Synowie boga M.D. Lachlana to jedna z nielicznych książek, których informacja na okładce
niemal w stu procentach zgadza się z zawartością. Niemal, ponieważ o ile prawdą
jest, że powieść brytyjskiego pisarza można zaliczyć do mrocznej fantasy,
brutalnej i posępnej, posiadającej niekonwencjonalne podejście do mitu
wilkołaka, to moje wątpliwości budzi stwierdzenie „w najlepszym wydaniu”. A
wątpliwości te zrodziła koszmarna okładka, niestaranna redakcja oraz nierówny
styl autora, który miota się między narracją w duchu mitologicznej przypowieści
a współczesnym językiem.
Książka wzbudziła we mnie mieszane uczucia, nie należy
bowiem do najgorszych, jakie czytałam, ale także nie zaliczyłabym jej do tych lepszych.
Argumentów za i przeciw jest mniej więcej tyle samo i żadna szala nie potrafi
przeważyć. Powieść nie wciąga od pierwszych stron, wręcz przeciwnie, przez co
najmniej sto zastanawiałam się, czy nie odłożyć książki, nie mogąc zrozumieć,
dlaczego król Authun powiódł swoich najlepszych wojów na śmierć, by porwać chłopca,
który miał mu zastąpić syna, ponieważ sam nie mógł go spłodzić, dlaczego nie
wziął pierwszego lepszego dzieciaka. Kwestia proroctwa, wg którego chłopiec ma
być wyjątkowy, niewiele wyjaśnia, ponieważ czytelnik dowiaduje się jedynie, że
było jakieś proroctwo. To, że zamiast jednego dziecka król znajduje bliźnięta,
z których jeden (Wali) skazany jest na żywot królewskiego dziedzica, drugi (Feileg)
na życie wśród wilków, służy jedynie zmyleniu czytelnika, aby dociekał, który z
nich odegra w fabule większą rolę. Nie dość, że obaj bracia nie rozpoznają się
niemal do samego końca, to nie zastanawiają się nawet, dlaczego są tak do
siebie podobni, przyjmują ten fakt za coś oczywistego, co wydaje mi się niezbyt
prawdopodobne. Lachlan ożywia nordycki mit o odwiecznej walce Odyna z Wilkiem
Fenrirem w sposób tak poplątany i z nawarstwieniem tylu wątków, że czytelnik
może mieć problemy z odnalezieniem się w opowieści. Miałam wrażenie, że autor
sam nie do końca był przekonany do swojej historii i w chwilach, w których nie
mógł wymyślić dalszego ciągu, pchał akcję nieoczekiwanym zwrotem wydarzeń.
Całkowicie nie pasował mi wątek trójkąta miłosnego, zbyt
sztampowy, żeby stał się wiarygodny – jeden brat nagle zakochuje się w wybrance
drugiego brata, dziewczyna nagle zaczyna się miotać między jednym uczuciem a
drugim, absurdalnie usiłując sobie wyobrazić życie u boku, jakby nie było,
wilka. Adisla jest tu nikim więcej jak pretekstem ciągu fabuły, to po nią wyrusza
Wali, gdy porywają ją barbarzyńcy, to przez nią mroczna opowieść zmienia się
miejscami w mdły melodramat. Ponadto Lachlan nie potrafił oddać właściwie
rozterek Feilega, który całe życie wychowywany jako wilk nagle zaczyna odczuwać
ludzkie emocje, nie jest przez to jednak zagubiony, nie czuje niepokoju.
Zresztą żaden z bohaterów powieści nie jest tu skomplikowany, wodzowie są
wielcy i bezlitośni, ich wojowie lojalni i waleczni, magowie szaleni i
błogosławieni, a bogowie tajemniczy i egoistyczni. Ale mam wrażenie, że to
akurat celowy zabieg, zważywszy, że cała historia stylizowana jest na mityczną
przypowieść, w której rys psychologiczny nie odgrywa większego znaczenia.
Udał się natomiast autorowi najważniejszy i
najbardziej przeze mnie oczekiwany wątek – wilkołactwa. Motyw przemiany od
początku do końca prowadzony jest konsekwentnie, stopniowo, powiedziałabym
nawet w sposób „narastający”, i nietuzinkowy, opleciony w nordyckie mitologie. Książka
świetnie się sprawdza od strony obyczajowej – wiarygodnie oddany został obraz
ówczesnej mentalności plemion. Magia jest tutaj kluczową
częścią świata, obecna w nim na równi z powietrzem. Lachlanowi udało się
doskonale pokazać, w jaki sposób we wczesnym średniowieczu funkcjonowały mity w
życiu ludzi, jak czczono bogów i bano się ich kapryśności, z jakim szacunkiem i
lękiem podchodzono do czarów, którymi władać mogli jedynie wybrańcy, płacąc za
nie wysoką cenę. W Synach boga krew i mrok są stale obecne, czy to na polu
bitwy, czy podczas rytuałów. Autor nie unika realistycznych opisów – miasta są
pełne brudu i smrodu, walka naznaczona posoką i rozprutymi flakami, ludzie
żyjący jak zwierzęta zachowują się jak one.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Zaciekawiłaś mnie swą opinią. Z ciekawości chętnie poznam tę pozycję.
OdpowiedzUsuńCałkiem dobra książka, aczkolwiek ma za dużo wad wg moich wymagań, aby uznać ją za naprawdę dobrą;-)
OdpowiedzUsuńOd dłuższego czasu chce przeczytać tą książkę, ale nigdy nie mam okazji. Sama okładka według mnie jest niezła, chociaż może tak sądzę, bo mam w pamięci inne okładki z tej serii książek, np. sławny koszmarek z "wilczego miotu". Do tytułu przyciąga mnie właśnie to hasło mroczna i posępna fantastyka. Ale nie znoszę takiego debilizmu głównych bohaterów, a o tym piszesz. Nic mnie tak nie irytuje, jak są oczywiste oczywistości, ale postacie ich nie dostrzegają.
OdpowiedzUsuńNo, trochę autor zapomniał o kwestiach psychologicznych, ale może też wieki temu ludzie nie zastanawiali się nad takimi sprawami, nie wiemy tego...
OdpowiedzUsuńJak ja dobrze potrafię określić czy coś jest dla mnie, czy nie. Od pierwszego wejrzenia wiedziałam, że to niska półka. Dobrze jednak, że ktoś tak obiektywnie to streścił. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńCzy obiektywnie? Raczej nie, bo przecież każda opinia jest subiektywna;-) ale starałam się nie czepiać, więc dziękuję za komplement:-) Pozdrawiam również:-)
OdpowiedzUsuńObiektywnie, wierzaj mi jako prawię! Subiektywizm w ocenach książek zwykle tworzy się wtedy, kiedy się chwali. Przykładowo moje teksty aż ociekają subiektywizmem... Piszę za siebie i dla siebie, nie każdy po przeczytaniu odnosi takie samo wrażenie, raczej rzadko. O wiele wartościowsze są zatem, nawet gdy się z nimi nie zgadzamy, negatywne lub - że tak powiem - ubrane w ramy pozytywnej krytyki, słowa. Dla mnie pomocne, gdyż i tak zawsze naprzód wiem, czy sięgnę po jakąś książkę czy nie. Twoje słowa tylko potwierdziły moje przypuszczenia, i za to plus. Boższz! Ale ze mnie snobka!!! X,] Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń"Lachlan ożywia nordycki mit o odwiecznej walce Odyna z Wilkiem Fenrirem w sposób tak poplątany i z nawarstwieniem tylu wątków, że czytelnik może mieć problemy z odnalezieniem się w opowieści. Miałam wrażenie, że autor sam nie do końca był przekonany do swojej historii i w chwilach, w których nie mógł wymyślić dalszego ciągu, pchał akcję nieoczekiwanym zwrotem wydarzeń."
OdpowiedzUsuńTo jest streszczenie moich wrażeń po przeczytaniu tej ksiażki.Naprawde nie polecam
Człowiek człowiekowi wilkiem, a zombie zombie zombie - tak mi się nasunęło po przeczytaniu tytułu recenzji, ale ja nie o tym chciałam.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, świetnie napisana recenzja, padłam na kolana. Po drugie, skończyłam, recenzję, tfu, tfu, parę zdań nt mam napisanych, czy ja to mogę puścić dalej? Nie będziesz miała nic przeciwko?
Mi też już zawsze to zombie się kojarzy;-) Jejku, dziękuję:-) Książkę? Pewnie:-) Czekam na Twoje kilka zdań;-P
Usuń