Drugą część cyklu o Sookie Stackhouse czyta się o wiele lepiej niż pierwszą,
a mają na to wpływ dwie kwestie – lepsza jakość tłumaczenia i poprawa
stylu samej autorki, chociaż wciąż brakuje mu wiele do dobrego poziomu,
ale jako poprawa humoru sprawdza się doskonale. Tak jak w poprzedniej
części, i tutaj Harris nie szczędzi swojej bohaterce
przygód, ale też cierpień. Tym razem urocza kelnerka z Bon Temps na
dzień dobry zostaje zaatakowana przez tajemniczą bestię, po czym szybko
zdrowieje dzięki staraniom Erica, by wyruszyć do Dallas, gdzie ma za
zadanie dowiedzieć się, co stało się z pewnym wampirem z tegoż miasta,
który zniknął w tajemniczych okolicznościach. Szybko się okazuje, że w
całą sprawę zamieszana jest organizacja religijna nie pałająca sympatią
do wampirów.
W tej części autorka skupia się przede wszystkim na dwóch wątkach –
kryminalnej zagadce, oczywiście, oraz na relacjach w związku głównej
bohaterki i jej wampira Billa, przy czym ten drugi przyćmiewa wątek
zniknięcia wampira Farrella. Jest jeszcze trzeci, od którego zaczyna się
powieść, czyli tajemniczy potwór z Bon Temps i jego wpływ na
tamtejszych mieszkańców, jednak stanowi zaledwie dodatek na zakończenie
tomu.
Dużo mniej jest nawiązań do wampiryzmu czy popkultury. Można
powiedzieć nawet, że Harris powiela rozwiązania znane w wampirycznej
literaturze. W tej części poznajemy strukturę hierarchiczną wampirów i
dowiadujemy się, że różni się ona nieznacznie w zależności od miejsca, w
którym znajduje się dany klan, dowiadujemy się też o ich działalności
politycznej wśród ludzi. Pojawiają się tu również inne istoty –
zmiennokształtni oraz greckie bóstwo, ale autorka nie poświęca im wiele
miejsca, używając ich jako rekwizytów, podobnie jak czyni to z innym
telepatą, którego Sookie poznaje w hotelu Cichy Brzeg. Więcej uwagi
Harris poświęca komplikacjom w związku głównych bohaterów, bowiem w
wyniku nieprzypadkowych okoliczności Sookie wypija nieco erikowej krwi i
w ten sposób dziewczyna zbliża się do Erika dużo bardziej, niż
życzyłaby sobie tego ona, nie wspominając o Billu. Tworzy się swoisty
erotyczny trójkąt, autorka jednak zaledwie zarysowuje wynikające z tej
sytuacji problemy, które zapewne rozwijać się będą w dalszych częściach.
W U martwych w Dallas Charlaine Harris porusza również
kwestię tolerancji, naśmiewa się z idei sekt religijnych. Pokazuje też
„nieżycie” wampirów od drugiej, mroczniejszej strony – wieczność to
samotność, znudzenie, depresja i brak chęci istnienia. Sprawia też, że
Sookie zaczyna zastanawiać się nad przyszłością jej i wampira, nad
czasem, który upływa dla niej, ale nie dla niego, a także nad tym, czy
nie jest przypadkiem od Billa uzależniona seksualnie… Autorka nadal drwi
sobie z ludzkiej małostkowości i prowincjonalności, nie moralizuje
jednak, nie staje po żadnej ze stron, pokazując różnice w pojmowaniu
świata przez ludzi i wampiry, czytelnik wciąż ma świadomość, z kim ma do
czynienia.
Wszystko to podane w lekkiej, zabawnej formie, którego nie kaleczy
już nieudolne tłumaczenie. W przypadku tej części dużo częściej śmiałam
się do łez z dowcipu autorki, a nie z żałości nad przekładem. W odbiorze
nie przeszkadzało mi nawet nadal spora ilość błędów, zarówno
redakcyjnych, jak i logicznych samej autorki. Pozostaje teraz czekać na
trzecią część…
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz