Z pracą Brunona
Bettelheima zetknęłam się jeszcze na studiach, czytałam ją jednak jedynie
we fragmentach, nigdy bowiem nie zdążyłam wypożyczyć tych niewielu egzemplarzy
dostępnych w bibliotekach. A książkę Cudowne
i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni przeczytać warto, więcej
nawet, przydałaby się w każdym domu dla edukacji przyszłych rodziców, a także
po to, aby móc do niej sięgać w razie potrzeby. Jej lektura pozwoli zrozumieć,
jak wiele baśnie wnoszą w życie wewnętrzne dzieci, jak bardzo ubogie jest ono
bez barwnych opowieści z przeszłości.
Napisana w latach 70. praca zadziwia aktualnym podejściem,
uświadamiając, że tak naprawdę w psychice ludzkiej niewiele się zmieniło.
Bettelheim w sposób jasny i wciągający tłumaczy znaczenie baśni, posługując się
freudowską koncepcją psychoanalizy, prostując błędy, jakim uległo podejście do
niej z powodu niekompetentnych tłumaczy dzieł Freuda. Aby nie pogubić się w
pojęciach id, ego i superego, które
różnią się od powszechnie używanych, warto zapoznać się z wprowadzeniem
tłumaczki, Danuty Danek, oraz samym wstępem autora. Myślę też, że zgodnie z
intencją pani Danek książkę śmiało mogą czytać nie tylko dorośli i literaturoznawcy,
ale także młodzież.
Książka podzielona jest na dwie części – pierwsza uświadamia
czytelnikowi, dlaczego czytanie baśni jest tak istotne w rozwoju człowieka, w
drugiej autor bardziej szczegółowo rozpracowuje wybrane przez siebie, najbardziej
rozpowszechnione i najważniejsze z punktu wychowania dziecka baśnie pod kątem
ich znaczenia w różnych etapach jego rozwoju. Postawiona jest także wyraźna
granica między baśnią a bajką, oraz między baśnią a mitem, które bardzo często traktowane
są równorzędnie. Bettelheim każdym kolejnym słowem udowadnia, że prawdziwe
baśnie jako jedyne pomagają dziecku zrozumieć świat i radzić sobie z jego
problemami – podczas gdy dorosłemu wydawać się one mogą błahe i usiłuje je
rozwiązać za pomocą logicznych słów, baśń traktuje owe egzystencjalne lęki i
dylematy całkowicie poważnie i zawiera bezpośrednie odniesienia do nich: do
potrzeby, aby być kochanym, i lęku, że się jest uważanym za kogoś pozbawionego
wartości; do miłości życia i lęku przed śmiercią. Co więcej, baśń ofiarowuje
rozwiązania tego rodzaju, że są one dziecku dostępne na jego poziome
rozumienia. (s. 33)
Bajki rozebrane
uświadomiły mi, jak wielki wpływ wywarły na moje życie czytane mi baśnie,
dzięki książce Bettelheima zrozumiałam z kolei, dlaczego dzieci domagają się
niektórych opowieści częściej niż innych i jakim błędem jest pomijanie ich
potrzeb. W ten właśnie sposób, przez powtarzanie baśni, wracanie do nich w
różnym wieku, dziecko stara się poradzić sobie z rodzącym się w nim akurat
wątpliwościami, a także wzbogaca swoje wnętrze, dzięki czemu nie zabija w sobie
wrażliwości i łatwiej mu prowadzić dorosłe życie, bowiem:
Baśnie pomagają dziecku w odkrywaniu własnej tożsamości i własnego powołania, wskazując zarazem, jakich potrzebuje ono doświadczeń, aby rozwinąć swój charakter. (s. 50)
Tym, którzy nie uznają żadnych dobroczynnych wartości baśni,
praca być może pokaże, jak bardzo się mylą w swoich ocenach. Autor rozprawia
się z takimi zarzutami, jak prostota fabuły baśni, zbyt wyraźny podział na
dobro i zło, a przede wszystkim walczy z pojęciem, że dawne baśnie są zbyt
makabryczne dla wyobraźni dziecka. Dorośli bowiem mierzą wszystko swoją miarą,
zapominając, że postrzeganie dzieci jest zupełnie inne, ma wymiar bardziej
symboliczny i to właśnie baśnie przemawiają do ich podświadomości. Na
twierdzenie cyników, że baśń oszukuje dziecko i nie przygotuje go na szarość
świata, badacz tłumaczy:
Postacie baśniowe nie są ambiwalentne – nie są zarazem dobre i złe, jak my wszyscy w życiu realnym. Ponieważ w umyśle dziecka dominuje biegunowość, charakterystyczna jest ona także dla baśni. Postać jest albo dobra, albo zła; nic pośredniego nie istnieje. […] Ukazywanie postaci tak biegunowo przeciwstawnych pozwala dziecku łatwiej uchwycić zachodzącą między nimi różnicę, niż gdyby były one przedstawione w sposób bliższy rzeczywistemu życiu, to znaczy z uwzględnieniem całej złożoności, która właściwa jest realnym ludziom. (s. 31)
Z kolejnym, najczęstszym oskarżeniem wobec baśni, które rzekomo
są zbyt okrutne dla dziecka i dlatego trzeba je „uładzać” Bettelheim walczy
przy okazji wspomnienia choćby o baśni Trzy małe świnki, których prawdziwa
wersja – wilk zjadł pierwsze dwie świnki, natomiast ostatnia wygrała z bestią i
sama ją pożarła – już dawno poszła w zapomnienie:
Ponieważ trzy małe świnki reprezentują fazy ludzkiego rozwoju, zniknięcie dwu pierwszych nie wywołuje u dziecka trwałej przykrości; rozumie ono podświadomie, że jeśli mamy rozwijać się, dążąc ku wyższym formom egzystencji, musimy porzucać formy wcześniejsze. Kiedy rozmawia się z małymi dziećmi o ‘Trzech małych świnkach’, dają one tylko wyraz radości, że wilka spotkała kara i że najstarsza świnka odniosła przemyślne zwycięstwo; nie okazują żalu z powodu losu dwu młodszych świnek. (s. 82)
Podczas lektury narasta podziw dla twórców prawdziwych baśni,
którzy jak nikt inny zdawali sobie sprawę z tego, co jest dziecku potrzebne do
zrozumienia świata, a co zagubiło się w czasach współczesnych. Książka pozwoli
dorosłym nie tylko zrozumieć, jak ważne są baśnie w życiu dzieci, ale także
uzmysłowi, jak wiele zyskali, kiedy sami byli odbiorcami baśni, lub jak wiele
stracili, jeżeli nikt im ich nie czytał.
Celowo podkreśliłam słowo „czytał”, gdyż czytanie baśni dziecku przez dorosłego
jest według Bettelheima kluczowym elementem pełniejszego odbioru opowieści,
dzięki temu ma ono pewność, że jego wątpliwości są w pełni akceptowane. Być
może fantasy w pewnym stopniu kontynuuje misję baśni w wersji dla dorosłych –
przemawia do ich dawno uśpionej podświadomości symbolami zawartymi w oprawie
nierealnych światów, przypomina im fundamenty człowieczeństwa, operując jasnymi
przekazami ubranymi w „dorosłe” schematy, ponieważ stracili oni zdolność
rozumienia baśni pierwotnych. Być może my, podobnie jak dzieci z baśni,
bierzemy z powieści fantasy to, do czego tęsknimy i czego nam brakuje w danym
momencie.
Nie sposób wyrazić słowami, jak ogromny wpływ wywarła na mnie książka
Brunona Bettelheima, ile o sobie samej pozwoliła mi zrozumieć. Mogę tylko
dziękować mojemu kochanemu tacie, że czytał mi prawdziwe baśnie każdego
wieczoru mojego dziecięcego życia i współczuć tym, którzy nie mieli takiego
szczęścia. Niech jednak nie pozbawiają go własnych dzieci. Cudowne i
pożyteczne powinno się znaleźć w każdym domu i służyć jako swoisty poradnik
dla rodziców, jak pomóc dzieciom przezwyciężać ich lęki, a gdy one same
dorosną, lektura książki pozwoli im zrozumieć, dlaczego baśnie tak bardzo były
im potrzebne.
Och, no i nabrałam wielkiej ochoty na tę książkę...
OdpowiedzUsuńPolecam, pozycja konieczna do zakupu;-)
OdpowiedzUsuń