wtorek, 9 lutego 2010

Krzywe zwierciadło rzeczywistości - "Cztery róże dla Lucienne", Roland Topor, tłumaczenie: Tomasz Matkowski, L&L 1995

Cztery róże dla Lucienne Rolanda Topora to, podobnie jak Najpiękniejsza para piersi na świecie, zbiór krótkich opowiadań, makabresek, przedstawiających współczesny świat w bardzo krzywym zwierciadle. Niewiele nowego mogę napisać, ponieważ to wciąż ten sam, groteskowy, absurdalny i genialny humor, który tak spodobał mi się w poprzednim zbiorze. Chociaż nie, tutaj więcej jest o zachowaniach ludzkich jako takich, o mentalności społeczeństwa, przerysowanej do niemożliwego stopnia, a jednak zachowującej prawdziwość, niż o trudach pisarskiego życia (te także autor opisuje). Topor odziera ludzkość z wszelkiej szlachetności i racjonalności, ukazując zwierzęcą wolę przetrwania (Sznycel górski) czy błędne podejście do misji szkolnictwa (Szkoła w przepaści). Bawi się także konwencją fantastyczną, pokazując jak magia wyglądałaby w naszym, logicznym świecie (Wróżka inna niż wszystkie). Pojawia się także wątek wampirzy (Zęby wampira), chociaż, jak można się spodziewać, przewrotny i zupełnie oryginalny, jedno Wam powiem, nie jest bezpiecznie zbierać znaczki... Drwi sobie z wiary w Świętego Mikołaja (Opowieść wigiljna) i z wiary ogólnie (Wypadek). Większość tych opowieści nie ma dobrego zakończenia, wyjątkiem są tytułowe Cztery róże dla Lucienne i przyznam, że akurat tutaj happy end mnie rozczarował, nie pasował mi do całości. Zdarza się Toporowi być również bardziej poważnym niż prześmiewczym, widać to w Ojcowskim poświęceniu. Autor porusza wiele wątków politycznych, pokazuje paradoksy snobizmu (Wstawać!), plusy i minusy rządzenia (Zgniłe królestwo, Przelotne burze) czy do czego stworzona jest królowa (Pociupciać królową).

Chociaż te krótkie historie czyta się szybko, lepiej nie czytać całego zbioru od razu, pomysły i sposób ich opowiadania mogą bowiem znudzić - brak schematyczności też po pewnym czasie staje się schematyczny.
Na koniec moje ulubione opowiadanko z tego tomu. Jeśli też podoba Wam się taki humor, będziecie zachwyceni twórczością Rolanda Topora. Wrażliwi i bardzo bogobojni niech jednak nie czytają.

Wypadek
Chrystus zdecydowanym krokiem wstąpił na wody jeziora Genezaret. Apostołowie, wciąż jeszcze z niedowierzaniem, obserwowali stopy Pana. Jezus szedł po wodzie! Nie zanurzał się ani na milimetr! Z oczyma wzniesionymi ku niebu, zdawał się nie pamiętać, gdzie się znajduje.
Krzyk wyrwał się z piersi apostołów. Za późno. Jezus nie zauważył skórki od banana. W czasie krótszym, niż można to sobie wyobrazić, poślizgnął się i roztrzaskał czaszkę o grzbiet fali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz