Nie czytałam dotąd wielu książek historycznych, na historii znam się tyle, o ile, więc nie będę oceniać Memnona (o Memnonie z Rodos można poczytać np. tutaj) pod względem prawdy historycznej (czy ona w ogóle istnieje?). Powieść Scotta Odena nazwałabym raczej fikcją historyczną (wiem, oksymoron, ale najbardziej pasuje), gdyż autor życie swego bohatera sfabrykował, zmieniając nawet niewielką ilość faktów znanych historykom (dla tych, co już kręcą nosem - literatura ma swoje prawa i może interpretować historię wedle własnego uznania), tło tamtejszych wydarzeń oddał jednak wiarygodnie. Książka podobała mi się bardzo z wielu powodów, także przez wzgląd na malownicze i mocne osadzenie jej w realiach starożytnych.
Świat starożytnych tak bardzo różni się od naszego - mentalnością, podejściem do życia, filozofią, skalą prowadzenia polityki i intryg. Bez problemów można sobie wyobrazić, że rodzili się w nim prawdziwi herosi, waleczni, honorowi, dzielni, obdarzeni łaską bogów. Bohater Scotta Odena nie stał się jednak nim od razu, a o jego przemianie w herosa opowiada ukochana kobieta - Barsine, która każe nazywać się Melpomeną (muza tragedii). Opowieść zaczyna się, kiedy Memnon ma dziewiętnaście lat, jest inteligentny, ale butny i chce być kolejnym Achillesem. Po buncie na rodzinnym Rodos i śmierci ojca, chłopak razem ze starszym bratem przyłącza się do Persa imieniem Artabazos w kampanii przeciwko jego wrogom i wkracza w krąg królewskich intryg (bo czymże innym jest polityka?). Lata wojny i wygnania uczą Memnona pokory i zmieniają w mądrego i przebiegłego Odyseusza, podczas gdy osławiony Aleksander do końca pozostaje Achillesem. Czytając powieść, próbowałam zrozumieć, dlaczego to Aleksandra pamiętają, dlaczego to właśnie on wygrał, skoro Memnon był tak wielkim wodzem. Oden daje jedną odpowiedź - Rodyjczyk był igraszką w rękach bogów, którzy dali mu posmakować życia, ale poskąpili szczęścia, od początku bowiem przewija się tu motyw walki po przegranej stronie.
Memnon to historia napisana z rozmachem, w której uwodzi piękny, bogaty styl, pełen barwnych, szczegółowych i realistycznych opisów. Czasem tylko razi nieco patos, przeładowanie metaforami i rozmowy żywcem wyjęte z filozoficznych debat, ale w końcu powieść stylizowana jest na starożytną epopeję (w trakcie czytania łatwo nasuwa się skojarzenie z Odsyeją Homera, zwłaszcza że sam autor wielokrotnie porównuje swego bohatera do Odyseusza), ma być hołdem upamięjatniającym wielkie czyny wojownika i Scott daje to wyraźnie do zrozumienia słowami Barsine, która dla siebie zachowała wspomnienie najszczęśliwszych lat z mężczyzną swego życia (owe lata nie są dla potomnych), opowiadając tylko to, co mogło chwalić jego męstwo. W utrwaleniu wydarzeń w powieści pomaga chronologia wydarzeń zamieszczona na końcu książki razem ze słowniczkiem i bibliografią.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Recenzja ukazała się na portalu Katedra.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz