piątek, 14 lutego 2014

30 dni z książkami - Dzień XIII: Twój ulubiony pisarz

Kim jest ulubiony pisarz? Według mnie to taki autor, po którego książki sięgasz zawsze bez wahania, kupujesz, nie pożyczasz, bo chcesz mieć je wszystkie tylko Twoje. Ulubiony pisarz to taki, z którym nie zawsze się zgadzasz, nie wszystkie jego książki uwielbiasz, ale w każdej znajdziesz coś zaskakującego, coś, co rozbawi, wzruszy, skłoni do refleksji, w jakiś sposób zmieni Twoje życie. Jeszcze kilkanaście lat temu mogłam bez wahania powiedzieć, że moim ulubionym pisarzem jest Andrzej Sapkowski. Jednak już Trylogia husycka, słaba Żmija i makabrycznie słaby Sezon burz sprawiły, że utracił to miejsce. W ciągu kilku ostatnich lat pojawili się jednak inni i dzisiaj nie jestem w stanie zdecydować, kogo cenię bardziej ani że wszystkich cenię tak samo, ponieważ są to autorzy bardzo różni. Dlatego dzisiaj napiszę o pięciorgu moich ulubionych pisarzy. Kolejność zupełnie przypadkowa.

Niezwykle utalentowany, zaskakujący dojrzałością swoich tekstów, bezpośredni i bezkompromisowy w opisywaniu naszej rzeczywistości, potrafiący balansować na granicy grozy i horroru. Małecki oprócz umiejętności operowania słowem ma też świetne pomysły, jego bohaterowie to prawdziwi ludzie, różniący się od siebie i niepowtarzający się w kolejnych książkach. Zaintrygował mnie opowiadaniami zebranymi w tomie Zaksięgowani, przeczytałam też Przemytnika cudu i świetne W odbiciu. Pracuję nad uzupełnieniem swojej biblioteki o pozostałe jego książki, zanim napisze ich tyle, że stanie się to niemożliwością.

Twórczość Ani śledzę od samego początku, bardzo lubię jej wszystkie powieści i opowiadania, chociaż nie wszystkie w takim samym stopniu. Kańtoch ma niesamowitą wyobraźnię w tworzeniu światów, jej styl udoskonala się z książki na książkę. To dla mnie absolutna mistrzyni w budowaniu intrygi i dozowaniu napięcia poprzez rzucanie czytelnikowi malutkich kawałeczków układanki. Cenię jej subtelne poczucie humoru, zarówno słownego, jak i sytuacyjnego, ciekawych bohaterów i nietuzinkowe rozwiązania akcji.

Niejednokrotnie pisałam, że Philip K. Dick należy do grupy moich ukochanych twórców. Cenię go przede wszystkim za opowiadania, niezwykle treściwe, często bardzo oryginalne w pomysłach, pełne dowcipu i zaskakujące puentą. Lubię także jego powieści, chociaż (a może właśnie dlatego, że) porażają przygnębiającą wizją świata i ludzi. Filozoficzne rozważania, jakich pełno w książkach Dicka, udzielają mi się za każdym razem. To chyba jedyny autor, którego teksty zmuszają mnie do dłuższych refleksji o mojej rzeczywistości, o śmierci i życiu, innych ludziach i ich zachowaniach.

Pierwszą książką Gaimana, po jaką sięgnęłam, był tom opowiadań Dym i lustra, a skłoniło mnie do tego inne opowiadanie tego pisarza Studium w szmaragdzie, które ukazało się w którymś wydaniu Nowej Fantastyki. Do dzisiaj jest to moje ulubione opowiadanie Gaimana. Autor kupił mnie całkowicie oryginalnym językiem, świetnymi pomysłami, grą z konwencją, specyficznym poczuciem humoru, w którym wyczuwa się brytyjskość. Kupuję i czytam wszystkie jego książki, nawet te dla najmłodszych. Do moich ulubionych należą bezsprzecznie Nigdziebądź, Amerykańscy bogowie, Chłopaki Anansiego i ostatnio Ocean na końcu drogi. W tym roku mam plan nadrobić zaległości, ponieważ jeszcze kilku książek nie przeczytałam. No i czeka na mnie Sandman.

Norman Davies wywindował się i zmiótł Andrzeja Sapkowskiego z listy ulubionych pisarzy jedną zaledwie książką - Europą, o której pisałam w pierwszy dzień tego wyzwania. Imponująca jest wiedza tego człowieka, a umiejętność jej przekazywania zachwyca mnie jeszcze bardziej. Dzięki niemu każdy pokocha historię. Davies, tak jak Jakub Lichański i Krzysztof Mrowcewicz, to moja platoniczna miłość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz