piątek, 7 lutego 2014

30 dni z książkami - Dzień VI: Książka, która Cię smuci

Trochę ich było. Przygnębiają mnie właściwie wszystkie powieści Philipa K. Dicka, ostatnio czułam też spore rozżalenie po lekturze 451° Fahrenheita, ale dzisiaj chciałam napisać o książce, którą przeczytałam całkiem niedawno. Ostatni dzień lipca Bartłomieja Rychtera to kolejna powieść kryminalna w stylu retro po rewelacyjnym Złotym wilku, tutaj akcja toczy się już w XX wieku, w ostatnim roku wojny.

Ważniejszy jednak od wątku kryminalnego, i to podwójnego, jest tutaj obraz ogarniętej powstańczymi walkami Warszawy. O ile motyw zagadki niespecjalnie mnie zainteresował, rozmyty wśród wiru wydarzeń, to już krajobraz zniszczonej stolicy, pokrytych gruzem ulic, którymi zdarza mi się dzisiaj spacerować, budzi we mnie ogromny smutek. Autor porusza opisami zrujnowanych miejsc, umiejętnie oddał atmosferę wojny, strach ludzi po obu stronach barykady, okrucieństwo jednych i drugich; sugeruje delikatnie bezsensowność powstania warszawskiego, a przynajmniej ja tak to odebrałam. Czytając Ostatni dzień lipca, zdałam sobie też sprawę, że za mało wiem o historii mojego kraju, prawie zupełnie nie pamiętam, czego się uczyłam o wojnach światowych i postanowiłam to zmienić (pisałam już, że zaczęłam Boże Igrzysko Daviesa).

Powieść zmusiła mnie do zastanowienia się nad tym, co ja bym zrobiła, gdybym znalazła się w sytuacji bohaterów. I doszłam do wniosku, że ja bym pewnie uciekła, a przynajmniej próbowałabym ratować swoje życie, zamiast poszukiwać sprawców morderstwa obcej mi osoby. Wydaje mi się, że ludzie dzisiaj nie są już tak szlachetni i honorowi.

Naszła mnie również inna myśl - dzisiaj żyjemy zbyt wolno, nie żyjemy pełnią życia, czekamy, uważamy, że mamy jeszcze czas na wszystko, za dużo myślimy i analizujemy, zamiast akceptować los takim, jakim jest i cieszyć się z "najmniejszych" rzeczy, chociażby z tego, że możemy żyć w wolnym kraju i mamy szansę robić te wszystkie bzdury, którymi wypełniamy sobie świat...

Ostatni dzień lipca
Bartłomiej Rychter
W.A.B.
2012 r.

7 komentarzy:

  1. Mało fantastycznie, czyżbyś zmieniła charakter bloga? Chociaż co ja tam wiem, od dawna nikogo nie obserwowałem :/ Ale po mału staram się wracać.

    Czy naprawdę robimy bzdury? Może i tak, uciekamy dzięki nim od prawdziwego życia i trudów jakie w nim czekają choć zasadniczo wydaje mi się, że głównie młodych stać na bzdury, reszta, a przynajmniej jej zdecydowana większość goni za pracą i pieniądzem by stać ich było na życie, na które nie mają czasu. Ganianie własnego ogona.

    Ja w sumie bez namysłu mógłbym wskazać chyba tylko jeden tytuł, oczywiście z fantastyki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trochę, ale wciąż czytam fantastykę, poprzednie dni są o niej;-P No pewnie, że robimy. Życie wcale nie jest trudne, a bzdurą jest ganiać za kasą i pracą zamiast po prostu żyć! A jaki to tytuł?

      Usuń
  2. Kryminał w czasach wojennych? Natychmiast do schowka, do tej pory czytałam tylko jeden taki, więc mam niedosyt.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chętnie Ci pożyczę, może coś jeszcze będziesz chciała, to wyślę jakąś paczką, wyjdzie taniej;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrzucam do specjalnej przegródki, jak się uzbiera więcej, to dam znać. Ale przecież mam jeszcze dwie twoje książki, przeczytałam już (PIII łapczywie), niebawem odeślę, daj mi jeszcze tylko kilka dni na skreślenie paru słów. Bo jakkolwiek czytanie idzie mi świetnie, to mam jakiś zastój z pisaniem, bu :(

      Usuń
    2. Spokojnie, nie ma pośpiechu ;)

      Usuń