piątek, 5 lutego 2010

Powrót do źródeł - "Królowa Cieni", Marcus Sedgwick, tłumaczenie: Maciejka Mazan, Nasza Księgarnia 2010

Premiera książki 10 lutego, recenzja już u mnie na blogu. Czy kupić, zdecydujcie sami.

Powieść Marcusa Sedgwicka skierowana jest do młodszego czytelnika i nie przyciągnie raczej starszych fanów fantastyki, no, może tylko tych, którzy uwielbiają czytać opowieści o wampirach i tęsknią za ich dawnym, złym wizerunkiem. Królowa Cieni to bowiem powrót do tradycji słowiańskiej, w której postać wysysającej krew bestii bardzo się upowszechniła. Dzisiaj już mało kto pamięta, kim był nosferatu, upir czy moroii, w popkulturze modny jest obecnie obraz wampira nieco romantycznego, tułającego się po świecie od setek lat, samotnego i cierpiącego z powodu swego losu, lub, co gorsza, zakochanego w ludzkiej dziewczynie rycerza w mrocznej zbroi. Ani jednego, ani drugiego nie znajdziemy w książce Sedgwicka.

Autor prezentuje stare wierzenia i siłę, jaką miały nad ówczesnymi ludźmi. Akcja powieści przenosi czytelnika do siedemnastowiecznej Transylwanii, do wioski Chust, w której pogański lęk przed złem wzmacniany jest przez miejscowego popa. To tutaj budzą się zmarli, którzy nocami polują na śmiertelników i żywią się ich krwią, wcale nie wbijając ostrych zębów w ich szyje, a już na pewno nie wzbudzając w ten sposób żadnej przyjemności. Nie bez powodu też Sedgwick opowiada swoją historię zimą, która od wieków uważana była za czas panowania mocy piekielnych. Dzięki tym wszystkim zabiegom pisarzowi udało się stworzyć niepokojący klimat dawnego świata, a także realistycznie przedstawić mentalność jego mieszkańców – i to jest największy plus powieści. Taka wycieczka w przeszłość, mroczną i niespokojną, w której odczuwano ogromny lęk przed niosącą zło nocą, żyjącymi na granicy światów Cyganami, w której wydawano żyjące panny za zmarłych kawalerów, aby odeszli oni w pokoju, może spodobać się młodzieży, a przy okazji nauczyć nieco o, także naszej, pogańskiej wierze.

Dorosłym przeszkadzać w odbiorze mogą proste zdania podzielone na krótkie akapity i szczątkowe opisy, dzięki temu jednak, książkę czyta się szybko i nie traci się nią zainteresowania. Na jeden wieczór w zupełności wystarczy. Irytować może również sposób prowadzenia fabuły, w której kolejne elementy układanki wyskakują jak „diabeł z pudełka” w miejscach, w których byśmy się tego nie spodziewali i musi minąć dobra chwila, zanim dotrze do nas, co się wydarzyło. W innych momentach natomiast autor tłumaczy oczywistości, których domyśliłby się dziesięciolatek. Także morał, płynący z opowieści, na pewno bardzo ważny nie tylko dla młodych osób, przedstawiony został w sposób przedszkolny i w okolicznościach, które raczej nie sprzyjają wykładom. Sedgwick skupia się na opowiadanej historii, bohaterom poświęcając niewiele uwagi, pozostawiając więcej luk niż wypełnień w ich życiorysach. Szkoda, bo każde z nich – młody Peter i jego ojciec Tomas, drwal i alkoholik, a także Cyganka Sofia czy niektórzy mieszkańcy wioski Chust – mogłoby ubarwić opowieść swoimi historiami.

Podsumowując, Królowa Cieni to książka średnia i na pewno nie wykorzystująca w wystarczającym stopniu potencjału opowiadanej historii, ale może stanowić przyjemną odskocznię od, jakże popularnego, paranormal romance.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz