz mapy hyboryjskiego świata narysowane przez samego autora.
Oto pierwszy tom ponadczasowych opowieści, których bohaterem jest Conan – nieokrzesany i niebezpieczny młodzieniec, zuchwały złodziej, wymachujący mieczem pirat oraz dowódca całych armii. Oto również unikatowe wejrzenie w zamysł pisarskiego geniusza, którego brawurowy i przejrzysty styl, kopiowany przez tak wielu, okazuje się nieosiągalny dla nikogo.
Tytuł: O procesie cywilizacji
Autor: Norbert Elias
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 14 grudnia 2011 r.

Książka zupełnie nie fantastyczna, ale to podobno jedna z najbardziej rewelacyjnych prac o cywilizacji jako takiej. A że mnie antropologia i socjologia bardzo zawsze interesowały... Przeszkodą w zdobyciu może być cena - 89 złotych!
Cywilizacja w ujęciu Norberta Eliasa jest przede wszystkim wciąż dziejącym się procesem, nie zaś jakimś punktem osiąganym w „pochodzie dziejów"; jednostki, społeczeństwa i cała ludzkość doznają go raczej, niż świadomie tworzą, stąd też nieuprawnione jest poczucie wyższości, płynące z faktu bycia „bardziej cywilizowanym". 
Procesowego „cywilizowania", jak twierdzi Elias, obserwujemy nie tylko w polityce, sztuce czy ekonomii, ale także analizując zachowania przy stole lub w sypialni. Niezwykły uczony, zajmujący w historii nauk społecznych zupełnie osobną pozycję, formułuje swoje tezy w oparciu o bardzo bogaty i różnorodny materiał źródłowy, obrazujący opisywane przez niego zmiany. Przywołuje m.in. słynną niegdyś rozprawę Erazma z Rotterdamu De civilitate morum puerilium z 1530 roku, napisaną dla pouczenia szlacheckich chłopców, jak przystoi się zachowywać. Książka doczekała się około 130 wydań i znajdziemy w niej wciąż dla nas aktualne stwierdzenia:
Dobrą jest rzeczą, jeśli od czasu do czasu przerywa posiłek rozmowa. Niektórzy jedzą i piją bez ustanku, nie dlatego, że są głodni lub spragnieni, lecz dlatego, że inaczej nie panują nad swoim zachowaniem. Muszą drapać się po głowie albo dłubać w zębach, albo gestykulować rękami, albo bawić się nożem, albo też kasłać, wycierać nos i spluwać.
(fragment)
Znajdziemy też porady, które lekko się zdezaktualizowały:
Odejdź na stronę, żeby zwymiotować, nie jest bowiem rzeczą wstydliwą wymiotować, lecz brzydko jest wskutek obżarstwa narażać się na wymioty.
(fragment)
Obecne wydanie książki jest pierwszym polskim wydaniem pełnym; poprzednie, z roku 1980, zostało w znacznym stopniu okrojone. Tym bardziej warto poznać to jedyne w swoim rodzaju dzieło.
Jedna z najwybitniejszych prób połączenia tego, co społeczne i tego, co indywidualne w ramach tego samego schematu socjologicznej analizy.
Philip Abrams
Urok O procesie cywilizacji polega właśnie na odsłanianiu związków i zależności wzajemnych, na przekraczaniu granic między teoriami i dyscyplinami, w których liczy się tylko jakiś jeden rodzaj faktów. I, oczywiście, na tym, że zasypana zostaje pospolita w socjologii przepaść między badaniem procesów odbywających się w mikro- i makroskali.
Jerzy Szacki, Historia myśli socjologicznej
FILM
Tytuł: Wyścig z czasem
Scenariusz: Andrew Niccol
Reżyseria: Andrew Niccol
Data premiery: 2 grudnia 2011 r.

Widziałam trailer i mimo że pokazuje on praktycznie cały film, to pomysł z kupowaniem czasu życia bardzo mi się spodobał. Na objawienie nie liczę, ale może chociaż kilka trzymających fragmentów się trafi?
Film science fiction w reżyserii Andrew Niccola (“Gattaca – szok przyszłości”, “Pan życia i śmierci”). Świat w niedalekiej przyszłości: aby uniknąć przeludnienia, wprowadzono reglamentację czasu do przeżycia, który stał się najcenniejszym dobrem, jedyną powszechnie akceptowaną walutą wymienialną. Bogaci, których stać, by go kupować, mogą żyć wiecznie, biedni muszą wykazać się inwencją, by go zdobyć… Will Salas należy do tych nieszczęśników, którzy budzą się każdego dnia z zapasem 23 godzin, zdając sobie sprawę, że o ile nie zarobią wystarczająco dużo czasu, nie dożyją do jutra. Pewnego dnia bogaty nieznajomy przekazuje Willowi czas o wartości tysięcy lat i zmęczony życiem popełnia samobójstwo. Will zostaje oskarżony o jego zabicie i ucieka przed policją z piękną zakładniczką. Żyjąc z minuty na minutę, zakochana para wypowiada wojnę istniejącemu systemowi, grożąc jego ostatecznym zniszczeniem… W rolach głównych: Amanda Seyfried (”Mamma Mia!”, ”Listy do Julii”), Olivia Wilde (”Tron: Dziedzictwo”, ”Dla niej wszystko”), Cillian Murphy (”Incepcja”, ”Batman: Początek”) i Justin Timberlake (”Social Network”).