Wątek kultury celtyckiej jest jednym z powszechniejszych w
literaturze fantasy. Fascynuje autorów i nas, czytelników, motyw ludzi lasu,
bliskich naturze, odprawiających tajemnicze obrzędy w świetle księżyca,
posługujących się magią żywiołów. Swoisty urok mają opowieści bardów, ich
obecność w literackich światach. Mnie od zawsze najbardziej ciekawił krąg
Stonehenge (przynajmniej dopóki nie zobaczyłam go na własne oczy), który od lat
kojarzony jest z kulturą celtycką i magią druidzką, a który, jak dowiecie się z
książki Johna Haywooda, nic z
Celtami nie ma wspólnego. I nie tylko tego dowiecie się z tej rewelacyjnej
pracy – Celtowie. Od epoki brązu do New
Age odmieni Wasze postrzeganie tej kultury, pozwoli poznać historię plemion
celtyckich i zrozumieć przekształcenia, jakim podlegała przez wieki.
Już od samego początku Haywood osadza Celtów mocno w
kontekście historycznym, oddziela konkrety od mitów, tworzy tło wydarzeń, które
przez wieki wpływały na istnienie kultury celtyckiej. Dopóki nie przeczytałam
książki, myślałam, że Celtowie zamieszkiwali jedynie tereny dzisiejszej
Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz północnej Francji. Jak się okazuje, zasięg ich
migracji był znacznie szerszy i obejmował m.in. Włochy, Czechy, Bałkany. Autor
prowadzi czytelnika przez fascynujący świat wielu plemion, lekko i bez zadęcia
tłumaczy wydarzenia, które miały wpływ na kształtowanie historii nie tylko
Celtów, lecz także Rzymian, Francuzów, Anglików, Szkotów, Irlandczyków,
Hiszpanów… Oczywiście wszystkie wydarzenia odnoszą się bezpośrednio do
celtyckiej kultury i to jej rozwój, a później upadek i odrodzenie, jest motywem
przewodnim pracy.
Celtowie to
fascynująca i wciągająca niczym najlepsza powieść książka o plemionach Europy,
podbojach i najazdach, pełna ciekawostek (czy wiedzieliście na przykład, że
kilt wcale nie jest historycznym strojem narodowym Szkotów – został wymyślony dopiero
w 1727 roku!) i odkrywczych (dla laików) wniosków. Dzięki niej można zrozumieć,
dlaczego Celtowie tak długo opierali się ekspansji innych narodów, głównie
Rzymian, uświadamia również kontrast romantycznego wizerunku tej narodowości,
który utrwalił się w dzisiejszym świecie, z rzeczywistością historyczną. Haywood
cierpliwie i metodycznie pokazuje, że Celtowie niewiele się różnili od innych
ówcześnie żyjących plemion, mieli podobne obyczaje, czcili podobnych bogów. Nie
byli święci ani bardziej bliżsi natury, często wręcz nazywano ich dzikusami; to
głównie o nich mówili Rzymianie, że są barbarzyńcami. Autor zwraca uwagę, że
najbardziej odbiegali od innych sztuką wojenną, a raczej jej brakiem i
wskazuje, że to przede wszystkim było powodem ich zguby, kiedy stawali
przeciwko Rzymianom czy później Sasom (Anglikom). Dzięki Haywoodowi dostrzegłam
także różnicę między brytyjskim i angielskim, których to terminów dzisiaj używa
się praktycznie wymiennie. Haywood tłumaczy, że odrodzenie Celtów miało dwa
źródła. Jednym z nich była potrzeba Walijczyków, Szkotów, Irlandczyków do
zaznaczenia swojej odrębności wobec coraz bardziej narzucających się Anglików:
Walijczycy potrzebowali nowego sposobu wyrażania własnej nieangielskiej tożsamości i pierwotnych praw do Wielkiej Brytanii. […] W ciągu kilku lat po publikacji Archaeologia Britannica [dzieło wydane przez Walijczyka Edwarda Lhuyda w 1707 roku – przyp. mój] wykształceni Walijczycy mówili o sobie, że są Celtami i wykazywali znów zainteresowanie własnym językiem. To, co zapoczątkowali Walijczycy, przeniosło się w XIX wieku na pozostałe ludy mówiące, według Lhuyda, po celtycku […]. Pojawiła się współczesna koncepcja tożsamości celtyckiej. [s.257-258]
Drugim źródłem jest romantyzm, który uczynił z kultury
celtyckiej tajemniczą, fascynującą praktykę, przybliżającą człowieka do natury
i pozwalającą mu zachować duszę:
Celtomania była przejawem romantyzmu, kulturowym buntem przeciw racjonalizmowi i materializmowi oświecenia. […] Celtowie przekształcili się z niebezpiecznych dzikusów w dzikusów szlachetnych, nieskażonych dekadencką cywilizacją. Choć prawie nic nie wiedziano o ich wierzeniach, to druidzi stali się wzorami duchowości, które mieli naśladować intelektualiści rozczarowani bezosobowym charakterem zorganizowanej religii i pełni niesmaku wobec szpetnych produktów rewolucji przemysłowej. [s. 258-259]
Przede wszystkim autor uświadamia, że ci, których dzisiaj
nazywamy Celtami, nie znali tego słowa za swojego życia. Nie było jednego
wielkiego plemienia Celtów czy Galów, ale wiele społeczności – Piktowie,
Helweci, Veneti, Brytowie, Eduowie, Redones, Catuvellaunii i wiele, wiele
innych. To niesamowite, że w Europie istniało tyle różnych nacji. W dobie
dzisiejszego dążenia do unifikacji narodów europejskich praca Haywooda daje
motywację, aby mimo wszystko każdy z nich zachowywał granice swojej niezależności,
bronił oryginalnych obyczajów, pielęgnował wyjątkowość.
Styl książki jest jasny, barwny, konkretny. Autor skupia się
na faktach, wspominając jedynie wątki mityczne. O Arturze na przykład pisze
tylko, że nie ma historycznych dowodów na istnienie takiego wodza i że, jeśli
ktoś podobny istniał, prawdopodobnie nazywał się inaczej (Ambrosius
Aurelianus). Haywood, powołując się na ówczesne źródła, wspomina również o
bitwie pod Mount Badon, której prawdziwej lokalizacji nigdy nie odnaleziono. To
tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, jak dobrą pracę wykonał Bernard Cornwell w Trylogii arturiańskiej.
Czasem jednak gubiłam się w ilości faktów, postaci
historycznych, bitew. Brakowało mi map ważniejszych walk, które pozwoliłby mi
lepiej wyobrazić sobie ich przebieg. Zdarzało się, że autor tak szybko
przerzucał różnymi informacjami, że potrzebowałam dłuższej chwili, a czasem
musiałam czytać ponownie akapit, żeby je ułożyć. W nadążaniu za tempem akcji
przeszkadzały mi również „skróty myślowe” – pewne wydarzenia Haywood traktuje
jako oczywiste, jakby oczekując od czytelnika, że ten ma o nich rozległą
wiedzę, i nie poświęca im więcej miejsca. Mimo wszystko Celtowie to podstawowa pozycja dla wszystkich, którzy chcą lepiej
poznać celtycką kulturę.
Kurczę, właśnie czegoś takiego szukam! Lektura "Zimowego monarchy" Cornwella tak podsyciła moją ciekawość, że sięgnęłam po "Mitologię Celtów" Gąssowskiego, gdzie w niewielkim stopniu opisana jest historia Celtów i czuję wielki niedosyt faktów :)
OdpowiedzUsuńNie powinnaś się zatem zawieść:-)
UsuńSądząc po Twojej recenzji na pewno sie nie zawiodę :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńmoza w sumie przeczytac . :D
OdpowiedzUsuńhttp://books-for-imagination.blogspot.com/ zapraszam do mnie oraz oczywiście obserwuje . ;)