poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Kryminał wielofunkcyjny - "Zbrodnia w szkarłacie", Katarzyna Kwiatkowska, Znak 2015 r.

Po lekturze Zobaczyć Sorrento i umrzeć Katarzyny Kwiatkowskiej sądziłam, że będzie to moja ulubiona jej książka i że autorka nie przeskoczy już sama siebie, ale że chociaż utrzyma ten styl. W końcu kryminały to dość skostniała konwencja i niewiele można w niej namieszać. Zbrodnią w szkarłacie Katarzyna Kwiatkowska pokazuje, że ona jednak namieszać potrafi i z pewnością jeszcze niejednym pomysłem zaskoczy swoich czytelników. Tak jak postarała się pisarka, postarało się też wydawnictwo – piękna okładka, inicjały autorki złożone w proste, szykowne logo, dobre słowo od uznawanego za mistrza kryminału retro Marka Krajewskiego i ten zacny tytuł pierwszej damy dla autorki, na który w pełni zasługuje.

Autorka coraz śmielej sobie poczyna, wplatając w fabułę coraz więcej wątków, i idzie jej to doskonale! Mamy tu morderstwo, romans, obyczajowość, kwestię zagarniania majątków polskich, cichej walki z zaborcą, poszukiwanie skarbu. Trudno za tym nadążyć, ale nie można się poddawać, a zabawa jest przednia! Autorka doskonale operuje humorem, zarówno dialogowym, jak i sytuacyjnym. Pojawia się on w idealnych momentach, a jest ich całkiem sporo. Do tej wielofunkcyjności powieści dochodzi zatem jeszcze funkcja komediowa. Aż dziwne, że udało się to wszystko zmieścić na niecałych czterystu stronach. Co ciekawe żaden z elementów nie przytłacza, nie miałam wrażenia, że czegoś jest za dużo, a czegoś zbyt mało. Z książki na książkę jest coraz lepiej! Zbrodnia w szkarłacie pokazuje świadomość pisarską Kwiatkowskiej, która eksperymentuje z konwencją kryminału. Pokazała to już w Zobaczyć Sorrento i umrzeć. Tutaj także zmienia schemat prowadzenia akcji, nadal co prawda pozostając w głównej konwencji. W Zbrodni w szkarłacie tym razem "pomocnikiem" Jana nie jest wyjątkowo Mateusz, który prawie się w powieści nie przewija.

Zwykle gdy czytam kryminały, to nieznacznie uczestniczę w akcji jako detektyw, nie angażuję się w rozwiązywanie zagadki, bo wiem, że nie mam wielkich szans i raczej pozwalam autorowi się prowadzić. Przy książkach Kwiatkowskiej zamieniam się w prawdziwego śledczego, analizuję, wracam do poprzednich wydarzeń, robię sobie notatki i staram się wyprzedzić myśli i kroki Jana. Kilkakrotnie udało mi się to chociaż na chwilę i wtedy byłam z siebie bardzo dumna.

Zbrodnia w szkarłacie to plejada cudownie wyrazistych, żywych bohaterów. To zachwycające, że każda z postaci w książkach Kwiatkowskiej jest inna, niepowtarzalna. To bardzo rzadka umiejętność - takie tworzenie postaci, aby się od siebie odróżniały nie tylko w jednej powieści, ale także różniły się od postaci z innych książek. Oczywiście, nie różnią się od siebie diametralnie, wiele cech mają podobnych, ale posiadają swoje unikalne właściwości. Każda z tych osób mogłaby opowiedzieć swoją historię. A przy tym są to prawdziwi ludzie, chciałoby się ich poznać, porozmawiać z nimi, uczyć od nich. O samym Janie można się wreszcie więcej dowiedzieć! Autorka zdradza bardziej intymne, prywatne szczegóły z życia Morawskiego, jak jego wspomnienia z dzieciństwa, czy mniejsze lub większe grzeszki. Mamy okazję być świadkiem jego bardziej osobistych przemyśleń, widzimy jak przeżywa emocje, którym dotąd zdawał się nie poddawać. Bardzo podoba mi się także zachowanie ciągłości w książkach. Co jakiś czas pojawiają się wzmianki o bohaterach z wcześniejszych, dzięki temu łatwiej się zaangażować w te historie, wydają się prawdziwe.

Jak w poprzednich powieściach, tak i tutaj przewija się polska historia. Tym razem bardziej szczegółowo można poczytać o Związku Ziemian, o którym Jan dowiedział się już w powieści Abel i Kain. Wyjątkowo Zbrodnia w szkarłacie jest też bardzo na czasie, mimo że tło historyczne jest odlegle. Zdaje mi się, że autorka wyraża w powieści swoje zdanie na temat trwającej od kilku dobrych lat sytuacji w naszym kraju i ja się z nią zgadzam. Obnaża bezmyślność, chciwość naszych przodków, którą odziedziczyliśmy i niewiele nas nauczyły przeszłe doświadczenia.

W każdej książce Kwiatkowskiej odznacza się miłość do wielkopolskich dworów jako budynków, architektury, przestrzeni, ale w Zbrodni w szkarłacie szczególnie to widać. Dwór w Jeziorach zdaje się być pełnoprawnym, barwnym bohaterem opowieści. Fascynacja dworami wielkopolskimi doskonale zgrywa się z moją miłością do dworów i zamków! Malownicze i dokładne opisy architektury sprawiają, że miałam ochotę się spakować i tam pojechać choćby zaraz. Jeziory są na mojej liście miejsc do odwiedzenia, a w podroż zabiorę te książkę jako przewodnik.

Chociaż zawsze staram się delektować opowiadaną przez autorkę historią, czytać uważnie i powoli, to zawsze się łamię i ostatnie pięćdziesiąt stron czytam już w amoku, głodna rozwiązania wszystkich wątków, nie zważając na to, że to już trzecia nad ranem, a o szóstej pobudka do pracy…


Za udostępnienie recenzenckiego egzemplarza dziękuję autorce i wydawnictwu Znak.

Książka przeczytana w ramach Wyzwania Książkowego 2015 w kategorii:
  • W tytule jest kolor

3 komentarze:

  1. O widzisz. Wiedziałam, że umknął mi ten wątek z dworkami, a przecież i mnie się podoba. Skupiłam się na czymś innym.

    Aaaa, bo właśnie tak jest z tymi kryminałami Kwiatkowskiej, jakby tak wszystko chcieć opisać dokładnie, druga książka by wyszła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty za to napisałaś o tym, czego ja nie ujęłam, więc uważam, że dobrze się uzupełniamy;)

      Usuń
    2. O właśnie. I zgodnie zachęcamy do czytania Kwiatkowskiej.

      Usuń