czwartek, 24 marca 2016

Gdyby Loki był prawnikiem, jego mowy obronne kończyłyby się wyrokiem skazującym - "Ewangelia według Lokiego", Joanne Harris, tłumaczenie: Ewa Spirydowicz, MUZA 2015 r.

Początkowo odrzucił mnie współczesny język Ewangelii według Lokiego. Gdy myślę o mitologii, to nasuwa mi się od razu średniowieczna stylizacja. Ale przy drugim podejściu już mi to nie przeszkadzało za bardzo, aczkolwiek były momenty, w których ten styl stawał się nie do zniesienia, wtedy bez wyrzutów sumienia omijałam tekst. Ciekawa byłam mimo wszystko, w jaki sposób autorka przedstawi wersję boga-oszusta. Okazało się, że jego wersja jest niemal taka sama jak ta, którą znamy, a nordycki Loki zamiast się „oczyścić” z zarzutów, tylko się pogrążył.

Przede wszystkim sama postać Lokiego jest nie do zniesienia. Nazywający siebie matką i ojcem kłamstwa, taki niby chytry, w dodatku demon i ma ludzkie odczucia i tak łatwo dał się oszukać Odynowi? Loki tutaj to niedojrzały rozrabiaka, odbiega mi znacznie od wizerunku wyrachowanego, złośliwego demona, którego domeną jest oszustwo. W wielu sytuacjach zachowuje się on jak błazen i to nie taki, który celnie operuje ironią czy sarkazmem, a to ani nie przystoi do niego, ani jest śmieszne. Pozostali bogowie są jedynie pionkami w opisach Lokiego, nie mają żadnego znaczenia, każdy z nich jest oczywiście głupszy i jednowymiarowy. Nawet Odyn nie jest specjalnie lotny, chociaż ma przebłyski (jakby nie było, oszukał nawet głównego bohatera).

Ogólnie styl powieści jest infantylny. Humor rodem z komedii amerykańskich sprawdza się w Avengersach, dla bogów z komiksów, całkowicie nie pasuje do bogów z nordyckich mitów. Zbyt dużo pulpy tu jak dla mnie, a szkoda, bo książka miała potencjał nie na przeciętne czytadełko, ale na ciekawą wersję mitów. Niestety nie ma tu żadnej głębi, żadnej psychologii, czysta rozrywka, i to nawet nie najlepszego sortu. Zgadzam się z Agnes, że powieść jest uładzona. Brakuje tutaj głębszego tła, nie uświadczymy ani uroków Asgardu, ani żadnego innego świata, przerażające i mroczne puszcze wcale nie są mroczne i przerażające, góry są zwykłymi górami, olbrzymy nie budzą ani lęku, ani respektu, są tylko atrybutami konwencji, autorka nawet nie stara się ich oddać wiarygodnie.

Jedyne, co mi się w tej książce podoba, to sposób, w jaki Harris traktuje główne cechy mitycznych bohaterów. Mimo całej współczesnej otoczki bogowie i demony funkcjonują według zasad chaosu, z którego się wywodzą, zwłaszcza demony. Ich nieumiarkowanie w każdym aspekcie, ich żądze, które prowadzą do nieprzemyślanych czynów, są tutaj dobitnie pokazane.

Zdecydowanie nad wersję mitów autorstwa Harris wolę mity spisane przez badaczy mitologii nordyckiej. A tym, którzy mieszkają w Warszawie i chcieliby posłuchać islandzkich i nordyckich mitów i sag, polecam wydarzenia organizowane przez Studencki Klub Islandzki. W zeszłym roku byłam na ich spotkaniu dotyczącym mitu o Fenrirze i z pewnością wybiorę się jeszcze na niejedno w tym roku.

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. No dobra, wiem, strasznie treściwy ten mój komentarz powyżej, ale to dlatego, że ja już się rozpisałam w swojej notce.

      Usuń
    2. ;) I jak to często bywa, nasze zdania się pokrywają.

      Usuń