wtorek, 25 sierpnia 2015

Kto był inspiracją dla Jana Morawskiego, o czym najtrudniej pisać, dlaczego Jan a nie Konstancja... - Wywiad z Katarzyną Kwiatkowską

12 sierpnia miała premierę Zbrodnia w szkarłacie. Wrażeniami z lektury podzieliłam się na krótko przed premierą. Dzisiaj z przyjemnością zapraszam Was do przeczytania wywiadu z autorką kryminałów o Janie Morawskim, Katarzyną Kwiatkowską.

Skąd pomysł na powieść detektywistyczną? I dlaczego retro?
Podobno każdy pisze to, co sam chciałby przeczytać, ja więc piszę kryminały, bo to mój ulubiony gatunek. A spośród odmian kryminałów najbardziej lubię powieści detektywistyczne, w których czytelnik, na równi z głównym bohaterem, może prowadzić śledztwo i odkrywać winnego.Bardzo interesuje mnie życie zwykłych ludzi w przeszłości, tamte obyczaje i sprawy. Dlatego akcję moich książek umieściłam w czasach, które mnie fascynują.
Pani powieści to mieszanka kryminału, obyczajówki, historii. Jaki obszar zajmuje Panią najbardziej? Bez którego z nich absolutnie nie wyobraża Pani sobie swoich powieści?
Staram się tworzyć zrównoważoną kompozycję z tych elementów, które Pani wymieniła, ale gdybym absolutnie musiała wybrać jeden składnik, chyba byłaby to historia. Nie wiem, czy chciałabym pisać o czasach obecnych, choć nie zarzekam się, że to nigdy nie nastąpi.
Czy jest jakiś obszar, który sprawia Pani największą trudność w pisaniu?
Zdecydowanie jest to pisanie o emocjach. Sama jestem osobą skrytą, dlatego wywlekanie na światło dzienne czyichś uczuć i przeżyć wydaje mi się naruszeniem prywatności. Jest to dość zabawne, bo ta niechęć dotyczy również postaci wymyślonych.
Jak długo pracuje Pani nad książką, od pomysłu do oddania jej do wydawcy?
Szczegółowe planowanie zabiera mi 4-6 miesięcy, pisanie pierwszej wersji 1,5 do 2 miesięcy, potem odkładam tekst na kilka tygodni. Ostatni etap trwa 2-3 miesiące i polega na uzupełnianiu pozostawionych luk, czytaniu, poprawianiu i wycinaniu. Zwłaszcza wycinaniu.
Ile czasu zajmuje Pani zbieranie informacji do książki? Czy ma Pani już kompletną bazę i tylko z niej wybiera odpowiednie dane, jak opisy dworów, obyczajów, wydarzeń?
Nie potrafię ocenić, jak długo trwa zbieranie informacji. Wydawałoby się, że pisząc kolejną książkę umiejscowioną w tym samym regionie i w tym samym czasie, powinnam dysponować kompletną bazą danych. Tak jednak nie jest. Oczywiście, nieustannie gromadzę informacje, czytam właściwie tylko książki dotyczące XIX wieku, posiadam sporą kolekcję albumów ze zdjęciami dworów, całe roczniki „Tygodnika Ilustrowanego”, wiele tomów wspomnień. Zbrodnia w szkarłacie tym się jednak różni od poprzednich książek o Janie, że opisuje konkretne zjawisko historyczne; jest mocniej zakotwiczona w czasie, a także w przestrzeni, gdyż akcję umieściłam w prawdziwym miejscu. To wymagało dodatkowych badań.
Tyle Pani wie o historii Polski, i tak prosto i przejmująco Pani o niej pisze w powieściach. Myślała może Pani, aby napisać książkę naukową historyczną?
Bardzo dziękuję za komplement, ale moja wiedza historyczna ogranicza się właściwie do sfery codzienności i obyczajów, czyli tego, co mnie interesuje. W innych aspektach jest dość fragmentaryczna. A gdy ogarnia mnie przekonanie, że już sporo wiem, czytam sobie fragment mojej ulubionej Europy Normana Daviesa i szybko pozbywam się tego miłego samozadowolenia. Zresztą książek o zwyczajach ziemiaństwa jest już wiele i moja zapewne nie wniosłaby niczego nowego.

Do tej pory tłem dla akcji były spokojne kurorty albo prowincjonalne domostwa. Czy planuje Pani pokazać Jana (albo Konstancję) w jakiejś szpiegowskiej intrydze, w niebezpiecznym otoczeniu?
Hm, wydaje mi się, że nie ma sprzeczności między prowincjonalnym domostwem a niebezpiecznym otoczeniem, tak jak nie ma sprzeczności między kurortem a szpiegowską intrygą. Zdarzają mi się chwile, gdy korci mnie, by moje historie zbrutalizować, a bohaterów unurzać w krwi, ale to tylko chwile. Pewniej się czuję, konstruując precyzyjne zagadki i umieszczając je w świecie, który przeminął.
Dlaczego dla swoich dwóch ostatnich powieści wybrała Pani opcję self publishing? Co było powodem tej decyzji?
Za każdą chyba decyzją o wyborze takiej ścieżki kryje się jeden powód: wydawnictwa tradycyjne nie były zainteresowane moją książką.
Co jest plusem takiego rozwiązania Pani zdaniem, a co przydałoby się poprawić?
Plusem jest nieograniczony właściwie wpływ autora na tekst i ostateczny kształt książki, ale ten plus jest też minusem, gdyż autor nie jest alfą i omegą, są więc sprawy, na których ktoś inny zna się lepiej i ktoś inny powinien być za nie odpowiedzialny. Każda książka potrzebuje surowego oka redaktora, który powie jasno: „to wyciąć, to dodać, to zmienić”, każda książka potrzebuje też czujnego korektora. Self-publishing, z którym ja się zetknęłam, nie zapewnia pieczy redaktorsko-korektorskiej na takim poziomie, jak wydawnictwa tradycyjne.
Dlaczego zdecydowała się Pani na Jana jako głównego bohatera, a nie wybrała Pani Konstancji?
Od początku wiedziałam, że tematem Zbrodni w szkarłacie będzie walka o ziemię, a bardziej odpowiednim bohaterem dla takiej historii był Jan. Konstancja, jako kobieta, byłaby odsunięta na boczny tor.
Czy uczynienie Konstancji główną postacią planowała Pani już wcześniej?
Konstancja pojawiała się już w dwóch pierwszych książkach i zamierzałam wprowadzić ją kiedyś do akcji jako współpracownicę Jana. Po Ablu i Kainie zapragnęłam jednak zmiany. Chciałam, by pierwszoplanowym bohaterem stał się Neapol i jego okolice, a jako dodatkowy komponent fabuły miała się pojawić intryga szpiegowska. Do takiego poplątanego, chaotycznego śledztwa lepiej pasowała kobieta-amatorka. Tak narodził się pomysł umieszczenia Konstancji – bez Jana – w świetle reflektorów.
Czy Konstancja będzie jeszcze prowadzącą bohaterką w jakiejś powieści? Poznamy jej dalsze losy?
Bardzo chciałabym opowiedzieć o dalszych przygodach Konstancji ( i ciotki Victorii:)), mam nawet wstępny pomysł, ale ponieważ historie o Janie spotkały się z przychylniejszym odzewem Czytelników, Konstancja będzie musiała trochę poczekać na swój czas.
W Pani książkach jest wiele autentyzmu. Powołuje się Pani na prawdziwe miejsca, wydarzenia historyczne. A jak to jest z postaciami? Przyznam, że starałam się znaleźć w sieci Jana Morawskiego, ale wyniki pokazują dwóch panów o tym nazwisku i żaden z nich nie nadaje się wiekiem na bohatera Pani książek… Czy Jan jest kimś inspirowany, jakąś historyczną postacią?
Postać Jana nie ma pierwowzoru. Nazwisko otrzymał od Krzysztofa Morawskiego, autora Wspomnień z Turwi, pierwszej książki o Wielkopolsce, jaką przeczytałam. Imię „Jan” zaś należy do moich ulubionych. A jeślibym miała wskazać inspirację literacką, to byłby nim molierowski Filint, którego Boy nazwał człowiekiem stuprocentowo wyrozumiałym, zdolnym pojąć każde szaleństwo i dziwactwo; kimś, kto żył według własnych zasad, ale szanował zasady innych.
Relacja Jana i Mateusza jest bardzo intrygująca i niezwykła, biorąc pod uwagę tamte czasy i obyczaje. Czy poznamy genezę ich znajomości?
Mateusza zatrudnił ojciec Jana, gdy ten skończył 18 lat. Od tej pory kamerdyner towarzyszy Janowi, a ponieważ młody Morawski nigdzie nie zagrzewa miejsca, taki tryb życia sprzyja zażyłości. Być może kiedyś opiszę przygody obu panów poprzedzające Zbrodnię w błękicie.
Sam Mateusz to bardzo ciekawa postać. Czy o nim samym dowiemy się więcej?
Tak, specjalnie z myślą o wielbicielkach Mateusza zamierzam zdradzić kilka jego tajemnic z przeszłości.
Pani Katarzyno, bardzo dziękuję za udzielenie odpowiedzi:)

Zachęcam także do przeczytania innego wywiadu z Katarzyną Kwiatkowską - pytania nie są takie same, więc warto zajrzeć.

2 komentarze:

  1. A może by tak Jana i Konstancję razem? Para detektywów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. całkiem możliwe, też bym chciała ich zobaczyć, najlepiej jako konkurentów ;)

      Usuń