Głowa, w
której rozgrywa się szachowa partia? Diabeł w damskiej torebce pod postacią
psa? Pisarze fantastyki walczący w podziemiu o życie i prawdę o świecie? To i
wiele więcej dziwacznych, pełnych groteski i absurdu pomysłów znajdziecie w
opowiadaniach Jakuba Małeckiego Zaksięgowani. Balansujące na pograniczu
grozy i horroru są tak prawdziwe, że czytania ich nie nazwałabym w żaden sposób
przyjemnością. Powergraph po raz kolejny udowodnił, że wydawnictwo interesują nietuzinkowi twórcy, których koncepcje nie zawsze wydają się sensowne, ale z
pewnością mówią prawdę o człowieku i otaczającym go świecie.
Nie
zaczęłam lektury Zaksięgowanych od
pierwszego opowiadania. Szach było co
najmniej trzecim lub czwartym w kolejności i jakież było moje zaskoczenie,
kiedy okazało się, że stanowi ono intrygujące zaproszenie do świata wytworów
wyobraźni Małeckiego (silly me). Dlatego Wy zacznijcie od niego od razu. Tak jak Szach otwiera zbiór, tak Mat go zamyka, przeczytajcie więc je
dopiero na sam koniec, ponieważ to ono wiąże ze sobą wszystkie historie i
stanowi zaskakującą klamrę. W czytaniu pozostałych opowiadań kolejność nie ma
znaczenia. Chociaż różne w treści, przedstawiają inne odcienie człowieczeństwa,
przeważnie mroczne i krwawe oblicza, sprawiające, że każda następna opowieść
jest coraz trudniej przyswajalna. Nie jest to tom, który pochłania się w kilka
godzin ani nawet kilka dni, autor bowiem ciągle dręczy czytelnika i na każdej
stronie uświadamia mu ludzką małość, słabość i okrucieństwo, obnaża w
bezlitosny i bezpośredni sposób naszą hipokryzję i egoizm. Czyni to, nie bawiąc się w metafory, posługując się mocnym, barwnym stylem, który dotyka czytelnika do żywego.
Moim
pierwszym zderzeniem z tym światem był Strach
przed Malarzem, niepokojące od pierwszych słów, chyba najbardziej w
klimacie horroru w całym zbiorze, pokazujące, że największy koszmar przychodzi
zawsze z najmniej spodziewanej strony. Autor zaraz potem zaskakuje
przewrotnością w Pisarzach i Mordercach,
gdzie przedstawia pokręconą wizję świata, w którym pisarze fantastyki schodzą
do podziemi zwalczani przez despotyczny system. Opowiadanie Warszawa rozbroiło mnie pierwszym
zdaniem, Małeckiemu rewelacyjnie udało się na kilku stronach pokazać
kwintesencję pogoni za karierą w krzywym zwierciadle. Przeraził mnie z kolei Królem Rugerem na zbutwiałym tronie,
jakby głoszącym hasło: Uważaj, w co się bawisz jako dziecko, ponieważ zabawa
może stać się dla ciebie zabójcza, gdy dorośniesz. W Nic Małecki wkracza w najstraszniejsze zakamarki ludzkiego umysłu w
depresji i aniołom odbiera stanowisko stróżów człowieka.
Najbardziej byłam
ciekawa opowiadania Za godzinę powinna tu
być, które kilka lat temu zbierało świetne recenzje i liczne wyróżnienia.
Przedstawiona w nim historia jest przejmująca, uświadamia, jak bardzo człowiek
jest zdolny poświęcić się dla miłości absolutnej i jak ciężko pogodzić się z
losem, że największym dramatem jest niemoc. Ta niemoc ogarnęła i mnie, gdy
autor przeciągał kulminację i przyznam, że do końca dobrnęłam lekko znudzona.
Swoją puentą zaskoczyło mnie natomiast zakończenie Wybór, mocne, krótkie opowiadanko o tym, że los potrafi być
bezlitosny, a bogowie, jeśli gdziekolwiek istnieją, bawią się naszym życiem, a
każdy nasz wybór wpływa na przyszłość, której cofnąć nie można. To jedno z najlepszych
opowiadań w Zaksięgowanych. Drugim
jest Oszronione palce magików,
najłagodniejsze w wyrazie, co nie oznacza, że budzące spokój, melancholijne i
wzruszające, którego główną bohaterką jest śmierć. To jednak Każdy umiera za siebie wgniotło mnie w fotel
całkowicie, wywołało najwięcej emocji. To zdumiewające, że autorowi w
kilkunastu stronach udało się przedstawić kompletne historie kilku bohaterów,
młodych żołnierzy uwięzionych w tonącej łodzi podwodnej.
Bardzo
dobrym i jakże aktualnym komentarzem na niedawne wydarzenia w Polsce jest
opowiadanie Czciciele, w szyderczy
sposób i nadzwyczaj trafnie opisujące polską skłonność do fanatyzmu. Najlżejszą
i zdecydowanie najmniej naładowaną cynizmem jest opowieść science fiction
zatytułowana Śmierć szklanego Kazimierza,
świetnie pokazująca absurdalność i płytkość ludzkich pragnień. Cena drwiny jest ściśle powiązana z
zamykającym opowiadaniem, mam wrażenie, że jest też najbardziej moralizujące,
udowadniające, że człowiek nie żyje wiecznie, więc nie powinien czuć się
bezkarny wobec śmierci i musi szanować swoje istnienie.
Nie każdy
przekaz wydawał mi się tak zrozumiały. Nie dotarł do mnie sens opowiadania Pan Pianista i czarty czy Pocałunek Białego Chłopca, niezbyt
przekonała mnie wizja świata z perspektywy oka umieszczonego między palcami
jakiegoś nieszczęśnika w Oku.
Zaczęłam się natomiast zastanawiać nad tym, czy pisarze przystają do pojmowanej
przeze mnie normalności, bo kto o zdrowych zmysłach przelewałby takie historie
na papier, abstrahując już od tego, że w jego wyobraźni mieszczą się podobne
obrazy? Być może nie wszystkie historie mają sens, być może potrzebuję
szerszego kontekstu do zrozumienia treści tych trzech, może nawet nieprawidłowo
odebrałam przekaz z pozostałych? Jestem jednak przeszczęśliwa, że w mojej
głowie nikt nie rozgrywa partii szachów, ale czy na pewno gdzieś, w jakimś starym
kinie, ktoś nie gra teraz o moje życie?
Po przeczytaniu "Dżozefa" Małecki bardzo mnie zaciekawił jako autor. Zaksięgowanych mam w planach, a Twoja recenzja, chociaż trącąca negatywną nutką, jeszcze mnie do tej pozycji zachęciła:)
OdpowiedzUsuńWarto, ja na pewno też sięgnę po inne książki Małeckiego, dobry styl i ciekawe pomysły, wwiercające się w umysł to dowód na to, że fantastyka może być dobrą prozą obyczajową i służyć nie tylko rozrywce.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam recenzję z uwagą, bo wyjątkowo wnikliwa (to nie byle co, nawiązać do każdego opowiadania oddzielnie, nie tak łatwo), ale chyba nie, jednak nie sięgnę. Nie lubię grozy, nie lubię horroru.
OdpowiedzUsuńAgnes, nie jest to taka groza w pojęciu Kinga czy Stokera, chociaż zdarzają się takie opowiadania, bardziej groza strony społecznej, jeśli chcesz, mogę Ci wysłać:-)
OdpowiedzUsuńO, dziękuję za propozycję, ale nie, nie skorzystam :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie kiedyś sięgnę. W ogóle książki wydawane przez Powergraph jakoś do mnie trafiają :)
OdpowiedzUsuńTak, to obecnie moje wydawnictwo numer 1 - starannie dobierają autorów, dbają o szaty graficzne i stronę redakcyjną:-)
OdpowiedzUsuńU mnie wydawnictwem numer 1 są zarazem MAG i REBIS. Powegraph wydaje nieźle, ale cholernie mało.
OdpowiedzUsuńNie liczy się ilość, a jakość i na taką jakość jestem gotowa czekać, tym bardziej, że nie mam wiele czasu na czytanie książek.
OdpowiedzUsuń