Wcale nie chodzi o depresję uznanych pisarzy czy krytyków literackich, którzy załamali się sukcesem książek Stephenie Meyer, ani też czytelników, którzy mają dosyć Edwarda i Belli wyskakujących z każdego możliwego miejsca. Chodzi o samych fanów cyklu, którzy tak bardzo przejęli się nieszczęśliwą miłością dwojga bohaterów, że nie mogą sobie z tym poradzić także po odłożeniu książki. Obszerny (aż 3 długie strony) artykuł na ten temat można znaleźć na WP, a jego autorka, Joanna Stanisławska, szczegółowo opisuje syndromy, przyczyny i skutki "zmierzchomanii", zastanawiając się przy tym nad fenomenem sagi i wpływem Meyer na młode dziewczyny (średnia czytających to 14 lat). Warto przeczytać, także ku przestrodze. Stanisławska nie pomija żadnego aspektu popularności Zmierzchu, zwraca uwagę na udział specjalistów od marketingu, wliczając w to również szybkie ekranizacje, a zdystansowana ironia autorki wyczuwalna jest w całym tekście. Nie dodała jedynie, że cykl świetnie zgrywa się z bardzo modną teraz subkulturą Emo...
Niektóre nastolatki zakochane w powieściach Stephenie Meyer na tyle wciąga świat pełen tajemnic, urodziwych wampirów i ludzi, którzy poświęcają się dla miłości, że przygnębia je to, że żyją wśród „zwykłych ludzi”. Jedna z dziewcząt wspomina, że książki tak ją wciągnęły, że czytała je w kółko, zarywała noce albo potrafiła wstawać o piątej rano, tylko po to by dłużej być z jej bohaterami. Nie mogła oprzeć się chęci zanurzenia w nierealnym świecie, choć wcale nie przynosiło jej to radości. „Wpadłam w straszną depresję. Chodziłam do szkoły, ale przez cały dzień byłam nieobecna, myślałam tylko o ‘Zmierzchu’ i chciało mi się płakać” – pisze.
Brzmi przerażająco? Owszem. Czy rzeczywiście saga grozi psychice dzisiejszym nastolatkom? Być może, Stanisławska uspokaja jednak, cytując psycholog Aleksandrę Sarnę:
Tematyka mistycyzmu obecna w „Zmierzchu” może być dla młodzieży bardzo wciągająca, powodować w niej poczucie odrealnienia, znalezienia się w innym świecie, prawdopodobnie lepszym niż ten, który oglądamy na co dzień. Także omnipotencja wampirów jest dla nastolatków bardzo atrakcyjna, bo jak jest się bardzo młodym, to bardzo się chce móc wszystko. Nie widzę jednak poważniejszego zagrożenia tego typu książkami, bo to wampiry w wersji „soft”.
I atakuje True Blood, który robi coraz większą furorę wśród nastolatek zaczytujących się w Zmierzchu. No cóż, jeśli o mnie chodzi, to uważam to za kompletną bzdurę i zrzucanie winy na telewizję przez rodziców, którzy nie są w stanie zająć się własnymi dziećmi. Wiadomo powszechnie, że serial jest dla widzów dorosłych, oznaczony jest kategorią "dozwolone od lat 18", w Polsce nadawany jest o 22.00. Nie jest winą producentów, że większość dzieciaków ma telewizor w pokoju, a kontrola rodzicielska sprowadza się do pytania "jak było w szkole?" i "odrobiłeś lekcje?" bez ich sprawdzenia.
Artykuł kończy się optymistycznym (chociaż raczej nie dla fanów) akcentem, że moda na Zmierzch przeminie wraz z dorośnięciem zagorzałych czytelników. Pozostaje jednak pytanie, kto zastąpi Meyer i w jakim stylu. I wydaje mi się, że tego można obawiać się najbardziej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz