środa, 7 października 2009

Moja rocznica - podsumowanie i manifest

Wiecie, że to już minął rok od mojego pierwszego wpisu? A ponieważ nie robię zestawień na zakończenie roku kalendarzowego, to postanowiłam zrobić pewne podsumowanie mojego pierwszego (i nieostatniego z pewnością) roku na bloksie. Poniżej znajdziecie dwie listy  - najlepszych i najgorszych książek, które miałam okazję przeczytać w ciągu tego roku, z linkami do recenzji. W przypadku listy najlepszych liczymy standardowo, od najsłabszych (6 miejsce) do najlepszych (1); na liście koszmarów podobnie, z tym że na miejscu 6 znajduje się książka najlepsza z najgorszych, na 1. ta, która doprowadziła mnie do szewskiej pasji;-) Na końcu tego wpisu krótkie wyjaśnienie, dlaczego dana książka znalazła się na liście.

To też dobry dzień, żeby przedstawić mój manifest ideowy, co wcześniej zrobili już cedro i ninedin, chociaż ci co czytają mój blog wiedzą, co lubię w literaturze, a czego nie znoszę.

Wiele się zmieniło odkąd prowadzę blog. Przede wszystkim, inaczej czytam książki, bardziej uważnie, bo nie czytam już tylko po to, żeby miło spędzić czas. Mam nawet oddzielny zeszyt na notatki, które zapisuję w trakcie czytania, żeby łatwiej było mi zebrać myśli podczas oceniania książki;-) Staram się też oceniać kolejne lektury nie tylko pod kątem własnych preferencji, chociaż nie zawsze mi to wychodzi:-) Co takiego w książce sprawia, że nie mogę się od niej oderwać?

Po pierwsze i chyba najważniejsze - styl językowy autora. Pewnie ma to po trosze związek z moim zawodem (jestem z wykształcenia i zamiłowania redaktorem), że ważny jest dla mnie sposób, w jaki pisarz przedstawia fabułę, świat, bohaterów. I naprawdę jestem w stanie wiele wybaczyć autorowi, jeśli zachwyca mnie swoim talentem opowiadania. Cenię bogate słownictwo, odpowiednią stylizację językową w zależności od gatunku, cięty humor w dialogach, sprawny opis bohaterów i krajobrazów bez zbytniego wodolejstwa. Uwielbiam w autorach zmysł opowiadacza, dobrego gawędziarza, który swoimi słowami potrafi mnie wciągnąć w snutą przez siebie opowieść i sprawić, bym się nią przejęła i w nią uwierzyła.

Istotne jest dla mnie techniczne podejście autora do swojego dzieła. Czytając, zwracam uwagę, czy opowiadane wydarzenia mają logiczny ciąg, czy północ nie miesza się ze wschodem, oraz czy bohater/ka cały czas ma oczy zielone. Do tego mogę też podpiąć psychologiczny aspekt motywacji bohaterów. Nie przeszkadza mi, jeśli ich działania są pokrętne lub nie przystają do rzeczywistości, ale muszą być zrozumiałe prędzej czy później. Ogólnie, bohater i to nie tylko pierwszoplanowy, ma być zbudowany tak, żebym mogła go sobie wyobrazić nie tylko wizualnie, ale dopasować charakter do jego wyglądu. I nie musi być wcale opisywany mnóstwem szczegółów - u Kańtoch, Sapkowskiego czy Grzędowicza lubię właśnie to, że potrafią wiarygodnie przedstawić daną postać jednym czasem zdaniem. Mogę też przymknąć oko na styl, jeżeli podoba mi się przedstawiony pomysł. Cenię oryginalność, ale musi być ona wiarygodna, nic nie może się wydarzyć "bo tak".

Jak zapewne zauważyliście, nie mogę pominąć kwestii redakcyjnej książki;-) I znowu ma to wiele wspólnego z tzw. "zboczeniem zawodowym". Jednak dużo od pisarza zależy, czy błędy irytują mnie mniej ,czy bardziej. Potrafię patrzeć przez palce na literówki, czy nawet nieliczne błędy stylistyczne/tłumaczeniowe, jeśli najważniejsze aspekty są bez zarzutu. Jeśli jednak autor irytuje mnie kiepskim stylem i wiem, że nie jest to wyłącznie wina tłumaczenia, wtedy nie mam litości i czepiam się dosłownie wszystkiego. Mało tego, czasem jestem tak wredna, że biorę czerwony długopis i wytykam błędy w książce!;-) Zastanawiałam się niejednokrotnie nad tym, czy by nie odesłać takiej pomazanej książki z własnymi uwagami do wydawnictwa i poprosić o zwrot kosztów kupna i wysyłki...

Cóż więcej mogę dodać? Łatwo można się domyślić, co lubię, a co mnie denerwuje w książkach po przeczytaniu choćby jednej recenzji, więc chyba nie ma większego sensu dłużej rozwodzić się nad tym tematem:-)

Najlepsze książki roku pierwszego:
6. Anna Kańtoch, Przedksiężycowi, Fabryka Słów 2009 - za oryginalny świat, ciekawych i niejednoznacznych bohaterów, coraz lepszy styl i zabarwiony ironią humor;
5. Marcin Wolski, Antybaśnie z 1001 dnia, SuperNOWA  2004 - za zabawę z konwencją baśni, którą tak lubię, humor i świetny styl opowieści;
4. Krzysztof Kotowski, Noc Kapłanów, Cat Book 2008 - za bezsenne od miesięcy noce  spędzone na czytaniu tej powieści, doskonale poprowadzoną intrygę, prześmieszne i cięte dialogi, barwnych bohaterów;
3. Roland Topor, Najpiękniejsza para piersi na świecie, L&L 1995 - za krótką formę z zaskakującą puentą, groteskę, cyniczny humor, odwagę i bezpardonowość w wyborze tematów;
2. Katarzyna Miller & Tatiana Cichocka, Bajki rozebrane, JK 2008 - za pokazanie, że baśnie kryją ludzką tożsamość, wiele z tej książki dowiedziałam się o sobie samej;
1. Philip K. Dick, Opowiadania najlepsze, Rebis  2008 i A jeśli nasz świat jest ich rajem?, Helion 2008 - tutaj nie mogłam rozsądzić; dla pierwszej pozycji za niesamowicie realistyczne i najbardziej pokręcone wizje naszej rzeczywistości, emocjonalny styl ich opisywania i zaskakujące zakończenia; druga zaś pokazała mi żywego pisarza, jego namiętności, barwną osobowość, która była mieszanką jego charakteru, uzależnień i choroby.
Najgorsze książki roku pierwszego:
6. Ewa Białołęcka, Wiedźma.com.pl, Fabryka Słów 2008 - nie wiem za co ta książka była nominowana do Zajdla, to najsłabsza powieść Białołęckiej, jaką czytałam, kiepska realizacja pomysłu, wymuszony humor, brak zainteresowania samej pisarki w opowieść;
5. Carlos Ruiz Zafon, Gra Anioła, Muza 2009 - ogromne rozczarowanie po wciągającym Cieniu wiatru, zero polotu i nuda więjąca z każdej strony powieści;
4. Kim Harrison, Przynieście mi głowę wiedźmy, Mag 2009 - przykład, jak złym stylem można spartaczyć całkiem dobry pomysł, może to wina tłumaczenia?;
3. Rhonda Byrne, Sekret, Nowa Proza 2007 - no bo to głupie jest, boleśnie i rażąco naiwne;
2. Tomasz Łysiak, Szalbierz, Picaresque 2007 - zero stylu, zero akcji, zero fabuły, zero... wszystkiego;
1. Alan Campbell, Noc Blizn, Mag 2008 - i mój "ulubieniec", może nie będę pisać powodów, bo znowu mi ciśnienie ostro w górę podejdzie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz