czwartek, 7 września 2017

Całkiem nieźle się bawią - "Zabawa w Boga", ŚKF 2017 r.

Zabawa w Boga to zbiór opowiadań, w którym autorzy dzielą się swoimi spostrzeżeniami na temat boskości, nieograniczonej niemal władzy (tak, przede wszystkim władzy), nieśmiertelności i konsekwencji, jakie one ze sobą niosą. Większość zbioru to dobre historie, biorące na warsztat znane motywy. Kilka z nich tworzy z nich nową jakość, kilka pozostaje w schematyczności, ale plusuje stylem, wykreowanym światem. W całym zbiorze jedno opowiadanie szczególnie mnie poruszyło, i formą, i tematem. Zbiór opatrzony jest ślicznymi, autorskimi ilustracjami Alicji Tempłowicz.

Korona północy Anny Askaldowicz to wzruszająca, sprawnie napisana wariacja na temat dalszych losów Ariadny i Dionizosa, o tym jak miłość, choć bezsensowna, może trwać wieki, o tym jak bardzo bóg jest podobny do człowieka, o tym, jak lubimy się zadręczać. Sarkastyczny ton opowiadania Kary i żywioły Jesiona Kowala wyróżnia się wśród całego zbioru, w którym autor płynnie przechodzi między tonami opowieści, z sarkazmu w powagę i odwrotnie, a gdzieś w tle majaczy inspiracja Szekspirem. Serce Vann Karoliny Fedyk przedstawia przede wszystkim ciekawy świat, który chętnie poznałabym lepiej. To również intrygująca i trzymająca w napięciu historia, zaskakująca zakończeniem, napisana w dobrym stylu, w której autorka podważa stary jak świat wątek - uzurpowanie przez człowieka prawa do boskości. Tylko imię jednego z bohaterów niefortunne; Zaim czytam za każdym razem jak zanim… Od innej strony do tematu podchodzi Anna Hrycyszyn w opowiadaniu Chirurg, dramatycznej i przejmującej historii obdarowanego mocą uzdrawiania chirurga, która pobudza do refleksji, czy taka moc jest darem, czy przekleństwem. Do grupy ciekawych, intrygujących opowiadań zaliczam także Przyjmujący nowe Benjamina Rosenbauma, przede wszystkim ze względu na wątek przekazywania dziedzictwa klanowego, wspomnień i swoistej reinkarnacji (Ghennungi), który jest podstawą całego opowiadania. Wniosków z lektury można wyciągnąć kilka, najbardziej wyrazisty jest chyba jednak ten mówiący, że im większa potęga, tym większa degeneracja. Interesujący świat wykreowany jest także w opowiadaniu Magdaleny Czarneckiej. Ordan trochę mi przypomina western, kojarzy się z serialem Firefly, trochę z Mad Maxem, to chyba przez ten pustynny klimat i osadzenie akcji na innej planecie. Nie do końca satysfakcjonuje mnie zakończenie tej historii, spodziewałam się większej puenty albo huku.

Perełką zbioru jest dla mnie Mrok zabije wieloryba Olgi Nizołek. To ciekawe w formie opowiadanie o inności, nietolerancji, lękach przed nieznanym i niezbadanym, ale przede wszystkim o miłości, często niespodziewanej i nie wyczekiwanej, o dopełnianiu się dwojga ludzi. A w pierwszej chwili sądziłam, że najlepsze w zbiorze będzie opowiadanie Lek Marty Potockiej, ze względu na bardzo aktualne i budzące emocje tematy - rak, długowieczność, manipulacje na szczeblach polityki i... emerytura. Sama fabuła jest dość niepokojąca, jednak psuje ją puenta, nie do końca pasująca mi do brzmienia opowiadania. A w dodatku coś, co wydawało się puentą, nią nie było, i przez taką przerwę opowiadanie zupełnie straciło tempo. Opowiadaniem, w którym z kolei puenty mi brakowało całkowicie, jest Wyliczanka Agnieszki Zapart. To wizja niedalekiej przyszłości, przedstawiona w prostym stylu, chociaż naszpikowanego zbędnymi i zbyt wydumanymi metaforami, zawierającego wiele powtórzeń. Im dalej jednak w historię, tym mniej wadzi styl. Autorka polemizuje z wieloma opiniami, według których gry planszowe to strata czasu. A jej argumenty są mocne, mimo dość łagodnej formy ich wyrażania. Jedynie zakończenie mi nie brzmi, nie pasuje do całości, brakuje puenty. Bardzo dobrym, chociaż mocno rozpraszającym dla mnie, opowiadaniem jest także Marzenie Rotha Małgorzaty Bińkowskiej. W lekturze rozpraszały mnie przede wszystkim pytania o to, kim (lub czym) jest tytułowy Roth, w jaki sposób funkcjonuje, jak praca na makiecie z figurkami pomaga w zmianie funkcjonowania wielkich biznesów... Ale mimo wszystko udało mi się przezwyciężyć mój logiczny umysł i z rosnącą fascynacją czytałam do końca jedno z lepszych opowiadań w zbiorze. Warunek początkowy Krystyny Chodorowskiej to najbardziej techniczne ze wszystkich opowiadań, o tym w jaki sposób można stworzyć bota naturalnego i do czego może doprowadzić fascynacja sztuczną inteligencją. Chociaż sama tematyka i sposób jej przedstawienia mnie znudziła i okazała się zbyt mało obrazowa, to doceniam szczegółowość i realistyczność opisu, a najbardziej interesujący był dla mnie aspekt psychologiczny, któremu autorka również poświęciła sporo miejsca.

Kiedy zaczynałam pisać tę recenzję, sądziłam, że więcej opowiadań będzie zdecydowanie średnich. Tymczasem tak naprawdę nie przekonały, nie podobały mi się tylko dwa z nich. Kot z pudełka Łukasza Marka Fiemy trąci myszką, jest bardzo nierówne, fabuła rozkręca się zbyt powoli jak na opowiadanie. My eter Alicji Tempłowicz, przedstawiające zdegenerowane społeczeństwo arystokracji “borykające” się z problemem długowieczności, jest naładowane wulgarnością, jednak nie widzę w nim żadnego przekazu, nic też innego mnie tutaj nie urzekło.

Za udostępnienie zbioru dziękuję Śląskiemu Klubowi Fantastyki i trzymam kciuki za kolejną, tak udaną antologię, Skafander i melonik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz