Jestem już po lekturze Fryne Hetery i... moja fascynacja Jabłońskim się umocniła:-) Ale po kolei.
Najnowsza powieść Witolda Jabłońskiego opisuje dzieje najsłynniejszej ateńskiej hetery. Żyjąca w IV w p.n.e. Fryne zdobyła popularność wśród Ateńczyków ze względu na swoją niebywałą urodę, była kochanką i muzą rzeźbiarza Praksytelesa, który uwiecznił ją m.in. jako Afrodytę z Knidos (podobno).
W moim odczuciu postać Fryne była pretekstem dla Jabłońskiego do ukazania prawdziwej, pogańskiej (w rozumieniu chrześcijan), pozbawionej wstydu i pojęcia grzechu mentalności starożytnych Greków. O ile sama bohaterka nie wzbudziła we mnie pozytywnych emocji, to opis Aten, ale także Macedonii, sprzed wieków i ówczesnej kultury, wywarł na mnie ogromne wrażenie. Niezwykle barwny i plastyczny styl pisarza i umiejętność podzielenia się ogromną wiedzą (o czym świadczy całkiem pokaźna bibliografia z tyłu książki) sprawiły, że książkę czytało się z prawdziwą przyjemnością. Przez słowa czuć klimat Aten, jego cały urok i piękno. Powieść odbrązowiła także samą historię, nie pomijając ważnych dla starożytnych spraw, takich jak religia, przyjemności, polityka. Nie jest to z pewnością historia, jaką większość ludzi zna z podręczników i niejednego może zaszokować (zwłaszcza zagorzałych katolików), ale trzeba sobie uzmysłowić wreszcie, że taka była prawda.
Układ książki przypomina nieco schemat powieści Anne Rice - mamy starożytną, nieśmiertelną kurtyzanę, która do tajemniczego kabaretu zaprasza poetę, aby opowiedzieć mu o swych losach. Jabłoński włożył wiele wysiłku w oddanie psychologii Fryne, która mimo tego nie zdobyła mojej sympatii i taka wizja kobiety jest zupełnie dla mnie nie do przyjęcia, wiem jednak, że inaczej wyglądało życie kobiet kilkaset wieków temu. Sama Fryne to kobieta piękna, przez co jest także niezwykle próżna i pusta, całkiem inteligentna, chociaż nie we współczesnym rozumieniu. Mimo wszystko brakowało mi w niej realizmu, odnosiłam wrażenie, że jest pozbawiona charakteru, wyrazu i że gdyby nie jej uroda, nie miałaby nic do zaoferowania. Fryne jest kobietą bez samoświadomości, nauczona jednej roli i tylko w niej się spełniająca. Jaki z tego morał? Cieszmy się, drogie panie, z tego co osiągnęłyśmy i możemy walczyć o więcej!
Chociaż we Fryne Heterze pojawiają się wątki magiczne, to powieść przede wszystkim historyczna, a wszelka siła wyższa jest częścią świata przedstawionego. Szczegóły historyczne, mimo że oddane z perspektywy niezbyt interesującej się polityką kobiety, zostały przedstawione z niezwykłą dbałością. Mamy tutaj całą plejadę historycznych postaci, filozofów, królów i królowych - gdy czytałam o Aleksandrze Wielkim i jego matce Olimpias, nie mogłam pozbyć się wizerunku filmowego Colina Farrella i Angeliny Jolie, którzy teraz jeszcze bardziej pasują mi do wybranych ról. Autor w barwny sposób i z nostalgią ukazuje także koniec pewnej epoki, do którego dzięki niemu znacznie przyczyniła się Fryne, powodowana swoją próżnością, której tak u niej nie lubię.
Dużo seksu! I to w każdej postaci. Sceny erotyczne, w większości homoseksualne (to jest określenie współczesnych, starożytni Grecy nie znali tego pojęcia) opisane w sposób znany z najlepszych harlequinów, z mnóstwem eufemizmów, często mnie jednak bawiły, momentami nawet irytowały (nie, żebym chciała czytać to wszystko wprost, ale w pewnym momencie zaczynało to być nużące po prostu).
Dla ciekawskich interesujący artykuł Miłość w czasach Aleksandra.
I jeszcze mała śmiesznostka na zakończenie:-) W trakcie spotkania autorskiego na Avangardzie Witek opowiadał, że nie miał żadnych problemów z przestawieniem pisania z męskiego na kobiece, i że z łatwością przychodziło mu np. przechodzenie od "mówiłam" do "mówił"... Trochę chyba ściemniał, bo ja wypatrzyłam następujący fragmencik:
Miałam zachęcać swym dziecięcym, czystym i wysokim głosikiem do nabywania kaparów. Traktowałam to jako zabawę, chociaż widziałem przy tym, że moje zabiegi odnoszą pożądany skutek i wielu kupujących ulega owej urokliwej perswazji.
Nikt nie jest idealny;-) A ja już odkładam na cykl o Witelonie i z niecierpliwością czekam na kolejną powieść, którą Witek kończy pisać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz