Gatunek:
Action-RPG
Producent:
CD Projekt RED
Wydawca: Atari
Platforma: PC
Premiera: 26 października 2007
Za każdym razem, kiedy kończę czytać
cykl wiedźmiński, trudno
mi przychodzi pogodzenie się, że to już naprawdę koniec. Zawsze jednak uważałam, że
Andrzej Sapkowski powinien był trzymać się swojego zdania i nie pisać więcej
żadnych opowiadań czy kolejnych powieści opartych na wiedźmińskim świecie (po
wydaniu
Sezonu burz tylko
utwierdziłam się w tym przekonaniu). Jednak zawsze zastanawiałam się, co
byłoby, gdyby się przełamał. Teraz już wiem,
Sezon burz. Moje wszystkie obawy, które żywiłam co do ewentualnego
powrotu przez pisarza do świata wiedźmińskiego, potwierdziły się. Podobne obawy
miałam w związku z wiadomościami dotyczącymi pracy nad grą bazującą na
opowiadaniach i powieściach. Dlatego długo zwlekałam z kupnem
Wiedźmina,
niespecjalnie podobały mi się szkice koncepcyjne, nie byłam również przekonana
do postaci głównego bohatera. Bałam się po prostu, że gra nie spełni moich
oczekiwań i będzie to kolejna siekanka spod znaku RPG. Dzisiaj z pełną
świadomością muszę powiedzieć, że zespół
CD Projekt RED dokonał tego, co nie
udało się Sapkowskiemu – przedstawił wiarygodną, najlepszą z możliwych,
oddającą klimat cyklu kontynuację losów Geralta w klimacie właściwego cyklu
(jak się już domyślacie,
Sezonu burz
do tegoż nie zaliczam), zapewniając mi godziny doskonałej rozgrywki.
Przede wszystkim oklaski należą się za fabułę. Cała intryga
jest bardzo wciągająca, trzyma w napięciu, z każdą godziną, nowym wątkiem byłam
coraz bardziej ciekawa, co się wydarzy, dlaczego losy bohaterów układają się
tak a nie inaczej. Do tego twórcy zapełnili świat postaciami z książek i nawiązaniami
do wydarzeń z cyklu, dzięki czemu czułam się zupełnie tak, jakbym się
przeniosła do Wyzimy. Geralt w wyniku niewyjaśnionych wydarzeń stracił pamięć i
próby jej odzyskania są jednym z głównych wątków całej opowieści. Tak, opowieści,
ponieważ dzieła CD Projekt RED nie można nazwać zwykłą grą, dla mnie jest to
bowiem najlepsza kontynuacja ukochanych książek. Drugi motyw to polityczna
międzynarodowa przepychanka, którą bohaterowie raczyli nas już w cyklu
książkowym. Ponownie wiedźmin został wciągnięty w machinacje i intrygi
najmożniejszych jego świata. Usiłując rozwikłać zagadkę skradzionych
wiedźmińskich tajemnic, wplątuje się między królów i czarodziejki. I chociaż
czasami historia zgrzyta (nie do końca jest dla mnie jasne, w jaki sposób
Geralt mógł zostać zagarnięty przez Dziki Gon, ale być może dowiem się tego w
kolejnej części), to w większości tworzy spójną układankę, do której kolejne
elementy gracz dopasowuje bez końca. Ciekawe są również istotne misje poboczne,
które nie tylko prowadzą do zdobycia doświadczenia (są też i takie, oczywiście –
to są zwykłe misje poboczne), lecz także wyjaśniają wspomnienia, układają pewne
informacje w logiczniejszą całość, pomagają w innych epizodach. Cała historia jest nieliniowa i często nie
sposób przewidzieć rezultatów naszych decyzji, co więcej wszystko ma wpływ na
zakończenie, chociaż wątki główne pozostają niezmienne, co czyni grę o wiele
atrakcyjniejszą.
Kolejną mocną stroną Wiedźmina są bohaterowie. W samym
Geralcie po prostu się zakochałam, swym charakterem przypomina mi upartego,
samotnego, prawdziwego wojownika, kierującego się swoim poczuciem
sprawiedliwości, jakiego poznałam w opowiadaniach. Sądziłam też, że nikt nie
zastąpi mi filmowego obrazu Geralta i tak pasującego do niego głosu Michała
Żebrowskiego (wiem, wiem, film tragedia i Geralt też nie do końca taki, jaki
powinien być, ale nie było i nadal nie ma aktora, który lepiej wcieliłby się w
postać wiedźmina). Bohaterowi gry udało się wręcz filmową postać przyćmić
fizycznie (chociaż uważam, że Geralt jest zbyt przystojny), a głos Jacka
Rozenka jest wręcz idealny. W ogóle dubbing gry jest oddzielnym arcydziełem. Bogactwo
dialogów, humor charakterystyczny dla cyklu, zróżnicowanie zachowań postaci
pierwszo, drugo, nawet trzecioplanowych robi wrażenie. Z przyjemnością mogłabym
siedzieć tylko i oglądać, jak ktoś inny gra, traktując Wiedźmina jak dobry film
fabularny.
Dopełnieniem fabuły są gry, które pomagają zdobyć
doświadczenie, pieniądze i dodatkowe nagrody, ale też po prostu sprawiają
przyjemność. Jedyną grą, jaka mnie niespecjalnie bawiła, to zdobywanie kart
erotycznych za uwodzenie kobiet – widzę w tym nawet zabawną ironię; jednak za bardzo kłóci mi się to z osobowością wiedźmina,
bardziej pasuje do Jaskra. Należy jeszcze wspomnieć o cudownych animacjach
Tomka Bagińskiego i muzyce Adama Skorupy i Pawła Błaszczaka, które ogląda się i
słucha z prawdziwym zachwytem.
Sterowanie postacią jest bardzo proste, właściwie wystarczy
trzymać lewy przycisk myszy lub wciskać go w odpowiednim momencie trakcie
walki. Twórcy umożliwili również dopasowanie układu kamery, która jednak
wariuje totalnie w trakcie większych i bardziej złożonych bitew. Przydatnym
elementem w trakcie walk jest stosowanie pauzy, zwłaszcza w kontekście
ostatniej uwagi. Proste menu bohatera pozwala na szybkie zaznajomienie się z
najważniejszymi elementami ekwipunku, łatwe rozbudowywanie postaci. Dziennik, w
którym zawarte są opisy monstrów, bohaterów, mikstur, roślin, jest niejednokrotnie
bardzo przydatny i pozwala na jeszcze lepsze wczucie się w rozgrywkę.
W całej grze sześć kwestii przeszkadzało mi najbardziej: brak
możliwości szybkich podróży do najważniejszych miejsc; potwory-bumerangi, o
wiele niższe doświadczeniem, a nie dające za wygraną mimo noszonych przez
bohatera amuletów; przestoje fabularne, podczas których trzeba było się zajmować
nudnymi i podobnymi do siebie zwykłymi zadaniami pobocznymi; wyznaczniki
czasowe – jeśli coś miało zostać wykonane o północy, to trzeba było wcelować w
tę cholerną północ, nie ma tu bowiem akademickiego kwadransa, a trzydzieści
minut przed lub po północy nie dawało rezultatów; brak możliwości pełniejszego eksplorowania
świata gry, Geralt nie może przeskoczyć przez opłotki, musi poruszać się wyznaczoną
drogą; chyba najbardziej denerwowało
mnie zapętlenie zadaniowe między Bagnami a Wyzimą, sprawiające, że dostawałam
szału, kiedy do wypełnienia jednej misji musiałam mojego bohatera przemieszczać
z jednego miejsca w drugie po kilka razy i ostatecznie doprowadziło mnie do
porzucenia gry na ponad pół roku…
Mimo wszystko Wiedźmin stał się jedną z moich ulubionych
serii gier. Teraz część druga w oczekiwaniu na część trzecią.