czwartek, 20 października 2016

Duma i uprzedzenie, Jane Austen, tłumaczenie: Anna Przedpełska-Trzeciakowska, Świat Książki 2014 r.

Stało się. Zakochałam się w Jane Austen. Lubiłam i ceniłam filmy na podstawie jej powieści, ale w tym roku pokochałam twórczość pisarską. Zaczęłam od najbardziej uwielbianej książki - Dumy i uprzedzenia. W trakcie lektury nie mogłam się oprzeć przypominaniu sobie fragmentów z różnych wersji filmowych.

Co mnie uderzyło, to jak inaczej zostały przedstawione siostry Jane i Lizzy w powieści niż w filmie. Filmowa Jane jest łagodna, ale nie naiwna. W powieści ta naiwność chwilami jest wręcz nie do zniesienia. Mimo wszystko, nie sposób nie doceniać jej chęci widzenia w ludziach najlepszych cech i nie dopatrywania się wyrachowania czy złośliwości. Jednak jej uparta potrzeba wybielania wszystkiego i wszystkich jest mocno irytująca! Jedynie Elżbieta, choć nie pozbawiona wad, zachowuje zdrowy rozsądek. Lizzy w filmach jest bardzo zbliżona do Lizzy powieściowej, jednak jest też od niej zdecydowanie bardziej współczesna. Widać to przede wszystkim w tym, jak Elżbieta w książce podchodzi do postaci Wickhama - o wiele mniej surowo ocenia jego zaloty do bogatej panny niż decyzję ekonomiczną Charlotty. Pokazuje to tylko, że choć mądrzejsza, to jednak Lizzy tkwi w społecznym schemacie.

Oglądając filmy, dziwiłam się tej fascynacji panem Darcy'ym. Po lekturze Dumy i uprzedzenia sama nie miałabym nic przeciwko spotkaniu takiego odpowiednika. Wykształcony, przystojny, bogaty, lojalny wobec rodziny i przyjaciół, powściągliwy i niezwykle cierpliwy w stosunku do bliskich, np. Karoliny Bingley, którą ja chętnie bym udusiła po pięciu minutach przebywania w jej obecności. Darcy potrafi się także przyznać do błędów i zmienić swoje przekonania, co nawet dzisiaj ludziom nie przychodzi łatwo. Zaskakujące jest także zainteresowanie pana Darcy'ego Elżbietą niemal od samego początku, czego też nie dostrzeże się w filmach (w filmie zastosowano zabieg od wzajemnej niechęci przez poznawanie się do wzajemnej miłości). Darcy jest o wiele bardziej zajęty Lizzy niż ona nim, to niezwykły zabieg w romansie obyczajowym, a biorąc pod uwagę jeszcze czas jego powstania, to już tylko mistrzostwo Austen!

Austen z wyczuciem i humorem opisuje perypetie bohaterów, sytuacje społeczne. Elżbieta i jej ojciec zdają się jedynymi mądrymi istotami w całym towarzystwie. Jest tu cały przekrój postaw, wyraźny kontrast między zachowaniem uprzywilejowanych, bogatych a zaściankowymi ludźmi walczącymi o przetrwanie. Wszystko się kręci wokół majątku. Austen pokazuje wyraźnie, chociaż z subtelnością, zepsucie ówczesnego środowiska, wyrachowanie, niestałość w relacjach i uczuciach, nieszczerość i hipokryzję. Chociaż XIX wiek stanowi dla mnie pewien urok, to jednak cieszę się, że żyję teraz i jestem niezależna finansowo i mogę poświęcać się innym zajęciom niż granie na klawikordzie, wyszywanie, czy myślenie z desperacją o małżeństwie. Wyraźnie też zarysowane są tutaj różnice w społecznej hierarchii, każdy zna swoje miejsce i najczęściej akceptuje je bez protestów. Taki stan rzeczy nie wywołuje tych protestów także we mnie (co zwykle budzi we mnie bunt przeciwko tej jawnej niesprawiedliwości), może dlatego, że Austen przedstawia znaną sobie społeczność jako fakty zastane, wyśmiewając je i owszem, jednak robi to z niespotykaną klasą.

Oprócz głównego wątku moją uwagę przykuły również dwa inne elementy.

Duma i uprzedzenie to nie tylko romans, to również opowieść rodzinna. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, rodzina Bennetów jest mocno dysfunkcyjna: ojciec odsunął się od życia rodzinnego w książki, matka jest głupia i z desperacją szuka sposobów na wydanie córek i myśli wyłącznie o pieniądzach i o sobie. Dziewczyny są zdane same na siebie i każda radzi sobie jak może, nic dziwnego więc, że doprowadzają do niedobrych dla siebie sytuacji. Elżbieta i Jane nie wspierają młodszych sióstr, są zżyte jedynie ze sobą. Mimo sielankowego nastroju powieści, życie Bennetów sielanką nie jest (abstrahując już od kwestii finansowych), a co bardziej przerażające, to taki model rodziny utrzymuje się do dzisiaj.

Druga kwestia, jaką zauważyłam przy okazji czytania powieści, to fakt, że ludzie przestali spędzać wspólnie czas, po prostu ze sobą obcując. Dzisiaj wspólne spędzanie czasu oznacza rozmowy, gry, interakcję. Cisza jest często niepożądana, niewygodna, kłopotliwa. Dawniej w salonie jedna osoba mogła się zajmować czytaniem, podczas gdy kolejne mogły grać w karty, a jeszcze ktoś wyszywać. To musi być wspaniałe uczucie po prostu obcować z bliskimi, niekoniecznie z nimi wchodząc w interakcję.

W tej powieści ujawnia się cały talent obserwacyjny Austen i jej umiejętność subtelnego opisywania emocji, zachowań ludzkich z lekkością i ujmującym humorem. Piękne, cudowne i ciężko się oderwać! W kolejce czeka Opactwo Northanger, Mansfield Park, a także Rozważna i romantyczna. Z pewnością uzupełnię swoją bibliotekę o pozostałe książki tej autorki.

4 komentarze:

  1. Ha, lepiej późno niż wcale :)

    Bardzo mnie ujął Twój akapit o tym, jak kiedyś spędzano czas. Też zawsze zwracam na to uwagę na książki z XIX i początku XXw. Wspólne czytanie książek, słuchanie muzyki (ale faktyczne słuchanie jako jedyna czynność), takie nienachalne przebywanie ze sobą. Fascynuje mnie to.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest to coś, co mnie także fascynuje, tym bardziej, że ja również lubię takie formy poczucia wspólnoty, niestety jestem w tym często osamotniona;)

      Usuń
  2. Mnie w tej książce mocno ujęły te postacie przedstawione przez autorkę: pełnokrwiste, świetnie opisane, charakterystyczne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda, czytam teraz Mansfield Park i nie znajduję w niej powielonych charakterów. Co więcej, zaczyna mnie fascynować sama Austen, chyba poszukam jej biografii...

      Usuń