sobota, 30 kwietnia 2011

Zrozumieć świat dzięki baśniom - "Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni", Bruno Bettelheim, tłumaczenie: Danuta Danek, W.A.B. 2010

Z pracą Brunona Bettelheima zetknęłam się jeszcze na studiach, czytałam ją jednak jedynie we fragmentach, nigdy bowiem nie zdążyłam wypożyczyć tych niewielu egzemplarzy dostępnych w bibliotekach. A książkę Cudowne i pożyteczne. O znaczeniach i wartościach baśni przeczytać warto, więcej nawet, przydałaby się w każdym domu dla edukacji przyszłych rodziców, a także po to, aby móc do niej sięgać w razie potrzeby. Jej lektura pozwoli zrozumieć, jak wiele baśnie wnoszą w życie wewnętrzne dzieci, jak bardzo ubogie jest ono bez barwnych opowieści z przeszłości.

Napisana w latach 70. praca zadziwia aktualnym podejściem, uświadamiając, że tak naprawdę w psychice ludzkiej niewiele się zmieniło. Bettelheim w sposób jasny i wciągający tłumaczy znaczenie baśni, posługując się freudowską koncepcją psychoanalizy, prostując błędy, jakim uległo podejście do niej z powodu niekompetentnych tłumaczy dzieł Freuda. Aby nie pogubić się w pojęciach id, ego i superego, które różnią się od powszechnie używanych, warto zapoznać się z wprowadzeniem tłumaczki, Danuty Danek, oraz samym wstępem autora. Myślę też, że zgodnie z intencją pani Danek książkę śmiało mogą czytać nie tylko dorośli i literaturoznawcy, ale także młodzież.

Książka podzielona jest na dwie części – pierwsza uświadamia czytelnikowi, dlaczego czytanie baśni jest tak istotne w rozwoju człowieka, w drugiej autor bardziej szczegółowo rozpracowuje wybrane przez siebie, najbardziej rozpowszechnione i najważniejsze z punktu wychowania dziecka baśnie pod kątem ich znaczenia w różnych etapach jego rozwoju. Postawiona jest także wyraźna granica między baśnią a bajką, oraz między baśnią a mitem, które bardzo często traktowane są równorzędnie. Bettelheim każdym kolejnym słowem udowadnia, że prawdziwe baśnie jako jedyne pomagają dziecku zrozumieć świat i radzić sobie z jego problemami – podczas gdy dorosłemu wydawać się one mogą błahe i usiłuje je rozwiązać za pomocą logicznych słów, baśń traktuje owe egzystencjalne lęki i dylematy całkowicie poważnie i zawiera bezpośrednie odniesienia do nich: do potrzeby, aby być kochanym, i lęku, że się jest uważanym za kogoś pozbawionego wartości; do miłości życia i lęku przed śmiercią. Co więcej, baśń ofiarowuje rozwiązania tego rodzaju, że są one dziecku dostępne na jego poziome rozumienia. (s. 33)

Bajki rozebrane uświadomiły mi, jak wielki wpływ wywarły na moje życie czytane mi baśnie, dzięki książce Bettelheima zrozumiałam z kolei, dlaczego dzieci domagają się niektórych opowieści częściej niż innych i jakim błędem jest pomijanie ich potrzeb. W ten właśnie sposób, przez powtarzanie baśni, wracanie do nich w różnym wieku, dziecko stara się poradzić sobie z rodzącym się w nim akurat wątpliwościami, a także wzbogaca swoje wnętrze, dzięki czemu nie zabija w sobie wrażliwości i łatwiej mu prowadzić dorosłe życie, bowiem:
Baśnie pomagają dziecku w odkrywaniu własnej tożsamości i własnego powołania, wskazując zarazem, jakich potrzebuje ono doświadczeń, aby rozwinąć swój charakter. (s. 50)
Tym, którzy nie uznają żadnych dobroczynnych wartości baśni, praca być może pokaże, jak bardzo się mylą w swoich ocenach. Autor rozprawia się z takimi zarzutami, jak prostota fabuły baśni, zbyt wyraźny podział na dobro i zło, a przede wszystkim walczy z pojęciem, że dawne baśnie są zbyt makabryczne dla wyobraźni dziecka. Dorośli bowiem mierzą wszystko swoją miarą, zapominając, że postrzeganie dzieci jest zupełnie inne, ma wymiar bardziej symboliczny i to właśnie baśnie przemawiają do ich podświadomości. Na twierdzenie cyników, że baśń oszukuje dziecko i nie przygotuje go na szarość świata, badacz tłumaczy:
Postacie baśniowe nie są ambiwalentne – nie są zarazem dobre i złe, jak my wszyscy w życiu realnym. Ponieważ w umyśle dziecka dominuje biegunowość, charakterystyczna jest ona także dla baśni. Postać jest albo dobra, albo zła; nic pośredniego nie istnieje. […] Ukazywanie postaci tak biegunowo przeciwstawnych pozwala dziecku łatwiej uchwycić zachodzącą między nimi różnicę, niż gdyby były one przedstawione w sposób bliższy rzeczywistemu życiu, to znaczy z uwzględnieniem całej złożoności, która właściwa jest realnym ludziom. (s. 31)
Z kolejnym, najczęstszym oskarżeniem wobec baśni, które rzekomo są zbyt okrutne dla dziecka i dlatego trzeba je „uładzać” Bettelheim walczy przy okazji wspomnienia choćby o baśni Trzy małe świnki, których prawdziwa wersja – wilk zjadł pierwsze dwie świnki, natomiast ostatnia wygrała z bestią i sama ją pożarła – już dawno poszła w zapomnienie:
Ponieważ trzy małe świnki reprezentują fazy ludzkiego rozwoju, zniknięcie dwu pierwszych nie wywołuje u dziecka trwałej przykrości; rozumie ono podświadomie, że jeśli mamy rozwijać się, dążąc ku wyższym formom egzystencji, musimy porzucać formy wcześniejsze. Kiedy rozmawia się z małymi dziećmi o ‘Trzech małych świnkach’, dają one tylko wyraz radości, że wilka spotkała kara i że najstarsza świnka odniosła przemyślne zwycięstwo; nie okazują żalu z powodu losu dwu młodszych świnek. (s. 82)
Podczas lektury narasta podziw dla twórców prawdziwych baśni, którzy jak nikt inny zdawali sobie sprawę z tego, co jest dziecku potrzebne do zrozumienia świata, a co zagubiło się w czasach współczesnych. Książka pozwoli dorosłym nie tylko zrozumieć, jak ważne są baśnie w życiu dzieci, ale także uzmysłowi, jak wiele zyskali, kiedy sami byli odbiorcami baśni, lub jak wiele stracili, jeżeli nikt im ich nie czytał. Celowo podkreśliłam słowo „czytał”, gdyż czytanie baśni dziecku przez dorosłego jest według Bettelheima kluczowym elementem pełniejszego odbioru opowieści, dzięki temu ma ono pewność, że jego wątpliwości są w pełni akceptowane. Być może fantasy w pewnym stopniu kontynuuje misję baśni w wersji dla dorosłych – przemawia do ich dawno uśpionej podświadomości symbolami zawartymi w oprawie nierealnych światów, przypomina im fundamenty człowieczeństwa, operując jasnymi przekazami ubranymi w „dorosłe” schematy, ponieważ stracili oni zdolność rozumienia baśni pierwotnych. Być może my, podobnie jak dzieci z baśni, bierzemy z powieści fantasy to, do czego tęsknimy i czego nam brakuje w danym momencie.

Nie sposób wyrazić słowami, jak ogromny wpływ wywarła na mnie książka Brunona Bettelheima, ile o sobie samej pozwoliła mi zrozumieć. Mogę tylko dziękować mojemu kochanemu tacie, że czytał mi prawdziwe baśnie każdego wieczoru mojego dziecięcego życia i współczuć tym, którzy nie mieli takiego szczęścia. Niech jednak nie pozbawiają go własnych dzieci. Cudowne i pożyteczne powinno się znaleźć w każdym domu i służyć jako swoisty poradnik dla rodziców, jak pomóc dzieciom przezwyciężać ich lęki, a gdy one same dorosną, lektura książki pozwoli im zrozumieć, dlaczego baśnie tak bardzo były im potrzebne.

2 komentarze: