Kim jest ulubiony pisarz? Według mnie to taki autor, po którego książki sięgasz zawsze bez wahania, kupujesz, nie pożyczasz, bo chcesz mieć je wszystkie tylko Twoje. Ulubiony pisarz to taki, z którym nie zawsze się zgadzasz, nie wszystkie jego książki uwielbiasz, ale w każdej znajdziesz coś zaskakującego, coś, co rozbawi, wzruszy, skłoni do refleksji, w jakiś sposób zmieni Twoje życie. Jeszcze kilkanaście lat temu mogłam bez wahania powiedzieć, że moim ulubionym pisarzem jest Andrzej Sapkowski. Jednak już Trylogia husycka, słaba Żmija i makabrycznie słaby Sezon burz sprawiły, że utracił to miejsce. W ciągu kilku ostatnich lat pojawili się jednak inni i dzisiaj nie jestem w stanie zdecydować, kogo cenię bardziej ani że wszystkich cenię tak samo, ponieważ są to autorzy bardzo różni. Dlatego dzisiaj napiszę o pięciorgu moich ulubionych pisarzy. Kolejność zupełnie przypadkowa.
Niezwykle utalentowany, zaskakujący dojrzałością swoich tekstów, bezpośredni i bezkompromisowy w opisywaniu naszej rzeczywistości, potrafiący balansować na granicy grozy i horroru. Małecki oprócz umiejętności operowania słowem ma też świetne pomysły, jego bohaterowie to prawdziwi ludzie, różniący się od siebie i niepowtarzający się w kolejnych książkach. Zaintrygował mnie opowiadaniami zebranymi w tomie Zaksięgowani, przeczytałam też Przemytnika cudu i świetne W odbiciu. Pracuję nad uzupełnieniem swojej biblioteki o pozostałe jego książki, zanim napisze ich tyle, że stanie się to niemożliwością.
Twórczość Ani śledzę od samego początku, bardzo lubię jej wszystkie powieści i opowiadania, chociaż nie wszystkie w takim samym stopniu. Kańtoch ma niesamowitą wyobraźnię w tworzeniu światów, jej styl udoskonala się z książki na książkę. To dla mnie absolutna mistrzyni w budowaniu intrygi i dozowaniu napięcia poprzez rzucanie czytelnikowi malutkich kawałeczków układanki. Cenię jej subtelne poczucie humoru, zarówno słownego, jak i sytuacyjnego, ciekawych bohaterów i nietuzinkowe rozwiązania akcji.
Niejednokrotnie pisałam, że Philip K. Dick należy do grupy moich ukochanych twórców. Cenię go przede wszystkim za opowiadania, niezwykle treściwe, często bardzo oryginalne w pomysłach, pełne dowcipu i zaskakujące puentą. Lubię także jego powieści, chociaż (a może właśnie dlatego, że) porażają przygnębiającą wizją świata i ludzi. Filozoficzne rozważania, jakich pełno w książkach Dicka, udzielają mi się za każdym razem. To chyba jedyny autor, którego teksty zmuszają mnie do dłuższych refleksji o mojej rzeczywistości, o śmierci i życiu, innych ludziach i ich zachowaniach.
Pierwszą książką Gaimana, po jaką sięgnęłam, był tom opowiadań Dym i lustra, a skłoniło mnie do tego inne opowiadanie tego pisarza Studium w szmaragdzie, które ukazało się w którymś wydaniu Nowej Fantastyki. Do dzisiaj jest to moje ulubione opowiadanie Gaimana. Autor kupił mnie całkowicie oryginalnym językiem, świetnymi pomysłami, grą z konwencją, specyficznym poczuciem humoru, w którym wyczuwa się brytyjskość. Kupuję i czytam wszystkie jego książki, nawet te dla najmłodszych. Do moich ulubionych należą bezsprzecznie Nigdziebądź, Amerykańscy bogowie, Chłopaki Anansiego i ostatnio Ocean na końcu drogi. W tym roku mam plan nadrobić zaległości, ponieważ jeszcze kilku książek nie przeczytałam. No i czeka na mnie Sandman.
Norman Davies wywindował się i zmiótł Andrzeja Sapkowskiego z listy ulubionych pisarzy jedną zaledwie książką - Europą, o której pisałam w pierwszy dzień tego wyzwania. Imponująca jest wiedza tego człowieka, a umiejętność jej przekazywania zachwyca mnie jeszcze bardziej. Dzięki niemu każdy pokocha historię. Davies, tak jak Jakub Lichański i Krzysztof Mrowcewicz, to moja platoniczna miłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz