Chociaż przez wielu krytyków Wodny świat jest uważany za kiczowaty,
dla mnie jest to jeden z lepszych obrazów science fiction pokazujący wcale nie
tak fantastyczną przyszłość – świat bez lądu, w którym ludzie przystosowali się
do wodnego życia. Film Kevina Reynoldsa i Kevina Costnera (aktor nie był
wymieniany w obsadzie jako reżyser) pokazuje odwieczne prawo dżungli w ludzkim
ujęciu – przetrwa najsilniejszy, gnębiąc i wykorzystując słabszych. Dobitnie i
z przerysowaniem uświadamia, że w chwilach zagrożenia cywilizowany człowiek
zmienia się w potwora, gorszego od jakiegokolwiek zwierzęcia na Ziemi. Zamiast
sobie pomagać, ludzie obracają się przeciwko sobie, wychodzi ich chciwość,
gniew, brak tolerancji wobec odmieńców powodowany strachem o przetrwanie.
Nieustannie dzielą się między sobą, jakby nie mogli żyć w symbiozie i
współpracy. Muszą być drapieżnicy (dymiarze) i pozostali, którzy im służą bądź
żyją w ciągłym lęku przed nimi.
Film udowadnia również, że
człowiek jest zdolny do wszystkiego, żeby przeżyć. Mieszkańcy wód wykorzystują
wszelkie wcześniejsze wynalazki: karabiny, tratwy, samochody, skutery wodne,
platformy wiertnicze, samoloty. I żyją legendą. Nie o mocarnych bogach i
herosach, ale o mitycznym skrawku lądu, na którym mogliby się osiedlić, a do
którego prawie nikt nie zna drogi. To jest również nadzieja dla widzów, że
chociaż zatopimy nasze kraje przez ciągłą eksploatację energii, to kiedyś woda
opadnie; tylko czy tego dożyjemy?
Wodny świat przedstawia też
proces przystosowania genetycznego człowieka – po niezmierzonych oceanach
pływają mutaki, ludzie posiadający skrzela i płetwy między palcami stóp, nowy
gatunek, którego zwyczajni śmiertelnicy panicznie się obawiają i nie chcą
dopuścić do jego rozwoju. Przypadkiem wodny samotnik (Kevin Costner) ratuje kobietę i dziecko z rąk podburzonych
mieszkańców wodnej osady i cała trójka podróżuje zmodyfikowanym katamaranem.
Znajdziemy tu wiarygodną relację między człowiekiem i inną istotą, mutak żyje
bowiem według swoich zasad, bezwzględność pozwala mu przeżyć, brak mu tych
odruchów, które my nazwalibyśmy ludzkimi – współczucia, wsparcia, zrozumienia –
bo i skąd miałby wiedzieć, czym są, skoro ludzie okazują mu jedynie nienawiść.
Jego towarzyszki poniekąd to rozumieją i przełamują lęk, dostrzegając pod maską
obojętności strach. Zarówno one, jak i on uczą się koegzystować, co wcale nie
okazuje się łatwe.
Ciężko mówić tutaj o grze
aktorskiej, bo ta nie jest rzeczywiście na najlepszym poziomie. Najlepiej
wypada właśnie trójka wędrowców, Costner umiejętnie wcielił się w postać
odmieńca-samotnika, Tina Majorino naturalnie zagrała niezwykłą dziewczynkę Enolę,
natomiast Jeanne Tripplehorn sprawdziła się w roli opiekunki, kobiety gotowej
na wszystko, by chronić dziecko, nawet kosztem własnego życia. Dużo słabiej
wypadł Dennis Hopper w roli
przywódcy dymiarzy, wyrachowanego psychopaty, który nie był ani straszny, ani
śmieszny.
Wodny świat najbardziej podobał mi się od strony muzycznej i wizualnej. Przepiękne
zdjęcia i dobre efekty specjalne jak na owe lata. Rewelacyjna, dopasowana do
tempa akcji muzyka w kompozycji Jamesa Newtona Howarda. Nie jest to może
arcydzieło kina, ale całkiem dobry film-apel do człowieka o dbałość o swój dom
oraz współplemieńców.
Rzadko oglądam filmy z gatunku science fiction,lecz ten do mnie jakoś przemawia. Ciekawa jestem czy mi również przypadnie do gustu od strony muzycznej i wizualnej, dlatego chętnie obejrzę ,,Wodny świat''.
OdpowiedzUsuńWidziałam film kilka lat temu na fali sympatii do Costnera, ale przyznam szczerze, że skupiłam się na warstwie rozrywkowej i nie dostrzegłam głębi. Jednak warto czytać blogi - człowiek sobie wiele rzeczy uświadamia :)
OdpowiedzUsuń@Cyrysiu
OdpowiedzUsuńPolecam, tym bardziej, że nie jest to taki typowy science fiction, a raczej przygodowy w klimacie futurystycznym:-)
@Viv
OdpowiedzUsuńMoże nie określiłabym tego filmu jako głębokiego, nie wgniata w fotel, fabuła nie jest skomplikowana, o bohaterach nie wspominając, ale morał(y) jest raczej jasny, a to czy się go dostrzega, pewnie zależy od momentu, w jakim się film ogląda;-) Nic dziwnego, że Costner go przesłania, swego czasu też bardzo lubiłam tego aktora;-)
Niewykluczone, że jasność przekazu jest uzależniona od stopnia zauroczenia aktorem/aktorami - a przynajmniej tej wersji będę się trzymać ;)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyzwoity film, chociaż wnioski z niego płynące nie są wcale oryginalne. A powieść Ballarda czytałaś?
OdpowiedzUsuńJak dla mnie ten film nie musi być wybitnie dobry - to prawie klasyka. Bardzo go kiedyś lubiłam i nadal, jeśli zobaczę gdzieś w TV - to przysiadam na chwilę i oglądam
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Alannada, jak tylko pokazują, to oglądam. Nie wiem tylko, czy to nie przez moją miłośc NIE do Costnera, tylko do Gibsona, pokręcone, wiem, wyjaśniam. "Wodny świat" nieodparcie kojarzy mi się z "Mad Maxem" - samotny buntownik, zdegenerowany świat, wieczna walka o przetrwanie.
OdpowiedzUsuń@Shadow
OdpowiedzUsuńPewnie że nie są, morał stary i może się wydawać zużyty, a jednak ludziom chyba wciąż trzeba o nim przypominać... Nie czytałam, warto?
@Alannado
OdpowiedzUsuńJak to prawie? To jest klasyka;-P
@Agnes
OdpowiedzUsuńWcale nie pokręcona, mam podobnie:-) "Mad Max" jest na mojej liście "do odświeżenia", uwielbiałam te filmy...
Też nie czytałem (mam na półce :P), ale ponoć warto, chociaż z filmem za dużo nie ma wspólnego.
OdpowiedzUsuńOstatnio widziałem pierwszego Mad Maxa... to jeden z tych filmów, który się strasznie zestarzał.
Może i dobrze, że nie ma, bo częściej wierne adaptacje szkodzą i filmowi, i książce;-) W razie czego wiem, skąd pożyczę;-P
OdpowiedzUsuńA ja muszę obejrzeć i zobaczyć:-)
YoBit lets you to claim FREE COINS from over 100 distinct crypto-currencies, you complete a captcha once and claim as much as coins you can from the available offers.
OdpowiedzUsuńAfter you make about 20-30 claims, you complete the captcha and continue claiming.
You can press CLAIM as much as 50 times per one captcha.
The coins will safe in your account, and you can convert them to Bitcoins or USD.