Prince of Persia: The Sands of Time
Gatunek: Action Adventure, TPP (third-person perspective)
Producent: Ubisoft Montreal
Wydawca: Ubisoft
Platforma: PC
Premiera: 2003 r.
Kilka miesięcy temu pisałam o filmie Prince of Persia: The Sands of Time, który mnie rozczarował swoją plastikowością i
tym, że chociażby w połowie nie dorównał grze. Wtedy też obiecałam, że podzielę
się swoimi wrażeniami co do gry właśnie. Do Prince
of Persia: The Sands of Time mam szczególny sentyment. To pierwsza gra
komputerowa, która zmusiła mnie i przyzwyczaiła do pełnej obsługi klawiatury w
trakcie rozgrywki, dzięki czemu mogłam bez obaw przerzucić się z konsoli na PC
(a teraz mam problem z grą na Playaku…).
Grałam w nią wielokrotnie i wciąż podoba mi się nie mniej niż za pierwszym razem, chociaż znam już wszystkie elementy fabuły, skądinąd bardzo zaskakującej dla tego, kto gra po raz pierwszy.
Grałam w nią wielokrotnie i wciąż podoba mi się nie mniej niż za pierwszym razem, chociaż znam już wszystkie elementy fabuły, skądinąd bardzo zaskakującej dla tego, kto gra po raz pierwszy.
Zacznę
może od wprowadzenia w historię. Tytułowy książę Persji, w grze bezimienny, podbija
indyjskie miasto razem z wojskiem swojego ojca. Żołnierze króla zabierają
stamtąd tajemniczą klepsydrę, a książę przywłaszcza sobie piękny sztylet.
Wkrótce okazuje się, że te dwa artefakty są ze sobą ściśle związane. Za namową
doradcy-czarnoksiężnika książę wkłada sztylet w klepsydrę. Staje się rzecz
przedziwna, piasek zaczyna się wysypywać i obezwładniać przebywających w
pomieszczeniu ludzi, którzy zmieniają się w przerażające stwory, pragnące
jedynie zabijać. Zadaniem księcia, czyli gracza, jest nie dopuścić, aby z mocy
czasu skorzystał podstępny czarnoksiężnik, a także powstrzymać rozlew piasku. W
misji nieoczekiwanie pomaga mu księżniczka Farah, to z jej pałacu wywieziono
magiczne przedmioty.
Rozgrywka
w The Prince of Persia: Sands of Time
została zainspirowana wcześniejszymi grami z cyklu Tomb Raider, ale twórcy zapewnili większą interakcję z otoczeniem i szersze możliwości fizyczne swojego bohatera, co
początkowo sprawiało mi ogromne trudności w opanowaniu klawiszologii. Poziom trudności
wzrasta z każdym levelem, a gracz coraz więcej dowiaduje się o możliwościach
księcia, ale także o nim samym. Jest świadkiem wewnętrznej przemiany bohatera,
który z beztroskiego i lekkomyślnego młodzieńca staje się doświadczonym
wojownikiem. Opowiedziana przez scenarzystów gry historia jest przekonująca i
prawdziwa, chwilami poruszająca, gracz,
tak jak książę, zdaje sobie sprawę z nieszczęścia, jakie spadło na bliskich i
żołnierzy, i pragnie pomóc swojej postaci. Twórcy wpletli w opowieść wątek romansowy,
potyczki słowne obojga bohaterów stanowią jedną z mocniejszych stron gry.
W
opanowaniu ruchów bohatera pomagają podpowiedzi ukazujące się na ekranie przed
każdym nowym ruchem, co pomaga na początku, denerwuje przy powtarzaniu
poziomów, na szczęście nie zatrzymuje akcji. Wraz z postępowaniem opowieści
mamy do czynienia z groźniejszymi wrogami i pułapkami, gracz musi więc stosować
coraz to nowe chwyty, ale nie jest ich zbyt dużo i po pewnym czasie ich
używanie przychodzi całkiem naturalnie. W trakcie walk książę ma do czynienia
nie tylko z krwiożerczymi potworami, którzy niegdyś byli jego wiernymi
kompanami, ale też musi uważać na pomagającą mu Farah, która nie potrafi się
sama bronić. I te momenty irytowały mnie najbardziej, bo nie dość, że musiałam
uważać, aby księżniczka została przy życiu, to jeszcze ona potrafiła ugodzić
mojego bohatera strzałami zabierającymi więcej energii niż ciosy wrogów. W
sterowaniu nader często przeszkadzała również kamera, wcale nie tak operatywna
jak twierdzą producenci gry, zazwyczaj wręcz utrudniająca wykonywanie
skomplikowanych akrobacji, gdyż gracz w pewnym momencie widział np. ścianę
zamiast miejsca akcji.
Kolorowe, dopracowane
lokacje budzą zachwyt, chociaż teraz już nie tak wielki, ale kilka lat temu
krajobrazy zapierały dech w piersiach, podobnie jak szczegóły postaci czy
wnętrz. Baśniowego klimatu dopełnia muzyka, pełna energetycznych tonów i
pobudzająca dramatyzm sytuacji. Sukces Prince
of Persia: The Sands of Time przyczynił się do kontynuacji losów księcia,
które znacznie odbiegają od bajkowej, nawet mimo piaskowych stworów, atmosfery,
która nie jest w połowie tak brutalna ani krwawa jak choćby Warrior Within, o czym postaram się napisać za czas jakiś.
Jak miło tu zobaczyć kolejną recenzję gry komputerowej :) Z mojej perspektywy, Prince of Persia może być ciekawy ze względu na reprezentację czasu. Warto się zastanowić dla kogo tak naprawdę czas się zatrzymuje i cofa...
OdpowiedzUsuńChyba moja ulubiona zręcznościówka. Przeszedłem ją pierdyliard razy :D
OdpowiedzUsuń@Louis
OdpowiedzUsuńDzięki, aczkolwiek nie czuję się pewnie w pisaniu o grach, nie znam się na nich najlepiej;-) Dla gracza?...;-) Dla kogo Twoim zdaniem?
@Rafał
OdpowiedzUsuńDla mnie Prince of Persia jest na drugim miejscu, TR nic nie pobije:-)
Podczas grania w grę mamy do czynienia, tak jak w przypadku każdego innego medium, z 3 rodzajami czasu - czas rzeczywisty,czas świata przedstawionego i czas odbiorcy. Tu niestety czas cofa się tylko dla postaci z gry, a nie jak w przypadku np. Braida gdzie cofa się wszystko oprócz czasu rzeczywistego :D Gry to medium, które często zachwiewa naszym pojęciem reprezentacji czasu :)
OdpowiedzUsuńNo tak, nigdy się nad tym nie zastanawiałam, kolejne części pokazują to dużo wyraźniej.
OdpowiedzUsuńBo na gry jeszcze mało kto w naszym kraju patrzy tak jak na filmy czy książki, a przecież są to równoprawne teksty kultury, które można badać i analizować :)Zachęcam do częstszego grania i dzielenie się swoimi wrażeniami :D
OdpowiedzUsuńDzięki, oj gram wciąż całkiem sporo i mam się czym dzielić, ale teksty o grach wrzucać będę rzadziej, bo trudniej mi przychodzi pisanie o nich. I tak, masz rację, gry to przecież jakby interaktywne opowieści, w których gracz mniej lub bardziej decyduje o zakończeniu.
OdpowiedzUsuńJeśli interesują Cię gry to zapraszam tutaj, znajdziesz tu sporo tekstów na ich temat :)
OdpowiedzUsuńhttp://louzneprzemyslenia.blogspot.com/