Na pewno do tej kategorii mogłabym zaliczyć niemal wszystkie książki naukowe, jakie przeczytałam. W każdej z nich znalazłabym coś, co postrzegałam inaczej. Jednak chyba nie o to chodzi do końca. Ja rozumiem ten dzień jako wskazanie książki, która znacząco na mnie wpłynęła, sprawiła, że zmieniłam się wewnętrznie. A przynajmniej o takiej książce chcę dzisiaj napisać.
Gdyby Budda utknął w martwym punkcie Charlotte Kasl to pozycja dla wszystkich, którzy właśnie w takim martwym punkcie swojego życia się znaleźli i nie mają awersji do filozofii buddyjskiej, lub też dla tych, którzy chcieliby się zapoznać z tą filozofią rozpatrującą duchową przemianę człowieka. Ja wciąż ją czytam, nie jest to bowiem książka, którą się pochłania, mi jej lektura zajmuje sporo czasu, głównie dlatego, że pobudza mnie do różnych refleksji i staram się wykonywać wszystkie zalecone w niej ćwiczenia. Już mi wiele dała, a nie dotarłam jeszcze do połowy. Przede wszystkim wycisza mnie, daje mi poczucie wewnętrznego spokoju i sprawia, że na trzeźwo mogę analizować siebie, swoje odczucia, nawet takie, o których nie miałam pojęcia, że we mnie są. Kasl nie narzuca się z tym buddyzmem, nie twierdzi, że musisz zmienić wiarę, aby to wszystko zaczęło działać, wskazuje jedynie ścieżkę; to, czy z niej skorzystasz, zależy już od Ciebie. Podoba mi się ten łagodny styl, prosty język, nie naładowany banałami i oczywistymi oczywistościami, tak jak to było w wypadku Sekretu. Czuć, że autorka jest przekonana i sama stosuje się do przedstawianej tu filozofii.
Jeśli jesteście na jakimś życiowym zakręcie, nie wiecie, co ze sobą zrobić, gdzie iść, brak Wam motywacji do działania i to Wam przeszkadza, sięgnijcie po tę książkę, może ona Wam pozwoli się na siebie otworzyć.
Gdyby Budda utknął w martwym punkcie
Charlotte Kasl
Czarna Owca
2010 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz