Gatunek: Action Adventure, TPS (third-person shooter)
Producent: Core Design
Wydawca: Eidos Interactive
Platforma: PlayStation
Premiera: 1996 r.
Po raz pierwszy o Tomb
Raiderze I dowiedziałam się w roku premiery
gry, kiedy mój kuzyn godziny spędzał przed komputerem,
zabijając wilki, niedźwiedzie i okropne stwory. Wtedy jednak ani myślałam, żeby
grać razem z nim czy choćby obserwować jego poczynania, przygody pani archeolog
za bardzo mnie przerażały. Mój niepokój wzbudzał niepowtarzalny klimat
zagrożenia, wzmacniany ciszą i niesamowitymi przerywnikami muzycznymi w
najgorętszych chwilach, potwory wyskakujące z ukrycia, zbyt intensywny wydawał
mi się również sposób gry – wolałam oglądać postać i otaczający ją świat z góry
bądź z boku, widok zza pleców bohatera był dla mnie za bardzo ograniczony.
Po prawdzie, nadal tak trochę jest, że lękam się, wchodząc w
teksturowy świat pierwszej części jednej z najpopularniejszych gier w historii.
Moje podejście do panny Croft zmienił jednak film z Angeliną Jolie w roli Lary.
Mówcie, co chcecie, ale ta aktorka jest dla mnie stworzona do tej roli, a
pierwszy Tomb Raider Movie jest
świetną rozrywką silnie do gier nawiązującą. Podobnego zdania byli widać
również twórcy kolejnych części, gdyż zarówno późniejszy wygląd bohaterki, jak i jej
otoczenie oraz gadżety przypominają filmowe. Wprawdzie pierwszą grą, w której
wcieliłam się w Larę Croft, był Tomb
Raider III, druga po Angel of
Darkness najmniej udana z cyklu, postanowiłam zmierzyć się ze swoimi
strachami i zagrałam w część pierwszą. Była to niezapomniana przygoda, pełna
emocji i nerwów nie tylko z powodu czającego się niebezpieczeństwa za każdym
rogiem, ale także przez zbyt prostą jak na współczesne czasy grafikę i
sterowność.
|
Nie ma się czego bać, przecież to tylko dwa wilczki... |
Larę Croft zapewne wszyscy znają lub przynajmniej kojarzą,
podejrzewam, że akcję pierwszej gry już mniej. Otóż panna archeolog otrzymuje
zlecenie od niejakiej Natli, przedstawicielki potężnej korporacji, odnalezienia
tajemniczego artefaktu, Scionu, w górzystym Peru. Chętna nowych wyzwań
dziewczyna bez większego wahania udaje się w wyznaczone miejsce i… gracz
wkracza w niezwykły świat dusznej dżungli, w której żyją jeszcze dinozaury,
rzymskiego Koloseum znajdującego się w Grecji (nie ja się pomyliłam, a twórcy
gry), tajemnicze grobowce, mroczne korytarze egipskich piramid, by ostatecznie
znaleźć się na zaginionej Atlantydzie pełnej krwiożerczych potworów. Po drodze
okazuje się, że Natla wcale nie jest tym, za kogo się podaje, w dodatku ma
pomagierów, którzy uprzykrzają Larze życie. Dziewczyna, a tym samym gracz, musi
wykazać się sprawnością fizyczną (którą można wcześniej poćwiczyć w posiadłości
bohaterki, gdzie spędzałam całe godziny, gdy bałam się kontynuować rozgrywkę),
umiejętnością celowania, ale również zdolnością rozwiązywania wcale niełatwych
zagadek.
Gra wciąga, chociaż, tak jak pisałam wcześniej, nie powala
już grafiką (w 1996 roku również nie powalała) czy sterownością. Wielokrotnie
przeklinałam, gdy moja bohaterka ginęła nabita na kolce, nie mogąc dostać się
na jakąś skalną półkę, bo nie ustawiłam jej pod odpowiednim kątem, nie mówiąc
już o tym, że kamera nie pozwalała na całkowitą swobodę, ograniczając się
jedynie do widoku zza pleców Lary, aczkolwiek można było sprawić, że postać się
rozglądała. Do szału często doprowadzały mnie sekretne miejsca, w których
mogłam znaleźć broń, amunicję czy apteczki, a z których potem nie mogłam się wydostać.
To wszystko jednak małostki w porównaniu z atmosferą i emocjami, jakie wywołuje
akcja. Tomb Raider I to pierwsza gra, w której
przekroczyłam granicę między rzeczywistością a światem gry, kiedy sięgałam po
joystick, stawałam się Larą i liczyły się już tylko kolejne grobowce do
odkrycia i następne potwory do zlikwidowania (chociaż zawsze wolałam „zabijać”
ludzkich wrogów) za pomocą nieśmiertelnych pistoletów marki Beretta z
nieograniczoną amunicją. Podoba mi się też charakter bohaterki i wcale nie chodzi
o jej duży, trójkątny biust czy o inne fizyczne cechy, ale o prawdziwą
osobowość, którą twórcy rozwijali w dalszych częściach. Lara jest symbolem
niezależności, to inteligentna, młoda kobieta, uwielbiająca przygody i nie
znająca strachu, będąca przykładem motywacji do spełniania własnych marzeń i
podążania do wyznaczonych celów. Jak się kiedyś wyraziła Angelina Jolie, Croft
to połączenie prostolinijności i duszy odkrywcy Indiany Jonesa z przebojowością
i gadżetami Jamesa Bonda, aczkolwiek w wypadku pierwszego Tomb Raidera nie można mówić o gadżetach, w które archeolog
zostanie wyposażona dużo później. I to wszystko sprawiło, że Lara Croft stała
się moją ulubioną postacią multimedialnej rozrywki, że wciąż wracam do
wszystkich gier z jej udziałem, i z tym większą niecierpliwością czekam na
jesień 2012 roku, kiedy to ma się ukazać dziesiąta już gra z serii.