środa, 15 października 2008

Fantasy w stylu chick lit - "Wiedźma.com.pl", Ewa Białołęcka, Fabryka Słów 2008

Dla tych co nie wiedzą, czym jest "chick lit" - pojęcie obejmujące literaturę kierowaną do młodych kobiet (20-30 lat), zwłaszcza pracujących i niezależnych singielek, której bohaterkami są, jakżeby inaczej, młode, inteligentne, niezależne kobiety, które sukcesem zawodowym zastępują życie prywatne i (podobno) są z tego powodu szczęśliwe. Mniej więcej;)

Główną bohaterką Wiedźmy.com.pl Ewy Białołęckiej jest Krystyna Szyft, przez najbliższych zwana Reszką. Jest samotną matką, redaktorką w wydawnictwie, uzależnioną od kawy, papierosów netomanką. Niespodziewanie dla siebie samej i dla reszty rodziny Reszka dostaje w spadku po zmarłej ciotce, Katarzynie Szyft, dom razem z kawałkiem ziemi na wsi Czcinka. Ucieszona perspektywą własnego gniazdka (wraz z 6-letnim synem mieszka u rodziców) wyrusza na rekonesans. Okazuje się jednak, że spadkowy dom to w zasadzie ruina, która będzie potrzebowała porządnego remontu (na który nie bardzo bohaterkę stać, a właściwie to wcale jej nie stać), a wieś Czcinka zamieszkana jest nie tylko przez żywych, choć jakże ciekawych mieszkańców i w dodatku nie ma jej nawet na mapie (a znalezienie jej w Google to marzenie ściętej głowy). Jakby mało było tego, że Reszka zaczyna widzieć i rozmawiać z duchami, zza grobu daje znać o sobie również dawna właścicielka posiadłości, która ma jeszcze wiele do powiedzenia. W zmaganiu się z duchami i tytułową wiedźmą pomaga pani redaktor doktor Kobielak, lekarz alkoholik. Chemią między tymi dwojgiem aż kipi i wcale nie jest to sprawką samogonu;)

Książkę czyta się szybko i przyjemnie, nie ma co do tego wątpliwości. Reszka to charakterna i nieco cyniczna kobieta, którą życie nieźle doświadczyło, a mimo to nie traci sił (choć czasem ręce jej opadają). Książka pisana jest w pierwszej osobie, cały czas miałam więc wrażenie, że jest autobiograficzna (zresztą, jeśli spojrzeć na zdjęcie zamieszczone na wewnętrznej stronie okładki, to wrażenie się jeszcze pogłębia). Czasem jednak cięty język, którymi bohaterka się szczyci i którym komentuje wydarzenia i ludzi, nawet dla mnie, wielbicielki ciętego języka, wydawał się niezbyt na miejscu.

Mieszkańcy zapomnianej wsi są w zasadzie zaledwie naszkicowani, daje się jednak odczuć ich nieufność wobec kolejnej Szyftównej, którą kobieta powoli przełamuje. Duchy błąkające się w okolicy domu bohaterki to nie straszące i rzucające wszystkim poltergeisty, tylko zagubione dusze, których marzeniem jest jedynie znaleźć spokój. Przy okazji autorka porusza ważne społeczne wątki związane z naszą historią, jak wrogość do Niemców czy Żydów. Natomiast Katarzyna Szyft to prawdziwa wiedźma, jej postać nieodmiennie wywoływała we mnie skojarzenia z epoką wiktoriańską - sztywne stroje, sztywna etykieta, surowa postać sztywnej (dosłownie i w przenośni) pani Szyftowej. Rewelacyjna postać. Sam Kobielak, bodajże Andrzej mu było na imię, to facet po przejściach, który utknął w Czcince na własne życzenie - tu może pić kiedy chce i leczyć kiedy jest trzeźwy (a czasem i nawet kiedy jest w stanie wskazującym).

Książkę Ewy Białołęckiej przeczytałam już jakiś czas temu, ale pamiętam ją bardzo dobrze. Bynajmniej nie ze względu na porywającą fabułę (bo taka nie jest), czy świetnie namalowany świat fantastyczny (akcja toczy się przecież współcześnie). Ta kobieta zwyczajnie potrafi wprawić mnie w dobry nastrój swoim stylem pisania, choć muszę przyznać że z dużo większą uwagą i radością czytałam opowiadania o Kamyku (Kamień na szczycie, t. 1 i 2). Czegoś mi jednak w tej lekturze brakowało. Może to przez cały zarys powieści - samotna matka odkrywa w sobie dar i walczy z duchami i czarownicą, a to wszystko na tle rozwijającego się wątku miłosnego... momentami czułam się, jakbym czytała Helen Fielding albo Norę Roberts. Faktem jest, że po przeczytaniu Wiedźma.com.pl czułam pewien niedosyt i wcale nie dlatego, że chciałabym poznać dalsze losy bohaterów (cała reszta po happy endzie jest doprawdy mało interesująca). Miałam wrażenie, że Białołęcka napisała tę książkę, zbytnio nie przykładając się do szczegółów fabuły, nie włożyła w nią serca. Ot, taka książeczka na dłuższą podróż, albo na przyjemne spędzenie jesiennych wieczorów. Brakowało mi tego czaru, który urzekł mnie w opowieściach o Kamyku i jego przyjaciołach.

P.S. Przeglądając stronki w internecie dotyczące Białołęckiej, trafiłam na recenzję Wiedźmy.com.pl na stronie "Newsweeku", która zaczyna się tak:
Harriet Potter i wieś tajemnic
Ewa Białołęcka, autorka zasłużona dla krajowej literatury fantastycznej, jest zbyt ambitna aby bez mrugnięcia okiem przekopiować w swojej książce schemat powieści o Harrym Potterze. Na początku "Wiedźma.com.pl" wydaje się jednak, że coś jest na rzeczy - tyle, że Harry jest tu dojrzałą kobietą, a akcja rozgrywa się w zupełnie zwyczajnej, współczesnej Polsce.
Obśmiałam się jak norka! Większej bzdury dawno już nie czytałam, oczywiście chodzi o porównanie do Pottera, nie o słuszną uwagę o zasługach pani Ewy dla naszej fantastyki. Pan Bartek, autor recenzji, powinien wziąć sobie do serca zasadę, że aby ocenić jakąś książkę, wypadałoby ją przeczytać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz