niedziela, 19 czerwca 2011

Grobowce, Atlantyda i dinozaury - "Tomb Raider I"

Tomb Raider I
Gatunek: Action Adventure, TPS (third-person shooter)
Producent: Core Design
Wydawca: Eidos Interactive
Platforma: PlayStation
Premiera: 1996 r.











Po raz pierwszy o Tomb Raiderze I  dowiedziałam się w roku premiery gry, kiedy mój kuzyn godziny spędzał przed komputerem, zabijając wilki, niedźwiedzie i okropne stwory. Wtedy jednak ani myślałam, żeby grać razem z nim czy choćby obserwować jego poczynania, przygody pani archeolog za bardzo mnie przerażały. Mój niepokój wzbudzał niepowtarzalny klimat zagrożenia, wzmacniany ciszą i niesamowitymi przerywnikami muzycznymi w najgorętszych chwilach, potwory wyskakujące z ukrycia, zbyt intensywny wydawał mi się również sposób gry – wolałam oglądać postać i otaczający ją świat z góry bądź z boku, widok zza pleców bohatera był dla mnie za bardzo ograniczony.

Po prawdzie, nadal tak trochę jest, że lękam się, wchodząc w teksturowy świat pierwszej części jednej z najpopularniejszych gier w historii. Moje podejście do panny Croft zmienił jednak film z Angeliną Jolie w roli Lary. Mówcie, co chcecie, ale ta aktorka jest dla mnie stworzona do tej roli, a pierwszy Tomb Raider Movie jest świetną rozrywką silnie do gier nawiązującą. Podobnego zdania byli widać również twórcy kolejnych części, gdyż zarówno późniejszy wygląd bohaterki, jak i jej otoczenie oraz gadżety przypominają filmowe. Wprawdzie pierwszą grą, w której wcieliłam się w Larę Croft, był Tomb Raider III, druga po Angel of Darkness najmniej udana z cyklu, postanowiłam zmierzyć się ze swoimi strachami i zagrałam w część pierwszą. Była to niezapomniana przygoda, pełna emocji i nerwów nie tylko z powodu czającego się niebezpieczeństwa za każdym rogiem, ale także przez zbyt prostą jak na współczesne czasy grafikę i sterowność.
Nie ma się czego bać, przecież to tylko dwa wilczki...
Larę Croft zapewne wszyscy znają lub przynajmniej kojarzą, podejrzewam, że akcję pierwszej gry już mniej. Otóż panna archeolog otrzymuje zlecenie od niejakiej Natli, przedstawicielki potężnej korporacji, odnalezienia tajemniczego artefaktu, Scionu, w górzystym Peru. Chętna nowych wyzwań dziewczyna bez większego wahania udaje się w wyznaczone miejsce i… gracz wkracza w niezwykły świat dusznej dżungli, w której żyją jeszcze dinozaury, rzymskiego Koloseum znajdującego się w Grecji (nie ja się pomyliłam, a twórcy gry), tajemnicze grobowce, mroczne korytarze egipskich piramid, by ostatecznie znaleźć się na zaginionej Atlantydzie pełnej krwiożerczych potworów. Po drodze okazuje się, że Natla wcale nie jest tym, za kogo się podaje, w dodatku ma pomagierów, którzy uprzykrzają Larze życie. Dziewczyna, a tym samym gracz, musi wykazać się sprawnością fizyczną (którą można wcześniej poćwiczyć w posiadłości bohaterki, gdzie spędzałam całe godziny, gdy bałam się kontynuować rozgrywkę), umiejętnością celowania, ale również zdolnością rozwiązywania wcale niełatwych zagadek.

Gra wciąga, chociaż, tak jak pisałam wcześniej, nie powala już grafiką (w 1996 roku również nie powalała) czy sterownością. Wielokrotnie przeklinałam, gdy moja bohaterka ginęła nabita na kolce, nie mogąc dostać się na jakąś skalną półkę, bo nie ustawiłam jej pod odpowiednim kątem, nie mówiąc już o tym, że kamera nie pozwalała na całkowitą swobodę, ograniczając się jedynie do widoku zza pleców Lary, aczkolwiek można było sprawić, że postać się rozglądała. Do szału często doprowadzały mnie sekretne miejsca, w których mogłam znaleźć broń, amunicję czy apteczki, a z których potem nie mogłam się wydostać. To wszystko jednak małostki w porównaniu z atmosferą i emocjami, jakie wywołuje akcja. Tomb Raider I to pierwsza gra, w której przekroczyłam granicę między rzeczywistością a światem gry, kiedy sięgałam po joystick, stawałam się Larą i liczyły się już tylko kolejne grobowce do odkrycia i następne potwory do zlikwidowania (chociaż zawsze wolałam „zabijać” ludzkich wrogów) za pomocą nieśmiertelnych pistoletów marki Beretta z nieograniczoną amunicją. Podoba mi się też charakter bohaterki i wcale nie chodzi o jej duży, trójkątny biust czy o inne fizyczne cechy, ale o prawdziwą osobowość, którą twórcy rozwijali w dalszych częściach. Lara jest symbolem niezależności, to inteligentna, młoda kobieta, uwielbiająca przygody i nie znająca strachu, będąca przykładem motywacji do spełniania własnych marzeń i podążania do wyznaczonych celów. Jak się kiedyś wyraziła Angelina Jolie, Croft to połączenie prostolinijności i duszy odkrywcy Indiany Jonesa z przebojowością i gadżetami Jamesa Bonda, aczkolwiek w wypadku pierwszego Tomb Raidera nie można mówić o gadżetach, w które archeolog zostanie wyposażona dużo później. I to wszystko sprawiło, że Lara Croft stała się moją ulubioną postacią multimedialnej rozrywki, że wciąż wracam do wszystkich gier z jej udziałem, i z tym większą niecierpliwością czekam na jesień 2012 roku, kiedy to ma się ukazać dziesiąta już gra z serii.

12 komentarzy:

  1. Ja filmów TR nie trawię, gry są spoko. Cieszę się, że w nowszych częściach Lara coraz bardziej przypomina wyglądem normalną kobietę :)Niemniej jednak jakoś wielkim fanem serii nie jestem, w sumie sam nie wiem dlaczego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zabawne, ale ja również miałam podobne odczucia strachu oglądając poczynania przed komputerem mojej macochy lata temu i był to również Tomb Raider (a także Gothic 2). Gratuluję cierpliwości i chęci mierzenia się z zamierzchłą grafiką i możliwościami gry, ja nie byłabym w stanie cofnąć się w czasie tak bardzo ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Louis
    Ja pierwszy wręcz uwielbiam, znam na pamięć;-) Też się cieszę, a w najnowszej grze wygląda po prostu... normalnie. Na moje lubienie pewnie znacznie też wpływa fakt, że główną bohaterką jest kobieta, która rozwala przeciwników z różnej broni, jest inteligentna i niezależna, i nie jest jakąś tam mdłą dziewczyneczką, poza tym gry z jej udziałem nie przerażają mnie tak bardzo jak np. Bloodrayne, którą też co prawda lubię, ale nadmiar krwi mnie zniechęca.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Visenno
    Dziękuję, po prawdzie w pierwszą część grałam tylko raz i to z wielkim trudem, tym bardziej, że Anniversary to niemal ta sama historia, a gra się o wiele przyjemniej;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jedna z niewielu gier, w które grywałam daaawno temu - same pozytywne wspomnienia, choć rzeczywiście - sterowność potrafiła doprowadzić człowieka na skraj rozpaczy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hm, jaki jest sens takiej recenzji? ;) Gra jest stara jak świat, niemal każdy w nią grał i wie jak jest, a ci co nie grali to już raczej nie sięgną...
    Rozumiem, że niedługo wychodzi nowa, odnowiona Lara, ale poczekałabym z recenzją na nią ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Silaqui
    Proszę, a podobno jestem wyjątkiem;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. @Immoro
    A po to, żebyś się pytała;-P Wszystko, co opisuję na blogu, jest dzieleniem się wrażeniami, a skoro ktoś po raz tysięczny może pisać np. o "Lalce" Prusa, to myślę, że i ja mogę napisać o pierwszej grze z mojego ukochanego cyklu. Co więcej, zamierzam napisać o kolejnych z tegoż, bo kto mi zabroni? A czytać nikt nie musi;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Heh... ja ogólnie kiepsko sobie radzę z grami, w których trzeba mieć sprawną rękę :P
    Dlatego moimi ukochanymi są Heroes III i Diablo II :P

    OdpowiedzUsuń
  10. Też bym pewnie teraz miała problemy, bo klawiatura w starych wersjach jest tragiczna do opanowania, heroesi i diablo też spoko są;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. O tak, Heroes, mimo pradawnej grafiki gra jest wspaniała:) Ogólnie mam wielki sentyment do starych gier.
    A odwołując się do komentarza @Immora, ta recenzja ma sens, choćby dlatego, że są osoby które nie grały w stare produkcje a mogą się skusić, a mi osobiście miło było poczytać i przypomnieć sobie dawne czasy :P

    OdpowiedzUsuń
  12. @Visenna
    Uwierz mi, że można się cofnąć w czasie o wiele bardziej niż Tomb Raider i nadal czerpać przyjemność z gry, a tytułowa gra jest od nich o wiele świeższa :P. Niektóre tytuły się po prostu nie starzeją :)

    Co do samego Tomb Rider'a to uwielbiałem drugą i czwartą część.

    OdpowiedzUsuń