środa, 30 marca 2016

Dzień z życia wikinga - "Wikingowie. Wilcze dziedzictwo", Radosław Lewandowski, Akurat 2016 r.

Wikingowie. Wilcze dziedzictwo to pierwszy tom cyklu autorstwa Radosława Lewandowskiego. Autor dla mnie zupełnie nieznany, ale nie wahałam się długo, by sięgnąć po jego najnowszą powieść. Hasła jak „wiking”, „mitologia skandynawska”, „historia średniowieczna” potrafią przykuć moją uwagę, chociaż po niektórych doświadczeniach (o których możecie poczytać tutaj i tutaj) jestem ostrożniejsza w wyborze lektur. Powieść Lewandowskiego jednak okazała się przyjemnym zaskoczeniem i spełnieniem wszelkich obietnic prezentowanych przez wydawnictwo.

Już od pierwszych zdań autor buduje klimat średniowiecznej, mroźnej Północy i kultury wikingów. Stylizacja językowa jest dopieszczona, dotyczy to również miar odległości czasu, co mnie bardzo ujęło (nie każdy pisarz dba o takie detale). Co prawda w kilku momentach pojawiają się wyjaśnienia pojęć niemal jak z encyklopedii, co nie do końca zgrywa się z mentalnością bohaterów, ale nie przeszkadza w odbiorze. Bardzo dobrym pomysłem było umieszczenie najważniejszych definicji na końcu książki. Język jest bogaty w górnolotne metafory, miejscami jest ich dla mnie zbyt wiele, jednak dość szybko przywykłam do tego stylu, w którym pobrzmiewają tony ze skandynawskich sag. Powieść jest także niepozbawiona humoru, który pojawia się w odpowiednich momentach, często rozładowując patos. Co najmniej połowa książki to także opisy bitew, które mnie akurat niespecjalnie interesowały, jednak z drugiej strony, czym byłaby powieść o wikingach bez wojny? Poza tym bardziej niż na epatowaniu krwistymi obrazami autor skupił się na pokazaniu działania różnych strategii wojennych, udało mu się również wiarygodnie oddać bezwzględność, okrucieństwo i odwagę walczących. Największym zgrzytem i kompletnie niepotrzebnym zabiegiem jest według mnie przejście na narrację pierwszoosobową w trzeciej księdze - głos od tej pory do końca zyskuje młody Erik Eriksson, ale styl pisania się nie zmienia, co sprawia, że bohater zlewa się z narratorem, przez co traci na psychologicznej wiarygodności.

Wątkiem tej opowieści są losy wikingów w wybranym przez autora odcinku czasu. Nie jest to historia jednej czy kilku postaci, ale całych społeczności, których bohaterowie są przedstawicielami. Tło społeczne jest tu niezwykle malowniczo i szczegółowo odzwierciedlone: to, jak wikingowie (i nie tylko oni) żyli, co jedli, gdzie spali, jak się kochali i ucztowali, w co i jak wierzyli. Powieść przypomina mi taki fabularyzowany podręcznik historii, bardzo przyjemny w lekturze i niezmiernie edukujący, zachęcający do dalszych poszukiwań. Lewandowski przekuł swoją pasję do historii skandynawskiej w ciekawą i zajmującą przygodę. Jednym z mocniejszych elementów tej opowieści jest zestawienie Normanów z Hiszpanami jako dwóch światów, niechrześcijańskiego i chrześcijańskiego. Wyróżniają się tutaj zwłaszcza refleksje młodego Normana Erika odnośnie do wiary chrześcijańskiej i porównywanie jej ze swoimi wierzeniami, które niejednokrotnie bawią, ale i dają do myślenia.  

Bohaterowie tej opowieści to przeważnie mężczyźni, wśród których pojawia się też jedna kobieta. Lewandowski stworzył pokaźną galerię barwnych, żywych postaci: irytującego w swojej głupocie, ale mającego potencjał na dobrego człowieka kilkunastoletniego Oddiego, inteligentnego, choć naiwnego trzynastoletniego Erika Erikssona, doświadczonego, dzielnego wodza Asgota, nie ustępującego mu odwagą i mądrością obrońcę Birki Thorstena, niezwykle inteligentnego posła Ramira czy pewną siebie, mądrą rudowłosą Gunhild. Lewandowski opisuje swoich bohaterów z wyczuciem, nie powtarza się, daje im żywotność i wiarygodność, każdemu daje wystarczającą ilość miejsca w swojej książce i jestem naprawdę ciekawa ich dalszych losów.

Sama fabuła jest wciągająca, dodatkowo w bardzo logiczny sposób Lewandowski wywraca bieg opowieści zaskakującymi i przemyślanymi zwrotami akcji, które nadają jej nowy kierunek, wzbudzając ciekawość i ochotę do lektury. Autor nie ma szczęścia jedynie do okładek – wiking nie powinien być w rogatym hełmie, wojowniczka natomiast nie powinna mieć pomalowanych paznokci – to w końcu nie jest powieść fantasy i okładka Wikingów powinna, moim zdaniem, oddawać bardziej wiarygodnie historyczny klimat tej książki. Niech to jednak nie zrazi zainteresowanych (a może to tylko ja zwróciłam na to uwagę), liczy się przecież to, co w środku, a ten oferuje dobrą rozrywkę i interesującą, popartą dużą historyczną wiedzą, opowieść o losach ludów Północy.

Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Akurat.

4 komentarze:

  1. Najważniejsze to trafić na dobrą książkę, która nas nie tylko nie zawiedzie, ale także sprawi że się w niej zatracimy. ;D
    Jestem Wonith i zapraszam na mojego bloga, gdzie publikuje moje własne utrzymane w klimacie fantastyki dzieło, jest to mój debiut.
    http://wonithlerger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Najważniejsze to trafić na dobrą książkę, która nas nie tylko nie zawiedzie, ale także sprawi że się w niej zatracimy. ;D
    Jestem Wonith i zapraszam na mojego bloga, gdzie publikuje moje własne utrzymane w klimacie fantastyki dzieło, jest to mój debiut.
    http://wonithlerger.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie to zaczynam - i dobrze się zaczyna, mięsiście. A na pomalowane paznokcie ciężko nie zwrócić uwagi - czarne są!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszamy na fp powieści "Wikingowie" na konkurs w którym można wygrać czytnik e-booków KINDLE TOUCH 7. Proszę podać informację dalej, im większa konkurencja tym większa chwała :-) https://web.facebook.com/WikingowieWilczeDziedzictwo/photos/a.1013108495427864.1073741828.1012526092152771/1071070766298303/?type=3&theater

    OdpowiedzUsuń