czwartek, 5 lipca 2012

Celtowie, jakich nie znamy - "Celtowie. Od epoki brązu do New Age", John Haywood, tłumaczenie: Ewa Marczak, Książka i Wiedza 2008


Wątek kultury celtyckiej jest jednym z powszechniejszych w literaturze fantasy. Fascynuje autorów i nas, czytelników, motyw ludzi lasu, bliskich naturze, odprawiających tajemnicze obrzędy w świetle księżyca, posługujących się magią żywiołów. Swoisty urok mają opowieści bardów, ich obecność w literackich światach. Mnie od zawsze najbardziej ciekawił krąg Stonehenge (przynajmniej dopóki nie zobaczyłam go na własne oczy), który od lat kojarzony jest z kulturą celtycką i magią druidzką, a który, jak dowiecie się z książki Johna Haywooda, nic z Celtami nie ma wspólnego. I nie tylko tego dowiecie się z tej rewelacyjnej pracy – Celtowie. Od epoki brązu do New Age odmieni Wasze postrzeganie tej kultury, pozwoli poznać historię plemion celtyckich i zrozumieć przekształcenia, jakim podlegała przez wieki.

Już od samego początku Haywood osadza Celtów mocno w kontekście historycznym, oddziela konkrety od mitów, tworzy tło wydarzeń, które przez wieki wpływały na istnienie kultury celtyckiej. Dopóki nie przeczytałam książki, myślałam, że Celtowie zamieszkiwali jedynie tereny dzisiejszej Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz północnej Francji. Jak się okazuje, zasięg ich migracji był znacznie szerszy i obejmował m.in. Włochy, Czechy, Bałkany. Autor prowadzi czytelnika przez fascynujący świat wielu plemion, lekko i bez zadęcia tłumaczy wydarzenia, które miały wpływ na kształtowanie historii nie tylko Celtów, lecz także Rzymian, Francuzów, Anglików, Szkotów, Irlandczyków, Hiszpanów… Oczywiście wszystkie wydarzenia odnoszą się bezpośrednio do celtyckiej kultury i to jej rozwój, a później upadek i odrodzenie, jest motywem przewodnim pracy.

Celtowie to fascynująca i wciągająca niczym najlepsza powieść książka o plemionach Europy, podbojach i najazdach, pełna ciekawostek (czy wiedzieliście na przykład, że kilt wcale nie jest historycznym strojem narodowym Szkotów – został wymyślony dopiero w 1727 roku!) i odkrywczych (dla laików) wniosków. Dzięki niej można zrozumieć, dlaczego Celtowie tak długo opierali się ekspansji innych narodów, głównie Rzymian, uświadamia również kontrast romantycznego wizerunku tej narodowości, który utrwalił się w dzisiejszym świecie, z rzeczywistością historyczną. Haywood cierpliwie i metodycznie pokazuje, że Celtowie niewiele się różnili od innych ówcześnie żyjących plemion, mieli podobne obyczaje, czcili podobnych bogów. Nie byli święci ani bardziej bliżsi natury, często wręcz nazywano ich dzikusami; to głównie o nich mówili Rzymianie, że są barbarzyńcami. Autor zwraca uwagę, że najbardziej odbiegali od innych sztuką wojenną, a raczej jej brakiem i wskazuje, że to przede wszystkim było powodem ich zguby, kiedy stawali przeciwko Rzymianom czy później Sasom (Anglikom). Dzięki Haywoodowi dostrzegłam także różnicę między brytyjskim i angielskim, których to terminów dzisiaj używa się praktycznie wymiennie. Haywood tłumaczy, że odrodzenie Celtów miało dwa źródła. Jednym z nich była potrzeba Walijczyków, Szkotów, Irlandczyków do zaznaczenia swojej odrębności wobec coraz bardziej narzucających się Anglików:
Walijczycy potrzebowali nowego sposobu wyrażania własnej nieangielskiej tożsamości i pierwotnych praw do Wielkiej Brytanii. […] W ciągu kilku lat po publikacji Archaeologia Britannica [dzieło wydane przez Walijczyka Edwarda Lhuyda w 1707 roku – przyp. mój] wykształceni Walijczycy mówili o sobie, że są Celtami i wykazywali znów zainteresowanie własnym językiem. To, co zapoczątkowali Walijczycy, przeniosło się w XIX wieku na pozostałe ludy mówiące, według Lhuyda, po celtycku […]. Pojawiła się współczesna koncepcja tożsamości celtyckiej. [s.257-258]
Drugim źródłem jest romantyzm, który uczynił z kultury celtyckiej tajemniczą, fascynującą praktykę, przybliżającą człowieka do natury i pozwalającą mu zachować duszę:
Celtomania była przejawem romantyzmu, kulturowym buntem przeciw racjonalizmowi i materializmowi oświecenia. […] Celtowie przekształcili się z niebezpiecznych dzikusów w dzikusów szlachetnych, nieskażonych dekadencką cywilizacją. Choć prawie nic nie wiedziano o ich wierzeniach, to druidzi stali się wzorami duchowości, które mieli naśladować intelektualiści rozczarowani bezosobowym charakterem zorganizowanej religii i pełni niesmaku wobec szpetnych produktów rewolucji przemysłowej. [s. 258-259]
Przede wszystkim autor uświadamia, że ci, których dzisiaj nazywamy Celtami, nie znali tego słowa za swojego życia. Nie było jednego wielkiego plemienia Celtów czy Galów, ale wiele społeczności – Piktowie, Helweci, Veneti, Brytowie, Eduowie, Redones, Catuvellaunii i wiele, wiele innych. To niesamowite, że w Europie istniało tyle różnych nacji. W dobie dzisiejszego dążenia do unifikacji narodów europejskich praca Haywooda daje motywację, aby mimo wszystko każdy z nich zachowywał granice swojej niezależności, bronił oryginalnych obyczajów, pielęgnował wyjątkowość.

Styl książki jest jasny, barwny, konkretny. Autor skupia się na faktach, wspominając jedynie wątki mityczne. O Arturze na przykład pisze tylko, że nie ma historycznych dowodów na istnienie takiego wodza i że, jeśli ktoś podobny istniał, prawdopodobnie nazywał się inaczej (Ambrosius Aurelianus). Haywood, powołując się na ówczesne źródła, wspomina również o bitwie pod Mount Badon, której prawdziwej lokalizacji nigdy nie odnaleziono. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, jak dobrą pracę wykonał Bernard Cornwell w Trylogii arturiańskiej.

Czasem jednak gubiłam się w ilości faktów, postaci historycznych, bitew. Brakowało mi map ważniejszych walk, które pozwoliłby mi lepiej wyobrazić sobie ich przebieg. Zdarzało się, że autor tak szybko przerzucał różnymi informacjami, że potrzebowałam dłuższej chwili, a czasem musiałam czytać ponownie akapit, żeby je ułożyć. W nadążaniu za tempem akcji przeszkadzały mi również „skróty myślowe” – pewne wydarzenia Haywood traktuje jako oczywiste, jakby oczekując od czytelnika, że ten ma o nich rozległą wiedzę, i nie poświęca im więcej miejsca. Mimo wszystko Celtowie to podstawowa pozycja dla wszystkich, którzy chcą lepiej poznać celtycką kulturę. 

4 komentarze:

  1. Kurczę, właśnie czegoś takiego szukam! Lektura "Zimowego monarchy" Cornwella tak podsyciła moją ciekawość, że sięgnęłam po "Mitologię Celtów" Gąssowskiego, gdzie w niewielkim stopniu opisana jest historia Celtów i czuję wielki niedosyt faktów :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sądząc po Twojej recenzji na pewno sie nie zawiodę :) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. moza w sumie przeczytac . :D
    http://books-for-imagination.blogspot.com/ zapraszam do mnie oraz oczywiście obserwuje . ;)

    OdpowiedzUsuń