Na powieść Alkaloid czekałam z niecierpliwością.
Intrygował sam autor, który za pseudonim przyjął oryginalne imię i nazwisko Bolesława Prusa. Intrygowała fabuła,
która miała być alternatywną wizją akcji Lalki.
Ponadto bardzo spodobała mi się okładka i pomysł ilustrowania niektórych
fragmentów powieści jako wycinków gazet, fotografii, fragmentów depesz itp. Kusił
mnie wiek XIX, liczyłam na porywającą akcję, awanturnicze przygody bohaterów,
pełne tajemnic i intryg. Alkaloid
okazał się zupełnie inną powieścią, niż się spodziewałam.
Jest to dla mnie książka
zbyt dziwna i przekombinowana, i z niekłamaną przykrością muszę stwierdzić, że nie
trafiła w moje gusta. Przede wszystkim dlatego, ze od początku autor
bombardował mnie dziwnymi pojęciami, których tłumaczenia mogłam jedynie szukać
w Wikipedii i na nią również nie do końca mogłam liczyć, ponieważ jest to baza
robocza i wielu definicji brak. Biorąc pod uwagę, że nie zawsze czytelnik ma
dostęp do Internetu, przydałby się słownik chociaż podstawowych znaczeń, bez
których jest bardzo trudno nadążać za fabułą. Być może umysły ścisłe nie będą
miały takiego problemu z obeznaniem się w surżach, przemienionych, alce,
synestezjach, skrętach i wielu, wielu innych. Tych mniej odpornych powieść może
odrzucić na tyle, że nie wrócą do powieści.
Byłam zaskoczona porwaniem
fabuły na kawałki. Alkaloid to
powieść w odcinkach, kolejne części odnoszą się do różnych planów czasowych,
powiązane są ze sobą niektórymi postaciami lub wydarzeniami i początkowo wydają
się mieć ze sobą jedynie luźny związek. Dopiero trzecia część klaruje
pełniejszą wizję autora. I jest to rzeczywiście wizja alternatywna z pewnymi tylko
elementami znanej czytelnikowi rzeczywistości. XIX wiek znany z Lalki jest tu tylko datą, w niczym nie
przypomina historycznej epoki. Podobnie jak pozostałe czasy, nic nie jest
takie, jakby się mogło wydawać. Świat jest zdominowany przez Alkę, wszystko, co
się w nim dzieje, kręci się wokół niej. To przypadkowe odkrycie niezbyt
uczonego kupca zmieniło oblicze historii, wpłynęło na wszystkie aspekty
ludzkiego życia. Wbrew jednak udziwnionemu sztafażowi, świat ten wcale się nie
różni od naszego – jednym i drugim rządzą pieniądze, w obu rozgrywa się
nieczysta walka o władzę, nie ma równości, tolerancji. Na mnie ta wizja
krzywego zwierciadła nie zrobiła wrażenia.
Podobnie jak nie przekonali
mnie bohaterowie, do których przedstawienia autor moim zdaniem niespecjalnie
się przyłożył. Stanisław Wokulski jest takim, jakim go pamiętam z Lalki, wyrachowanym, ale
niekonsekwentnym człowiekiem, który tak naprawdę nie ma wpływu na wydarzenia,
który z chwilą rozpowszechnienia Alki stracił kontrolę i który nieudolnie
usiłuje cofnąć zło, do jakiego się przyczynił. Stanisław Witkiewicz, Einstein czy Nikola Tesla to również postaci
występujące tylko na papierze, o znanych
nazwiskach, które Głowacki wykorzystał do urozmaicenia fabuły. Nie mówiąc już o
Nemi, będącej wyłącznie rekwizytem.
Lektura powieści mnie
zmęczyła tak, jak nie zrobiła tego dawno żadna książka. Przy narastającej
ilości pojęć dla mnie niejasnych sama zaczęłam marzyć o Alce, która być może
pomogłaby mi zrozumieć, po co to wszystko. Język powieści, w chwilach kiedy nie
był zawiły i pogmatwany, cieszył poprawnością, nie porywał jednak, nie sprawiał,
że chłonęłam każde słowo. Alkaloid to
powieść wystudiowana, wyrachowana nawet, imponująca naukowym słownictwem i
neologizmami. Odbija się to kosztem złożoności fabuły, świata i bohaterów, a to
te składniki są dla mnie najważniejsze. Powieść przekonała mnie, żeby nie
sięgać więcej po steampunkowe czy chempunkowe książki.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
"zbyt dziwna i przekombinowana" - Buuu, a ja miałam taką na nią ochotę. Okładka świetna, od razu rzuciła mi się w oczy w księgarni. Niestety, podejrzewam, że możesz mieć rację, bo wyłożyłaś to wszystko bardzo jasno.
OdpowiedzUsuńA może jednak powinnaś spróbować? Przeczytać fragment i wtedy zdecydować, opinie innych nie zawsze się muszą zgadzać z Twoimi:-)
UsuńTa ksiązka dla mnie już po okładce wygląda na zagmatwaną i trudną, dlatego nie mam jej w planach na najbliższy (i pewnie dalszy też) czas.
OdpowiedzUsuńJa nie stronię przed książkami o pewnym zwariowanym stopniu dziwności. Zastanawiałam się jakiś czas, czy jej nie kupić, ale zniechęciły mnie jednak tematy lalkowskie, wokulskie, no i zbyt pochlebnych recenzji powieść nie zbiera.
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom nawiązań do "Lalki" jest niewiele, więc może jednak?
UsuńSkoro uważam za przekombinowaną i niepotrzebnie udziwnioną Magię krwi, która generalnie jest dość normalna, to pewnie Alkaloid by mnie kompletnie wykończył. Jednak dobrze, że się w tę książkę nie zaopatrzyłam :)
OdpowiedzUsuńO jaka szkoda! Ja o tej książce dowiedziałem się właśnie przed chwilą z tej recenzji. Steampunkt plus Lalka to by mogła być moja wymarzona powieść, ale cóż... szkoda...
OdpowiedzUsuńA swoją drogą... jeżeli chodzi o oryginał, to ja tam zawsze sympatyzowałem z Izabelą, a nie z Wokulskim :)
Cedro, a może Tobie się spodoba? Niejednokrotnie różniliśmy się zdaniami na temat książek, może i tutaj jest podobnie i dostrzeżesz w powieści to, co chciał przekazać autor, a mi kompletnie nie podeszło? Mogę pożyczyć;-)
UsuńBo to może chodzi o upajanie się "duchem niejasności literackiej"*?
OdpowiedzUsuń* - nie wiem, co to jest, sama przed chwilą wymyśliłam.
Nie, chyba nie, chociaż hasło niezłe;-) Książka jest jasna, znaczy jej przesłanie, tyle że forma jego podania dla mnie całkowicie niestrawna, niestety, bo bardzo liczyłam na tę powieść.
UsuńRzuciła mi się w oczy już nie raz jednak jakoś uparcie nikt z mojego bliższego otoczenia przeczytać i zrecenzować tego nie chce. Ty jesteś pierwsza i nijak nie pomaga mi ta recenzja w podjęciu decyzji i nadal mam mieszane uczucia. Odkładam zatem decyzję na potem dopóki nie pojawi się więcej recenzji i wtedy zobaczymy co z tego wyjdzie.
OdpowiedzUsuń