czwartek, 16 czerwca 2016

Powieści - tak, opowiadania - niespecjalnie - "Gra na wielu bębenkach", Olga Tokarczuk, Wydawnictwo Literackie 2010 r.

Niedawno w swoim księgozbiorze odkryłam tom opowiadań Olgi Tokarczuk. Gra na wielu bębenkach wydała mi się idealnym odpoczynkiem od dłuższej formy, ponadto dawno już nie czytałam Tokarczuk, od czasów lektury Prowadź swój pług przez kości umarłych. Postanowiłam więc przypomnieć sobie styl autorki, tym bardziej, że Księgi Jakubowe czekają. Sądziłam, że będzie to dobry pomysł na wprawienie się przed dłuuuugą formą najnowszej powieści Tokarczuk. Nie był.

Przede wszystkim uważam, że styl opowiadań Tokarczuk jest bardzo nierówny. W zbiorze jest dziewiętnaście historii, a zaledwie kilka z nich urzekły mnie pomysłem albo formą, coś we mnie poruszyły. Większość wydała mi się zmanierowana, jakby celowo udziwniona stylem. Ostatniego opowiadania nawet nie doczytałam do końca, zmęczona i znudzona. Najbardziej podobały mi się historie zawarte w opowiadaniach Podmiot, Wieczór autorski, Ariadna na Naxos, Tancerka, Najbrzydsza kobieta świata, Skoczek oraz Otwórz oczy, już nie żyjesz.

Podmiot - przewrotna, zabawna historyjka z życia pisarza, którego prześladuje jego sobowtór.

Otwórz oczy, już nie żyjesz - spodobało mi się płynne, ledwo dostrzegalne przenikanie rzeczywistości bohaterki z rzeczywistością czytanej przez nią książki. Zaskakująca fabuła z nietuzinkowym pomysłem, jego realizacją i rozwiązaniem.

Wieczór autorski - historia pewnego romansu, studium kobiety żyjącej wspomnieniem, nie rzeczywistością. Pięknie oddane jej emocje: lęki, miłość, tęsknotę, cierpienie. Perfekcyjnie i prawdziwie pokazane przeżycia kobiety łudzącej się uczuciem mężczyzny, który tak naprawdę nie istniał, był wytworem jej wyobrażeń.

Ariadna na Naxos - czysta miłość do muzyki, do opery, pięknie przekazana przez ludzkie emocje prostolinijnej kobiety.

Tancerka - opowieść o odważnej kobiecie, która żyła tak, jak chciała i robiła to, co kochała, całe swoje życie pragnąc tylko akceptacji i miłości. Piękne opowiadanie, które przypominało mi, jak bardzo kochał mnie mój ojciec i ponownie uświadomiło, jak wielkie mam szczęście, mając tak cudownych rodziców.

Skoczek - przejmujące, wywołujące dreszcze opowiadanie o doświadczonym małżeństwie, o jej i jego samotności w tym związku, o ich zmęczeniu w ratowaniu miłości, która wydaje się już tylko wyobrażeniem. Przerażająca wizja, której nigdy nie chciałabym doświadczyć.

Najbrzydsza kobieta świata - to z kolei bardzo ponura, smutna i dramatyczna opowieść o okrucieństwie, jakiego doświadcza ktoś nie pasujący do społeczeńswa. Bardzo obrazowo i niezwykle dobitnie Tokarczuk pokazuje ludzkie okrucieństwo, hipokryzję i niezdrową ciekawość.

Siedem naprawdę opowiadań na dziewiętnaście w całej książce to niedużo, przynajmniej ja tak uważam. Pozostałe opowiadania wydały mi się mało poruszające, zaledwie w poprawnym stylu, kilka wręcz mnie odrzuciło, sprawiwszy wrażenie przerostu formy nad treścią.

Wróżenie z fasoli - całkiem zabawna historyjka, która jednak nie pobudza do głębszych relfeksji. Czy ludzie naprawdę są tak głodni przyszłości, że gotowi są słuchać absurdalnych wróżb z ziaren fasoli? Wróżby, te prawdziwe wieszczenia, zawsze mnie przerażały, poznanie swojej przyszłości, nawet najmniej istotne, zdaje mi się poddawaniem fatum, oddawaniem kontroli komuś innemu.

Zdobycie Jerozolimy. Raten 1675 - satyra na szlachectwo, jego bezmyślne wywyższanie się tylko z racji urodzenia, trawienie majątku dla bezsensownej rozrywki, snobizmu.

Profesor Andrews w Warszawie - niezłe, dość lekkie opowiadanie o Angliku w polskiej stolicy w czasie stanu wojennego (?). Realistycznie oddane zagubienie głównego bohatera potęguje grozę wydarzeń odbywających się w tle, o których tak naprawdę nikt nic nie wie.

Żurek - to dość zabawna opowieść o zaskakującej ludzkiej dobroci wśród wiejskiej społeczności, której jednak nie wszyscy rozumieją i popierają.

Bardo. Szopka - nie jestem w stanie nic sensownego napisać o tym opowiadaniu, nie ma dla mnie polotu, puenty, fabuły.

Che Guevara - mam wrażenie, że przegadane opowiadanie odwołujące się do naszej historii przez pryzmat wyobcowanych, szalonych bohaterów i ich opiekunki.

Najgorsze wydały mi się opowiadania, w których Tokarczuk posiłkuje się większym lub mniejszym wątkiem fantastycznym dla rozwiązania fabuły. O ile w powieściach balansowanie na granicy snu i rzeczywistości bardzo mi pasuje i budzi moją romantyczną stronę (wspomniany wcześniej Prowadź swój pług…, Prawiek i inne czasy), o tyle w tych opowiadaniach korzystanie z magicznych akcesoriów całkowicie psuje jakikolwiek wydźwięk historii.

Wyspa - opowiadania obrazuje samotność w najgorszej wersji, nie z wyboru, zdanie na swoje wnętrze, ze wszystkimi koszmarami na wierzchu. Niestety, chociaż historia zapowiada się ciekawie, im dalej, tym gorzej, a fantastyczny finał zupełnie mi do tej opowieści nie pasuje.

Glicynia - na początku odrzucała mnie bohaterka, perwersyjna i nie potrafiąca poskromić swojego głodu matka, pod koniec odrzucała mnie również jej córka, a magia w tej historii sprawiła, że opowieść stała się dla mnie kompletnie bez sensu.

Życzenie Sabiny - kolejne dziwne opowiadanie, które nie do końca do mnie przemawia. Pragnienie ciężarnej kobiety, jej tęsknota za dziewczęcą energią, którą dają swoim lalkom małe dziewczynki.

Próba generalna - opowieść o końcu świata (?), globalnej katastrofie ekologicznej, którą pewne małżeństwo postanawia przeczekać, od promieniowania zasłaniając się kocami w oknach i rozmawiając o niczym. Bezmyślni, obcy sobie, wygadujący bzdury zaczerpnięte ze starych gazet i telewizji, powtarzających swoje utarte nawyki.

3 komentarze:

  1. Muszę się przejść do biblioteki po to właśnie. Otóż zależy mi na jednym opowiadaniu z tego zbioru - profesor Andrews. Właśnie przeczytałam komiks na jego podstawie i chcę sobie porównać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym miała książkę w swoim księgozbiorze jeszcze, to bym Ci ją wysłała, niestety oddałam.

      Usuń