czwartek, 24 listopada 2016

Tajemnica lady Audley, Mary Elizabeth Brandon, tłumaczenie: Mira Czarnecka, Zysk i S-ka 2016 r.

Mimo pewnych elementów, które mi przeszkadzały, Tajemnica lady Audley to ciekawa powieść kryminalno-psychologiczno-obyczajowa. Złożona, dojrzała literacko, intrygująca i tajemnicza. Chociaż miejscami może okazać się nudna dla współczesnego odbiorcy, to z pewnością warta jest polecenia wszystkim, którzy lubią powieści retro, powieści historyczne, kryminały.

Intryga jest sprawnie zbudowana. Kilka prowadzonych tutaj wątków przeplata się płynnie i autorka nie daje odkryć tajemnicy do końca, wodzi czytelnika za nos. Na szczęście autorka nie naigrawa się z inteligencji czytelnika i nawet Robert Audley, który przyjmuje na siebie rolę detektywa w całej historii, zdaje sobie sprawę ze sprawcy nieszczęścia. Przy tym styl jest lekki i subtelnie zabawny, chociaż nie jest to komedia czy beztroska zabawa z literaturą. Tło społeczne jest także wiernie oddane, przede wszystkim dynamika relacji ludzkich w ówczesnych czasach, panujące obyczaje wśród najbliższych członków rodziny.

Bohaterowie są również zmyślnie zbudowani, realistycznie. Chociaż w powieści pojawia się kilka osób, to najważniejsze dla fabuły są dwie - Robert Audley i Lucy Audley. Najbardziej interesująca w tej powieści jest przemiana, jaka zachodzi w Robercie Audleyu - z leniwego birbanta staje się detektywem. Jego wątpliwości, opieszałość i wewnętrzna walka lenistwa z chęcią odkrycia prawdy o zaginionym przyjacielu są bardzo rzeczywiste. Postać Lucy Audley jest z pewnością jedną z bardziej skomplikowanych, z jakimi można spotkać się w literaturze tego okresu. Jej postępowanie jest niezwykle dobrze argumentowane przez Braddon i wydaje się bardzo logiczne, często budzi w czytelniku ambiwalentne uczucia. Mimo racjonalnych i w pewnym sensie zrozumiałych motywów, kobieta ta nie wzbudziła we mnie sympatii, nie mogę jej jednak odmówić przebiegłości.

Co najbardziej przeszkadza w książce to religijny patos. Działania bohaterów, ich przemiany i cechy charakteru pochodzą od boga jedynego. Mam też wrażenie, że autorka zbrodnię zaplanowaną przez kobietę traktuje jako pretekst do pokazania wyższości mężczyzny nad kobietą zgodnie z religią chrześcijańską. W końcu to Robert Audley, leniwy dandys, który nigdy nie musiał używać swego mózgu, odkrywa prawdę o Lucy, która całe swoje życie sprytem i inteligencją usiłowała osiągnąć to, co on otrzymał z nadania. Irytujące były dla mnie również długie opisy charakterów, miejsc, natury, których rozwlekłość niewiele wnosiła do samej treści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz