czwartek, 29 grudnia 2011

Książki i film na początek nowego roku

Wprawdzie na blogu niewiele się dzieje ostatnio, niestety nie mogę mu poświęcić tyle czasu, ile bym chciała, ale na przegląd zapowiedzi literackich i filmowych zawsze można liczyć.

KSIĄŻKI

Tytuł: Imiona Boga. Motywy metafizyczne w fantastyce drugiej połowy XX wieku
Autor: Dominika Oramus
Wydawnictwo: Universitas
Data premiery: 11 stycznia 2012 r.

Praca zapowiada się interesująco, temat oryginalny. Mam nadzieję, że po fantastyce anglojęzycznej przyjdzie czas na badanie fantastyki polskiej.
„Imiona Boga” to w polskiej krytyce literackiej pionierska praca na temat motywów religijnych w anglojęzycznej fantastyce drugiej połowy minionego wieku. Fikcyjne religie, samozwańczy mesjasze, planety, gdzie nie dokonało się Odkupienie, nasze obowiązki misyjne wobec kosmitów, scenariusze końca świata – to tylko niektóre tematy pozostające w kręgu zainteresowań autorki. Książka stawia tezę, że poważne mówienie o Bogu i religii w tej literaturze w połowie XX wieku ustąpiło w latach 70. i 80. tandecie New Age’u i milenaryzmu, aby pod koniec wieku wrócić do tonacji serio.
„Imiona Boga” są lekturą obowiązkową dla tych, którzy poszukują w fantastyce głębszych i ambitniejszych treści, a jednocześnie interesują się trendami rozwojowymi tej odmiany literackiej. Dr hab. Dominika Oramus z Instytutu Anglistyki Uniwersytetu Warszawskiego specjalizuje się we współczesnej prozie. Prowadzi zajęcia poświęcone twórczości Jamesa Joyce’a, Angeli Carter, J.G. Ballarda, Kurta Vonneguta, Philipa K. Dicka, a także poetyce postmodernizmu, science fiction, cyberpunkowi i literaturze grozy. Jest autorką sześciu książek i kilkudziesięciu artykułów o tych zagadnieniach.
Tytuł: Małpy Pana Boga, tom I
Autor: Maciej Parowski
Wydawnictwo: Narodowe Centrum Kultury
Data premiery: 17 stycznia 2012 r.

Macieja Parowskiego fanom fantastyki przedstawiać nie trzeba. Od lat siedzi w temacie, pisze artykuły, zajmuje się redakcją i opieką literatury fantastycznej w Polsce, sam również pisze. W tym grubym (500 stron) tomiszczu będzie można poznać jego zdanie na wiele tematów związanych z fantastyką i nie tylko. Lektura obowiązkowa.
Podtytuł tej pozycji to „Szkice i rozmowy o wyobraźni i rzeczywistości. Polemiki”, ale rzecz traktuje o fantastyce polskiej, komiksie, zawiera recenzje z książek, polemiki, wywiady. Do tego eseje o fantastyce, kinie.
Gruba książka, kolejny tom w opracowaniu.
Tytuł: Kobieta w czerni
Autor: Susan Hill
Wydawnictwo: Amber
Data premiery: 21 stycznia 2012 r.

Na podstawie tej powieści powstał film w 1989 roku (obejrzałam, miałam pisać recenzję, jednak film jest tak marny, że nie widziałam sensu w męczeniu się dodatkowo i opisywaniu wrażeń), a w 2012 roku do kin wejdzie nowa, mam nadzieję lepsza, wersja z Danielem Radcliffe’em w roli głównej. Może uda mi się książkę przeczytać.
Spowity mgłą i tajemnicą Dom na Węgorzowych Moczarach góruje nad omiatanymi przez morskie wichry bagnami,odcięty od świata i niedostępny, gdy fale przypływu pochłoną Ławicę Dziewięciu Topielców – jedyną drogę, jaka łączygo z lądem.
Arthur Kipps, młody notariusz z Londynu, przyjeżdża na pogrzeb samotnej właścicielki domu, by uporządkować pozostawione przez zmarłą papiery. Nie wie jeszcze, co wydarzyło się przed laty w domu i na otaczających go bagnach. Nie wie, kim jest kobieta w czarnej sukni, która ukazuje mu się z oddali. Lecz wkrótce odkryje przerażający sekret Domu na Węgorzowych Moczarach i pojmie, jak straszliwą zapowiedzią jest pojawienie się kobiety w czerni…
Tytuł: Transmigracja Timothy’ego Archera
Autor: Philip K. Dick
Wydawnictwo: Rebis
Data premiery: 24 stycznia 2012 r.
Trudno o bardziej trafne podsumowanie życia i twórczości Philipa K. Dicka
„»Transmigracja Timothy’ego Archera« jest przepełniona śmiercią – wielce stosownie jak na ostatnią powieść. Problem w tym, że pięćdziesięciotrzyletni Dick nie chorował i nie miał podstaw, żeby się spodziewać rychłej śmierci. Stało się tak, że jego organizm – a to obejmuje również jego nadczułą psychikę – podyktował mu na zakończenie życia powieść o śmierci uwieńczoną znalezieniem świętego Graala. Bo biskup Archer wyrusza na ostatnią wyprawę w poszukiwaniu mądrości, a znajduje śmierć oraz współczucie bodhisattwy, czyli miłość”.
— Lech Jęczmyk, „Od tłumacza”
Tytuł: Tylko dla dziewcząt
Autor: Magdalena Samozwaniec
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 25 stycznia 2012 r.

OK, zaintrygowała mnie wzmianka o elektronowym mężu… Ale ta książka może być przyjemną odskocznią od kwestii fantastycznych i historycznych, wokół których się obracam.
O striptizie, małżeństwie, diablicach i mężu elektronowym. O tym, że nie każdy przybysz z Zachodu jest fajniejszy od polskich chłopców, oraz o tym, jak być piękną w swojej skórze i nie nabawić się „BB-kompleksów”. Niemało tu również trafnych obserwacji na temat konfliktów międzypokoleniowych czy damsko-damskich.Zabawne i lekkie historie mówią jednak przede wszystkim o cichej wojnie, jaka od wieków toczy się między płciami, wojnie, z której kobieta świadoma swojej wartości wychodzi obronną ręką. Na każdą młodą dziewczynę czyhają pułapki, dlatego Magdalena Samozwaniec podpowiada – bez zbędnego dydaktyzmu, a z humorem – jak można się przed nimi ustrzec. Przekonuje, że być kobietą brzmi dumnie, choć nie zawsze jest to prosta sprawa.
Tytuł: Mam to za sobą i inne wyznania
Autor: Shirley MacLaine
Wydawnictwo: Axis Mundi
Data premiery: 27 stycznia 2012 r.

Uwielbiam Shirley MacLine, jest dla mnie jedną z najlepszych aktorek w historii kina. Jej autobiografię przeczytam na pewno.
Za co kochamy Shirley MacLaine? Za nagrodzoną Oskarem rolę w filmie „Czułe słówka"? Za „Pocztówki znad krawędzi"? Za „Kłopoty z Harrym” Hitchcocka, czy „Słodką Irmę"? Za nietuzinkową filozofię życiową, czy promienny uśmiech na ekranie? Shirley MacLaine ma już być może wiele za sobą, ale ta niezwykła książka daje nam dowód, że my nigdy nie będziemy mieli jej dość. „Mam to za sobą” to książka pełną refleksji i wspomnień dotyczących życia i filmowej kariery, autorka zawarła w niej mądre, przewrotne i dowcipne życiowe przemyślenia. Stosując klucz – „te rzeczy mam za sobą, a z tych nigdy nie zrezygnuję” opowiada o swym życiu, snuje rozważania nad współczesnym oraz dawnym światem Hollywood i wspomina przyjaciół (Elizabeth Taylor, Franka Sinatrę, dwóch Jacków – Lemmona i Nicholsona). Autorka zdradza kulisy swych związków i romansów z politykami (wśród nich dwóch premierów), naukowcami, dziennikarzami i partnerami z ekranu. Wiele miejsca poświęca na przedstawienie swoistej filozofii życiowej. Niestrudzona w poszukiwaniu prawdy – jako nieokiełznany wolny duch – Shirley patrzy krytycznie na współczesny świat, który potrafi irytować, wprawiać w zakłopotanie i prowokować, ale może też zachwycać pięknem, humorem i obietnicą przyszłości. Czytając „Mam to za sobą” można mieć wrażenie spotkania ze starą przyjaciółką, która szczerze opowiada o sobie, ale nigdy nie bierze siebie za poważnie. To wspaniała kobieca lektura, ale również kopalnia wiedzy dla wielbicieli kina i talentu aktorki.
Tytuł: Gormenghast
Autor: Mervyn Peake
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data premiery: styczeń 2012 r.

Nie wiadomo, czy książka ukaże się w styczniu, ale na pewno warto zapamiętać, że ma się ukazać w przyszłym roku.
Druga część klasycznego cyklu stworzonego przez Mervyna Peake’a.
Gormenghast to dziwny zamek, w którym na świat przychodzi i wychowuje się główny bohater Tytus Groan. Chłopiec dorasta w otoczeniu gotyckich labiryntów, dachów, korytarzy, krużganków, schodów, podziemi i tajemnych przejść. to jedna z najbardziej niezwykłych kreacji w literaturze fantastycznej. Niezwykłych, bo nie ma tu elementów typowych dla tego gatunku – wszelkie dziwy są pochodzenia naturalnego. To ludzie zamieszkujący zamek sami prowokują mrożące krew w żyłach sytuacje, przestrzegając absurdalnych obyczajów. Czy młody hrabia będzie miał siłę, aby zbuntowac się przeciw tradycji?
Kultowa seria o dziedzicu zamku Gormenghast została przetłumaczona na 30 języków. Od wielu lat inspiruje artystów – na podstawie książek Peake’a nakręcono kilka seriali telewizyjnych, a grupa The Cure nagrała piosenkę „The Drowning Man”.
FILM

Tytuł: Sherlock Holmes: A Game of Shadows
Scenariusz: Michele Mulroney & Kieran Mulroney
Reżyseria: Guy Ritchie
Data premiery: 5 stycznia 2012 r.

Kontynuacja Sherlocka Holmesa to najbardziej wyczekiwany przeze mnie film na 2012 rok (zaraz obok drugiego sezonu Sherlocka w wersji BBC). Nie przeszkadza mi nawet to, że zobaczę go raptem dwa tygodnie później, niż reszta świata. Martwi mnie trochę, że inni są scenarzyści, ale… Ale reżyser wciąż ten sam, aktorzy również się nie zmienili, a trailery wiele obiecują.
Akcja rozgrywa się rok po wydarzeniach z pierwszego filmu, w 1891 roku. Genialny detektyw Sherlock Holmes (Robert Downey Jr.) i jego oddany przyjaciel Dr John Watson (Jude Law) ponownie łączą swoje siły by pokonać największego złoczyńcę świata - Profesora Moriarty (Jared Harris).

środa, 21 grudnia 2011

Gdzie ten Edward? - "Świat wampirów: Od Draculi do Edwarda", Manuela Dunn-Mascett, tłumaczenie: Ewa Morycińska-Dzius, Prószyński i S-ka 2010

Świat wampirów: od Draculi do Edwarda może się wydać gratką dla fanów Zmierzchu i pewnie kilkoro rzuciło się na bardzo ładnie wydaną książeczkę autorstwa Manueli Dunn-Mascetti. Jeśli jednak liczyli na to, że dowiedzą się z niej więcej o wampirze-wegetarianinie, musieli się srodze zawieść, ponieważ nie znajdą tu żadnych szczegółów dotyczących bohatera cyklu Stephenie Meyer. Co w takim razie znajdą czytelnicy? Opowieści o poprzednikach, prawdziwych wampirach, których dzieje spisali Polidori czy Stoker. Autorka postanowiła przedstawić wampiryzm jako historycznie potwierdzony fakt, udokumentowany przez badaczy Oświecenia i pisarzy powieści gotyckich.

To podejście drażniło mnie przez całą lekturę, Dunn-Mascetti pisze bowiem o wampirach, wilkołakach czy duchach jak o istniejących istotach, mieszając historyczne wydarzenia i postaci z literacką fikcją. Nie przejmuje się tym, że Elżbieta Bathory zmarła w 1614 roku a nie w 1640, podaje też błędną interpretację słowa „wampir”, dając mu pochodzenie rumuńskie, podczas gdy tamtejsze wierzenia nie znają podobnej postaci. Z drugiej strony w książce znajduje się dużo ciekawostek o wierzeniach z całego świata, opisów źródeł przesądów, często nie pozbawionych ironii, jakby autorka chciała ostrzec, że nie należy wierzyć w każde jej słowo. Szkoda, że nie podaje źródeł cytowanych tekstów, co we mnie osobiście wywoływało nieufność do podawanych w nich informacji.

Wampir Edward stanowi w tej „pracy” jedynie odniesienie, formę kontrastu do wampirów z przeszłości. Znajdziemy tu tylko opis wizerunku wampira, jaki ukształtował się w wyniku pojawienia się Draculi, hrabiego Ruthvena, Carmilli czy Varneya. Dunn-Mascetti całkiem zgrabnie łączy literackie wampiry z ich poprzednikami z legend, opisuje kolejno ich losy, wybierając z wizerunku każdego z nich charakterystyczne cechy, które złożyły się na wizerunek wampira. Jednocześnie demaskuje wiele wierzeń za pomocą naukowych wyjaśnień.

Książka powinna się spodobać młodzieży. Lekki, żartobliwy styl autorki oraz sporo anegdotek sprawi, że spędzą ciekawie czas i przy okazji dowiedzą się, jaki mniej więcej jest rodowód wampira. Wiedza przekazana przez Dunn-Mascetti może zachęcić do dalszych poszukiwań, a jeśli nie, to w zupełności wystarczy, aby poznać najważniejsze informacje o wampirach w wierzeniach i literaturze. Dla bardziej wymagających będzie jednak stratą czasu.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

środa, 14 grudnia 2011

sobota, 10 grudnia 2011

Nie ma kobiety bez mężczyzny - "Księżniczka i Żaba", scenariusz: Ron Clements, Rob Edwards, John Musker; reżyseria: Ron Clements & John Musker, 2009

Dawno, dawno temu pisałam o tej animacji, o tym, jak prasa dumna jest z wytwórni Walt Disney Animation, która w końcu przełamała schematy i postanowiła przenieść swoje bajki w nową realność w odniesieniu do roli kobiety w społeczeństwie, jakkolwiek by to nie brzmiało. Cóż, obejrzałam Księżniczkę i Żabę jakiś czas temu i nie do końca się z tym mogę zgodzić.

Film wzoruje się na powieści E.D. Barkera The Frog Princess, która z kolei inspirowana jest baśnią spisaną przez braci Grimm, The Frog Prince. Mamy wprawdzie księcia Naveena, ale nie jest to łagodny i mądry młodzieniec, tylko fircyk i zalotnik nie dbający o przyszłość i uciekający od swoich obowiązków. Pojawia się też księżniczka, ale to tytuł dość przewrotny, ponieważ Tiana nie pochodzi z żadnego królewskiego rodu, ale z biednej, czarnoskórej rodziny w Nowym Orleanie, a jej największym marzeniem jest otwarcie restauracji ku pamięci zmarłego ojca. Gdy w wyniku złych czarów Naveen zostaje zamieniony w ropuchę i gdy prosi Tianę o pocałunek, zamiast się poprawić, wydarzenia się komplikują, ponieważ dziewczyna także zostaje zamieniona w żabę. Od tej pory dwójka bohaterów musi razem przejść przez wiele przygód i trudności, aby odczynić urok.

Dla nikogo nie jest oczywiście tajemnicą, jak to się wszystko skończy, jednak nie zakończeniem „happily ever after” ani humorem (którego jest całkiem sporo, zwłaszcza dzięki postaciom Charlotty i świetlika Raya) zachwycali się recenzenci. We wszystkich artykułach kładziono nacisk, że Disney wreszcie odszedł od lukrowanych bohaterek, przeznaczonych do miłości i wielbienia przez pięknych książąt. Wiele mówiło się również o tym, że główna bohaterka nie jest biała, rzeczywiście Tiana jest pierwszą disnejowską postacią o innym kolorze skóry niż Śnieżka czy Śpiąca Królewna. Ma też zupełnie inny charakter. Nie jest delikatną kruszynką, która nie może spać na pierzynach z ukrytym w nich ziarnkiem grochu. Nie może spać, ponieważ haruje jak wół, aby móc otworzyć własny biznes – restaurację, wspólne marzenie jej i jej taty. Tiana jest inteligentną, zaradną i pracowitą dziewczyną, przedkładającą pracę i ambicje nad zabawę i poszukiwanie „jedynej, prawdziwej miłości”, w przeciwieństwie do swojej przyjaciółki Charlotty. Między dwiema młodymi kobietami widać nie tylko różnicę koloru skóry, dzieli je wszystko – pochodzenie, majątek, charakter. Mimo wszystko to Charlotta budzi większą sympatię, to prawdziwa rola komediowa, a dubbingująca blondyneczkę Jennifer Cody jest rewelacyjna. Fakt, postać Tiany jest inna niż poprzednie bohaterki Disneya, ale…

No właśnie. Ale. Ale cały czas miałam wrażenie, że wartości, które ona wyznaje, nie są do końca cenione przez twórców filmu. Śliczna panna, zapracowująca się dla niedoścignionego marzenia, szczęśliwa bez mężczyzny i rodziny? Nie, tak być nie może. Rozumiem, że w życiu bardzo ważne jest mieć bliską osobę, ale czy trzeba ciągle uczyć dziewczynki, że bez mężczyzny u boku nie będą kompletne? Co z ludźmi, którzy nie odczuwają potrzeby bycia w związku? Chociaż Naveen zmądrzeje i wreszcie zrozumie, że nie może żyć bez Tiany, wciąż pozostanie nonszalanckim chłopcem, przygrywającym na swojej gitarce, ale poprzez małżeństwo uczyni Tianę księżniczką, a za książęce pieniądze otworzą razem restaurację. Może jestem przewrażliwiona, może to dlatego, że jestem singielką, ale oglądając animację, wciąż zastanawiałam się nad presją społeczeństwa, żeby każdy znalazł swoją „bratnią duszę” albo chociaż kogoś, z kim spędzi starość. W bajkach postaci męskie mogą pozostać samotne (jak choćby Kot w Butach ze Shreka czy Sid z Epoki lodowcowej), niektóre z nich są szczęśliwe, niektóre nie, ale nie muszą mieć partnerów. Postać kobieca zawsze znajduje drugą połówkę, zawsze wychodzi za mąż albo ma na to nadzieję. Może też dlatego tak bardzo podoba mi się serial Seks w wielkim mieście i Samantha. Wolę z niej brać przykład niż łudzić się kolorowymi bajkami.

A, i to nieprawda, że Naveen i Tiana są pierwszą mieszaną parą w historii disnejowskich animacji -  Naveen nie jest mężczyzną białej rasy. Jednak są też powody do pochwał. Przede wszystkim bajka zachwyca rysunkiem, tradycyjną, ręczną kreską, barwną i wyrazistą, jakże odświeżającą po tonach animacji komputerowych. Drugą godną pochwały kwestią jest wypełniona jazzem ścieżka muzyczna w klimacie Nowego Orleanu, w którym dzieje się akcja filmu, w kompozycji Randy’ego Newmana. No i całkiem zabawne dialogi w wykonaniu Aniki Noni Rose (Tiana), Brunona Camposa (Naveen), wspomnianej już Jennifer Cody (Charlotta), Johna Goodmana (La Bouff) czy Opry Winfrey (Mama Odie). Mimo powyższej głównej wady (przynajmniej dla mnie) i tak Księżniczka i Żaba pozostaje jedną z mądrzejszych, a może i najmądrzejszą bajką produkcji Disneya, jaką kiedykolwiek oglądałam. Może następnym razem będzie jeszcze lepiej?

środa, 7 grudnia 2011

O istnieniu

[...] Wieczność bez Istnienia jest Nicością gorszą od Niebytu.
Janusz A. Zajdel, Ten piękny dzień [w:] Relacja z pierwszej ręki, SuperNOWA 2010.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Ja tetralogię bojkotuję! - "Powrót Cienia", Tad Williams, tłumaczenie: Paweł Kruk, Rebis 2010


Kiedy przeczytałam Marchię Cienia, pierwszy tom trylogii (wówczas) Tada Williamsa, byłam zachwycona epickością i szczegółowością powieści. Autor zadbał o wiarygodność psychologiczną bohaterów, zmyślnie kierował intrygą i wydarzeniami, wspaniale narysował świat i jego legendy. Drugi tom już nie był taki pasjonujący, wręcz przeciwnie, w większości nudził mnie dłużyznami i raził kiepską stroną redakcyjną. Postanowiłam jednak zakończyć opowieść, myślałam, że w końcu to tylko trylogia. Niestety nie uda mi się to, ponieważ autor postanowił z trylogii zrobić tetralogię, a po czwarty tom już na pewno nie sięgnę.

Zmuszałam się bowiem, aby dobrnąć do ostatniej strony Powrotu Cienia. Początkowo miałam problem w rozeznaniu się w wydarzeniach, minęło sporo czasu, odkąd skończyłam Rozgrywkę Cienia. Powinno mi pomóc krótkie streszczenie obu tomów, ale nie pomogło – jest ono napisane w taki sposób, że powoduje jeszcze większe zamieszanie. Wielość wątków powoduje przeskakiwanie z jednego do drugiego, nie są one prowadzone równomiernie, w jednych oczywiście dzieje się więcej niż w innych. Najciekawszy tym razem jest motyw Briony, która musi wykazać się większą przebiegłością i dopiero na dworze swoich rzekomych przyjaciół dowiaduje się, co znaczy walczyć o życie. Williams nadal doskonale sobie radzi z opisywaniem uczuć wszystkich postaci, nadal jest niezwykle drobiazgowy w opisach ich myśli i to paradoksalnie powoduje, że są jeszcze bardziej nudni niż wcześniej. Pisarz nie pozostawia miejsca na domysły czytelnikowi.

Trzeci tom nie różni się od poprzedniego, podjęte wątki są rozwijane, dochodzą kolejne, tak że Powrót Cienia zapętla akcję coraz bardziej i bardziej, co sprawiło, że straciłam nią zainteresowanie po około dwustu stronach. Mimo że autor operuje stylem na tym samym poziomie, co w części pierwszej i drugiej, a jego szczegółowość i zdolność odpowiedzi na niezadane jeszcze pytania czytelnika jest naprawdę godna podziwu, to powieści brakuje lekkości. Mimo tylu stron akcja praktycznie stoi w miejscu, książka skupia się na wyjaśnieniu tajemnic Funderlingów i przemianie psychicznej Barricka, który z użalającego się nad sobą chłopca staje się mężczyzną. Niestety pojawia się kolejny wątek miłosny, tak samo sztampowy i niefascynujący jak pozostałe.

Z przykrością stwierdzam, że jestem rozczarowana. Pamiętam swoje podekscytowanie zapierającym dech światem i wspaniałą wyobraźnią, którą Tad Williams zaprezentował w Marchii Cienia. Okazało się jednak, że prócz rewelacyjnego motywu lustra, pozostałe wątki grzeszą coraz większym schematyzmem. Z pewnością cykl Amerykanina można nazwać epickim, jednak może to już nie jest to, czego szukam w literaturze.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

niedziela, 4 grudnia 2011

O dobrych książkach

Dobra książka wymaga czegoś więcej niż pięknej konstrukcji zdań, lewicowego sznytu i bystrej, ironicznej obserwacji. Wymaga przede wszystkim fabuły.
Jeremy Clarkson, Świat według Clarksona, Insignis Media 2011.

sobota, 3 grudnia 2011

Posłuchaj Philipa K. Dicka

Lubisz twórczość Philipa K. Dicka? To posłuchaj tego prawie dwugodzinnego wywiadu z pisarzem, który na blogu Gry fabularne umieścił Adriano Kuc. Czytałam ostatni wywiad-rzeka w A jeśli nasz świat jest ich rajem?, ale posłuchać jednego z moich ulubionych pisarzy... Jestem pod wrażeniem osobowości. 2 marca 2012 roku minie trzydzieści lat, odkąd tego niesamowitego człowieka nie ma z nami.

czwartek, 1 grudnia 2011

Zapowiedzi pod Choinkę?

Nie jest tego wiele, ciężko było coś wybrać z nowości wydawniczych, kryzys chyba coraz bardziej się daje we znaki. Filmów o dziwo też jak na lekarstwo. Jak dla mnie akurat to dobrze, mniejsze zaległości w lekturach i oglądaniu.
KSIĄŻKI
Tytuł: Rozbitkowie na Darkoverze
Autor: Marion Zimmer Bradley
Wydawnictwo: Vis-a-vis/Etiuda
Data wydania: 1 grudnia 2011 r.

Książka SF autorki Mgieł Avalonu. Nie jest to pierwsza część cyklu, bardzo długiego zresztą, a swego rodzaju prequel, który wprowadza do świata wykreowanego przez Marion Zimmer Bradley. Pewnie dlatego polski wydawca się na nią zdecydował. Nie wiem, czy kupię, ale zajrzę na pewno.
Darkover to niezwykła planeta, zamieszkana przez obdarzone niezwykłą inteligencją istoty bardzo dalekie od ludzkich wyobrażeń. Świat tajemnic, kraina nieznanych na Ziemi potęg, złowieszczego nieba i czerwonawego Słońca. Do tego przedziwnego świata dociera wysłany z Ziemi statek kosmiczny, ale mieszkańcy Darkover nie zetknęli się do tej pory z istotami ludzkimi. Jak będzie wyglądało to zetknięcie? Jak zareagują na przybyszów mieszkańcy Darkoveru? Czy Ziemianie będą się w stanie zaadaptować do warunków życia w nieznanym dla nich, tajemniczym świecie? Jaką cenę przyjdzie im za to spotkanie zapłacić? I czym zaowocuje to niezwykłe zderzenie cywilizacji?
Niezwykły świat Marion Zimmer Bradley jest chyba jednym z najciekawszych pomysłów, najoryginalniejszych opisów świata alternatywnego. Stworzyła w Darkover w gruncie rzeczy cały kosmos – opisując świat prawie na poziomie tolkienowskim. Jej wizja Darkover naprawdę nam może przynieść chwilę zastanowienia nad naszym światem, zagrożeniami których powinniśmy się obawiać i co ważne daje trochę nadziei.
Tytuł: Conan i pradawni bogowie
Autor: Robert E. Howard
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 6 grudnia 2011 r.

Pierwszy zbiór opowiadań z cyklu o Conanie, które planuje wydać Rebis. Zmieniłam zdanie, chcę zapoznać się z opowiadaniami Howarda i przekonać się na własnych oczach, co jest takiego w jego twórczości i czy widać wpływ jego własnych doświadczeń na świat, który stworzył.
Pomiędzy czasy, kiedy oceany pochłonęły Atlantydę z jej błyszczącymi miastami (…) była ongiś niewyobrażalna era. Wówczas to lśniące królestwa rozpościerały się po świecie niczym granatowa tarcza nieba pod gwiazdami. (…) Tam też dotarł Conan Cimmeryjczyk, czarnowłosy, o posępnym wejrzeniu, z mieczem w dłoni (…,) by swymi obutymi w sandały stopy deptać błyszczące klejnotami trony Ziemi.
Conan jest jednym z największych literackich bohaterów w historii – człowiekiem z mieczem, który sieje śmierć i zniszczenie pośród krain epoki hyboryjskiej, mierząc się z potężnymi czarnoksiężnikami, zabójczymi potworami oraz armią bezlitosnych złodziei i łajdaków.
Podczas swej błyskawicznej, choć krótkiej kariery Robert E. Howard stworzył nowy gatunek, który nazwano potem literaturą „magii i miecza”. W tym bogato ilustrowanym tomie zostało zebranych trzynaście pierwszych opowiadań o Conanie w oryginalnych wersjach i ułożonych w takiej kolejności, w jakiej pisał je Howard. Oprócz klasyki mrocznej fantasy („Wieża Słonia”) oraz tekstów wypełnionych niezwykłymi przygodami („Królowa Czarnego Wybrzeża”) zbiór „Conan i pradawni bogowie” zawiera liczne nigdy niepublikowane materiały, m.in. pierwszą złożoną u wydawcy wersję debiutu Conana „Feniks na mieczu”, szkice do „Szkarłatnej Cytadeli” i „Czarnego kolosa” oraz mapy hyboryjskiego świata narysowane przez samego autora.
Oto pierwszy tom ponadczasowych opowieści, których bohaterem jest Conan – nieokrzesany i niebezpieczny młodzieniec, zuchwały złodziej, wymachujący mieczem pirat oraz dowódca całych armii. Oto również unikatowe wejrzenie w zamysł pisarskiego geniusza, którego brawurowy i przejrzysty styl, kopiowany przez tak wielu, okazuje się nieosiągalny dla nikogo.
Tytuł: O procesie cywilizacji
Autor: Norbert Elias
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 14 grudnia 2011 r.

Książka zupełnie nie fantastyczna, ale to podobno jedna z najbardziej rewelacyjnych prac o cywilizacji jako takiej. A że mnie antropologia i socjologia bardzo zawsze interesowały... Przeszkodą w zdobyciu może być cena - 89 złotych!
Cywilizacja w ujęciu Norberta Eliasa jest przede wszystkim wciąż dziejącym się procesem, nie zaś jakimś punktem osiąganym w „pochodzie dziejów"; jednostki, społeczeństwa i cała ludzkość doznają go raczej, niż świadomie tworzą, stąd też nieuprawnione jest poczucie wyższości, płynące z faktu bycia „bardziej cywilizowanym". 
Procesowego „cywilizowania", jak twierdzi Elias, obserwujemy nie tylko w polityce, sztuce czy ekonomii, ale także analizując zachowania przy stole lub w sypialni. Niezwykły uczony, zajmujący w historii nauk społecznych zupełnie osobną pozycję, formułuje swoje tezy w oparciu o bardzo bogaty i różnorodny materiał źródłowy, obrazujący opisywane przez niego zmiany. Przywołuje m.in. słynną niegdyś rozprawę Erazma z Rotterdamu De civilitate morum puerilium z 1530 roku, napisaną dla pouczenia szlacheckich chłopców, jak przystoi się zachowywać. Książka doczekała się około 130 wydań i znajdziemy w niej wciąż dla nas aktualne stwierdzenia:
Dobrą jest rzeczą, jeśli od czasu do czasu przerywa posiłek rozmowa. Niektórzy jedzą i piją bez ustanku, nie dlatego, że są głodni lub spragnieni, lecz dlatego, że inaczej nie panują nad swoim zachowaniem. Muszą drapać się po głowie albo dłubać w zębach, albo gestykulować rękami, albo bawić się nożem, albo też kasłać, wycierać nos i spluwać.
(fragment)
Znajdziemy też porady, które lekko się zdezaktualizowały:
Odejdź na stronę, żeby zwymiotować, nie jest bowiem rzeczą wstydliwą wymiotować, lecz brzydko jest wskutek obżarstwa narażać się na wymioty.
(fragment)
Obecne wydanie książki jest pierwszym polskim wydaniem pełnym; poprzednie, z roku 1980, zostało w znacznym stopniu okrojone. Tym bardziej warto poznać to jedyne w swoim rodzaju dzieło.
Jedna z najwybitniejszych prób połączenia tego, co społeczne i tego, co indywidualne w ramach tego samego schematu socjologicznej analizy.
Philip Abrams
Urok O procesie cywilizacji polega właśnie na odsłanianiu związków i zależności wzajemnych, na przekraczaniu granic między teoriami i dyscyplinami, w których liczy się tylko jakiś jeden rodzaj faktów. I, oczywiście, na tym, że zasypana zostaje pospolita w socjologii przepaść między badaniem procesów odbywających się w mikro- i makroskali.
Jerzy Szacki, Historia myśli socjologicznej
FILM
Tytuł: Wyścig z czasem
Scenariusz: Andrew Niccol
Reżyseria: Andrew Niccol
Data premiery: 2 grudnia 2011 r.

Widziałam trailer i mimo że pokazuje on praktycznie cały film, to pomysł z kupowaniem czasu życia bardzo mi się spodobał. Na objawienie nie liczę, ale może chociaż kilka trzymających fragmentów się trafi?
Film science fiction w reżyserii Andrew Niccola (“Gattaca – szok przyszłości”, “Pan życia i śmierci”). Świat w niedalekiej przyszłości: aby uniknąć przeludnienia, wprowadzono reglamentację czasu do przeżycia, który stał się najcenniejszym dobrem, jedyną powszechnie akceptowaną walutą wymienialną. Bogaci, których stać, by go kupować, mogą żyć wiecznie, biedni muszą wykazać się inwencją, by go zdobyć… Will Salas należy do tych nieszczęśników, którzy budzą się każdego dnia z zapasem 23 godzin, zdając sobie sprawę, że o ile nie zarobią wystarczająco dużo czasu, nie dożyją do jutra. Pewnego dnia bogaty nieznajomy przekazuje Willowi czas o wartości tysięcy lat i zmęczony życiem popełnia samobójstwo. Will zostaje oskarżony o jego zabicie i ucieka przed policją z piękną zakładniczką. Żyjąc z minuty na minutę, zakochana para wypowiada wojnę istniejącemu systemowi, grożąc jego ostatecznym zniszczeniem… W rolach głównych: Amanda Seyfried (”Mamma Mia!”, ”Listy do Julii”), Olivia Wilde (”Tron: Dziedzictwo”, ”Dla niej wszystko”), Cillian Murphy (”Incepcja”, ”Batman: Początek”) i Justin Timberlake (”Social Network”).

wtorek, 29 listopada 2011

Żywa kopia Charlotte Brontë na ulicach Keighley

W brytyjskim miasteczku Keighley, w hrabstwie West Yorkshire, mieszka Lyn-Marie Cunliffe, wielbicielka powieści sióstr Brontë. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, że fanka prozy XIX-wiecznych autorek na co dzień chodzi ubrana jako Charlotte, najstarsza z sióstr. Pani Cunliffe zaczęła nosić kostium trzy lata temu. Wówczas przechadzała się w sukniach z epoki w okolicach Haworth, gdzie mieści się rodzinny dom Brontë, aby wskazywać turystom właściwy kierunek. Ale przebrania spodobały się jej tak bardzo, że postanowiła uczynić z nich swoją aktualną garderobę. Teraz 49-latka sama stanowi atrakcję turystyczną i fani twórczości powieści wiktoriańskich i słynnych sióstr przyjeżdżają do Keighley przy okazji zwiedzania Haworth, aby spotkać damę z przeszłości. To bardzo miłe, że sąsiedzi i rodzina pani Lyn-Marie nie uważa jej za wariatkę i wspiera ją w realizacji marzeń. Sama z chęcią bym zamieniła nowoczesne ciuchy na powiedzmy suknię z XVI wieku, chociaż wątpię, czy wytrzymałabym w niej cały dzień, nie mówiąc o jakimś dłuższym czasie... 

[źródło: The Telegraph]

niedziela, 27 listopada 2011

Pierwsza animacja

Czy wiecie, że pierwsza animacja w historii kina powstała już w 1908 roku?! Przynajmniej za taką jest uważana animacja Fantasmagorie. Jej autorem jest Émile Cohl, francuski karykaturzysta. Filmik, skomponowany z siedmiuset (!) rysunków na płaskim szkle, trwa ponad minutę i jest naprawdę zachwycający.

[źródło: Flavorwire]

piątek, 25 listopada 2011

Czy to ptak? Czy to samolot? Nie, to As! - "Hydrozagadka", scenariusz: Andrzej Kondratiuk & Andrzej Bonarski, reżyseria: Andrzej Kondratiuk, 1970

I nie chodzi tu o Andrzeja Sapkowskiego, powszechnie nazywanego AS-em polskiej fantastyki. Mam na myśli naszego rodzimego bohatera, a właściwie superbohatera. Kto nie oglądał Hydrozagadki, powinien nadrobić zaległości jak najszybciej. Nie miałam pojęcia, że w latach 70. w Polsce nakręcono parodię amerykańskich adaptacji komiksów o superbohaterach. Film Andrzeja Kondratiuka to komedia pełna absurdów, nawiązująca do mitu o Supermanie i produkcji sensacyjnych rodem z Hollywood, ale też doskonale obrazująca polską rzeczywistość.

Warszawa. Upalne lato. Mieszkańców i rząd zaczyna niepokoić tajemnicze zniknięcie wody. Grupa naukowców prosi o pomoc superbohatera, Asa (w tej roli rewelacyjny Józef Nowak), który rozpoczyna śledztwo. Wkrótce okazuje się, że znikanie wody jest wynikiem spisku, uknutego przez genialnego złoczyńcę, Doktor Plama (Zdzisław Maklakiewicz) na zlecenie bogatego maharadży z Kaburu (Roman Kłosowski), cierpiącego na brak wody. W całym zamieszaniu mamy również wątek miłosny – otóż Jan Walczak, czyli As w przebraniu, skrycie kocha koleżankę z pracy, ponętną, piękną Jolę (Ewa Szykulska), której jednak imponują bogaci, przystojni mężczyźni, jak brunet Jurek (Tadeusz Pluciński).

Począwszy już od „napisów” początkowych (musicie to zobaczyć!) film bawi i zaskakuje. Pełno tu rodzajowych scenek, jakby pojedynczych skeczy, niespecjalnie powiązanych z fabułą. Dialogi wymawiane z emfazą rozśmieszają do łez. Momentami film jest nawet niepokojący (genialna scena Zdejm kapelusz z Igą Cembrzyńską, Ewą Szykulską i Tadeuszem Plucińskim, tym niepokojącym fragmentem jest występ Igi Cembrzyńskiej), przeważnie jednak po prostu śmieszny.

Twórcom udało się w niewymuszony i niegłupi (w przeciwieństwie do obecnych parodii) sposób wyśmiać fascynację superbohaterami. Jan Walczak jest niezbyt przystojnym, nieśmiałym naukowcem w okularach, który nie przyciąga uwagi. Jako As staje się… niezbyt przystojnym, ale odważnym wojownikiem stającym przeciwko wszelkiemu złu (a jak się okazuje największym złem jest alkohol). As jest bożyszczem kobiet, które szaleją na jego punkcie, i wzorem mężczyzn, którzy pragną być tacy jak on. Jego umoralniające rady na temat zachowania zasad BHP, podawane w trakcie walk, są rozbrajające. Równie zabawni są jego oponenci. Doktor Plama, jak przystało na genialnego naukowca o czarnym sercu, obmyślił nieprzeciętny plan, w jaki sposób pozbawić wody mieszkańców Warszawy:
[…] tu (w jeziorze) jest ukryty stos atomowy. Dostarcza energii tym oto grzałkom, grzałki podgrzewają wodę do temperatury wrzenia, uzyskujemy zjawisko parowania na ogromną skalę. Para ulatnia się do atmosfery, tam tworzą się chmury, one żeglują z wiatrem. Jeżeli wiatr wieje w stronę Kaburu, urządzenie pracuje. Jeżeli wiatry są przeciwne, czasowo zawieszamy produkcję.
Tak przemyślnego planu nie powstydziłby się żaden czarny charakter! Powyższy cytat to tylko mała próbka tego, co otrzymacie, jeśli obejrzycie film. W Hydrozagadce do Szykulskiej, Cembrzyńskiej czy Maklakliewicza, dołączyli inni, znakomici aktorzy, jak choćby Wiesław Gołas (Taksówkarz), Jerzy Turek (Dróżnik), Wiesława Mazurkiewicz (Kwiaciarka), Franciszek Pieczka (Marynarz) i Jerzy Duszyński (Docent Frączak). Polecam!

poniedziałek, 21 listopada 2011

Ponadczasowy Sherlock Holmes - "Sherlock", sezon I, twórcy: Mark Gatiss & Steven Moffat, 2010


Na początku tego roku zachwycałam się filmową adaptacją przygód Sherlocka Holmesa w reżyserii Guya Ritchiego. Niedawno chwaliłam literacki oryginał. Zostałam fanką słynnego detektywa i nie sądziłam, że ktokolwiek może dorównać wizerunkowi, jaki stworzył Robert Downey Jr. Nie wyobrażałam sobie również innej scenerii dla przygód Sherlocka niż XIX wiek. Jeśli myślicie podobnie, to powinniście obejrzeć najnowszy serial BBC.

Pierwszy sezon Sherlocka ma zaledwie trzy odcinki, ale nie jest to zwykły serial, bowiem każdy z odcinków trwa około dziewięćdziesięciu minut. Otrzymujemy więc film telewizyjny, jakością dorównujący produkcjom kinowym, często je nawet przewyższający. Rolę główną otrzymał, mało znany u nas (to kwestia czasu), brytyjski aktor Benedict Cumberbatch, który z miejsca został moim idolem numer jeden. Cumberbatch pokazał Holmesa w jeszcze bardziej zintensyfikowany sposób niż zrobił to Downey Jr. Jego detektyw jest równie bliski oryginałowi literackiemu, twórcy serialu poszli jednak jeszcze dalej i wyostrzyli jego cechy. Dostajemy więc neurotycznego, niesamowicie inteligentnego człowieka, który swoim umysłem zdolny jest przenikać przez innych ludzi jak Superman wzrokiem przez ściany. Sherlock Holmes jest ekscentrykiem, egoistą, geniuszem, który nieustannie potrzebuje rozplątywać najgorsze zagadki, inaczej jest niewymownie znudzony. Skupiony na sobie uwielbia się popisywać, dlatego współpracuje z londyńską policją, dlatego lubi towarzystwo Johna Watsona, który nie ukrywa podziwu i akceptuje wszelkie dziwactwa Sherlocka. Charyzma, stanowczość, brawura i niezwykła inteligencja czynią go intrygującym socjopatą, żyjącym na granicy. On nie pomaga policji z pobudek altruistycznych czy dla pieniędzy, nie liczą się dla niego takie fakty, jak zagrożenie ludzkiego życia czy państwowe bezpieczeństwo. Najważniejsza jest tajemnica, a im bardziej skomplikowana, tym lepiej.

Holmes przede wszystkim zachwyca, fascynuje, ale przy bliższym poznaniu można dostrzec w nim pewną rysę, której nikomu dotąd nie udało się pokazać, o której być może nie wiedział nawet Arthur Conan Doyle. Ciężko wytrzymać z taką osobowością, przytłaczającą, absorbującą całkowicie i doszczętnie. A mimo wszystko zarówno widz, jak John Watson, trwają w tej przedziwnej relacji. Przyjaźń tych dwóch mężczyzn jest doprawdy niezwykła. Podobnie jak u Ritchiego, tak i w serialu John Watson nie jest przybocznym Sherlocka, ale oddzielną postacią. Martin Freeman grający Watsona również idealnie do tej roli pasuje. I tutaj kolejna niespodzianka w przedstawieniu postaci-symbolu – weterana wojennego. Ranny podczas misji w Afganistanie Watson musi wrócić do Anglii, ale nie może sobie poradzić z przystosowaniem się do rzeczywistości. Fakt, prześladują go wizje przeszłych wydarzeń, krwawe obrazy bitew, chodzi do psychologa, który zaleca mu rozpoczęcie pisania bloga (jak nowocześnie!) w celu uporania się ze wszystkim, co go spotkało. Traktowany jak chory budzi współczucie, którego jednak nie potrzebuje. Watson nie potrzebuje też normalnego, cichego życia. Wbrew pozorom i schematowi lekarz wojskowy tęskni za wojenną zawieruchą, za akcją, adrenaliną, za tym, że był komuś potrzebny. Spotkanie z Holmesem jest więc dla niego wybawieniem i przede wszystkim dlatego toleruje bałaganiarstwo, dziwne, czasami dziecinne zachowania kompana. Obaj doskonale się uzupełniają.

Także postaci drugoplanowe są rewelacyjne: Rupert Graves jako detektyw Lestrade, Una Stubbs w roli Pani Hudson czy urocza Loo Brealey jako Molly. Rozczarował mnie jedynie Moriarty. Wiadomo, że w przyrodzie musi istnieć równowaga, chociaż w tym wypadku nie można mówić o opozycji Dobra i Zła, ponieważ Holmes nie jest Dobrym. Jednak jeśli chodzi o postać Moriarty’ego, to wyobrażałam go sobie jako mężczyznę o większej klasie.

Chociaż czytałam dopiero pierwsze opowiadanie z Sherlockiem Holmesem, jestem przekonana, że serial ma mnóstwo nawiązań przynajmniej do najważniejszych i najbardziej znanych utworów z cyklu Doyle’a. Już w A Study in Pink aż iskrzy od aluzji do A Study in Scarlet, zdarzają się nawet bardzo podobne cytaty. Poszukiwanie tych „smaczków” daje dodatkową przyjemność i sprawia, że filmy można oglądać wielokrotnie. Akcja wciąga od pierwszych minut i trzyma w napięciu do ostatnich chwil, w ogóle nie czułam tych dziewięćdziesięciu minut „odcinka” i w jedną noc obejrzałam wszystkie trzy filmy. Każdy jest rewelacyjny, oddaje klimat powieści i prawdziwego kryminału. Serial nie pozbawiony jest poczucia humoru, subtelnej (lub mniej) ironii, zwłaszcza w scenach interakcji Holmesa z innymi ludźmi. Człowiek tak spostrzegawczy, zwracający uwagę na najdrobniejsze szczegóły związane ze śledztwami, zdaje się nie dostrzegać, co się dzieje wokół niego, przez co rani ludzi. Mam wrażenie, że nie do końca jest takim nieczułym człowiekiem, że doskonale ukrył swoje emocje. Serial pokazuje to, czego nie widzieliśmy w żadnym innym filmie, czego można nie dostrzec w książkach. Pokazuje, jak osamotniony musi być człowiek tak całkowicie inny od większości, jak ciężko musiał znosić dzieciństwo, jaką musiał wytworzyć w sobie odporność wobec traktowania go jak wynaturzenie. Momentami Sherlock przypominał mi serialowego Dextera z pierwszego sezonu.


Serial jest również dopracowany pod względem scenografii, wspaniałych zdjęć Londynu, rewelacyjnych kostiumów (tu mam na myśli głównie Sherlocka, którego strój jest zawsze nienaganny i który, wybaczcie mi to, wygląda powalająco w idealnie skrojonych garniturach czy świetnym płaszczu). Tła dopełnia klimatyczna muzyka, mam wrażenie, że nawiązująca do filmu Ritchiego, w kompozycji Davida Arnolda (naczelny kompozytor ścieżki dźwiękowej do filmów o Jamesie Bondzie) i Michaela Price'a (spec od muzycznego nastroju we Władcy Pierścieni). Czy są jakieś wady? Owszem, największą jest przeciągnięte zakończenie, które nie trzyma w niepewności co do przyszłych wydarzeń. Pozostałe to już „wadki”, drobiazgi, które nie wpływają na przyjemność oglądania. Sherlock to pozycja obowiązkowa dla fanów Holmesa, ale również dla wszystkich, którzy lubią dobry kryminał i nieprzeciętnych bohaterów. Drugi sezon dopiero w przyszłym roku, ale warto czekać.

środa, 16 listopada 2011

Śnieżki, jakich nie znamy

Na przyszły rok planowane są premiery dwóch wersji baśni o Królewnie Śnieżce. W pierwszej, mrocznej i niebezpiecznej główną rolę gra Kristen Stewart i ma być to zupełnie inna opowieść, niż ta znana wszystkim z baśni tradycyjnych, o disnejowskiej nie wspominając.
Trailer Snow White and the Huntsman można obejrzeć choćby tutaj. W sieci pojawił się również pierwszy zwiastun drugiego filmu, zrobionego w formacie komedii romantycznej, którego gwiazdą będzie nie tytułowa bohaterka (w tej roli Lily Collins), ale jej macocha, grana przez Julię Roberts. Film nosi tytuł Mirror Mirror i zupełnie nie przypomina tego, czego się spodziewałam, pisząc o pierwszych informacjach z nim związanym. Mimo wszystko trailer wygląda obiecująco, podoba mi się zwłaszcza Julia. Jednak to pierwszy film przykuwa większą uwagę i po nim spodziewam się więcej, może nawet zmienię zdanie co do Stewart. O tym, jak różnią się obie produkcje, niech świadczą choćby plakaty.

Premiera Snow White and the Huntsman latem przyszłego roku, Mirror Mirror na świecie zadebiutuje już w marcu 2012 r.

wtorek, 15 listopada 2011

Siła uczuć - "Jane Eyre", scenariusz: Moira Buffini, reżyseria: Cary Fukunaga, 2011


Moda na ekranizacje filmów według prozy sióstr Brontë właśnie się zaczyna. Kilka lat wcześniej wydawcy wznowili wydania powieści wiktoriańskich pisarek w okładkach przypominających te z cyklu Zmierzch. Teraz czas na kino. Nie wiem, jak mi się spodobają Wichrowe wzgórza, które w Polsce będą miały premierę w przyszłym roku, ale Jane Eyre wypadła bardzo dobrze. Wreszcie widz otrzymuje historię, w której młodą, osiemnastoletnią dziewczynę gra młoda, zdolna aktorka.

Czy film jest wierną adaptacją, nie jestem w stanie ocenić, wierzę jednak opinii koleżanki, z którą go oglądałam, że akcję książki oddaje dość dokładnie. Czego dotyczy fabuła? Tytułowa bohaterka, dręczona przez krewnych i jako dziecko oddana do zakładu Lowood, który zajmuje się tortu… wychowaniem młodych panienek, po jego opuszczeniu znajduje pracę w posiadłości Edwarda Fairfaxa Rochestera jako guwernantka jego córki. Okazuje się, że pan domu jest przystojnym, inteligentnym mężczyzną, który jako jedyny traktuje Jane jak równą sobie, no, może nie zawsze. Oczywiście dziewczyna zakochuje się w swoim pracodawcy (albo to on ją uwodzi, a przynajmniej się stara), jednak jest na tyle rozsądna, aby nie poddawać się uczuciu, do pewnego czasu. Wreszcie daje się przekonać i godzi się poślubić ukochanego… Nagle jednak marzenie o szczęściu trafia szlag, okazuje się bowiem, że Rochester ma paskudną tajemnicę.

Jak wynika z powyższego akcja jest dość sztampowa i naiwna, nie to jednak jest mocną stroną tego filmu. Najważniejsze są tutaj główne postacie, zwłaszcza grająca Jane Mia Wasikowska. Jestem absolutnie zachwycona dojrzałością i talentem tej dwudziestodwuletniej aktorki. W Alicji w Krainie Czarów była jedyną perełką, która błyszczała wśród marnych zdjęć i gry aktorskiej takich sław jak Johnny Depp czy Helena Bohnam-Carter. W Jane Eyre to ona gra pierwsze skrzypce. Jane nie przypomina panien, które znamy chociażby z powieści Jane Austen, nie jest łowczynią mężów, nie chce być „szyją, która głową kręci”. Pragnie wolności pojmowanej jako możliwość podejmowania decyzji, życia według własnych zasad. I taka była już jako dziecko, niezwykle inteligentna, niezależna, odważna, i taka też pozostała. Mia Wasikowska potrafiła naturalnie pokazać godność i szacunek, jaki Jane żywiła do siebie. Taką właśnie kobietę pokochał Rochester, mężczyzna, delikatnie mówiąc, zagubiony, nie potrafiący poradzić sobie z własnym przeznaczeniem, gardzący córką i nie przywiązujący się do kobiet. Michael Fassbender kolejny raz pokazał świetne aktorstwo. Jego Rochester jest niejednoznaczny. Z jednej strony to wyrachowany bawidamek, unikający odpowiedzialności za rodzinę. Z drugiej strony nieporadny, owładnięty uczuciem mężczyzna, gotowy na wszystko, by zdobyć ukochaną. Trudno może być dzisiejszemu widzowi zrozumieć jego postępowanie. Mnie było trudno, przeżywałam każde wydarzenie, jakbym nie oglądała filmu, tylko obserwowała czyjeś życie przez duże okno.

Twórcy postarali się o wiarygodne odtworzenie realiów epoki. Godna podziwu jest dbałość o kostiumy oraz obyczaje. To dlatego losy bohaterów są takie prawdziwe. Czułam tę duchotę, jaką zapewniał XIX wiek, niemożność bycia sobą dla kobiet i ból tym spowodowany. Możliwe, że tego filmu nie odbiorą tak samo mężczyźni i nie chcę być tutaj protekcjonalna, ale oni jednak mieli łatwiej, mogli dużo więcej, chociaż, jak pokazuje przykład Edwarda, nie byli wszechmocni. Piękno filmu to nie tylko gra aktorska, to również cudowne zdjęcia, pełne mroku i melancholii, oraz wspaniała muzyka w kompozycji Daria Marianellego, idealnie oddająca nastrój wydarzeń. Żeby nie było tak ciągle wspaniale i och i ach, to dodam, że film nie jest pozbawiony wad. Przede wszystkim nie jest równomierny, najważniejszy wątek został zbyt szybko poprowadzony, brakowało mi słownych przepychanek Jane i Edwarda, które pamiętam z poprzednich wersji. Pojawiają się za to lekko męczące dłużyzny, chwilami traciłam zainteresowanie fabułą. Wątek tajemnicy został również potraktowany bardzo pobieżnie, przez co widz może nie odczuć tragizmu sytuacji. Mimo wszystko jednak uważam, że jest to najlepszy film o Jane Eyre, jaki dotąd widziałam, a widziałam ich już kilka.

niedziela, 13 listopada 2011

Teraz będzie o potworach

Wspominałam na początku października, że coraz bardziej interesuje mnie mroczna strona fantastyki. Dzisiaj postanowiłam wcielić mój nowy plan w życie.


Swego czasu chciałam robić doktorat na polonistyce pod kierunkiem mojego ukochanego profesora Jakuba Lichańskiego. Pod jego protektoratem pisałam pracę magisterską na temat gry z konwencją w cyklu wiedźmińskim. Ponieważ jednak temat jest dość wąski, jego rozwinięcie nie nadawało się na doktorat. Postanowiłam więc pisać o potworach, a konkretniej o przemianie wizerunku potwora w popkulturze, głównie w literaturze i filmie. Na studia doktoranckie się nie dostałam, stwierdziłam jednak, że tematem zajmę się i tak. Stąd pojawił się nowy projekt w postaci bloga – Piękny czy Bestia? Przemiana wizerunku potwora w popkulturze.


Tam będę umieszczać recenzje przeczytanych prac naukowych i powieści/opowiadań, ciekawostki dotyczące wszelkich potworów, jakie tylko znajdę, a w przyszłości, gdy zbiorę dostateczną wiedzę, moje własne przemyślenia. A ponieważ nie będzie mnie trzymał żaden termin ani objętość, konspekt, z którym możecie się zapoznać, zapewne będzie się zmieniał, rozrastał, podobnie jak bibliografia i literatura podmiotu. Z racji tego, że bardzo wnikliwie zamierzam zająć się lekturami, posty nie będą pojawiały się tak często jak na Zasadniczo o fantastyce (chociaż i tu się niewiele dzieje ostatnio). Na razie zakopana jestem w literaturze teoretycznej, słownikach, pracach na temat pojmowania potworności, czyli pracuję nad punktem pierwszym konspektu, więc pewnie zanim powstanie jakiś tekst, zastanie mnie przyszły rok;-) Tymczasem zapraszam do zapoznania się z krótką notką na temat Od gotycyzmu do horroru. Wilkołak, wampir i Monstrum Frankensteina w wybranych utworach autorstwa Anny Gemry.

O ludziach III

Tym, co być może pozwoli lepiej zrozumieć istotę poczynań ludzkości sensu largo niech będzie fakt, że wszystkie triumfy i katastrofy tego świata ludzie powodują nie dlatego, że są z gruntu źli albo z gruntu dobrzy, lecz dlatego, że są z gruntu ludźmi.
Terry Pratchett & Neil Gaiman, Dobry omen, Prószyński i S-ka .

czwartek, 10 listopada 2011

Najlepsze miejsca na wakacje

Nie, nie napiszę tu o Tunezji, Egipcie, Australii czy Bora-Bora. W miejsca, które widnieją na liście Flavorwire, nie dostaniecie się w inny sposób jak dzięki... wyobraźni i pomagającej ją rozbudzić szeroko pojmowanej sztuce. Mój ulubiony portal przygotował bowiem spis dziesięciu najpiękniejszych fantastycznych krain, które może odwiedzić każdy. Znalazły się na nim między innymi takie miejsca jak Atlantyda, Shangri-La czy Hogsmeade. Oprócz krótkiego opisu charakteryzującego znajdziecie też wskazówki, co koniecznie należy zobaczyć. Które Wy odwiedzilibyście najpierw? A może udalibyście się w zupełnie inny świat?

piątek, 4 listopada 2011

Premiery w listopadzie

Jesień jak zwykle obrodziła premierami, w tym roku są to naprawdę ciekawe nowości. W wypadku literatury, w kinie jakoś pusto - Druga Ziemia tak trochę wymuszona, ale dobre opinie po Sundance, za to Szpieg, mimo że niefantastyczny, to koniecznie do obejrzenia!

KSIĄŻKA

Tytuł: Dom jedwabny
Autor: Anthony Horowitz
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2 listopada 2011 r.

O tej powieści pisałam już dawno temu. Premiera już była, więc wielbiciele Sherlocka Holmesa mogą szukać książki w księgarniach. Wprawdzie to nie Conan Doyle, ale ciekawa jestem, czy Horowitz sprostał stylowi XIX-wiecznego pisarza i wymagającym bohaterom.
Sherlock Holmes – ikona detektywistyki powraca!
Najnowsza część przygód Sherlocka Holmesa dotyczy historii, której wcześniej nie można było ujawnić ze względu na charakter sprawy i pozycję zamieszanych w nią osób.
Gdy doktor Watson przybywa z kilkudniową towarzyską wizytą na Baker Street, nie spodziewa się, że dane mu będzie wziąć udział w kolejnej niezwykłej przygodzie u boku najwybitniejszego z detektywów. I nawet gdy z prośbą o pomoc zjawia się u Sherlocka Holmesa pewien marszand z Wimbledonu, zaplątany w transatlantycką awanturę, nic jeszcze nie zwiastuje rychłego ujawnienia afery z udziałem czołowych postaci londyńskiej socjety. Afery tak ohydnej, że nawet wierny kronikarz Holmesa, doktor Watson, nie pozwolił opublikować swej relacji wcześniej niż po stu latach…

Tytuł: Cmentarz w Pradze
Autor: Umberto Eco
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Data wydania: 3 listopada 2011 r.

XIX wiek obecnie bardzo mnie fascynuje, podobnie wątki kryminalno-szpiegowskie, a jeśli dodać do tego jeszcze Umberto Eco jako autora... Interesująco, prawda?
„Cmentarz w Pradze” to powieść kryminalno-szpiegowska, której akcja rozgrywa się w XIX wieku.
Umberto Eco przedstawia w niej genezę okrytych złą sławą tzw. Protokołów Mędrców Syjonu, które stanowiły dla Hitlera jedno ze źródeł jego obłąkańczej idei zagłady Żydów i były elementem nazistowskiej propagandy.
Autor podkreśla, że oprócz głównego bohatera wszystkie postacie w książce są autentyczne.
„Cmentarz w Pradze” ukazał się 30 lat po „Imieniu róży” – debiutanckiej powieści profesora semiotyki.
Tytuł: Podróżnik stulecia
Autor: Andres Neuman
Wydawnictwo: Dobra literatura
Data wydania: 3 listopada 2011 r.

Znowu wiek XIX, tym razem powieść przygodowa, w zachęcającej okładce. Na pewno poszukam w księgarni.
„Nie można w życiu być całkowicie w jednym miejscu ani z żadnego miejsca nie da się wyjechać do końca”.
Miasto przypominające labirynt, z którego nie sposób się wydostać. Enigmatyczny podróżnik, który ma właśnie wyjechać, gdy niespodziewanie zatrzymuje go niezwykła postać, na zawsze zmieniając jego przeznaczenie.
„Podróżnik stulecia” to zaskakująca opowieść ukazująca wiek XIX z perspektywy wieku XXI. Andrés Neuman tworzy kulturową mozaikę podporządkowaną emocjonującej fabule, pełnej intryg, humoru oraz fascynujących postaci, a wszystko to za pomocą pełnego świeżości stylu, który czaruje dojrzałością językową i plastycznością wyrazu.
Tytuł: Suttree
Autor: Cormac McCarthy
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 3 listopada 2011 r.

Kolejna powieść McCarthy'ego. Zamieszczam dla wielbicieli i sobie ku pamięci, bo przede mną wciąż Droga...
Najzabawniejsza i najsmutniejsza powieść McCarthy’ego.
Pośród rozbitków życiowych i wyrzutków społecznych rozmaitego sortu – pijaków, prostytutek, zbirów, naciągaczy i pospolitych złodziejaszków, ślepców i paralityków, grabarzy, a także pewnej wiedźmy – żyje sobie pewien rybak, Cornelius Suttree. Dla slumsów miasta Knoxville porzucił rodzinę, dostatek i wszelkie wygody. Zamieszkał na starej zdezelowanej łodzi, pod mostem, owianym złą sławą ostatniej trampoliny topielców. Rzeczny biznes idzie jednak kiepsko, związki z kobietami nie lepiej, a policja często kręci się pod mostem…
Tytuł: Tytus Groan
Autor: Mervin Peake
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Data wydania: 3 listopada 2011 r.

Cykl jakiś czas temu chwaliła Elenoir, a mi jej recenzje mocno zapadły w pamięć, być może będzie okazja przekonać się na własne oczy, co też w tym cyklu siedzi takiego.
Nie Śródziemie i nie Ziemiomorze, ale zamek Gormenghast zasługuje na tytuł najwybitniejszej kreacji w literaturze fantasy. Cykl stworzony przez Mervyna Peake’a uznawany jest za absolutną klasykę fantastyki – i co ważne, uważają tak nie tylko miłośnicy fantasy, ale i krytycy i czytelnicy głównego nurtu.
„Tytus Groan” to pierwsza powieść trylogii opisującej losy 77. hrabiego na zamku Gormenghast, stanowiącego gotycki labirynt dachów, korytarzy, krużganków, schodów, podziemi i tajemnych przejść. Książka wybiega daleko poza normalną codzienną rzeczywistość, akcja trzyma nas w napięciu i nieustannie zaskakuje. Postaci są niezwykłe, tło akcji fantastyczne i niemal wszystko mogłoby w niej wydawać się ekscentryczne, gdyby nie dziwne poczucie rzeczywistości przebijające przez groteskowe, przerażające rekwizyty szalonego zamku.
Na kartach powieści „Tytus Groan” przemienia się z chłopca w młodzieńca, dojrzewając powoli do buntu przeciwko uświęconej tradycji. Kunsztowny język, groteskowy humor, sugestywne opisy oddziałują na wyobraźnię czytelnika i sprawiają, że natychmiast przenosi się do niepokojącego świata wykreowanego przez Mervyna Peake’a.

Tytuł: Dumanowski
Autor: Wit Szostak
Wydawnictwo: Lampa i Iskra Boża
Data wydania: 7 listopada 2011 r.

I znowuż, podobnie jak w wypadku McCarthy'ego - ku pamięci (najpierw może uda mi się przeczytać Ględźby Ropucha i Oberki do końca świata).
„Dumanowski” to opowieść o fikcyjnym bohaterze narodowym, który żyje przez 123 lata rozbiorów. Jest sowizdrzałem i dandysem, weteranem i dziennikarzem, partyzantem i politykiem, pustelnikiem i mężem stanu. Losy ludzi, którzy spotkają go na swej drodze, potoczą się zupełnie inaczej, niż w znanej nam historii: Mickiewicz zostanie biskupem, Słowacki bankierem a Czartoryski księciem Krakowa. Józafat Dumanowski stanie się bohaterem mitu, a liczni biografowie nigdy nie ustalą ostatecznej wersji jego życiorysu.

Tytuł: Wymyślanie wrogów i inne teksty okolicznościowe
Autor: Umberto Eco
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 8 listopada 2011 r.

Ponownie Umberto Eco, tym razem w formie publicystyki, czyli tym, co najlepiej temu autorowi wychodzi.
Właściwym tytułem tego zbioru winien być jego podtytuł, czyli „teksty okolicznościowe”. Na ostatecznym wyborze zaważył jednak uzasadniony niepokój wydawcy, że zbyt skromny tytuł mógłby nie przyciągnąć uwagi czytelnika, podczas gdy tytuł pierwszego eseju stwarza szanse na pobudzenie ciekawości.
I oto zbiór rozmaitości, czasem zaangażowanych, a czasem stworzonych dla rozrywki, na temat absolutu, ognia, wymyślonej astronomii, katedralnych skarbców, wysp zaginionych, pisarstwa Victora Hugo, recepcji Joyce’a w epoce faszyzmu, utopii i przysłów, Wikileaks, zawoalowanych form cenzury itd.
Nie jest do końca dziełem przypadku, że zbiór otrzymał nazwę od pierwszego tekstu. Tematem wymyślania wroga autor zajął się całkiem niedawno w swej najnowszej powieści „Cmentarz w Pradze”, a doświadczenie pokazuje, że ów przewrotny mechanizm nadal działa w najlepsze. Aby trzymać narody w ryzach trzeba wciąż wymyślać wrogów i przypisywać im cechy wzbudzające lęk i odrazę.
Tytuł: Dziadek do Orzechów i Król Myszy
Autor: E.T.A. Hoffmann
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 9 listopada 2011 r.

Uwielbiam balet Dziadek do Orzechów Piotra Czajkowskiego w każdej interpretacji, do tej pory nie wiedziałam jednak, że oparty jest o książkę. Do zdobycia koniecznie.
Niezwykła opowieść z pogranicza rzeczywistości, snu i fantazji, która zainspirowała Czajkowskiego do skomponowania jednego z najsłynniejszych baletów, to kolejna próba zaprezentowania literackiej klasyki dla młodego czytelnika w nowych szatach.
Niniejsze wydanie „Dziadka do Orzechów i Króla Myszy” pojawia się w nowym, wiernym przekładzie Elizy Pieciul-Karmińskiej, znanej z wyśmienitego, kompletnego tłumaczenia „Baśni dla dzieci i dla domu” braci Grimm.
Tłumaczka oddaje do rąk polskich czytelników taką historię, jaką chciałby opowiedzieć im sam autor. Nieco oniryczne ilustracje Aleksandry Kucharskiej-Cybuch, która dała się już poznać czytelnikom m.in. jako twórczyni szaty graficznej do „Opowieści wigilijnej” doskonale współgrają z atmosferą dzieła.

Tytuł: Blady ogień
Autor: Vladimir Nabokov
Wydawnictwo: MUZA
Data wydania: 16 listopada 2011 r.

Muza kontynuuje wznawianie i wydawanie dzieł Nabokova, a ja w końcu muszę sięgnąć po któreś...
„Blady ogień” to jedno z niekwestionowanych arcydzieł Vladimira Nabokova, książka oparta na niepowtarzalnym pomyśle formalnym. Rzecz składa się z poematu napisanego przez fikcyjnego dwudziestowiecznego poetę amerykańskiego oraz przedmowy do niego, komentarza i indeksu pióra również fikcyjnego edytora, który wykorzystał okoliczności, by przejąć kontrolę nad rękopisem. Czytelnik szybko orientuje się, że teksty komentatora nie przystają do komentowanego przezeń utworu. Edytor opowiada przede wszystkim własną historię, historię ostatniego, zdetronizowanego wskutek rewolucji władcy nieistniejącej na mapach krainy o nazwie Zembla oraz zamachu na króla-emigranta. Fabuła wyłaniająca się z komentarza jest jasna, wyraźna, pełna szczegółów i precyzyjnie zarysowanych postaci, nietrudno jednak zgadnąć, że są to rojenia szaleńca. „Realnego” przebiegu wydarzeń trzeba się domyślać, ale czytelnik otrzymuje wystarczająco wiele informacji, by domysły złożyły się w logiczną i przekonywającą całość.
Mary McCarthy napisała o tej powieści, że „jest jednym z największych dzieł sztuki naszego stulecia”, czyli wieku XX, i bez wątpienia miała rację!
Tytuł: Oblężenie
Autor: Arturo Perez-Reverte
Wydawnictwo: MUZA
Data wydania: 16 listopada 2011 r.

Wprawdzie nie jest to powieść o wieku XIX, ale jest to powieść autorstwa jednego z moich ulubieńców. Szkoda, że takie grubaśne i drogie wydanie...
Kadyks, czas wojen napoleońskich.
Hiszpania walczy o niepodległość, a równocześnie jej południowoamerykańskie kolonie walczą o swoją wolność. Na ulicach najbardziej liberalnego miasta Europy toczy się walka zupełnie innego rodzaju. Pojawiają się zwłoki młodych kobiet, zakatowanych knutem. W każdym z miejsc, gdzie znajdowane są zwłoki, wcześniej lub później spada francuska bomba. Wyznacza to złowrogi plan, nakładający się na mapę Kadyksu. Pod powierzchnią gwaru i zgiełku wielkiego miasta splatają się wątki sensacyjne, miłosne, łotrzykowskie, a nawet… botaniczne.
„Oblężenie” to smutna refleksją autora nad tym, co Hiszpania mogła mieć, a czego nigdy nie miała, i to z własnej winy. Kadyks uchwycony w powieści to miasto w momencie swojej świetności, to symbol doskonale prosperującej koniunktury; to nowoczesne miasto, mieszkańcami którego są ludzie obrotni, wykształceni, czytający gazety i książki, znający języki, podróżujący po świecie i umiejący zachować się w towarzystwie. I na własne życzenie Hiszpania się od tego kosmopolitycznego tłumu odcina w myśl idei, że obcy to wróg, a wroga należy zniszczyć.
Pérezowi-Reverte udało się to, co jest najważniejszym zadaniem autora powieści historycznej: opowieść o dawnych wiekach mówi nam coś o nas samych i o naszych czasach.

Tytuł: Science Fiction
Autor: Wielu
Wydawnictwo: Powergraph
Data wydania: 18 listopada 2011 r.

Antologia opowiadań w duchu SF wydana przez Powergraph gwarantuje ambicję i jakość, autorzy oryginalność. No i popatrzcie tylko na okładkę! W ogóle listopad to miesiąc wyjątkowo wspaniałych okładek...
Antologia „Science Fiction”, czyli fantastyka naukowa twarda jak diament. Antologia „Science Fiction”, czyli realistyczne narracje w futurystycznych światach, worldbuildingi rozrośnięte kryształowo jak zapis całkowania, naukowe paradoksy, szczypta futurologii i niewygodne pytania. I dreszcz emocji, kiedy docierasz do tego, co Niepoznane.
Teksty autorstwa Michała Protasiuka, Jakuba Nowaka, Rafała Kosika, Cezarego Zbierzchowskiego, Marcina Przybyłka, Andrzeja Miszczaka, Michała Cetnarowskiego, Pawła Majki, Wojciecha Szydy, Aleksa Gütsche i Błażeja Jaworowskiego. I najnowsza minipowieść Jacka Dukaja.
Sprawdź, jak wygląda bezkompromisowa hard SF pisana w XXI wieku.

Tytuł: Od sasa do lasa
Autor: Janusz Tazbir
Wydawnictwo: Iskry
Data wydania: 24 listopada 2011 r.

Tego pana nikomu przedstawiać zapewne nie trzeba. Piękne wydanie tekstów Tazbira, wśród których najbardziej ciekawią mnie studia nad kulturą sarmacką.
„Od sasa do lasa” to zbiór artykułów i szkiców historycznych obejmujących trzy obszary badań profesora Janusza Tazbira.
Pierwszy to istniejący od dawna proceder tworzenia i wykorzystywania falsyfikatów historyczno-literackich – rzekomych pamiętników, listów i relacji. Na ogół były to dzieła historyków i pisarzy zafascynowanych przeszłością do tego stopnia, że podejmowali próby opisu przeważnie wymyślonych sytuacji w językowej i stylistycznej manierze Polaków z minionych epok. Cykl drugi obejmuje studia nad kulturą sarmacką poprzez analizę dorobku kronikarskiego i badawczego autorów takich jak: Jędrzej Kitowicz, Władysław Łoziński, Aleksander Brückner, Jan Stanisław Bystroń czy Stanisław Wasylewski. W trzeciej części książki profesor Tazbir przypomina biografie i dorobek swych ulubionych autorów, m.in. Jana Potockiego, Henryka Rzewuskiego, Józefa Korzeniowskiego, Henryka Sienkiewicza, Marii Dąbrowskiej.
Wnikliwa analiza, błyskotliwy styl i polemiczna pasja Autora nadaje prezentowanym tekstom, oprócz walorów poznawczych, cechy najwyższej jakości prac popularyzujących historię narodową. 
FILM

Tytuł: Druga Ziemia
Scenariusz: Mike Cahill & Brit Marling
Reżyseria: Mike Cahill
Data premiery: 18 listopada 2011 r.

Nie powiem, żeby mnie jakoś opis filmu specjalnie zachęcał, bardziej intrygują pochwały z festiwalu w Sundance, który ma renomę ciekawej imprezy kina niezależnego, nieskażonej komercją.
Przebój tegorocznego festiwalu kina niezależnego Sundance. W czasie, gdy organizowana jest pierwsza wyprawa na odkrytą kilka lat wcześniej planetę bliźniaczo podobną do Ziemi, młoda kobieta nawiązuje romans ze znanym kompozytorem, który żyje w odosobnieniu po tragicznej śmierci żony. Ukrywa jednak przed nim rolę, którą w tej śmierci odegrała...
Tytuł: Szpieg
Scenariusz: Bridget O’Connor & Peter Straughan
Reżyseria: Tomas Alfredson
Data premiery: 25 listopada 2011 r.

No to jest absolutna konieczność zobaczyć w kinie! Po pierwsze, stęskniłam się za Jamesem Bondem, a tu mi proponują historię bardziej prawdziwych szpiegów. Po drugie Gary Oldman, Colin Firth, Mark Strong, Benedict Cumberbatch! (o tym, dlaczego wyróżniłam tego aktora, napiszę niebawem), Tom Hardy. Dla takiej silnej obsady nie pójść do kina to grzech.
"Szpieg" to "doskonały" (The Spectator), "olśniewający" (The Wall Street Journal), "dwugodzinny orgazm" (Filmweb). To znakomita ekranizacja bestsellerowego thrillera szpiegowskiego Johna le Carré w oscarowej obsadzie. Po raz pierwszy brytyjski wywiad zdradza tak wiele tajemnic, z pracy swoich najlepszych agentów. Przygody Jamesa Bonda przy tym filmie to opowieści dla grzecznych dziewczynek. George Smiley – agent mający dostęp do najpilniej strzeżonych tajemnic wywiadu, tocząc walkę z czasem rozpocznie śledztwo, które ujawni największy skandal w historii MI6.