czwartek, 18 sierpnia 2016

Wiedźmin 2: Zabójcy królów, CD Project RED, 2011 r.

Druga część Wiedźmina to bardzo dobra kontynuacja fabularna, ale przede wszystkim techniczna w stosunku do części pierwszej. To, co najbardziej przeszkadzało mi w Wiedźminie, zostało zminimalizowane w Zabójcach królów.


Mniej tutaj misji pobocznych, a te oferowane są ciekawsze niż w pierwszej części i wiele z nich ma związek z głównymi wątkami, więc wykonywanie ich sprawiało mi nawet frajdę. Co prawda o wiele więcej tu gadania i filmików, jednak fabuła jest wciągająca, a zapętlająca się intryga ciekawa. Zwłaszcza wybory Geralta. Za pierwszym razem grałam ścieżką Iorwetha, ścieżka Roche'a jest jednak o wiele bardziej interesująca. Sterowanie postacią jest łatwiejsze, aczkolwiek zmiany w opcjach były dla mnie zbyt duże, dlatego musiałam je dostosować do tego, do czego się przyzwyczaiłam. Z jedynki podobało mi się, że od mapy można było przechodzić do dziennika, tutaj jedno trzeba zamknąć, by kolejne otworzyć. Nareszcie w tryb medytacji można wejść w każdym miejscu i momencie, oprócz walki. Także ścieżka rozwoju, zażywanie eliksirów jest bardziej wiarygodne. Jest sporo nowych gadżetów (dodatkowe przedmioty, petardy, pułapki), które wytrawnym fanom z pewnością przypadły do gustu, ja jednak z większości nie korzystałam, ale też grę przechodziłam na najłatwiejszym poziomie z możliwych, więc wystarczył miecz i jako taki poziom postaci. Szkoda też, że zrezygnowano z pauzy, to była przydatna rzecz, zwłaszcza że w drugiej części nadal kamera potrafi wariować w trakcie walki.

Oprócz rozwinięcia wątków z Wiedźmina czekałam na możliwość przeniesienia postaci z pierwszej części do kolejnej. Jednak nie okazało się to niczym szczególnym - system zarejestrował jedynie wybory Geralta z pierwszej części, zostawia mu się miecz i zbroję, jednak wszystkich umiejętności trzeba się uczyć od nowa, co dla mnie było irytującym rozczarowaniem.

Chociaż druga część jest powiązana z pierwszą, to szczerze mówiąc obie fabuły nie mają ze sobą wiele wspólnego i ciężko jest cykl nazywać trylogią, jakby dopiero w drugiej części scenarzyści wpadli na pomysł pociągnięcia całej akcji.

Bohaterowie są tutaj lepiej napisani, zwłaszcza Geralt, na którego osobowość mamy wpływ. Podoba mi się, że mogłam uczynić z niego romantyka albo mściciela, albo też jednego i drugiego. Polubiłam również Roche'a. Triss jest także bardziej ludzka i dojrzała niż irytująca. Letho to godny przeciwnik, o wiele ciekawszy i bardziej skomplikowany psychologicznie niż Azar.

Graficznie gra jest cudowna, szczegóły lokacji, postacie w tle są mocniej zróżnicowane, miejsca oddane z realizmem, roślinność, rzeki także. Jak zwykle grze towarzyszy wspaniała muzyka, która jest dopełnieniem gry.

4 komentarze:

  1. Nie grałam w starsze części "Wiedźmina" ale absolutnie zakochałam się w trójce, za ciekawą i rozbudowaną fabułę, i grafikę. Właściwie w "Dzikim Gonie" nie dostrzegłam żadnych wad, po prostu bardzo dobrze mi się grało. W przyszłości rozważę kupno "Zabójcy królów", bo czasem warto wrócić do korzeni.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trzecia część też najbardziej mi się podoba, o czym będę pisać za jakiś czas;) Twój komentarz jest jednak dowodem na to, że twórcy gry nie postarali się, aby przyciągnąć gracza do starszych części, a to coś, co w trylogii jednak powinno być ważne:)

      Usuń
  2. Zgdam się z opinią o grze Chciałbym uprzedić W Dzikim Gonie podjęte w poprzedniej grze mają jeszcze mniejsze znaczenie niż tu. Z postaci można ewentulanie przenieść tylko jedną rzecz Poza tym jeśli chodzi o o antagonistów to o o ile Dodatki dobrze ich przedstawiają to niestety Eredin w Grze będzie krokiem w tył nawet w stosunku do azara, nie mówiąc już o Letho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, gram, co do antagonistów to jeszcze nie spotkałam Eredina, ale zwrócę uwagę:)

      Usuń