Oryginalnie to jest dzień dla ulubionej bohaterki literackiej, ale nigdy nie miałam takiej. Jest kilka literackich żeńskich
postaci, które lubię i cenię, ale nie zastanawiałam się, czy mam jakąś taką
jedyną, ukochaną. Zastanowiłam się nad tym dzisiaj i w mojej głowie pojawiło
się kilka imion. Milva, Yennefer, Ciri (spokojnie, dzisiaj nie będzie nikogo z
cyklu wiedźmińskiego), Rowan z The Mayfair Chronicles czy wspominana w wyzwaniu Kerowyn... Mam jedną ulubioną bohaterkę literacką, ale o niej pisać
nie będę, ponieważ znajduje się w książce nigdy nie wydanej, która zapewne
nigdzie się nie ukaże, bo ją przerabiam od co najmniej piętnastu lat…
To
zadanie okazało się trudniejsze niż myślałam, nie umiem wskazać jednej takiej
kobiety.
Dlatego stwierdziłam, że przekręcę kategorię i napiszę o
najbardziej nielubianej przeze mnie kobiecej postaci. To Sookie Stackhouse z
serii Charlaine Harris. Oh, jak mnie ta baba denerwuje! Podobnie negatywne
emocje odczuwam też wobec filmowej wersji, chociaż scenarzyści i Anna Paquin
sprawili, że nie pałam tu taką niechęcią.
Właściwie Sookie irytowała mnie tak mocno i prawie z tych samych
powodów, co Reynevan z Trylogii husyckiej. Przede wszystkim denerwowała mnie
jej zmienność w uczuciach i chora fascynacja nieludzkimi mężczyznami. Nie
wierzę, że nie znalazłby się chociaż jeden facet, z którym mogłaby się związać
i który akceptowałby jej odmienność. Ale nie, barmanka postanowiła rozkładać
nogi przed każdym "stworem", jakiego napotka - Bill, Eric, Alcide i
nie wiadomo kto jeszcze (skończyłam lekturę na piątej części, a ukazało się już
chyba trzynaście…). Niby jest zakochana w jednym, cierpi przez niego, ale zaraz
potem zwraca swój blond łebek w stronę kolejnego i tak w koło Macieju. W
dodatku nie należy do specjalnie inteligentnych osób, pakuje się w coraz to
nowe kłopoty, przez które naraża też swoich najbliższych. Książkowa Sookie nie
ma w sobie tej ikry i rozumu, którą posiada jej serialowy odpowiednik
(chociaż w ostatnim sezonie Sookie cofa się w rozwoju i zachowuje się
kompletnie irracjonalnie, zresztą, kto tam się nie zachowuje irracjonalnie...).
Mnie Sookie też nie przypadła do gustu, ale nie tylko ona, twórczość autorki też...
OdpowiedzUsuńMi też nie, chyba ze 2 tomy wśród tych 5 były naprawdę zabawne i nieźle napisane, reszta już pozostawia wiele do życzenia. Chociaż lepiej się je czyta po angielsku, po przetłumaczeniu wiele tracą.
Usuń