Fantasy stanowi ogromną część mojego życia. Ten gatunek (podgatunek, rodzaj literacki, jak zwał tak zwał;)) kształtował moje spojrzenie na świat, zanim dowiedziałam się, że istnieje coś takiego. Na studiach przestałam być wyłącznie bierną czytelniczką i fanką, a zaczęłam patrzeć na fantasy okiem badacza. Ten blog będzie tego wyrazem, mam nadzieję:)
Jak każde dziecko uwielbiałam czytać baśnie. "Mała syrenka", "Brzydkie kaczątko", "Żelazne trzewiczki"... Każdego wieczoru mój tato czytał mi do snu, zanim jeszcze wynaleziono akcję społeczną "cała Polska czyta dzieciom";) i to o wiele dłużej niż zalecane 20 minut dziennie. To na bajkach właśnie uczyłam się czytać, to one ubarwiały moją wyobraźnię. Czytałam z zapartym tchem "Opowieści z Narni", nie wiedząc jeszcze, że czytam fantasy, że ten gatunek określi całe moje życie. Pierwsze magiczne opowiadania zaczęłam pisać w podstawówce, zafascynowana mitologicznym światem Xeny (tak, Lucy Fawless była moją idolką, podobnie jak Usagi Tsukino, a co:P) Dzisiaj mam już 25 lat, wiem co to jest literatura fantastyczna, fantasy, poznałam całą jej konwencję od podszewki. Wiem też, że opowieści Tolkiena i C.S. Lewisa to nie są zwyczajne bajki, a zwłaszcza bajki dla dzieci. Przez lata wstydziłam się swojej miłości do fantastycznych opowieści, nikomu nie mówiłam nawet że sama takie tworzę. Wszystko zmieniło się, kiedy poznałam Geralta z Rivii... Zakochałam się w nim i jego świecie bez pamięci (choć dzisiaj wolę Regisa albo Avallac'ha). Andrzejowi Sapkowskiemu, twórcy tego świata i mojemu guru, poświęciłam pracę licencjacką i magisterską. Cykl wiedźmiński przeczytałam już wiele, wiele razy i chętnie do niego wracam. Lubię obrazowy, poetycki język Jarosława Grzędowicza, cudowne ciepło i humor opowieści o Kamyku Ewy Białołęckiej, pokręconego i egocentrycznego Domenica z opowiadań Anny Kańtoch, specyficzną prozę Neila Gaimana. Marzę, że za kilka lat moje nazwisko znajdzie się wśród tych klasyków, a tymczasem przygotowuję do wydania moją pierwszą książkę fantasy.
Jak każde dziecko uwielbiałam czytać baśnie. "Mała syrenka", "Brzydkie kaczątko", "Żelazne trzewiczki"... Każdego wieczoru mój tato czytał mi do snu, zanim jeszcze wynaleziono akcję społeczną "cała Polska czyta dzieciom";) i to o wiele dłużej niż zalecane 20 minut dziennie. To na bajkach właśnie uczyłam się czytać, to one ubarwiały moją wyobraźnię. Czytałam z zapartym tchem "Opowieści z Narni", nie wiedząc jeszcze, że czytam fantasy, że ten gatunek określi całe moje życie. Pierwsze magiczne opowiadania zaczęłam pisać w podstawówce, zafascynowana mitologicznym światem Xeny (tak, Lucy Fawless była moją idolką, podobnie jak Usagi Tsukino, a co:P) Dzisiaj mam już 25 lat, wiem co to jest literatura fantastyczna, fantasy, poznałam całą jej konwencję od podszewki. Wiem też, że opowieści Tolkiena i C.S. Lewisa to nie są zwyczajne bajki, a zwłaszcza bajki dla dzieci. Przez lata wstydziłam się swojej miłości do fantastycznych opowieści, nikomu nie mówiłam nawet że sama takie tworzę. Wszystko zmieniło się, kiedy poznałam Geralta z Rivii... Zakochałam się w nim i jego świecie bez pamięci (choć dzisiaj wolę Regisa albo Avallac'ha). Andrzejowi Sapkowskiemu, twórcy tego świata i mojemu guru, poświęciłam pracę licencjacką i magisterską. Cykl wiedźmiński przeczytałam już wiele, wiele razy i chętnie do niego wracam. Lubię obrazowy, poetycki język Jarosława Grzędowicza, cudowne ciepło i humor opowieści o Kamyku Ewy Białołęckiej, pokręconego i egocentrycznego Domenica z opowiadań Anny Kańtoch, specyficzną prozę Neila Gaimana. Marzę, że za kilka lat moje nazwisko znajdzie się wśród tych klasyków, a tymczasem przygotowuję do wydania moją pierwszą książkę fantasy.
Szczerze ci życzę, żeby marzenie się spełniło :) Przeczytam na pewno!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, ale moje marzenie się zmieniło, przynajmniej na kolejne 10 lat;-)
OdpowiedzUsuń