Powieść Marcusa Sedgwicka skierowana jest do
młodszego czytelnika i nie przyciągnie raczej starszych fanów
fantastyki, no, może tylko tych, którzy uwielbiają czytać opowieści o
wampirach i tęsknią za ich dawnym, złym wizerunkiem. Królowa Cieni
to bowiem powrót do tradycji słowiańskiej, w której postać wysysającej
krew bestii bardzo się upowszechniła. Dzisiaj już mało kto pamięta, kim
był nosferatu, upir czy moroii, w popkulturze modny jest obecnie obraz
wampira nieco romantycznego, tułającego się po świecie od setek lat,
samotnego i cierpiącego z powodu swego losu, lub, co gorsza, zakochanego
w ludzkiej dziewczynie rycerza w mrocznej zbroi. Ani jednego, ani
drugiego nie znajdziemy w książce Sedgwicka.
Autor prezentuje stare wierzenia i siłę, jaką miały nad ówczesnymi
ludźmi. Akcja powieści przenosi czytelnika do siedemnastowiecznej
Transylwanii, do wioski Chust, w której pogański lęk przed złem
wzmacniany jest przez miejscowego popa. To tutaj budzą się zmarli,
którzy nocami polują na śmiertelników i żywią się ich krwią, wcale nie
wbijając ostrych zębów w ich szyje, a już na pewno nie wzbudzając w ten
sposób żadnej przyjemności. Nie bez powodu też Sedgwick opowiada swoją
historię zimą, która od wieków uważana była za czas panowania mocy
piekielnych. Dzięki tym wszystkim zabiegom pisarzowi udało się stworzyć
niepokojący klimat dawnego świata, a także realistycznie przedstawić
mentalność jego mieszkańców – i to jest największy plus powieści. Taka
wycieczka w przeszłość, mroczną i niespokojną, w której odczuwano
ogromny lęk przed niosącą zło nocą, żyjącymi na granicy światów
Cyganami, w której wydawano żyjące panny za zmarłych kawalerów, aby
odeszli oni w pokoju, może spodobać się młodzieży, a przy okazji nauczyć
nieco o, także naszej, pogańskiej wierze.
Dorosłym przeszkadzać w odbiorze mogą proste zdania podzielone na
krótkie akapity i szczątkowe opisy, dzięki temu jednak, książkę czyta
się szybko i nie traci się nią zainteresowania. Na jeden wieczór w
zupełności wystarczy. Irytować może również sposób prowadzenia fabuły, w
której kolejne elementy układanki wyskakują jak „diabeł z pudełka” w
miejscach, w których byśmy się tego nie spodziewali i musi minąć dobra
chwila, zanim dotrze do nas, co się wydarzyło. W innych momentach
natomiast autor tłumaczy oczywistości, których domyśliłby się
dziesięciolatek. Także morał, płynący z opowieści, na pewno bardzo ważny
nie tylko dla młodych osób, przedstawiony został w sposób przedszkolny i
w okolicznościach, które raczej nie sprzyjają wykładom. Sedgwick skupia
się na opowiadanej historii, bohaterom poświęcając niewiele uwagi,
pozostawiając więcej luk niż wypełnień w ich życiorysach. Szkoda, bo
każde z nich – młody Peter i jego ojciec Tomas, drwal i alkoholik, a
także Cyganka Sofia czy niektórzy mieszkańcy wioski Chust – mogłoby
ubarwić opowieść swoimi historiami.
Podsumowując, Królowa Cieni to książka średnia i na pewno
nie wykorzystująca w wystarczającym stopniu potencjału opowiadanej
historii, ale może stanowić przyjemną odskocznię od, jakże popularnego,
paranormal romance.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz