czwartek, 24 września 2015

Średniowieczny flow - "Ślepy demon. Sieciech", Witold Jabłoński, SuperNOWA 2015 r.

Ślepy demon. Sieciech był dla mnie tegorocznym zaskoczeniem. Po lekturze Słowa i miecza sądziłam, że to jednorazowa przygoda Jabłońskiego z taką formą średniowiecznych opowieści. To zaskoczenie było oczywiście jak najbardziej pozytywne. Pierwsza część bardzo mi się podobała, przede wszystkim ze względu na świetnie oddane realia historyczne oraz słowiańskie mity. Z niecierpliwością sięgnęłam więc po drugi tom. Autor nie zawiódł i otrzymałam kolejną żywą wersję średniowiecznej historii kraju Polan, mocno osadzoną w słowiańskich wierzeniach.

Język powieści jest jak zawsze potoczysty, barwny, ozdobny w wiele metafor. Jabłoński zdecydowanie nie jest zwolennikiem prostej formy, ale w jego przypadku to sie akurat sprawdza. Swoisty patos nie pozostawia wiele miejsca na humor, ale zdarza się on we właściwych momentach. Podobnie jak w Słowie i mieczu mnóstwo tu złości i agresji, wszyscy myślą tylko o krzywdzie, jakiej doznali, i zemście, jakiej dokonają! Jednak o wiele szybciej się do tego przyzwyczaiłam niż poprzednim razem i po przebrnięciu kilkunastu stron nie zwracałam już większej uwagi na jad wypływający z ust i myśli każdego bohatera. Może tacy właśnie byli nasi przodkowie, a może też autor chciał pokazać, że nie wszystko można osiągnąć dobrem odpłacając za zło…

Podobnie jak w Słowie i mieczu autor nie pokazuje słowiańskiej wiary jako jedynej słusznej, a raczej wskazuje, że religia to jedno, a ludzie ją wyznający lub działający w jej imieniu to zupełnie co innego. Autor z bezwzględnością i bez ogródek, o wiele silniej niż w poprzednim tomie, pokazuje obłudę ludzi, ukrywających się za prawdami swych wierzeń, knujących niezliczone intrygi. W tle, a właściwie jako jeden z głównych wątków, jest historia rodzącej się Polski. Może nie do końca jest ona zgodna ze źródłami (chociaż kto dzisiaj może stwierdzić, co jest prawdą, a co nią nie jest, zwłaszcza w przypadku tak odległych czasów), a z historią szkolną w ogóle, to jednak kulisy powstania kraju są przedstawione wiarygodnie i zajmująco.

Chociaż książka jest wciąż fantasy historyczną, to jest w niej mniej fantasy niż w poprzednim tomie. Mniej jest opisów obrzędów i zwyczajów, więcej uwagi autor poświęca intrygom i polityce jako takiej. Mimo to (a może właśnie dlatego) książka podobała mi się znacznie bardziej, jest bardziej ludzka. To zwłaszcza zasługa postaci, zarówno kobiet i mężczyzn. Sieciech, Kościej, Luba, Krystyna są wiarygodni psychologicznie i nieszablonowi, w przeciwieństwie do drugoplanowych bohaterów. Powrócili też bohaterowie z poprzedniego tomu: Mara, Andaj, bliźniaki, skrzaty. Chociaż są z boku głównej akcji, to jednak ich wątki zdają się istotne dla dalszych wydarzeń. Bogowie tutaj są podobni do ludzi, mogą stać się zarozumiali, gniewni, nigdy jednak radośni. Wydają się bardziej artefaktami, narzędziami w osiąganiu celów ludzkich, niż władcami umysłów śmiertelników.

Świetnie oddani są zwłaszcza Sieciech i Krystyna, dwoje młodych, ale już bardzo świadomych siebie ludzi, próbujących wywalczyć dla siebie życie w tym, co otrzymali od Losu. Wydarzenia pokazują, że lepiej wychodzą w życiu ci, co akceptują to, co im ono przynosi, niż ci, którzy ze wszystkim wałczą i przeciw wszystkiemu się buntują bez większego pomyślunku. Mam wrażenie, że średniowieczni ludzie już dawno odkryli, czym jest „flow”, który jest tak modny teraz, i z czego on wynika. Żyli w zgodzie z naturą, więc nie musieli się tego uczyć, mieli to we krwi i przekazywali tę wiedzę intuicyjnie.

Prolog wydaje się raczej epilogiem (właściwy epilog jest kontynuacją prologu), co już jednoznacznie wskazuje, że powstaje kolejna cześć, udowadnia też, że autor ma przemyślaną koncepcję dla całej historii, nie tworzy jej z tomu na tom. Ślepy demon. Sieciech podsyca apetyt na więcej.

Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu Katedra.

wtorek, 22 września 2015

O szczęściu IV

Szczęście i nieszczęście zasadza się w duszy i sercu każdego, jeśli czujesz się nieszczęśliwa, wznieś się ponad swoje nieszczęście, aby szczęście twe nie zależało od żadnego wydarzenia.
Katarzyna Wielka [w:] Robert W. Massie, Katarzyna Wielka. Portret kobiety, Znak 2012

czwartek, 17 września 2015

Ani dla dorosłych, ani dla młodzieży - "Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury", Philip Pullman, tłumaczenie: Tomasz Wyżyński, Albatros 2014 r.

Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach nowe wydanie „Baśni braci Grimm” w opracowaniu Philipa Pullmana, byłam ciekawa, ile tu będzie nowego i opracowania. Zabrałam się do lektury, jak tylko dostałam książkę. Szybko stwierdziłam, że trudno będzie zrecenzować taką pozycję, wszak baśnie tutaj zebrane należą do klasyki, większość z nich jest znanych w oryginalnej wersji, co tu oceniać? Baśń jest na tyle specyficzną formą literacką, przemawia do zupełnie innych rejonów ludzkiej wrażliwości (zwłaszcza dziecięcej), że niesprawiedliwym byłoby poddawanie jej takiej analizie jak innych gatunków prozy. Wiadomo, że jedne są strukturalnie lepsze, inne gorsze, o czym świadczy fakt, że tylko niektóre baśnie Grimmów zyskały nieśmiertelną popularność i mają ogromną nośność nawet w dzisiejszych czasach. Ja sama znam tylko kilka z nich, zawsze bardziej do mnie przemawiały baśnie polskie zebrane w tomie „U złotego źródła” (oczywiście dziś wiem, że są to inne wersje baśni Grimmów czy rosyjskich lub białoruskich, ale to niczego nie zmienia) czy „Baśnie” Hansa Christiana Andersena. Podobała mi się forma tych opowieści, ich klimat, stylizacja.

Philip Pullman postanowił oczyścić z literackich naleciałości (zwłaszcza ze stylizowanej formy) wybrane baśnie Grimmów, przywracając, swoim zdaniem, ich formę sprzed wieków. Swoją motywację wyjaśnia we wstępie, w którym też prezentuje własne podejście do tego, czym baśń jest i czym powinna pozostać. Tłumaczy też, dlaczego niektóre baśnie z przedstawionych w zbiorze zmodyfikował według własnego uznania. Przyznam, że wstęp to najlepszy fragment książki autorstwa Pullamana, z pewnością o wiele bardziej ciekawy niż opracowania poszczególnych historii. Przede wszystkim dlatego, że uzmysławia, jak ciężko, wbrew pozorom, jest stworzyć dobrą baśń. Udowadnia też, że historie baśniowe najlepsze są, gdy są żywe, gdy są zmieniane, udoskonalane, o ile nie naruszają przekazu.

Komentarzy wieńczących każdą z baśni nie można nazwać opracowaniem, niczego bowiem nie wnoszą, niczego nie uczą, niczego nie uzmysławiają. Istotne informacje w nich zawarte dotyczą źródeł, z których pochodzą, podobnych baśni, jakie zostały spisane oraz typów według „The Types of International Folktales”. Liczyłam na głębszą analizę, na odniesienia do konwencji, na autorski komentarz względem wersji ludowej a tego, jak bardzo się zmieniła z czasem.

Niestety zbiór przedstawiony przez Pullmana najbardziej zainteresuje dzieci, dla których wciąż baśnie tu zawarte będą swoistymi drogowskazami. Ani młodzież, ani dorośli nie znajdą w nim interesującej zawartości.

Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Katedra.

niedziela, 13 września 2015

Polcon 2015

Chociaż Polcon trwał od czwartkowego popołudnia do popołudnia niedzielnego, to dla mnie były to dwa intensywne pod względem spotkań dni. Czy pod względem wrażeń? Raczej nie, wyjechałam z Poznania z myślą, że te zjazdy nie sprawiają mi już takiej radości, jak dawniej. Sam konwent, organizacja nie są tego przyczyną, chociaż jest jeden duży minus, który mnie do tych zjazdów zniechęca – marne przygotowanie prowadzących punkty programów. W ciągu tych dwóch dni byłam na kilku różnych spotkaniach i zaledwie trzy z nich mogę uznać za naprawdę ciekawe. Mam wrażenie, że z każdym rokiem poziom merytoryczny prowadzonych prelekcji spada, prowadzący albo nie potrafią swojej wiedzy przekazać w sposób zrozumiały i interesujący, albo ich wiedza jest zbyt powierzchowna. Do tego często dochodzi trema przed publicznymi wystąpieniami, która w porównaniu ze słabym przygotowaniem daje negatywne efekty.

Organizacyjnie Polcon był dobrze przygotowany – w czwartek zero kolejek do akredytacji, mimo sporej ilości osób na niewielkiej powierzchni Politechniki Poznańskiej nie odczuwałam ścisku, większość sal całkiem duża. Słabo było z oprawą żywieniową konwentu, na terenie Politechniki dwa punkty, w pobliżu jeden pseudopub z tanim, niezbyt dobrym alkoholem, i chyba trzy fastfoodownie, z czego jedną była bardzo źle zarządzana pizzeria. Sensowny posiłek można było zjeść na szczęście w pobliskiej Malcie. Swoją drogą, zabawnie było obserwować konwentowiczów, często poprzebieranych za postacie z komiksów, mang, filmów, książek, wśród „zwyczajnych” kupujących. Zwłaszcza w centrum handlowym robi wrażenie ten silny kontrast.

Najlepszą częścią konwentu były oczywiście spotkania ze znajomymi. Z niektórymi nie widziałam się bardzo długo, dobrze było odświeżyć kontakt. Poznałam też kilka nowych osób. Rozmowy, żarty, poczucie akceptacji i bycia na miejscu jest nieocenioną wartością.
Co do prelekcyjnej części konwentu, to moim planem w tym roku było wzięcie udziału w spotkaniach w tematach, na które dotąd nie chodziłam. Jak wyszło? Moje wrażenia poniżej.
Plan wyglądał następująco:
Czwartek
  • 17-19 - Dla tych, co zaczynają przygodę z RPGami
  • 18-19 - Gamifikacja/Grywalizacja
  • 20-21 - Teleportacja, telepatia, komputery kwantowe

Piątek
  • 10-12 - Horror dawny i współczesny
  • 12-15 - Warsztaty malarstwa sumi-e
  • 13-14 - Teoria archetypów dla piszących
  • 14-16 - Warsztaty tańców celtyckich, angielskich i dawnych
  • 16-18 - Spotkanie autorskie z Joe'em Abercrombiem
  • 18-19 - Psychoakustyka
  • 19-20 - Muzyczna matematyka od podstaw
  • 20-21.30 - Cosplay w pigułce dla początkujących

Sobota
  • 12-13 - Niechrześcijańskie dzieje Europy
  • 13-14 - Czego się bali Słowianie? Elementy horroru w opowiadaniach ludowych
  • 14-15 - Przewidywanie przyszłości
  • 15-16 - Kosmiczne zderzenia: źródło życia, śmierci i legend
  • 15-16 - O starych filmach - klasyka kina fantasy i SF
  • 16-17 - Jak działają sztuczne sieci neuronowe
  • 18-19 - Bąki nauki popularnej
  • 20-22 - Gala Polconu

W czwartek po południu teren politechniki świecił jeszcze pustkami, o 16.00 nie było nawet kolejki do akredytacji. I to była jedyna konwentowa akcja w tym dniu. Po odbiorze niezbędnych gadżetów, z których pozostawiłam sobie jedynie program i identyfikator, udaliśmy się ze znajomymi na rozpoznanie okolicznych alkopojów, a ponieważ hipsterski klimat (wystroju i cen) Kontenerów nie zachęcał do pozostania, skończyliśmy tradycyjnie na poznańskiej starówce i tam też spędziliśmy wieczór.

Piątek rozpoczęłam od warsztatów malowania chińskim tuszem. Z ciemnej salki przenieśliśmy się na dwór. Przyznam, że po godzinnej próbie malowania bambusów poczułam się nawet zrelaksowana, bardziej jednak byłam znudzona, a kilka wzmianek o genezie techniki sumi-e nie motywowało do pozostania. Ruszyłam więc na obchód stoisk, co trwało jakieś 5 minut, żadna z rzeczy nie wzbudziła mojego większego zainteresowania oprócz pięknych (i zbyt drogich, jak na mój ówczesny budżet) ręcznie malowanych map. Autorką tych cudowności jest właścicielka strony Hekaterium. Były też tańsze produkty. Chciałam wybrać sobie ręcznie robioną zakładkę do książek, ale żadna nie mówiła „kup mnie”. Może kiedyś sprezentuję sobie jakąś mapę na specjalne zamówienie…

Kolejnym przystankiem była prelekcja Elżbiety Żukowskiej – Teoria archetypów dla piszących. Tu już było o wiele bardziej ciekawie, prowadząca lekko i z humorem przedstawiła najważniejsze archetypy bohaterów i postaci towarzyszących, które pisarze wykorzystują od wieków w swoich pracach. Oto one:
  • Bohater - bohater ma spowodować utożsamienie z czytelnikiem, musi wyjść z sytuacji, w której do tej pory przebywał, musi przejść przemianę duchową. Bohater musi posiadać wady i skazy. W archetyp bohatera wpisuje się też antybohaterów - cyników i tragików.
  • Zwiastun - postać, zdarzenie, wizja, figura senna zapowiadająca zmianę. Może być pozytywny, negatywny, neutralny.
  • Mentor - nauczyciel, mistrz, ktoś mądrzejszy, czarodziej dający bohaterowi dary pomagające mu w zwycięstwie. Typy mentorów: mroczny, upadły, powracający, komiczny, szamański; wspiera bohatera w motywacji. Nie musi być to postać ani książka, może być to mentor wewnętrzny bohatera (Kodeks, zasady).
  • Strażnik progu - przeszkoda i wyzwanie; obsesje, uzależnienia, strażnik jest dobry i zły jednocześnie, bohater musi si z nim zmierzyć; bohater konfrontuje się tutaj ze sobą, strażnik zmusza go do działania.
  • Zmiennokształtny - najczęściej jest to kobieta, postać, która oszukuje, jest nieprzewidywalna; jest przeciwieństwem bohatera, działa zupełnie inaczej, dzięki czemu bohater dochodzi do wniosku, że świat nie jest taki jak on, i akceptuje, że sam może być inny.
  • Cień - wróg, antagonista. Fabuła jest tak dobra, jak konstrukcja głównego złoczyńcy. On jest tym wszystkim, czym boi sie być bohater. Bardzo często Cień mówi bohaterowi, że są tacy sami. Inicjuje poważny konflikt. Jest pociągający, silny. Może łączyć się z innymi archetypami - mentorami, strażnikiem progu. Musi mieć pozytywna cechę, nie może być po prostu zły.
  • Sprzymierzeniec - często niezauważany, ale niezbędny w rozwoju bohatera; zadaje bohaterowi pytania czytelnika.
  • Trickster - zabawny kompan, kpiarz, kłamca, wywołuje zdrowy śmiech odbiorcy, dystansuje, prowokator; wyśmiewa bohatera, komentuje z ironią.

Lista książek wspomnianych na spotkaniu:
  • Joseph Campbell – Bohater o tysiącu twarzy, Potęga mitu
  • Christopher Vogler – Podróż autora. Struktury mityczne dla scenarzystów i pisarzy (Żukowska w szczególności polecała tę książkę jako dobre streszczenie pozostałych)

Warsztaty tańców celtyckich wypadły z programu, co dało mi sporo czasu na przerwę obiadową. Następne w kolejce było spotkanie autorskie z Joe’em Abercrombiem. Zapowiadało się ciekawie i przyjemnie dla uszu (autor ma cudowny, brytyjski akcent) i dla oczu (autor jest bardzo przystojny). Niestety przeszkodą okazał się prowadzący, zadający tendencyjne pytania, tłumaczący (nie najlepiej) swoje pytania i odpowiedzi autora. Sam Abercrombie sprawiał wrażenie lekko znudzonego i poirytowanego, ale starał się nie dawać tego po sobie znać. Zrejterowałam po niecałej pół godzinie.

Na dalsze spotkania przeszła mi ochota, wolałam spędzić ten czas ze znajomymi w pobliskim pubie.

Sobotę zaczęłam od panelu dyskusyjnego o stałej cenie książki, który okazał się bardzo ciekawy i dyskusja dała mi wiele do myślenia. Najwięcej kontrowersji wzbudziła obecność jednego z lokalnych polityków, którego prawnicza gadanina nie wniosła niczego, a pokazała jedynie ignorancję w odniesieniu do rynku książki. Mam nadzieję, że dyskusja otworzyła oczy chociaż kilku osobom, co się tak naprawdę za nią kryje (i nie jest to dobro czytelnika i dbałość o jego kieszeń). Po tym burzliwym spotkaniu postanowiłam się zrelaksować na prelekcji Czego się bali Słowianie? Elementy horroru w opowiadaniach ludowych. Zapowiadane jako dwugodzinne w programie spotkanie trwało zaledwie godzinę. Szkoda, bo prowadząca opowiadała ciekawie, w jej przykładach było wiele nieznanych mi opowieści. Niestety materiału wybranego było zbyt wiele jak na tak krótki czas i prelekcja sprowadziła się głównie do przedstawienia listy i króciutkich fragmentów bez specjalnego wnikania w próby wyjaśnienia, dlaczego te akurat wątki były popularne wśród naszych przodków.

Kolejnym, nieplanowanym panelem dyskusyjnym był Dobry zły bohater, który jednak przez swoją chaotyczność pozostawił we mnie nieprzyjemne uczucie zmęczenia. Ponadto dyskutanci niewiele wnieśli w temat, nawet nie potrafili uporządkować i podsumować wypowiedzianych spostrzeżeń. Miałam nadzieję, że prelekcja Jak działają sztuczne sieci neuronowe okaże się bardziej interesująca. I mogło to być jedno z ciekawszych spotkań, być może nawet było dla tych, którzy tematem się interesują i mają już jakąś wiedzę. To był naukowy wykład, na którym definicje tłumaczone były przez kolejne definicje. Dopiero po półgodzinie tego szumu zaczęło się robić interesująco, a wtedy okazało się, że najciekawsze będzie w kolejnej godzinie, co było już ponad moje siły. Skorzystawszy z przerwy, wyszłam poszukać czegoś do jedzenia, a następnie udałam się z powrotem do sali Naukowej na prelekcję Bąki nauki popularnej. Okazało się, że to spotkanie również z programu wypadło – o tym wypadnięciu nie było jednak żadnej informacji. Postanowiłam się pocieszyć prelekcją o tym, czy Lara Croft jest nadal królową popkultury. I oprócz panelu o książkach i prelekcji Żukowskiej uważam to za najlepsze spotkanie tego konwentu. Prelekcja okazała się całkiem fajnym przeglądem historii gry i wpływu Tomb Raidera na świat gier, zwłaszcza dla kogoś kto lubi tę serię, ale nigdy się nie interesował jej historią. Nawet ja kilku faktów nie znałam. Prowadzący był przygotowany, widać było, że posiadał sporą wiedzę o temacie, prowadził spotkanie w tempie, z humorem.


To był ostatni punkt, w którym tego dnia wzięłam udział. Nie poszłam już na galę, wolałam odsapnąć w zaciszu hotelowego pokoju. Następnego ranka ruszyłam do Warszawy. Podsumowując - gdyby nie tylu fajnych znajomych, to dla mnie konwent byłby stratą czasu. Chyba czas zrobić sobie kilkuletnią przerwę w konwentach albo spędzać na nich tylko jeden dzień, może w przyszłym roku tak zrobię z Pyrkonem.

wtorek, 1 września 2015

Wrzesień 2015 w zapowiedziach

KSIĄŻKA

Tytuł: Dziwne zjawiska
Autor: Arthur Conan Doyle
Wydawnictwo: C&T
Data premiery: 3 września 2015 r.

Idzie jesień, a to idealna pora na lektury opowiadań grozy, nie horrorów, a grozy właśnie. Lubię opowieści Doyle'a o Sherlocku Holmesie, podobał mi się jego Zaginiony Świat, jestem więc niemal pewna, że docenię styl autora w tym gatunku.
SIEDEM OPOWIEŚCI GROZY Z NAJWYŻSZYM ZNAKIEM JAKOŚCI
Arthur Conan Doyle (1859-1930) to twórca postaci Sherlocka Holmesa, choć ma w swoim dorobku literackim także kilkanaście opowiadań i dłuższych nowel spod znaku grozy.
Niniejsza edycja zawiera siedem z nich. Sześć pierwszych znalazło się w zbiorze „Kapitan Gwiazdy Polarnej” wydanym w roku 1890 nakładem londyńskiego Longmansa. A tytułowy utwór okazał się tak wyśmienity jako opowieść grozy, że jest często zamieszczany w antologiach najlepszych przykładów tego gatunku.
Legendarna, dłuższa nowela grozy „Pasożyt” – zamykająca nasz wybór tekstów Conan Doyle’a – jedynie potwierdza, że autor „Psa Baskerville’ów” nie tylko w literaturze kryminalnej ujawnił swój talent…
Tytuł: Rzeczy ulotne. Cuda i zmyślenia
Autor: Neil Gaiman
Wydawnictwo: MAG
Data premiery: 4 września 2015 r.

Kolejny tom opowiadań Gaimana w przepięknym, spójnym wydaniu. Jeśli ktoś z Was nie ma w ogóle tego zbioru, to polecam. Sama się też zastanawiam, czy nie wymienić mojego starego wydania sprzed 10 lat...
W swoim drugim, oszałamiającym zbiorze ponad trzydziestu opowiadań Neil Gaiman zapuszcza się na niezbadane terytoria pomiędzy życiem i śmiercią, percepcją i rzeczywistością, ciemnością i światłem.
„Rzeczy ulotne”, poruszające zmysły, wyobraźnię i serce, to cudowny dar jednego z najniezwyklejszych artystów naszych czasów.
Tytuł: Kwietniowa czarownica
Autor: Majgull Axelsson
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 9 września 2015 r.

Zgadnijcie, co mnie skusiło do wrzucenia tej powieści w listę zapowiedzi? Trzy słowa oczywiście - skandynawskie wierzenia ludowe. Z pewnością zakręcę się koło tej książki w księgarni.
Najważniejsza w tej książce jest prawda, która tnie jak brzytwa.
Według skandynawskich wierzeń ludowych „wiosenne” czarownice potrafią wcielać się w inne istoty i działać za ich pośrednictwem. Taką moc ma dotknięta porażeniem mózgowym Desirée. Skazana na szpitalny żywot bohaterka stopniowo uczy się porozumiewać z otoczeniem i wykorzystywać swoją nieprzeciętną inteligencję. Pod koniec życia nawiązuje osobliwy kontakt z przybranymi siostrami, by zrozumieć swój los i zarazem wpłynąć na ich życie.
Tytuł: Sagi islandzkie. Zarys dziejów literatury staronordyckiej
Autor: pod redakcj Jakuba Morawca i Łukasza Neubauera
Wydawnictwo: DW PWN
Data premiery: 14 września 2015 r.

Aż trzy ciekawe książki naukowe w tym miesiącu! Pierwsza jest właśnie ta i to jest moje must read. 
Pierwszy polski przewodnik po świecie fascynującej i wyjątkowej literatury, jaką są sagi islandzkie. Autorzy w przystępny i interesujący sposób przedstawili poszczególne odmiany spisywanych na średniowiecznej Północy opowieści, których tematyka obejmowała między innymi dzieje Islandczyków, skandynawskich władców oraz adaptacje współczesnej literatury kontynentalnej (pisma religijne, dworskie romanse). Charakterystyce obejmującej styl kompozycji, analizę najpopularniejszych motywów oraz tło historyczne i społeczne towarzyszą odwołania do polskich badań nad średniowieczną literaturą skandynawską. Całość uzupełniają kolorowe ilustracje ukazujące specyfikę islandzkiego i skandynawskiego krajobrazu, tak wyraźnie widocznego w poszczególnych opowieściach.
Tytuł: Codzienne rytuały. Jak pracują wielkie umysły
Autor: Mason Currey
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 23 września 2015 r.

Ostatnio szukam inspiracji do motywacji, może ta książka podsunie mi jakąś.
Franz Kafka, sfrustrowany swoim mieszkaniem i pracą, pisał w liście do Felice Bauer w 1912 roku: „Czas jest krótki, moje siły ograniczone, biuro to horror, mieszkanie jest głośne, a jeśli przyjemne, proste życie nie jest możliwe, to trzeba spróbować wykręcić się z niego poprzez subtelne manewry”.
Kafka jest jednym z 161 bohaterów tej inspirującej książki: pisarzy, poetów, dramaturgów, malarzy, filozofów, naukowców, matematyków, którzy zdradzają swoje sekretne sposoby na to, jak mimo przeszkód i codziennych obowiązków robić w życiu to, co kocha się najbardziej, dzięki odrobinie samodyscypliny i… rutyny.
Tytuł: Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona
Autor: Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones, Michael Palin, Bob McCabe
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Data premiery: 23 września 2015 r.

Uwielbiam Monthy Pythona. Chyba powinnam już zacząć pisać list do Gwiazdki...
Oto oficjalna, najpełniejsza, rzęsista, absolutnie-odmienna-od-czegokolwiek-dotąd autobiografia Pythonów.
Ponad czterdzieści lat temu pięciu Brytyjczyków – plus jeden kuriozalny Amerykanin – zmieniło zasady komedii telewizyjnej. Pewnego późnego wieczoru w 1969 roku Latający Cyrk Monty Pythona, nieprzewidywalny, niespodziewany półgodzinny program, wypełniony skeczami, bredniami i filmami animowanymi, zadebiutował na antenie BBC. Od tego momentu świat już nie był taki jak przedtem. Skromne początki wykreowały w efekcie najbardziej znaczący nurt współczesnego kabaretu. „Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona” to wyjątkowa okazja, by z nadzwyczajnej perspektywy spojrzeć na – być może – najważniejszą trupę komediową naszych czasów. To także 400 stron zdjęć pochodzących w dużej mierze z prywatnych archiwów i opublikowanych po raz pierwszy w tej oto książce.
Tytuł: Zapomniane narody Europy
Autor: Jerzy Strzelczyk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Data premiery: 23 września 2015 r.

Druga z naukowych zapowiedzi. Książka ma prawie 400 stron, co daje nadzieję na dość szczegółowy przegląd tematu.
Były w Europie narody, które mocno zaznaczyły swoją obecność, ale wyginęły wytępione lub rozpłynęły się w innych dynamicznie rozwijających się społecznościach. W epoce między starożytnością a średniowieczem, w okresie wędrówek ludów, upadku imperiów, w latach wojen i zamętu, w czasie tworzenia się nowej mapy Europy ich dzieje były jednak tak intrygujące, że warto o nich pamiętać.
Na kartach tej książki poznajemy tajemniczy lud Wenetów, germańskich Swebów i Longobardów, skośnookich, stepowych Alanów i malujących się na niebiesko Piktów, Chazarów wyznających judaizm i zagadkowych Wiślan, wymarłe plemiona słowiańskie Obodrzyców i Drzewian połabskich oraz Jaćwięgów, do wyginięcia których przyczynili się Polacy. Ze strzępów przekazów, kronik i nielicznych pozostałości archeologicznych autor odtworzył fascynujące historie zapomnianych narodów Europy.
Tytuł: Sarmaci, katolicy, zwycięzcy
Autor: Andrzej Zieliński
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 29 września 2015 r.

I ostatnia z lektur naukowych, aczkolwiek do tej podchodzę z największym dystansem, być może przez nacisk wydawcy na "sensacyjność" i "kontrowersje" w opisie i tytule.
Historia Polski pełna jest mitów, półprawd, przemilczeń i niedomówień. Różne jej wątki bywały w ciągu wieków retuszowane, poprawiane i wygładzane, by w końcu przybrać postać miłej dla ucha opowieści – stawały się narodowymi mitami. Niekiedy tworzono mity dla pokrzepienia serc, innym znów razem, dla chwały niezbyt rozgarniętych władców, wszystkie one mają jednak jedną wspólną cechę – trwają niewzruszenie w powszechnej świadomości Polaków.
Być może dlatego, że prawda często bywała zbyt bolesna albo niewygodna, nasi rodacy zawsze woleli wierzyć w to, co im odpowiadało, niż skrupulatnie weryfikować własne dzieje. Podobało im się, że – co nie ma oczywiście nic wspólnego z prawdą – Słowianie od zawsze mieszkali nad Wisłą, z lubością rozprawiali o wydumanych sarmackich rodowodach, wychwalali tolerancję, która podobno z uczyniła z Polski kraj bez stosów, wreszcie – z uporem godnym lepszej sprawy – bili czołem przed pamięcią bohaterów, którzy nie zawsze zasługiwali na to określenie, a każdą militarną klęskę przerabiali natychmiast na wielkie moralne zwycięstwo.
W swojej najnowszej książce „Sarmaci, katolicy, zwycięzcy” Andrzej Zieliński mierzy się tymi i wieloma innymi powszechnymi przekonaniami, pokazując, jak bardzo żywe pozostają w świadomości Polaków i jak bardzo różnią się od historycznej prawdy.
FILM
Tytuł: Ricki and the Flash
Scenariusz: Diablo Cody
Reżyseria: Jonathan Demme
Data premiery: 11 września 2015 r.

Meryl Streep? Idę do kina!
Supertrio Meryl Streep (trzykrotna laureatka Oscara), Jonathan Demme (Oscar za "Milczenie owiec", "Filadelfia", "Rachel wychodzi za mąż") i Diablo Cody (Oscar za scenariusz do filmu "Juno") przedstawia historię starzejącej się gwiazdy rocka (Meryl Streep), która w młodości porzuciła rodzinę na rzecz show biznesu. Teraz wraca na łono rodziny, a właściwie próbuje pozbierać jej szczątki. Nie jest przy tym pokorna i cierpliwa, tak jak współczująca nie jest jej rozwiedziona córka (Mamie Gummer).
Tytuł: The Visit
Scenariusz: M. Night Shyamalan
Reżyseria: M. Night Shyamalan
Data premiery: 11 września 2015 r.

Trailer wg mnie w ogóle nie wskazuje, że to jest horror komediowy, ale skoro portale tak podają, to jestem gotowa to sprawdzić, a nuż okaże się to w końcu jakiś sensowny film Shyalamana.
Mroczny, pełen zaskakujących wydarzeń film opowiada historię wizyty dwojga nastolatków, którzy spędzają kilka dni u dziadków. Dziadków, których nigdy wcześniej nie widzieli. Niezrozumiałe, dziwne, niepokojące zachowanie babci i dziadka jest wynikiem przerażającej tajemnicy...