czwartek, 1 września 2011

Zabrać bogatym, oddać potrzebującym - "Robin Hood", scenariusz: Brian Helgeland, reżyseria: Ridley Scott, 2010


Robin Hood Ridleya Scotta budził mnóstwo kontrowersji i pytań jeszcze zanim rozpoczęto zdjęcia. Było wiele spekulacji na temat scenariusza, a już w trakcie kręcenia filmu okazało się, że Scott ma doprawdy nietypową wizję. Wizja jednak nie wypaliła (z różnych plotek wynika, że zaoponowały wytwórnie, które nie chciały ryzykować fiaska, postawiono więc na bardziej bezpieczną historię) i ci, którzy się spodziewali fajerwerków, mogli się rozczarować. Ja czekałam na dobry dramat kostiumowy z plejadą gwiazd i po cichu liczyłam na powrót Scotta do reżyserskiej formy. Doczekałam się.

Robin Hood to najlepszy epicki film Scotta od dawna, nie pozbawiony humoru i łotrzykowskiego wdzięku, bez patosu i nadmiernej epickości jak Królestwo Niebieskie czy Gladiator (aczkolwiek ten ostatni bardzo lubię). Zachwyca zdjęciami, scenografią miejsc, kostiumami i muzyką napisaną przez Marca Streitenfelda. Udało się pokazać tu żywy obraz ówczesnej Anglii, w której królował głód, bieda, narastający bunt przeciwko monarchii. Dwór królewski jest przesiąknięty intrygami, nikt nie może się czuć bezpiecznie i potrzeba niezwykłych umiejętności, by się na nim utrzymać. Świetna gra aktorska pozwala dostrzec prawdziwych ludzi, niepozbawionych wad, słabych i żałosnych (Matthew Macfadyen jako szeryf Nottingham), wyrachowanych i porywczych (Oscar Isaac jako książę Jan, Mark Strong w roli Godfreya), zadufanych w sobie, co prowadzi ich do zguby (Danny Huston jako Ryszard Lwie Serce), mądrych, statecznych i dzielnych (Eileen Atkins w roli Eleonory Akwitańskiej, William Hurt w postaci Williama Marshala).

Russel Crowe idealnie spełnił się w roli tytułowej i ponownie udowodnił, że potrafi grać inaczej (od wielu osób słyszałam, że wszędzie gra tak samo; niech obejrzą Robin Hooda, State of Play, American Gangster czy Body of Lies). Jego Robin jest właśnie taki, jakim go sobie zawsze wyobrażałam: sprytny, inteligentny, charyzmatyczny wódz, świetny łucznik, opanowany w każdej sytuacji. W dodatku okazał się nie tylko wojownikiem, lecz także prawdziwym mężczyzną, lojalnym, czułym, opiekuńczym, czasem zakłopotanym w relacjach z Marion. Cate Blanchett wyglądała i grała olśniewająco, prawdziwie. Jej Marion to niezależna, pewna siebie kobieta, która walczy o byt swój i mieszkańców swojej ziemi, która nie boi się ubrudzić ziemią czy błotem, a wszystko, co robi, robi z godnością damy. Widać było chemię między dwojgiem postaci, ich rozwijające się uczucie nie ma w sobie nic z romansu, jest wiarygodne.


Widz obserwuje narodziny legendy i kiwa głową, tak, właśnie tak to mogło wyglądać. Jej ducha oddają również postacie drugoplanowe, Mały John (Kevin Durand), brat Tuck (Mark Addy) czy wspomniany już szeryf Nottingham. Nie różnią się oni wiele od swoich ekranowych poprzedników, co może być i wadą (bo nie są oryginalni), i zaletą (bo wszyscy ich znamy). Robin Hood to jeden z najlepszych filmów, jakie widziałam w ostatnich latach. Oczywiście nie jest pozbawiony wad, przede wszystkim dlatego, że z szumnych zapowiedzi wyjścia poza schemat nie zostało prawie nic (prawie, na co przykładem jest chociażby osoba Ryszarda Lwie Serce, którego przedstawiono zupełnie inaczej niż w większości poprzednich filmów), a aktorzy w wielu wypadkach niczym nie zaskoczyli, ale nie można mieć wszystkiego. Wyszedł dobry dramat kostiumowy, wierny bardziej historii niż jakikolwiek film przed nim, a przy tym ściśle związany z mitem.

5 komentarzy:

  1. Film też mi się spodobał i zgadzam się z Toba, że nie ma w nim tyle patosu co w Królestwie Niebieskim. Scenografie i stroje były dobrze wykonane, chemia pomiędzy głównymi bohaterami też działała i moje największe zastrzeżenia dotyczą końca.
    Blanchett nagle staje się wojowniczką, a plaże Wielkiej Brytanii atakują barki podobne do tych z lądowania w Normandii podczas II Wojny Światowej. Ale film dobry i też go polecam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, nie wszystko jest idealne i pewnie do kilku rzeczy można by się jeszcze przyczepić, ale myślę, że zarzuty niektórych w stylu "brak akcji" są bezsensowne;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Film zgrabnie nakręcony, dobrze zagrany, tylko tak się zastanawiam, jak długo można odświeżać stare historie?
    Nic nowego nikt już nie wymyśli do tego co ktoś już wymyślił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że w tym momencie nie jest ważne już, czy historia jest oryginalna (bo rzeczywiście ciężko taką stworzyć), ale jak została przedstawiona, a tu jeszcze trochę zostało pola do popisu;-)

      Usuń
  4. Film bardzo dobry :) Świetne kostiumy, aktorzy dobrze dobrani do ról:)

    OdpowiedzUsuń