czwartek, 11 sierpnia 2016

Nie zabijaj dziecka w sobie - "Tajemniczy ogród", Frances Hodgson Burnett; tłumaczenie: Saskia Milaneau de Longchamp, Vesper 2012 r.

Tajemniczy ogród znam od dziecka, jednak tylko w wersji filmowej. Chociaż to jeden z moich ulubionych filmów, to myśl o przeczytaniu książki zawsze odkładałam. Do niedawna. Już od pierwszych stron wiedziałam, że powieść stanie się jedną z najważniejszych w moim życiu, a każda kolejna strona utwierdzała mnie w tej pewności. Tajemniczy ogród to cudowna, prawdziwa opowieść o dorastaniu, dojrzewaniu do życia w zgodzie ze sobą, także o tym, że piękna, trwała przyjaźń i miłość mogą się zrodzić między różnymi charakterami, dzięki czemu uzupełniają się wzajemnie.

Tajemniczy ogród przypomina mi nie tylko moje dzieciństwo, lecz przede wszystkim utwierdza mnie w przekonaniu, żebym nie pozbywała się dziecka w sobie, a wręcz przeciwnie, żebym jeszcze więcej z niego czerpała. Dziecko ma dar obserwacji i zaufania do siebie i swojej intuicji, których mi często brakuje. Ta książka dotyka mnie na tak wielu płaszczyznach, jak dawno już żadna tego nie zrobiła. Jestem i Mary, która dojrzewa i zmienia siebie i swoją świadomość. Jestem również Colinem, który nie chce wychodzić do świata i zamknął się w ciemnym pokoju, bojąc się żyć. Mam też w sobie odrobinę Dicka, biorącego życie takim, jakim jest. Mimo że trójkę bohaterów można traktować jako metaforę różnych cech w jednym człowieku, to z ich przyjaźni płynie także bardzo proste przesłanie - potrzebujemy innych, odmiennych od nas ludzi, by wzrastać, możemy i powinniśmy czerpać z innych i dawać im siebie tak, aby wzajemnie się rozwijać.

Zapewne gdybym przeczytała tę powieść jako dziecko, widziałabym przede wszystkim wzruszającą historię trójki dzieci, których przyjaźń rozkwita dzięki wspólnej pracy w tajemniczym ogrodzie. Być może rozśmieszałyby mnie opisywane sytuacje, wszak autorka wspaniale oddała prawdziwą naturę dziesięciolatków, których dorosła powaga jest rozbrajająca. Z pewnością Tajemniczy ogród zostałby książką, do której bym niejednokrotnie wracała, tak jak zamierzam wracać teraz. I wiem, że jeśli kiedykolwiek będę miała dzieci, to będzie to książka, którą będę im czytała, mając nadzieję, że podświadomie będą czerpać z niej moc dla siebie i swojej dorosłości.

4 komentarze:

  1. Piękna recenzja :) Aż nabrałam ochoty by przypomnieć sobie lekturę z dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam, ale na pewno tamto biblioteczne wydanie nie miało takich ilustracji. W każdym razie ja w ramach tęsknoty za dzieciństwem, zamówiłam sobie wczoraj "Mary Poppins":).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego też nie czytałam, już czuję, że warto:)

      Usuń