poniedziałek, 25 lipca 2011

"Śmierć nekromanty", Martha Wells, tłumaczenie: Sylwia Twardo, MAG 2002

Minął co najmniej miesiąc, odkąd przeczytałam powieść Marthy Wells i przyznam, że oprócz głównego zrębu fabuły niewiele z niej pamiętam, dlatego tego wpisu nie należy traktować jako właściwej recenzji.

Książkę miałam przeczytać w steampunkowym wyzwaniu, jakie postawiliśmy sobie przeszło rok temu, wtedy nie bardzo miałam na to czas. Po Śmierć nekromanty sięgnęłam z chęci poczytania powieści kostiumowej i w tym zakresie książka sprawdziła się znakomicie. Miejsce akcji, chociaż wydarzenia dzieją się w innym świecie i mieście, swoim mrocznym, pełnym intryg światem rozbłyskującym jedynie światłami gazowych latarni przypomina Londyn lub Paryż z przełomu XVIII i XIX wieku. Sama historia jednak nie bardzo mnie wciągnęła, być może dlatego, ze nekromancki wątek niezbyt trzymał się całości.

Poznajemy bowiem Nicholasa Valiarde, młodego ubogiego szlachcica, który wraz z grupą wyjętych spod prawa przyjaciół usiłuje dokonać zemsty na mordercy swojego przybranego ojca, hrabim Montesq. Nieoczekiwaną przeszkodą staje się szemrany nekromanta, który wchodzi Valiardowi w drogę podczas jednej z akcji. Okazuje się, że ma on pewne powiązania z efektami pracy ojczyma. W miarę wgryzania się w zagadkę, bohaterowie wplątują się w przerażającą intrygę tajemniczego osobnika mającą na celu władanie światem. Zamiast więc mścić się na znienawidzonym hrabim, Valiarde musi pokonać o wiele groźniejszego wroga.

Śmierć nekromanty zaliczyłabym do powieści łotrzykowskiej w klimacie fantasy, gdzie magia stanowi przedmiot nauki, oczywiście prawdziwej mocy mogą używać wyłącznie wybrańcy. Autorka sprawnie opisuje zaklęcia oraz wynalazek przybranego ojca Nicholasa - Eduardo z pomocą największych czarodziejów Ile-Rien zmontował kule mocy, które w teorii miały pomagać laikom w posługiwaniu się magią. W praktyce stały się przyczyną jego egzekucji pod zarzutem zakazanej nekromancji. Bohaterowie Wells są liczni, nie pozostają jednak w pamięci na długo, ich charaktery bowiem zbudowane są ze schematycznych klisz: mamy zdeterminowanego zemstą i cynicznego, a w głębi bardzo cierpiącego Nicholasa, wspierającą go, lojalną, piękną, ale posiadającą swoje tajemnice aktorkę Madeline, honorowego kapitana homoseksualistę Renarda, dobrodusznego i dżentelmeńskiego doktora Halle’a czy nieskazitelnego szefa policji Ronsarde’a. Jest natomiast niezbyt typowy mag. Arisilde Damal, potężny czarnoksiężnik, który swoją magię zaprzepaścił w oparach opium.

Książka niczym szczególnym się nie wyróżnia, misterna intryga niezbyt mnie przekonała, w wielu miejscach akcja została pocięta niczym filmowe kadry, z tym że autorka zapomniała o montażu. Rozczarowało mnie zakończenie powieści, wydaje mi się wymuszone, jakby Wells nagle stwierdziła, że nie ma sensu kontynuować historii, chociaż takie sygnały pojawiały się w toku powieści. Bardziej niż nad rozwiązaniem zagadki zastanawiałam się, dlaczego w powieści czasami używana jest kursywa dla wyrażenia myśli bohaterów, a innym razem pismo proste, czy to było autorskie zamierzenie, czy niedbałość redaktora? Dodatkowo irytowały mnie liczne literówki, mające szczególne upodobanie w imionach bohaterów.

5 komentarzy:

  1. Hm, ja w trakcie lektury nie odnotowałam żadnej z wymienionych przez Ciebie wad. chociaż klasyfikowanie tej książki jako steampanku nie przyszłoby mi do głowy.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No bo to jak zwykle, co kto komu odpowiada, niektóre książki czytam z zapartym tchem, do niektórych muszę mieć dobry nastrój, a jeszcze inne mnie męczą... Może nie tyle steampunk sam w sobie, co jakiś fundament, w końcu magia jako przedmiot nauki, którym mogą się posługiwać nie-czarodzieje, otoczka świata, no i te gazowe latarnie;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem to dawno temu. Książka była chwalona, ale z tego co pamiętam, mnie nie zachwyciła. Ot, przygodówka do przeczytania i zapomnienia.
    Co ciekawa, tłumaczyła ją moja lektorka ze studiów :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O proszę, znaczy, że co do niektórych książek się zgadzamy. Właśnie, czytadełko, ale nic poza tym, nawet niewiele wyciągnęłabym z tej książki na dłuższą rozmowę.

    OdpowiedzUsuń
  5. To pewnie losowy przypadek :P

    OdpowiedzUsuń