Ci, którzy przeczytali pierwszy tom cyklu Kroniki Drugiego
Kręgu, z pewnością sięgną po kolejny, utrzymany w tym samym tonie barwnej
opowieści przygodowej, cieszący stylem i bogatymi postaciami zarówno smoków,
jak i ludzi.
Druga część Naznaczonych błękitem już
bardziej przypomina powieść, podzieloną na dwa główne rozdziały-opowiadania.
Pierwsze opisuje życie Kamyka na Smoczym Archipelagu, wśród magicznych skrzydlatych
istot i w towarzystwie maga Słonego i jego rodziny, wzloty i upadki przyjaźni z
Pożeraczem Chmur, nowych wrogów i przyjaciół. Chłopiec odkrywa największą
tajemnicę wyspy Jaszczura, która będzie miała ogromny wpływ na niego samego. Drugie
opowiadanie to powrót chłopca na stały ląd, do Zamku Magów, szkoły, w której
spodziewa się kształcić swe zdolności. Niestety jego oczekiwania spełzają na
niczym, okazuje się bowiem, że nauczyciel nowego rocznika, Gladiator, to
mściwy, wyrachowany i złośliwy belfer potrafiący jedynie nękać ostrym słowem i
nudnymi lekturami. Jednym słowem ktoś, kogo wciąż możemy znaleźć w naszych
szkołach. Autorka z rozmysłem w krzywym zwierciadle pokazuje nie tylko wrednego
nauczyciela nie mającego serca do wpajania wiedzy, przeciwstawiając mu pełnego
pasji i rozumiejącego potrzeby młodych umysłów Kowala, ale też cały system
polskiej edukacji, w której wciąż liczy się przede wszystkim teoria i to, co
jest wypisane na dyplomie, a nie indywidualizm i prawdziwa wiedza.
Kamyk wraca do Lengchorii jako żywa legenda, Smoczy
Jeździec, którym są zafascynowani wszyscy uczniowie. Jednak cichy, niemy i nad
wyraz spokojny młody mężczyzna rozczarowuje swego największego fana, Nocnego
Śpiewaka, który sądził, że taka postać powinna mieć waleczny charakter i nie
bać się niczego. Wkrótce okazuje się, że Kamyk posiada te cechy, nie jest tylko
tak szalony i beztroski jak jego włochaty towarzysz. Nocny Śpiewak to kolejny
wyrzutek w kolekcji Ewy Białołęckiej – jego silny dar stworzyciela sprawił, że
chłopak od urodzenia porośnięty jest sierścią niczym Chubaka. Śpiewaka
czytelnik poznaje już w pierwszym tomie, gdzie dowiaduje się, jak tragiczne i
niesprawiedliwe miał dzieciństwo, dlatego potrafi zrozumieć silną potrzebę
akceptacji nastoletniego czarodzieja. Pojawiają się też inni – Winograd
umiejący porozumiewać się ze zwierzętami, Jodłowy zwany Myszką, który okazuje
się być nieprzeciętnym Wędrowcem (mag posiadający zdolność teleportacji), Mówca
Koniec (takie imię, nie koniec zdania), Obserwator Gryf, Wiatromistrz Diament,
a także Zwycięski Promień Świtu posiadający talent ognia. Każdy z nich ma swoje
tajemnice, które czytelnik poznaje jeszcze w tym tomie lub dopiero będzie miał
okazję je odkryć, każdy jest odmienny i żywy, łatwo się z którymś utożsamić.
Chłopcy, w oczekiwaniu na ostateczne egzaminy, które pozwolą im stać się
błękitnymi magami, nazywają się Drugim Kręgiem, nie wiedząc nawet, jak bardzo
to określenie będzie znaczące. Powoli tworzy się między nimi więź, której nie
będzie w stanie rozerwać żadna siła, a łączy ich wspólna walka o zdobycie
prawdziwej wiedzy.
W tej części wyraźnie zaznacza się ścieżka, którą obrała
autorka, a zarysowała ją już w poprzednim tomie. Do świadomości młodych magów
dociera, że ich starsi opiekunowie pragną władzy i wcale nie zamierzają
kształcić następców oddanych magii i światu, ale ślepe narzędzia do realizacji
ich własnych celów. Chłopcy stawiają cichy opór i mimowolnie „schodzą do
podziemia”, sami zdobywając należną im wiedzę, co można porównać z
postępowaniem młodzieży polskiej w latach powstań czy panowania komunizmu. Białołęcka
wyraźnie dzieli świat pod względem Dobra i Zła, chociaż to Zło nie jest nieznaną,
potężną siłą piekielną, a tkwi w ludziach i najbardziej odzwierciedla się w
chęci autorytatywnego panowania i czynienia innych zależnymi. Widoczny jest
rozłam nie tylko między mistrzami a młodymi „połówkami”, następuje on również
wśród samych błękitnych. Jednak jedynie Wiatr Na Szczycie ma dość odwagi
sprzeciwić się postępowaniu kolegów, chociaż w skrytości ducha popierają go Mówca
Kowal i Stworzyciel Grzywa, o których zapewne jeszcze usłyszymy w dalszych
częściach.
Ewa Białołęcka wciąż posługuje się prostymi aluzjami, utartymi
schematami w budowaniu zarówno postaci, jak i świata, jednak to najlepszy
sposób trafić w wyobraźnię młodych czytelników, którzy potrzebują wiary w
samych siebie, przykładów, że mimo przeciwności można osiągnąć upragnione cele
wytrwałością i własnym rozwojem. Przydałoby się, żeby książkę przeczytał też
minister Zdrojewski i jego świta stojąca na straży polskiego systemu edukacji,
może nauczyliby się z niej czegoś mądrego.
"Naznaczonych" nie czytałam, bo nie miałam okazji, tylko "Tkacza iluzji". Czy to by nie było powtórzenie?
OdpowiedzUsuńHa, jak tak teraz patrzę na moje oceny w biblionetce, to mam zamknięty cykl, czytałam pierwszy i ostatni tom, środek staranie pomijając. Zdolna jestem :)
Dobra, mam nadzieję, że pierwszy tom nadal jest u Shadowa w zaległościach/ :P
OdpowiedzUsuń@Agnes
OdpowiedzUsuńW "Naznaczonych" są chyba ze dwa uzupełniające opowiadania z tego, co pamiętam. Jak Ci się to udało?;-)
@Fenrir
OdpowiedzUsuńSprawdź, sprawdź;-P
Udało się, bo pierwszy tom pożyczyłam, tom 1 (tak uściślam, bo na numeracja to taka...)
OdpowiedzUsuńTomów 1.1 i 1.2 nie pożyczałam, bo mi się zdawało, że to redundancja będzie.
A ostatni tom dorwałam w ebooku.