czwartek, 29 kwietnia 2010

Ciemna strona Sookie - "Klub Martwych", Charlaine Harris, tłumaczenie: Ewa Wojtczak, MAG 2010

To już trzecia część wampirzego cyklu o Sookie Stackhouse i niestety muszę przyznać, że jest wyjątkowo słaba, ponieważ nie śmieszy, co dotąd było główną zaletą serii. Mam wrażenie, że umiejętności pisarskie Charlaine Harris można porównać do sinusoidy – pierwsza część nie była zachwycająca, druga sprawdziła się jako parodia, a teraz trzecia znowu nie bawi. Jak będzie dalej? Zobaczymy. 

Wracając do tematu – co tym razem przytrafiło się całkiem inteligentnej blondynce z Bon Temps? Nie, nie zaatakował jej wilkołak. Stało się coś gorszego, zaginął Bill. Co więcej, wydaje się w to być zamieszana stworzycielka i dawna kochanka wampira, niejaka Lorena. Rozgniewana nie na żarty zdradą ukochanego, ale jednocześnie pełna dobrych wspomnień, Sookie postanawia pomóc szefowi Billa, Ericowi, w rozwiązaniu zagadki i udaje się do Jackson. W śledztwie ma pomóc dziewczynie przystojny i dobrze wychowany wilkołak Alcide. Tych dwoje zbliża do siebie nie tylko podobieństwo charakterów i fizyczny pociąg, ale także podobne rozczarowania związkami. Klub Martwych to zdecydowanie bardziej romans erotyczny niż kryminał – Sookie, nie dość, że cierpi z powodu nieczystego zachowania Billa i odkrywania jego kolejnych sekretów i flirtuje z Alcide’em, to jeszcze nieudolnie usiłuje opierać się czarowi Erica, który w tej części nie ogranicza się do płomiennego pocałunku. Być może stąd wynika mniejsza dawka humoru, chociaż bohaterka nie żałuje sobie szyderczych uwag, doskonale zdając sobie sprawę ze swoich słabości. Co ciekawe, Sookie jest złośliwa wyłącznie w stosunku do siebie, w przypadku opisywania pozostałych bohaterów ironia nie jest zamierzona.

W tej części Sookie skupia większość swojej uwagi na sobie i swoich uczuciach, poszukiwania Billa Comptona odbywają się jakby mimo chodem. Harris niezbyt umiejętnie jednak oddaje rozterki dziewczyny, więcej miejsca poświęcając opisom napięcia między nią a Erikiem czy Alcide’em, niż cierpieniom bohaterki z powodu złamanego serca przez kłamstwa ukochanego. Czytelnik mimo woli zastanawia się, w czym gorszy jest Bill, który nie potrafił oprzeć się swojej stwórczyni, mającej nad nim władzę z racji swej pozycji? Co więcej, tym razem autorka nie uwydatnia złej natury wampirów i wyraźnych różnic, jakie dzielą je od śmiertelników, a pokazuje ciemną stronę duszy swojej bohaterki. Sookie odkrywa, że jest zdolna do radykalnych posunięć i po dłuższej refleksji godzi się ze swoją naturą, nie ma wyrzutów sumienia. Zdaje sobie sprawę, że aby przetrwać w tym niebezpiecznym świecie, pełnym nadprzyrodzonych istot, nie będzie mogła wiecznie (nie tylko dlatego, że nie chce być przemieniona w wampira) polegać na Billu czy nawet Ericu. Klosz, pod jakim żyła do tej pory, ostatecznie pęka i Sookie z zaskoczeniem stwierdza, że nie potrzebuje niczyjej ochrony.

Tytułowy Klub Martwych to ekskluzywny bar w stolicy Missisipi dla wampirów i nie tylko dla nich, w którym ludzie traktowani są jak zabawki. Harris pokazuje kolejną wampirzą społeczność, nie różni się ona jednak od tej w Dallas czy w Shreveport. Więcej można dowiedzieć się natomiast o zmiennokształtnych, zwłaszcza o wilkołakach, których Alcide jest najbardziej „ucywilizowanym” przedstawicielem. Łaki, jak się o nich mówi powszechnie, do złudzenia przypominają harleyowców, tyle że są bardziej gruboskórni, żeby nie powiedzieć chamscy od swoich pierwowzorów.

Oczywiście autorka nie oszczędziła Sookie cierpień fizycznych. Zaskakuje mnie wytrzymałość tej niepozornej blondynki, która była już bita, gryziona, katowana wręcz, a także drapana śmiertelnie i za każdym razem jest jedną nogą w grobie i oczywiście, zawsze wychodzi cało z każdej opresji, z kilkoma siniakami zaledwie. Ciekawe, jaki zestaw tortur wymyśliła Harris w kolejnym tomie, tym bardziej, że zakończenie Klubu Martwych nie jest szczęśliwe…

Recenzja Śmietanki
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz