czwartek, 4 października 2012

Czarny Rogan! Nadchodzi Czarny Rogan! - "Władca wilków", Juraj Červenàk, tłumaczenie: Agata Janiszewska, Erica 2012


(Tytuł recenzji jest aluzją do jednej z postaci-legend Warszawy. Niestety nie mogłam się pozbyć tego skojarzenia…)

Wierzeniami słowiańskimi interesuję się od dzieciństwa. Moja ciekawość przeszła w fascynację, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z cyklem wiedźmińskim Andrzeja Sapkowskiego. Przygody Geralta z Rivii zainspirowały również Juraja Červenàka do napisania trylogii Czarnoksiężnik, który jednak postanowił umieścić swoją historię w realiach historycznych wczesnego średniowiecza. O tym wszystkim oraz o kilku innych rzeczach autor informuje czytelnika w przedmowie do poprawionego wydania Władcy wilków. Złamałam swoją zasadę i przeczytałam ją, zanim zagłębiłam się w powieść. Gdyby nie to, być może książka podobałaby mi się bardziej. Przez autora nie mogłam się jednak powstrzymać przed porównywaniem powieści do cyklu o wiedźminie. Červenàkowi bardzo, ale to bardzo daleko do stylu i jakości, jaką dał czytelnikom polski pisarz.

Bohaterem trylogii jest Czarny Rogan, weteran wielu wojen, pogromca plemienia Awarów. Jego celem tym razem jest nie służba w obronie królów, ale zemsta na awarskich wojownikach, którzy wymordowali jego rodzinę. W czasie swojej wędrówki Rogan dowiaduje się, że bogowie wyznaczyli mu jednak inne zadanie. Tak krótko zarysowuje się fabuła historii, dla której tłem ma być przeplatanka historycznych wydarzeń, słowiańskich wierzeń i magii. I chociaż zapowiadało się całkiem ciekawie, to im bardziej zagłębiałam się w lekturę, tym mniej byłam zainteresowana. Winę za to ponosi przede wszystkim słaby styl słowackiego autora. Prostacko-poetycki język to kiepskie połączenie, brakuje tu stylizacji, wszyscy bohaterowie, bez względu na pozycję społeczną, posługują się tym samym, uczonym językiem rodem z popularnonaukowych książek. We wstępie autor napisał, że w poprawionym wydaniu unikał rozwlekłych opisów i nadętych porównań – boję się pomyśleć, jak wyglądała pierwsza wersja, ponieważ w tym wydaniu od porównań, powtórzeń, tautologii aż się roi. Razi strona redakcyjna, niepotrzebne przypisy, literówki, zbyt dosłowne tłumaczenie, którego nikt zdaje się nie poprawił.

Nie przekonują mnie pojawiające się tu postaci. Począwszy od Rogana, doskonałego łucznika, zbolałego ojca i męża, zatwardziałego w swej zemście, postępującego jednak lekkomyślnie i zupełnie nie jak na doświadczonego wojownika przystało. Jego towarzyszka z przypadku, Mirena zwana Osą, irytuje bezczelnością, zarozumiałością, hipokryzją wobec wiary (wierzy w swoją Chors, nie w pozostałych bogów), stereotypową postawą wojującej feministki, która nie ma za sobą głębszej historii; autor nie daje żadnej wskazówki, co mogłoby być przyczyną jej chłodu, bo przecież każdy człowiek się zmienia; ona wydaje się taka sama od zawsze. Także Wielimir, pochodzący z Borynia wojak, który po latach powraca do rodzinnej osady, to tylko prosty chłop, na którym, co dziwne, okrucieństwa wojny nie wycisnęły żadnego piętna. Jego nagła miłość do pięknej i młodej starościny Krasy jest przewidywalna i zupełnie nie ma znaczenia dla opowiadanej historii. Stojący po drugiej stronie awarscy wojownicy, Krwawe Psy, są wyraziście źli, każdy jeden i wszyscy razem, to maszyny do zabijania, wykonujący rozkazy swego władcy, kapłana ciemności Jugurrusa. Ich okrucieństwo nie zna granic, ale ono po prostu jest, nie wzbudza przerażenia czy niepokoju, chwilami tylko obrzydzenie.

O Władcy wilków nie mogłabym też powiedzieć, że ma dobre tło historyczne. Są Słowianie, są Awarowie, wiadomo, że akcja powieści dzieje się ok. IX wieku na terenach dzisiejszej Słowacji, że w osadach władzę sprawują starostowie. I to wszystko. Autor nie pokazuje życia normalnych ludzi, ich myślenia, skupia się jedynie na spustoszeniu, jakiego dokonali Awarowie, ale nie podaje szerszego kontekstu, nie wiadomo, co się dzieje gdzie indziej, jak z klęską radzą sobie mieszkańcy. Więcej o tym jest w nocie historycznej zamieszczonej na końcu książki, szkoda, że autor nie zadał sobie trudu, aby wpleść te informacje w tekst.

Jedynym plusem powieści są fragmenty opisujące bóstwa słowiańskie i elementy wierzeń. Autor całkiem zmyślnie wprowadził poszczególnych bogów, subtelnie pokazując ich obecność w świecie śmiertelników, zarysował ich intrygi i tajemnice, niejednoznaczność. Także Gorywałd, wilk, który stanie się towarzyszem Rogana, zapowiada się na ciekawą osobowość. I dlatego dam szansę i przeczytam kolejny tom.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

1 komentarz:

  1. "Władca..." to jest książka, w której pierwsze kilkadziesiąt stron nawet wciąga, ale im dalej, tym gorzej. Przy końcówce to z trudem powstrzymałem się od uśnięcia.

    OdpowiedzUsuń