wtorek, 21 kwietnia 2009

Bestia Portman - "Kochanice króla", scenariusz: Peter Morgan, reżyseria: Justin Chadwick, 2008

Długo przymierzałam się do obejrzenia tego filmu, przede wszystkim przez niezbyt pochlebne recenzje i dwójkę aktorów, których gry nie toleruję (Eric "lukierkowy chłopiec" Bana i Scarlett "nadęte usta" Johansson). Ponieważ jednak mam fazę na filmy kostiumowe i akurat była okazja, skorzystałam.

Byłam zaskoczona, że to jednak dobry film. Chociaż tytuł angielski The Other Boleyn Girl i powieść sugerują, że główną bohaterką opowieści będzie młodsza Maria, żyjąca w cieniu siostry, to jednak w filmie niepodzielnie panuje Anna, a raczej grająca ją Natalie Portman.

Aktorkę widziałam dotąd w trzech filmach - kultowym Leonie Zawodowcu i dwóch częściach Gwiezdnych wojen. W Leonie... podobała mi się bardzo, ale ten obraz zepsuły właśnie Gwiezdne wojny i słodki aż do mdłości wątek miłosny Amidali z Anakinem. W Kochanicach króla Portman udowodniła mi, że potrafi grać fenomenalnie. Anna w jej wykonaniu to ambitna, wyrachowana, ale jednocześnie zbyt emocjonalna i nieopanowana w swych zamierzeniach młoda kobieta, która nie potrafi udźwignąć konsekwencji własnych decyzji. Ostatecznie jednak znalazła w sobie siłę i odeszła godnie. Taką Annę z kart historii sobie zawsze wyobrażałam.

Co do pozostałych aktorów, nie ma się co rozpisywać. Bana w rajtuzach i wamsie z kryzą wyglądał po prostu żałośnie, nie mówiąc już o tym, że nie poradził sobie, z prostą przecież, rolą opętanego chucią króla. W ogóle to nie wydaje mi się, żeby Henryk VIII miał tak niecierpliwego penisa (wiem, film powstał na podstawie czytadła, ale jednak). Johansson po raz kolejny pokazała to samo - wydęte usteczka, bezbarwną skromność i niewinność podszytą hipokryzją, niezbyt zagraną zresztą. Jej postać Marii nie wzbudziła we mnie żadnych uczuć poza pogardą.

Nie czytałam powieści Philippy Gregory, jednak nie wydaje mi się, żeby akurat tych dwoje, przecież ważnych bohaterów, tak spłyciła. A może to aktorzy spłycili swoje postaci? Filmu zdecydowanie nie można traktować jako historycznego, aczkolwiek bardzo dobrze i trafnie oddaje on zasady panujące na dworze angielskim w ówczesnym czasie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz