czwartek, 4 marca 2010

Niełatwo być wampirem - "U martwych w Dallas", Charlaine Harris, tłumaczenie: Ewa Wojtczak, MAG 2009

Drugą część cyklu o Sookie Stackhouse czyta się o wiele lepiej niż pierwszą, a mają na to wpływ dwie kwestie – lepsza jakość tłumaczenia i poprawa stylu samej autorki, chociaż wciąż brakuje mu wiele do dobrego poziomu, ale jako poprawa humoru sprawdza się doskonale. Tak jak w poprzedniej części, i tutaj Harris nie szczędzi swojej bohaterce przygód, ale też cierpień. Tym razem urocza kelnerka z Bon Temps na dzień dobry zostaje zaatakowana przez tajemniczą bestię, po czym szybko zdrowieje dzięki staraniom Erica, by wyruszyć do Dallas, gdzie ma za zadanie dowiedzieć się, co stało się z pewnym wampirem z tegoż miasta, który zniknął w tajemniczych okolicznościach. Szybko się okazuje, że w całą sprawę zamieszana jest organizacja religijna nie pałająca sympatią do wampirów. 

W tej części autorka skupia się przede wszystkim na dwóch wątkach – kryminalnej zagadce, oczywiście, oraz na relacjach w związku głównej bohaterki i jej wampira Billa, przy czym ten drugi przyćmiewa wątek zniknięcia wampira Farrella. Jest jeszcze trzeci, od którego zaczyna się powieść, czyli tajemniczy potwór z Bon Temps i jego wpływ na tamtejszych mieszkańców, jednak stanowi zaledwie dodatek na zakończenie tomu.

Dużo mniej jest nawiązań do wampiryzmu czy popkultury. Można powiedzieć nawet, że Harris powiela rozwiązania znane w wampirycznej literaturze. W tej części poznajemy strukturę hierarchiczną wampirów i dowiadujemy się, że różni się ona nieznacznie w zależności od miejsca, w którym znajduje się dany klan, dowiadujemy się też o ich działalności politycznej wśród ludzi. Pojawiają się tu również inne istoty – zmiennokształtni oraz greckie bóstwo, ale autorka nie poświęca im wiele miejsca, używając ich jako rekwizytów, podobnie jak czyni to z innym telepatą, którego Sookie poznaje w hotelu Cichy Brzeg. Więcej uwagi Harris poświęca komplikacjom w związku głównych bohaterów, bowiem w wyniku nieprzypadkowych okoliczności Sookie wypija nieco erikowej krwi i w ten sposób dziewczyna zbliża się do Erika dużo bardziej, niż życzyłaby sobie tego ona, nie wspominając o Billu. Tworzy się swoisty erotyczny trójkąt, autorka jednak zaledwie zarysowuje wynikające z tej sytuacji problemy, które zapewne rozwijać się będą w dalszych częściach.

W U martwych w Dallas Charlaine Harris porusza również kwestię tolerancji, naśmiewa się z idei sekt religijnych. Pokazuje też „nieżycie” wampirów od drugiej, mroczniejszej strony – wieczność to samotność, znudzenie, depresja i brak chęci istnienia. Sprawia też, że Sookie zaczyna zastanawiać się nad przyszłością jej i wampira, nad czasem, który upływa dla niej, ale nie dla niego, a także nad tym, czy nie jest przypadkiem od Billa uzależniona seksualnie… Autorka nadal drwi sobie z ludzkiej małostkowości i prowincjonalności, nie moralizuje jednak, nie staje po żadnej ze stron, pokazując różnice w pojmowaniu świata przez ludzi i wampiry, czytelnik wciąż ma świadomość, z kim ma do czynienia.

Wszystko to podane w lekkiej, zabawnej formie, którego nie kaleczy już nieudolne tłumaczenie. W przypadku tej części dużo częściej śmiałam się do łez z dowcipu autorki, a nie z żałości nad przekładem. W odbiorze nie przeszkadzało mi nawet nadal spora ilość błędów, zarówno redakcyjnych, jak i logicznych samej autorki. Pozostaje teraz czekać na trzecią część…

Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz