czwartek, 22 października 2015

Nie dla mnie opowieści w stylu chińskim - "Drugie odkrycie ludzkości. Nostrilla", Cordwainer Smith, tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz, MAG 2015 r.



Twórczość autorstwa Cordwainera Smitha było pierwszą od dawna książką science fiction, którą przeczytałam. Spodziewałam się filozoficznych przemyśleń na temat współczesności (czy też ówczesności, twórczość Cordwainera to lata 50-70. XX wieku), treści skłaniających do refleksji. Przyznam, że część opowiadań, a zwłaszcza powieść dały mi to, czego oczekiwałam. Jednak jest coś w tej twórczości, co przeszkadzało mi ją w pełni odbierać, a lektura przychodziła mi ciężko ze względu na styl autora i wątki fabularne, które mnie zwyczajnie nudziły.

Początkowo obawiałam się, że nie będę w stanie pojąć pełni świata bez braku kontekstu, genezy przedstawianej teraźniejszości, która wydawała się być zawarta w opowiadaniach w tym zbiorze nieobecnych. Jednak okazało się, że opowiadania służą bardziej do objaśniania wizji świata Instrumentalności niż do przedstawienia samych historii. W lepszej orientacji pomagały też krótkie wstępy do każdego z nich. Rozmach przedstawianego świata jest doprawdy imponujący, wiele jego aspektów wydaje się dobrze przemyślanych, zwłaszcza obyczajowość i układ społeczny, wątek mechanizacji ludzkości. Świat przyszłości autora jest bardzo rozbudowany i bogaty w ciekawe definicje, wyjaśnione z zachowaniem zasad wszelkiej logiki. Było jednak kilka zgrzytów, które sprawiły, że nie czułam się do końca przekonana. Autor przedstawia niby fikcyjne uniwersum przyszłości (nietrudno odnieść jednak wrażenie, że jest to nasza przyszłość), gdzie wszystko jest zmechanizowane, plaże są sztuczne, pogoda jest sterowana, kobiety są wyzwolone do granic wolności, a mimo wszystko ludzie nadal korzystają z instytucji małżeństwa z miłości, kobiety nadal ze wstydem i po kryjomu usuwają ciąże… Wydaje się, że były elementy, których Smith nie potrafił swoją kreatywnością przekroczyć. 

SF jest tu pretekstem do pokazania moralnych dylematów, pewnej filozofii przekonań o ludzkiej kondycji i zachowaniach, które nie zmieniają się nawet, kiedy ludzie przestają być ludźmi. Jednak najbardziej odczuwalny, i w dłuższej perspektywie męczący, był dla mnie romantyzm i nostalgia, stanowiące silne tło tych historii. Bohaterowie Smitha cierpią często z powodu utraconej, tragicznej albo wypaczonej miłości. Świat Instrumentalności to świat, w którym najważniejsza jest chłodna logika a nie odczuwanie, kolejne udoskonalenia techniczne i coraz dalsza eksploracja wszechświata. Mam wrażenie, że sama treść fabuły i osobowości bohaterów nie były dla autora specjalnie istotne, a te dwa aspekty opowieści są dla mnie jako czytelnika jednymi z ważniejszych. Styl tych historii jest prosty, przejrzysty, czasami lekko zabarwiony ironicznym humorem, jednak brakuje w nim życia. To przede wszystkim monotonia języka i tematyki sprawiały, że potrzebowałam dłuższych przerw między jedną a drugą opowieścią. Wyjątkiem są opowiadania: Na próżno żyją skanerzy (realistyczny obraz świata z uśpionymi ludźmi i opiekującymi się nimi tytułowymi skanerami, w którym chłodna logika jest najwyższą wartością); O damie, co Duszą żeglowała (plastyczna wizja podróży kosmicznych z ciekawym wątkiem miłosnym), Gra w szczurosmoka (oryginalna opowieść o sztuce wojennej w kosmosie z wątkiem emocji w tle i przewrotnym zakończeniem), Umarła lady z Miasta Prostaczków (ciekawe spojrzenie na rewolucję, które można odczytywać zarówno jako pochwałę działań powstańczych, jak i ich krytykę; klimat tej historii przypominał mi lekko Przedksiężycowych Anny Kańtoch), Zbrodnia i chwała komandora Suzdala (przerażająca i romantyczna wizja konsekwencji ludzkiej adaptacji do każdych warunków), Ballada o zagubionej Ka-Mell (przyjemnie opowiedziana historia niespełnionej miłości z wątkiem rewolucyjnym) i Planeta zwana Shayol (bardzo realistyczne przedstawienie piekła, podczas lektury cały czas miałam przed oczami obrazy Hieronima Boscha). Te historie przeczytałam z przyjemnością, dały mi wiele do myślenia i pozostaną ze mną jeszcze przez jakiś czas.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz