Kot – jaki jest każdy widzi, ale czy na pewno? Od wieków
uważany za kroczącego na granicy dwóch światów – ludzi i duchów, i dzisiaj
postrzegany jest jako zwierzę pełne tajemnic. Fascynuje i irytuje nas jego
niezależność, to, że chodzi własnymi drogami. Człowiek, zdobywca i władca
całego świata, nie może sobie podporządkować jednego stworzenia. Zapewne z tych
wszystkich względów osobowość kota jest ściśle związana z fantastyką, wielu jej
twórców jest wielbicielami tych czworonogów, kot stał się swoistym symbolem
fantasty. Jest bohaterem lub chociażby pojawia się w literaturze i wydawałoby
się, że o kotach napisano już wszystko i w każdy możliwy sposób. Swoją cegiełkę
w tym temacie dorzuciła SuperNOWA w 1997 roku antologią Trzynaście kotów, do której opowiadania napisali autorzy mniej
lub bardziej związani z wydawnictwem. Ponieważ fascynacja kotami nie gaśnie i
trwać będzie, wydawnictwo postanowiło powtórzyć sukces sprzed lat i rok temu
ukazał się zbiór Jedenaście pazurów.
Mam nadzieję, że kolejnej próby nie podejmie.
Jedenaście pazurów to jedenaście opowiadań, bardzo różnych
w formie i jakości, jak to zwykle bywa w antologiach. Nie jest to jednak zbiór
choćby w połowie tak dobry, jak Trzynaście kotów. Głównie dlatego, że Andrzej
Sapkowski napisał tu tylko wstęp, a to jego opowiadania – Słoneczne
popołudnie i Muzykanci – stanowiły najmocniejszą część poprzedniego zbioru. Jedenaście pazurów jest także bardziej mroczne, twórcy postawili na klimat
niepokoju wywoływany przez kocią naturę, która, chociaż nadal tajemnicza i
niezależna, jest przede wszystkim groźna i nie do końca przychylna ludzkości
czy jakimkolwiek innym stworzeniom. Pomysł sam w sobie dobry, ponad połowie
autorom nie bardzo się udał.
W moim przekonaniu błędem było otwarcie tomu opowiadaniem
Jagi Rydzewskiej. Kot Szrekingera co prawda intryguje narracją kilkuletniej
dziewczynki, wciągając w jej nieco chaotyczną, naiwną opowieść o tytułowym
kocie, ale w pewnym momencie autorka stopuje akcję i rozwleka je, miejscami
nudząc, co może zniechęcić do reszty utworów. Dużo ciekawszy jest Koszmar w
Providence Łukasza Orbitowskiego, tchnące niepokojem i psychodelicznością
opowiadanie ukazujące mroczne zakamarki kociego umysłu, w którym bohater, jeden
z najważniejszych twórców grozy we własnej osobie, zdany jest na łaskę i
niełaskę śpiącego zwierzęcia. Nietak Mirosławy Sędzikowskiej znowu mnie
rozczarowało, tym właściwie, że prawie nic nie pamiętałam już na drugi dzień po
przeczytaniu całkiem zabawnej historyjki o przedziwnych skutkach rzucania
uroków na obczyźnie. Na długo w mojej pamięci pozostanie natomiast Kociarka.
Piotr Patykiewicz przykuwa uwagę już pierwszym zdaniem i udowadnia, że dawne
wierzenia w moc kotów wciąż istnieją, a to tylko ludzie zamknęli się we
współczesności. Dobranocka Pawła Ciećwierza kontynuuje dobrą passę – to jedno
z najlepszych opowiadań w antologii i jedno z najlepszych o Brighelli, którego
autor przedstawił w Nekrofikcjach.
Charakterystyczny cynizm rozpoznawalny już w pierwszych zdaniach używających
kota jako pretekstu słownego do ukazania w krzywym zwierciadle obyczajowej
scenki miłości starszego mężczyzny do młodej kobiety przypomina ostatnie filmy Woody’ego
Allena.
Potem jednak przyszło kolejne rozczarowanie słabym
opowiadankiem Marcina Wełnickiego o poetyckim tytule Nocą czarną jak kot,
grającym schematem kota-obrońcy ludzkości, odwiecznego czuwającego w ukryciu, o
którego mocach ludzie nie mają pojęcia. Na szczęście sytuację rozładował Witold
Jabłoński Kotikiem, w iście kwiecistym stylu przedstawiający motyw przemiany
w kotołaka, przed którym nie uchroni się żaden człowiek. Podobny motyw
wykorzystał Paweł Kempczyński w bardziej mikropowieści niż opowiadaniu, Podłe
życie, podła śmierć, aczkolwiek autor Requiem
dla Europy poszedł w kierunku zagrożenia totalnego z kosmosu, świetnie
pokazując zachowanie człowieka wobec takowego, atmosfera paniki i chaosu
przenika z każdej strony. Także w tonie science fiction, chociaż o wiele
zabawniejsza i najmocniejsza w całym zbiorze, jest historia Artura Baniewicza. Szczyt piramidy przedstawia alternatywną, oryginalną wizję świata, w której
ludzie są zwierzyną hodowlaną dla… tego nie zdradzę, dość powiedzieć, że koty i
tak są najmądrzejsze i najbardziej przebiegłe ze wszystkich istot. Gry z
konwencją Baniewicza nie przebił Donat Szyller stylizowanym na czarny kryminał
opowiadaniem Paskudny dzień w mieście. Wprawdzie bohaterem jest mój ulubiony
prywatny detektyw (no, prawie) i chwilami opowieść jest nawet zabawna, ale
język naszpikowany górnolotnymi porównaniami irytuje nieustająco. Najtrudniej
było mi jednak przebrnąć przez fabułę skonstruowaną przez Marcina Przybyłka w Aquili, Aquili, a wszystko przez ogromną ilość technicznych szczegółów, która
pozbawiła mnie zainteresowania akcją już po drugiej stronie, a musiałam zmęczyć
jeszcze sześćdziesiąt!
Podsumowanie zatem nie wypada optymistycznie. Pięć dobrych
opowiadań na jedenaście to marny wynik, zwłaszcza w kontekście hucznych
zapowiedzi wydawnictwa jeszcze sprzed dwóch lat, na Polconie chociażby, że
będzie inaczej, bardziej oryginalnie i zaskakująco. Jest inaczej niż w Trzynastu kotach, ale ta oryginalność się nie sprawdziła, zbyt naciągana, by
mogła bawić tak dobrze jak przy poprzednim zbiorku.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Ciekawe, przeczytałabym dla samej postaci kota.
OdpowiedzUsuńJeśli dla samej postaci kota, to bardziej polecam wcześniejszą antologię SuperNOWEJ, Trzynaście kotów.
OdpowiedzUsuńSN to sę zepsuła, niestety, w ostatnich latach... :(
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą, to już nie to samo wydawnictwo niestety.
OdpowiedzUsuńJakimi to dziwnymi drogami błądzą myśli. Jedenaście pazurów -> Trzynaście kotów -> o, znam jednego autorów osobiście, Piotrka Goraja, dawno się nie widzieliśmy -> zobaczę, czy to opowiadanie Ale kyno to był jego jednorazowy występ -> w biblionetce znalazłam jeszcze Antybajki, ale nikt tego nie czytał -> może poszukam -> na stronie wydawnictwa za 9 zł -> ech, pisarzom chyba nie jest łatwo.
OdpowiedzUsuń