czwartek, 29 października 2015

Zapowiedzi listopadowe

Tak jak październik bogaty był w ciekawe książkowe zapowiedzi, tak w listopadzie przykuła moją uwagę jedna książka. Za to w kinie... Naoglądam się Michaela Fassbendera:)

KSIĄŻKA

Tytuł: Tajemnica Nawiedzonego Lasu
Autor: Anna Kańtoch
Wydawnictwo: Uroboros
Data premiery: 4 listopada 2015 r.

Anna Kańtoch wraca do postaci Niny Pankowicz w kolejnej książce. Pierwsza część bardzo mi się podobała, ta również przypadnie mi do gustu. Co tu dużo pisać - nazwisko Kańtoch już od dawna równa się dobra literatura, nieważne w jakim gatunku.
Pięciokrotna laureatka Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla!
Po mrożącej krew w żyłach „Tajemnicy Diabelskiego Kręgu” Anna Kańtoch przedstawia dalsze losy Niny Pankowicz, w najlepszym stylu żonglując konwencjami i tworząc opowieść, której nie da się zapomnieć.
Wakacje w Markotach przewróciły życie Niny do góry nogami. Gdy dziewczynka próbuje dojść do siebie, w jej szkole pojawiają się sierżant Sowa i porucznik Lis. Zabierają ją do Instytutu Totenwald pod wschodnią granicę, gdzie przebywają dzieci takie jak ona, obdarzone przez anioły magicznymi mocami. Instytut przypomina koszary – jego mieszkańcy przez całe dnie ciężko pracują, zabierani są na badania i przesłuchania. Co jakiś czas niektóre dzieci dostają czerwoną kartkę i znikają bez śladu. Nikt dokładnie nie wie, czego chcą komuniści. Mroczne tajemnice skrywa także las i opuszczona wioska węglarzy położona nieopodal… Jakie zadanie tym razem otrzyma do wykonania Nina?

FILM

Tytuł: Spectre
Scenariusz: John Logan, Robert Wade, Neal Purvis, Jez Butterworth
Reżyseria: Sam Mendes
Data premiery: 6 listopada 2015 r.

Hmm, no nie wiem... Bond, Craig już mnie tak nie przyciągają, zwłaszcza, że za reżyserią ponownie Mendes, którego wizja nie przypadła mi do gustu poprzednio. Ale tu jeszcze złoczyńcę gra Christoph Waltz, a jedną z kobiet agenta 007 jest cudowna Monica Bellucci. No ale nie wiem...
James Bond stara się odkryć prawdę dotyczącą złowrogiej organizacji WIDMO. Kluczem do tego jest tajemnicza wiadomość z przeszłości 007.
Tytuł: Sufrażystka
Scenariusz: Abi Morgan
Reżyseria: Sarah Gavron
Data premiery: 6 listopada 2015 r.

Ciekawa jestem tego filmu z punktu historycznego i aktorskiego.
Sufrażystki zostają zmuszone do życia pod powierzchnią ziemi oraz gry w kotka i myszkę z coraz bardziej brutalnym państwem.
Tytuł: Steve Jobs
Scenariusz: Aaron Sorkin
Reżyseria: Danny Boyle
Data premiery: 13 listopada 2015 r.

Jeden film o Jobsie już widziałam i mnie nie powalił, chociaż nie był całkiem zły, ale... Tutaj gra Michael Fassbender.

Tytuł: Slow West
Scenariusz: John Maclean
Reżyseria: John Maclean
Data premiery: 20 listopada 2015 r.

Western, w jednej z głównych ról nie kto inny jak Michael Fassbender. No, nic nie poradzę, muszę obejrzeć.
Siedemnastolatek wyrusza w podróż, poszukując miłości życia. Towarzyszy mu tajemniczy mężczyzna o imieniu Silas.
Tytuł: The Lobster
Scenariusz: Efthymis Filippou & Giorgos Lanthimos
Reżyseria: Giorgos Lanthimos
Data premiery: 27 listopada 2015 r.

Widziałam trailer tego filmu i wydał mi się absurdalnie intrygujący.
Przyszłość. Samotni ludzie są aresztowani i przenoszeni do Hotelu, gdzie mają czterdzieści pięć dni na odnalezienie partnera.
Tytuł: Makbet
Scenariusz: Jacob Koskoff, Todd Louiso, Michael Lesslie
Reżyseria: Justin Kurzel
Data premiery: 27 listopada 2015 r.

Jedna z moich ulubionych sztuk Szekspira i Michael Fassbender w roli tytułowej. Dziękuję, oglądam.
Szkocki generał Makbet, za namową swojej ambitnej żony, postanawia użyć niegodziwych środków w celu zdobycia władzy i obalenia króla.

czwartek, 22 października 2015

Nie dla mnie opowieści w stylu chińskim - "Drugie odkrycie ludzkości. Nostrilla", Cordwainer Smith, tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz, MAG 2015 r.



Twórczość autorstwa Cordwainera Smitha było pierwszą od dawna książką science fiction, którą przeczytałam. Spodziewałam się filozoficznych przemyśleń na temat współczesności (czy też ówczesności, twórczość Cordwainera to lata 50-70. XX wieku), treści skłaniających do refleksji. Przyznam, że część opowiadań, a zwłaszcza powieść dały mi to, czego oczekiwałam. Jednak jest coś w tej twórczości, co przeszkadzało mi ją w pełni odbierać, a lektura przychodziła mi ciężko ze względu na styl autora i wątki fabularne, które mnie zwyczajnie nudziły.

Początkowo obawiałam się, że nie będę w stanie pojąć pełni świata bez braku kontekstu, genezy przedstawianej teraźniejszości, która wydawała się być zawarta w opowiadaniach w tym zbiorze nieobecnych. Jednak okazało się, że opowiadania służą bardziej do objaśniania wizji świata Instrumentalności niż do przedstawienia samych historii. W lepszej orientacji pomagały też krótkie wstępy do każdego z nich. Rozmach przedstawianego świata jest doprawdy imponujący, wiele jego aspektów wydaje się dobrze przemyślanych, zwłaszcza obyczajowość i układ społeczny, wątek mechanizacji ludzkości. Świat przyszłości autora jest bardzo rozbudowany i bogaty w ciekawe definicje, wyjaśnione z zachowaniem zasad wszelkiej logiki. Było jednak kilka zgrzytów, które sprawiły, że nie czułam się do końca przekonana. Autor przedstawia niby fikcyjne uniwersum przyszłości (nietrudno odnieść jednak wrażenie, że jest to nasza przyszłość), gdzie wszystko jest zmechanizowane, plaże są sztuczne, pogoda jest sterowana, kobiety są wyzwolone do granic wolności, a mimo wszystko ludzie nadal korzystają z instytucji małżeństwa z miłości, kobiety nadal ze wstydem i po kryjomu usuwają ciąże… Wydaje się, że były elementy, których Smith nie potrafił swoją kreatywnością przekroczyć. 

SF jest tu pretekstem do pokazania moralnych dylematów, pewnej filozofii przekonań o ludzkiej kondycji i zachowaniach, które nie zmieniają się nawet, kiedy ludzie przestają być ludźmi. Jednak najbardziej odczuwalny, i w dłuższej perspektywie męczący, był dla mnie romantyzm i nostalgia, stanowiące silne tło tych historii. Bohaterowie Smitha cierpią często z powodu utraconej, tragicznej albo wypaczonej miłości. Świat Instrumentalności to świat, w którym najważniejsza jest chłodna logika a nie odczuwanie, kolejne udoskonalenia techniczne i coraz dalsza eksploracja wszechświata. Mam wrażenie, że sama treść fabuły i osobowości bohaterów nie były dla autora specjalnie istotne, a te dwa aspekty opowieści są dla mnie jako czytelnika jednymi z ważniejszych. Styl tych historii jest prosty, przejrzysty, czasami lekko zabarwiony ironicznym humorem, jednak brakuje w nim życia. To przede wszystkim monotonia języka i tematyki sprawiały, że potrzebowałam dłuższych przerw między jedną a drugą opowieścią. Wyjątkiem są opowiadania: Na próżno żyją skanerzy (realistyczny obraz świata z uśpionymi ludźmi i opiekującymi się nimi tytułowymi skanerami, w którym chłodna logika jest najwyższą wartością); O damie, co Duszą żeglowała (plastyczna wizja podróży kosmicznych z ciekawym wątkiem miłosnym), Gra w szczurosmoka (oryginalna opowieść o sztuce wojennej w kosmosie z wątkiem emocji w tle i przewrotnym zakończeniem), Umarła lady z Miasta Prostaczków (ciekawe spojrzenie na rewolucję, które można odczytywać zarówno jako pochwałę działań powstańczych, jak i ich krytykę; klimat tej historii przypominał mi lekko Przedksiężycowych Anny Kańtoch), Zbrodnia i chwała komandora Suzdala (przerażająca i romantyczna wizja konsekwencji ludzkiej adaptacji do każdych warunków), Ballada o zagubionej Ka-Mell (przyjemnie opowiedziana historia niespełnionej miłości z wątkiem rewolucyjnym) i Planeta zwana Shayol (bardzo realistyczne przedstawienie piekła, podczas lektury cały czas miałam przed oczami obrazy Hieronima Boscha). Te historie przeczytałam z przyjemnością, dały mi wiele do myślenia i pozostaną ze mną jeszcze przez jakiś czas.

Recenzja ukazała się na portalu Katedra

czwartek, 15 października 2015

W stylu Gaimana, czyli kameleonem być - "Drażliwe tematy. Krótkie formy i punkty zapalne", Neil Gaiman, tłumaczenie: Paulina Braiter, MAG 2015 r.

Ostatnimi czasy Gaiman kojarzył mi się tylko z opowieściami dla dzieci. Wydanie najnowszego zbioru opowiadań powitałam więc z ogromną radością. Wreszcie coś dla dorosłych! Drażliwe tematy przypomniały mi, jak oryginalnym pisarzem jest Neil Gaiman i jak bardzo lubię jego krótkie formy, do których nie zaglądałam od czasu Rzeczy ulotnych. Chociaż nie wszystkie historie przypadły mi do gustu, to lektura przeważającej większości sprawiła mi dużą przyjemność, wielokrotnie skłaniała do refleksji i często budziła uśmiech. Wszystkie opowiadania dowodzą, jak wielką wyobraźnię posiada Brytyjczyk i że nie można go zaszufladkować do żadnego stylu, ponieważ jego stylem jest zmienność stylu. I ta zmienność jest cudowna, autor bowiem ciągle potrafi zaskoczyć ciekawym pomysłem, formą, odświeżeniem znanego schematu.

Tematem przewodnim zbioru są opowieści „drażliwe”, jak głosi tytuł książki, takie, które powodują, że wypadamy z bezpiecznego, normalnego świata w miejsce znacznie mroczniejsze i mniej gościnne [s. 7]. Z całego tomu mogę wybrać zaledwie kilka takich historii, które mnie do takiego miejsca zabrały, które sprawiły, że czułam się nieswojo, zaniepokojona, wystraszona. Ich klimat jest rzeczywiście mroczny, może wywołać lekki dreszcz, momentami nawet grozę. Taka jest Prawda to jaskinia w czarnych górach…, lekko przewrotna, mroczna historia zemsty z fantastycznym tłem. To jedno z moich ulubionych opowiadań. Na pograniczu grozy i humoru jest Klik-Klak Grzechotka, króciutka dobranocka niezupełnie dla dzieci. Z każdym kolejnym zdaniem czułam się jak jej bohater: chociaż przeczuwałam, co się wydarzy, i tak czytałam, jak zahipnotyzowana… Podobnie niepokój wzbudza Problem z Cassandrą, intrygująca, zabawna i przewrotna opowieść o sile ludzkiej wyobraźni. W tonie lekkiej groteski z dreszczykiem jest utrzymana Moja ostatnia gospodyni opowiadająca o zgryźliwej, wiecznie narzekającej gospodyni, przestrzegającej swoich lokatorów przed niebezpieczeństwami morza. Najbardziej niepokojącą opowieść zawierają chyba Żeńskie końcówki, podtrzymujące napięcie i skupiające uwagę, ponieważ opisywana tu historia nie jest oczywista. Mroczny klimat ma także Śpiąca i wrzeciono, która jest zaskakującym połączeniem dwóch najbardziej znanych baśni. Najlepsza jednak opowieść i moje ulubione opowiadanie w tym zbiorze, będące idealną mieszanką grozy, smutku i chłodu, to Czarny pies z Cieniem z Amerykańskich bogów w roli głównej. Pisana w specyficznym, powolnym tonie powieści sprawiła, że zatęskniłam za tym światem. Pełen spokoju, metodyczny, osadzony w sobie, świadomy dwóch wymiarów Cień jest jednym z ciekawszych bohaterów, z jakimi się zetknęłam.

Wiele opowieści cechuje absurdalne, specyficzne gaimanowskie poczucie humoru, jak Przygoda, pokręcona, zdecydowanie zbyt krotka opowieść o pewnej przygodzie, jaka przydarzyła się ojcu głównego bohatera, a którą bardzo chaotycznie opowiedziała bohaterowi jego matka. Autor doskonale uchwycił zdolność ludzi do pokrętnego opowiadania historii, w której miesza się wiele faktów i z której w sumie niewiele można zrozumieć… Także Pomarańcz jest prześmieszną historią w ciekawej formie rządowego kwestionariusza, która zasadza się na skutkach przedawkowania samoopalacza do ciała. Absolutnym popisem humoru Gaimana jest natomiast I zapłaczę jak Aleksander, które podaje bardzo proste uzasadnienie, dlaczego niektóre pomysły rodem z science fiction nie zostały zrealizowane. Mniej zabawna, ale też posiadająca pewien urok, jest baśń dla dorosłych Brylanty i perły: baśń, być może inspirowana baśnią Wróżki Perraulta, uwspółcześniona i nie kończąca się szczęśliwie. Piękne językowo, przyjemne i z lekkim humorem jest opowiadanie o czasie i przestrzeni zatytułowane Inwokacja indyferencji. Podobnie Godzina Nic, będąca wyrazem uwielbienia Gaimana do Doktora Who, łączy w sobie elementy serialowego humoru, absurdu oraz lekkiej grozy.

Są także historie smutne, jeśli nie w całości, to w dużej części, jak wspomniany już Czarny pies czy Prawda to jaskinia w czarnych górach…. Najmocniej chyba w te emocje bije jednak W bezsłoneczną morska toń, krótka, ale idealnie wymierzona historia ogromnej rozpaczy i bezbrzeżnego smutku po stracie, który prowadzi w szaleństwo. Filozoficzne i budzące wiele refleksji jest opowiadanie Powrót Chudego Białego Księcia, w którym bohater zastanawia się, czy to, że gdzieś wiecznie gonimy oznacza, że uciekamy od czegoś, czy do czegoś zmierzamy. Podobnie „Jerozolima” sprawia, że człowiek zaczyna się zastanawiać nad tym, co ważne w życiu, jacy naprawdę są ludzie, czym jest wiara. Filozoficzna jest także historia Śmierć i miód z Sherlockiem Holmesem w roli głównej. To utrzymana w klimacie rewelacyjnego Studium w szmaragdzie niespieszna i klimatyczna opowieść o starym detektywie, który ostatnie lata życia spędza na rozwiązaniu największej zagadki ludzkości. Obok Czarnego psa jest to najlepsze opowiadanie całego tomu.

Godna podziwu jest umiejętność Gaimana do tworzenia opowieści na błahej podstawie, jak choćby otwierające zbiór Robienie krzesła. Wstęp, w którym autor opisuje genezę swoich opowiadań, pokazuje w jak niezliczonej ilości różnych projektów bierze on udział i że jego mozg dosłownie co chwila „wyrzuca” pomysły. Zwieńczeniem jednego z takich projektów jest kompilacja historyjek zawarta w Opowieści kalendarzowej, po jednej na każdy miesiąc roku. Najbardziej podobały mi się z nich Opowieść marcowa, zawierająca w sobie echo pirackich przygód, Opowieść czerwcowa, która udowadnia, że wieczna niezgoda w związku nie musi oznaczać braku miłości, piękna jest też Opowieść sierpniowa o ogniu, popiołach i ludzkiej zarozumiałości, a także Opowieść październikowa  będąca romantyczną baśnią o spełnianiu życzeń i dawaniu. 

Dużo w tych opowiadaniach samego Gaimana. Krótkie formy są o wiele bardziej osobiste niż jego powieści. Drażliwe tematy to nie jest zbiór doskonały, niektóre historie w ogóle mnie nie poruszyły, wypadły z mojej głowy tuż po ich przeczytaniu. Jednak warto było sięgnąć po ten pięknie wydany tom dla tych kilkunastu historii. Z pewnością nie tylko fani autora znajdą tutaj coś dla siebie.

Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu Katedra.

środa, 7 października 2015

Siedem na siedem

Rocznicowego zestawienia nie było u mnie od dwóch lat. Dużo się w tym czasie działo, najmniej na blogu. Postanowiłam jednak wrócić do bardziej regularnego blogowania, dzisiejszym postem chcę zamknąć etap pewnej hibernacji. W ciągu tych dwóch lat nie pisałam wiele, chociaż czytałam i oglądałam całkiem sporo (wpisy o niektórych z tych książek i filmów znajdą się na blogu już w kategorii 2015/2016). Przynajmniej nie miałam wielkich problemów z określeniem najlepszych i najgorszych pozycji, zwłaszcza filmowych (te będą tylko najlepsze).
Najlepsze książki 2013/2015:
  1. Zobaczyć Sorrento i umrzeć, Zbrodnia w szkarłacie, obie książki autorstwa Katarzyny Kwiatkowskiej - za wyważone połączenie wątków: kryminalnego, obyczajowego, historycznego i komediowego; za świetnie oddanych bohaterów, zwłaszcza za Konstancję Radolińską (chociaż lubię Jana, to jestem zdecydowanie w „obozie” Konstancji). Zapraszam też do przeczytania wywiadu z autorką.
  2. Europa. Rozprawa historyka z historią, Norman Davies – za bogactwo wiedzy i dar jej przekazywania, za przedstawienie historii Europy niczym najlepszej i najbardziej intensywnej przygody życia.
  3. Tajemnica Diabelskiego Kręgu, Anna Kańtoch – za wciągnięcie mnie w opowieść już od pierwszego zdania, za pokazanie drugiej, subtelniejszej, bardziej sentymentalnej i wrażliwszej strony przez autorkę w powieści dla młodzieży.
  4. Ślepy demon. Sieciech, Witold Jabłoński – za intrygującą kontynuację historii poznanej w Słowie i mieczu; za barwność i żywość w przedstawieniu fabuły i bohaterów.
  5. Polaroidy z zagłady, Paweł Paliński – nie jest to książka, która mi się szczególnie podobała, a jednak umieszczam ją tutaj, przede wszystkim dlatego, że autor pokazał ciekawy pomysł i zmusił mnie do długiej refleksji o sprawach, którym nigdy nie poświęcałam dłuższych myśli.
Najgorsze książki 2013/2015:
  1. Sezon burz, Andrzej Sapkowski – za zbeszczeszenie świetnego cyklu tak marnym zbiorem niedopracowanych, wymuszonych zlepków historii (bo nie nazwę tych tekstów opowiadaniami), za fatalną stronę redaktorsko-korektorską i okropną okładkę.
  2. Clariel, Garth Nix – za nudę i rozwleczoną, nieciekawą historię, za beznadziejnie przedstawioną główną bohaterkę, za spadek jakości nie tylko treści, ale też stylu.
  3. Skald. Karmiciel kruków, Łukasz Malinowski – za nudne opowieści, niezmiennego, irytującego bohatera, za bombardowanie tonami przypisów.
  4. Baśnie braciGrimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury, Philip Pullman – za brak czegokolwiek nowego, za brak opracowań, za brak jakiegokolwiek elementu, który można by nazwać niecenzuralnym.
  5. Abhorsen, Garth Nix – za niewiele wnoszące przedłużenie wątków z Lirael, za brak interesującego zakończenia ciekawej historii.
Najlepsze filmy 2013/2015:
  1. Rush, Peter Morgan, Ron Howard – za niesamowitą dawkę emocji, za świetne przedstawienie ludzkich relacji i emocji, jakie targają różnymi ludźmi, za wspaniałą rolę Chrisa Hemswortha.
  2. Whiplash, Damien Chazelle – za silną dawkę emocji, za rewelacyjne przedstawienie istoty geniuszu, za przekonującą rolę Milesa Tillera.
  3. Frank, Jon Ronson & Peter Straughan, Lenny Abrahamson – za subtelność w pokazaniu ludzkiej odmienności i prawa do indywidualności, za mistrzowską rolę Michaela Fassbendera.
  4. Powstanie Warszawskie – za pokazanie tego, czego się w filmach o polskiej historii nie pokazuje, bez oceniania.

czwartek, 1 października 2015

Październik w zapowiedziach

KSIĄŻKA
Tytuł: Dygot
Autor: Jakub Małecki
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data premiery: 7 października 2015 r.

Najnowsza książka Małeckiego. Nie odstrasza mnie nawet okładka.
Naznaczona wstrząsającą tajemnicą ballada o pięknie i okrucieństwie polskiej prowincji.Porywające obsesje, niszczące namiętności i groza przemijania.Uciekająca przed Armią Czerwoną Niemka przeklina Jana Łabendowicza, który odmówił jej pomocy. Wkrótce jego żona rodzi odmieńca – chłopca o skórze białej jak śnieg. A wiejska społeczność nie akceptuje wybryków natury… Córeczkę Bronka Geldy ściga klątwa Cyganki. W wieku kilku lat dziewczynka zostaje ciężko poparzona w wyniku wybuchu granatu.Na losy Geldów i Łabendowiczów wpływają nie tylko kolejne dziejowe zawirowania i przepowiednie, lecz przede wszystkim osobiste słabości i obsesje. Drogi obu rodzin przecinają się w zaskakujący i niespodziewany sposób. Na dobre zespaja je uczucie dwojga odmieńców, introwertycznego albinosa i okaleczonej w płomieniach dziewczyny. Po kilkudziesięciu latach mroczną tajemnicę rodzinną mimowolnie rozwikła ich jedyny syn Sebastian – utracjusz i aferzysta, który postanawia wykorzystać możliwości, jakie daje Poznań, kipiąca życiem metropolia.Jakub Małecki snuje opowieść o przedwojennej polskiej wsi, wojnie, latach PRL-u i współczesności. Realizm magiczny łączy z groteską, a nostalgię za światem, który przeminął, przeplata z grozą istnienia w sposób godny mistrzów: Wiesława Myśliwskiego i Olgi Tokarczuk.Odważna i dojrzała powieść jednego z najciekawszych młodych polskich autorów.
Tytuł: Galicyanie
Autor: Stanisław Aleksander Nowak
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 7 października 2015 r.

XIX wiek, Galicja. Chętnie zerknę do wnętrza tej książki.
Fascynująca opowieść o świecie, którego już nie ma.Zaborów, galicyjska wieś pod Rzeszowem, licząca około tysiąca dusz. Losy jej mieszkańców wyznacza historia. Jak sięga ludzka pamięć, co i rusz przemaszerowywały tamtędy obce wojska, austriackie, rosyjskie, francuskie, polskie oddziały powstańcze. A koniec XVIII i cały XIX wiek obfitują wszak w wojny i powstania…W 1812 roku w niezwykłych okolicznościach przychodzi na świat Jan Hyndryk Kończyświat, zwany Hynkiem. Zarówno jego własne losy, jak i dzieje jego synów i wnuków w niespotykany sposób łączą się z wielkimi wydarzeniami epoki. Galicyanie to niezwykła opowieść, w której radość plecie się ze smutkiem, a życie nieustannie zmaga się ze śmiercią. Wyraziści bohaterowie, wierność historycznym realiom, a przede wszystkim żywy, plastyczny język pozwalają podczas lektury poczuć atmosferę dziewiętnastowiecznej Galicji.
Tytuł: Ewangelia według Lokiego
Autor: Joanne Harris
Wydawnictwo: Akurat
Data premiery: 14 października 2015 r.

Nagle zatęskniłam za nordyckim światem. I chociaż Loki nie jest moim ulubieńcem w skandynawskim panteonie, to...
Podstępny i złośliwy Loki jest szczerze znienawidzony przez innych bogów. Postanawia doprowadzić do upadku krainy Asgard i do upokorzenia swoich prześladowców. Kierowany chęcią zemsty za prawdziwe i urojone upokorzenia, cierpliwie knuje spisek aż do czasu, kiedy okazuje się, że znacznie potężniejsi wrogowie połączyli siły, by zniszczyć nordyckich bogów. Zbliża się Ragnarok – wielka bitwa, która zdecyduje o losach świata, a nawet o jego istnieniu. Po czyjej stronie ostatecznie opowie się Loki? Kto wyjdzie zwycięsko z tytanicznych zmagań? Czy świat ocaleje, a jeżeli tak, to kto będzie sprawował nad nim władzę?
Tytuł: Człowiek. Biografia
Autor: Robin Dunbar
Wydawnictwo: Copernicus Center Press
Data premiery: 15 października 2015 r.
Jak to się stało, że jedna z małp przeszła tak niezwykłą drogę od lasów tropikalnych Afryki po współczesne globalne społeczeństwo informacyjne?Książka Robina Dunbara doskonale łączy ze sobą naukową precyzję i wielki talent narratorski autora, dzięki czemu przedstawiona w niej opowieść jest nie tylko wiarygodna, ale przede wszystkim fascynująca i pobudzająca do myślenia.„Człowiek. Biografia” przedstawia epokę „przed historią” – najbardziej tajemniczy, ale przy tym kluczowy fragment opowieści o człowieku.

Tytuł: Wróżenie z wnętrzności
Autor: Wit Szostak
Wydawnictwo: Powergraph
Data premiery: 21 października 2015 r.

Tego pana ani tego wydawnictwa rekomendować nikomu nie muszę. Ta premiera mi przypomina o czekającej na ukończenie notce o Oberkach...
Każdy choć raz chciał odejść: zostawić wszystko, odwrócić się i zniknąć. Mateusz porzuca błyskotliwą karierę i zamieszkuje na dworcu kolejowym. Jego brat Błażej od dwudziestu lat nie wypowiedział ani słowa. Ale nic nie jest takie, jak się z początku wydaje. Dworzec Mateusza jest śródziemnomorską willą, zatopionym wśród beskidzkich lasów schronieniem dla ludzi i bogów. A milczący Błażej szeptem opowiada tajemniczą historię o odejściach i powrotach. To opowieść o dwóch braciach i Marcie, bogini Poświatowa, pełna niedopowiedzeń i pulsującego erotyzmu wyprawa w poszukiwaniu mitologii życia.
Tytuł: Pentameron
Scenariusz: Matteo Garrone, Edoardo Albinati, Ugo Chiti, Massimo Gaudioso
Reżyseria: Matteo Garrone
Data premiery: 30 października 2015 r.

Elenoir poleciła mi ten film, myślałam szukać w sieci, ale do końca października mogę poczekać, bo coś mi się zdaje, że lepiej go obejrzeć w kinie. Jaka szkoda, że królowej nie gra jednak Monica Bellucci...
Wszystko zaczyna się od wyprawy po serce morskiego potwora. Zaborcza i wyniosła królowa (Salma Hayek) gotowa jest poświęcić niejedno życie, żeby osiągnąć swój cel – urodzić upragnionego syna. Popadający w szaleństwo nieobliczalny król (Toby Jones) oddaje rękę swojej pięknej i niewinnej córki zdeformowanemu olbrzymowi. Dwie tajemnicze siostry zabiegają o względy lubieżnego władcy (Vincent Cassel). Stawką są wieczna młodość i nieustające piękno, ale wygrać może tylko jedna z nich. W każdym człowieku kryje się potwór. A miłość, piękno i marzenia mają swoją wysoką cenę. 

czwartek, 24 września 2015

Średniowieczny flow - "Ślepy demon. Sieciech", Witold Jabłoński, SuperNOWA 2015 r.

Ślepy demon. Sieciech był dla mnie tegorocznym zaskoczeniem. Po lekturze Słowa i miecza sądziłam, że to jednorazowa przygoda Jabłońskiego z taką formą średniowiecznych opowieści. To zaskoczenie było oczywiście jak najbardziej pozytywne. Pierwsza część bardzo mi się podobała, przede wszystkim ze względu na świetnie oddane realia historyczne oraz słowiańskie mity. Z niecierpliwością sięgnęłam więc po drugi tom. Autor nie zawiódł i otrzymałam kolejną żywą wersję średniowiecznej historii kraju Polan, mocno osadzoną w słowiańskich wierzeniach.

Język powieści jest jak zawsze potoczysty, barwny, ozdobny w wiele metafor. Jabłoński zdecydowanie nie jest zwolennikiem prostej formy, ale w jego przypadku to sie akurat sprawdza. Swoisty patos nie pozostawia wiele miejsca na humor, ale zdarza się on we właściwych momentach. Podobnie jak w Słowie i mieczu mnóstwo tu złości i agresji, wszyscy myślą tylko o krzywdzie, jakiej doznali, i zemście, jakiej dokonają! Jednak o wiele szybciej się do tego przyzwyczaiłam niż poprzednim razem i po przebrnięciu kilkunastu stron nie zwracałam już większej uwagi na jad wypływający z ust i myśli każdego bohatera. Może tacy właśnie byli nasi przodkowie, a może też autor chciał pokazać, że nie wszystko można osiągnąć dobrem odpłacając za zło…

Podobnie jak w Słowie i mieczu autor nie pokazuje słowiańskiej wiary jako jedynej słusznej, a raczej wskazuje, że religia to jedno, a ludzie ją wyznający lub działający w jej imieniu to zupełnie co innego. Autor z bezwzględnością i bez ogródek, o wiele silniej niż w poprzednim tomie, pokazuje obłudę ludzi, ukrywających się za prawdami swych wierzeń, knujących niezliczone intrygi. W tle, a właściwie jako jeden z głównych wątków, jest historia rodzącej się Polski. Może nie do końca jest ona zgodna ze źródłami (chociaż kto dzisiaj może stwierdzić, co jest prawdą, a co nią nie jest, zwłaszcza w przypadku tak odległych czasów), a z historią szkolną w ogóle, to jednak kulisy powstania kraju są przedstawione wiarygodnie i zajmująco.

Chociaż książka jest wciąż fantasy historyczną, to jest w niej mniej fantasy niż w poprzednim tomie. Mniej jest opisów obrzędów i zwyczajów, więcej uwagi autor poświęca intrygom i polityce jako takiej. Mimo to (a może właśnie dlatego) książka podobała mi się znacznie bardziej, jest bardziej ludzka. To zwłaszcza zasługa postaci, zarówno kobiet i mężczyzn. Sieciech, Kościej, Luba, Krystyna są wiarygodni psychologicznie i nieszablonowi, w przeciwieństwie do drugoplanowych bohaterów. Powrócili też bohaterowie z poprzedniego tomu: Mara, Andaj, bliźniaki, skrzaty. Chociaż są z boku głównej akcji, to jednak ich wątki zdają się istotne dla dalszych wydarzeń. Bogowie tutaj są podobni do ludzi, mogą stać się zarozumiali, gniewni, nigdy jednak radośni. Wydają się bardziej artefaktami, narzędziami w osiąganiu celów ludzkich, niż władcami umysłów śmiertelników.

Świetnie oddani są zwłaszcza Sieciech i Krystyna, dwoje młodych, ale już bardzo świadomych siebie ludzi, próbujących wywalczyć dla siebie życie w tym, co otrzymali od Losu. Wydarzenia pokazują, że lepiej wychodzą w życiu ci, co akceptują to, co im ono przynosi, niż ci, którzy ze wszystkim wałczą i przeciw wszystkiemu się buntują bez większego pomyślunku. Mam wrażenie, że średniowieczni ludzie już dawno odkryli, czym jest „flow”, który jest tak modny teraz, i z czego on wynika. Żyli w zgodzie z naturą, więc nie musieli się tego uczyć, mieli to we krwi i przekazywali tę wiedzę intuicyjnie.

Prolog wydaje się raczej epilogiem (właściwy epilog jest kontynuacją prologu), co już jednoznacznie wskazuje, że powstaje kolejna cześć, udowadnia też, że autor ma przemyślaną koncepcję dla całej historii, nie tworzy jej z tomu na tom. Ślepy demon. Sieciech podsyca apetyt na więcej.

Recenzja pierwotnie ukazała się na portalu Katedra.

wtorek, 22 września 2015

O szczęściu IV

Szczęście i nieszczęście zasadza się w duszy i sercu każdego, jeśli czujesz się nieszczęśliwa, wznieś się ponad swoje nieszczęście, aby szczęście twe nie zależało od żadnego wydarzenia.
Katarzyna Wielka [w:] Robert W. Massie, Katarzyna Wielka. Portret kobiety, Znak 2012

czwartek, 17 września 2015

Ani dla dorosłych, ani dla młodzieży - "Baśnie braci Grimm dla dorosłych i młodzieży. Bez cenzury", Philip Pullman, tłumaczenie: Tomasz Wyżyński, Albatros 2014 r.

Kiedy zobaczyłam w zapowiedziach nowe wydanie „Baśni braci Grimm” w opracowaniu Philipa Pullmana, byłam ciekawa, ile tu będzie nowego i opracowania. Zabrałam się do lektury, jak tylko dostałam książkę. Szybko stwierdziłam, że trudno będzie zrecenzować taką pozycję, wszak baśnie tutaj zebrane należą do klasyki, większość z nich jest znanych w oryginalnej wersji, co tu oceniać? Baśń jest na tyle specyficzną formą literacką, przemawia do zupełnie innych rejonów ludzkiej wrażliwości (zwłaszcza dziecięcej), że niesprawiedliwym byłoby poddawanie jej takiej analizie jak innych gatunków prozy. Wiadomo, że jedne są strukturalnie lepsze, inne gorsze, o czym świadczy fakt, że tylko niektóre baśnie Grimmów zyskały nieśmiertelną popularność i mają ogromną nośność nawet w dzisiejszych czasach. Ja sama znam tylko kilka z nich, zawsze bardziej do mnie przemawiały baśnie polskie zebrane w tomie „U złotego źródła” (oczywiście dziś wiem, że są to inne wersje baśni Grimmów czy rosyjskich lub białoruskich, ale to niczego nie zmienia) czy „Baśnie” Hansa Christiana Andersena. Podobała mi się forma tych opowieści, ich klimat, stylizacja.

Philip Pullman postanowił oczyścić z literackich naleciałości (zwłaszcza ze stylizowanej formy) wybrane baśnie Grimmów, przywracając, swoim zdaniem, ich formę sprzed wieków. Swoją motywację wyjaśnia we wstępie, w którym też prezentuje własne podejście do tego, czym baśń jest i czym powinna pozostać. Tłumaczy też, dlaczego niektóre baśnie z przedstawionych w zbiorze zmodyfikował według własnego uznania. Przyznam, że wstęp to najlepszy fragment książki autorstwa Pullamana, z pewnością o wiele bardziej ciekawy niż opracowania poszczególnych historii. Przede wszystkim dlatego, że uzmysławia, jak ciężko, wbrew pozorom, jest stworzyć dobrą baśń. Udowadnia też, że historie baśniowe najlepsze są, gdy są żywe, gdy są zmieniane, udoskonalane, o ile nie naruszają przekazu.

Komentarzy wieńczących każdą z baśni nie można nazwać opracowaniem, niczego bowiem nie wnoszą, niczego nie uczą, niczego nie uzmysławiają. Istotne informacje w nich zawarte dotyczą źródeł, z których pochodzą, podobnych baśni, jakie zostały spisane oraz typów według „The Types of International Folktales”. Liczyłam na głębszą analizę, na odniesienia do konwencji, na autorski komentarz względem wersji ludowej a tego, jak bardzo się zmieniła z czasem.

Niestety zbiór przedstawiony przez Pullmana najbardziej zainteresuje dzieci, dla których wciąż baśnie tu zawarte będą swoistymi drogowskazami. Ani młodzież, ani dorośli nie znajdą w nim interesującej zawartości.

Recenzja ukazała się pierwotnie na portalu Katedra.

niedziela, 13 września 2015

Polcon 2015

Chociaż Polcon trwał od czwartkowego popołudnia do popołudnia niedzielnego, to dla mnie były to dwa intensywne pod względem spotkań dni. Czy pod względem wrażeń? Raczej nie, wyjechałam z Poznania z myślą, że te zjazdy nie sprawiają mi już takiej radości, jak dawniej. Sam konwent, organizacja nie są tego przyczyną, chociaż jest jeden duży minus, który mnie do tych zjazdów zniechęca – marne przygotowanie prowadzących punkty programów. W ciągu tych dwóch dni byłam na kilku różnych spotkaniach i zaledwie trzy z nich mogę uznać za naprawdę ciekawe. Mam wrażenie, że z każdym rokiem poziom merytoryczny prowadzonych prelekcji spada, prowadzący albo nie potrafią swojej wiedzy przekazać w sposób zrozumiały i interesujący, albo ich wiedza jest zbyt powierzchowna. Do tego często dochodzi trema przed publicznymi wystąpieniami, która w porównaniu ze słabym przygotowaniem daje negatywne efekty.

Organizacyjnie Polcon był dobrze przygotowany – w czwartek zero kolejek do akredytacji, mimo sporej ilości osób na niewielkiej powierzchni Politechniki Poznańskiej nie odczuwałam ścisku, większość sal całkiem duża. Słabo było z oprawą żywieniową konwentu, na terenie Politechniki dwa punkty, w pobliżu jeden pseudopub z tanim, niezbyt dobrym alkoholem, i chyba trzy fastfoodownie, z czego jedną była bardzo źle zarządzana pizzeria. Sensowny posiłek można było zjeść na szczęście w pobliskiej Malcie. Swoją drogą, zabawnie było obserwować konwentowiczów, często poprzebieranych za postacie z komiksów, mang, filmów, książek, wśród „zwyczajnych” kupujących. Zwłaszcza w centrum handlowym robi wrażenie ten silny kontrast.

Najlepszą częścią konwentu były oczywiście spotkania ze znajomymi. Z niektórymi nie widziałam się bardzo długo, dobrze było odświeżyć kontakt. Poznałam też kilka nowych osób. Rozmowy, żarty, poczucie akceptacji i bycia na miejscu jest nieocenioną wartością.
Co do prelekcyjnej części konwentu, to moim planem w tym roku było wzięcie udziału w spotkaniach w tematach, na które dotąd nie chodziłam. Jak wyszło? Moje wrażenia poniżej.
Plan wyglądał następująco:
Czwartek
  • 17-19 - Dla tych, co zaczynają przygodę z RPGami
  • 18-19 - Gamifikacja/Grywalizacja
  • 20-21 - Teleportacja, telepatia, komputery kwantowe

Piątek
  • 10-12 - Horror dawny i współczesny
  • 12-15 - Warsztaty malarstwa sumi-e
  • 13-14 - Teoria archetypów dla piszących
  • 14-16 - Warsztaty tańców celtyckich, angielskich i dawnych
  • 16-18 - Spotkanie autorskie z Joe'em Abercrombiem
  • 18-19 - Psychoakustyka
  • 19-20 - Muzyczna matematyka od podstaw
  • 20-21.30 - Cosplay w pigułce dla początkujących

Sobota
  • 12-13 - Niechrześcijańskie dzieje Europy
  • 13-14 - Czego się bali Słowianie? Elementy horroru w opowiadaniach ludowych
  • 14-15 - Przewidywanie przyszłości
  • 15-16 - Kosmiczne zderzenia: źródło życia, śmierci i legend
  • 15-16 - O starych filmach - klasyka kina fantasy i SF
  • 16-17 - Jak działają sztuczne sieci neuronowe
  • 18-19 - Bąki nauki popularnej
  • 20-22 - Gala Polconu

W czwartek po południu teren politechniki świecił jeszcze pustkami, o 16.00 nie było nawet kolejki do akredytacji. I to była jedyna konwentowa akcja w tym dniu. Po odbiorze niezbędnych gadżetów, z których pozostawiłam sobie jedynie program i identyfikator, udaliśmy się ze znajomymi na rozpoznanie okolicznych alkopojów, a ponieważ hipsterski klimat (wystroju i cen) Kontenerów nie zachęcał do pozostania, skończyliśmy tradycyjnie na poznańskiej starówce i tam też spędziliśmy wieczór.

Piątek rozpoczęłam od warsztatów malowania chińskim tuszem. Z ciemnej salki przenieśliśmy się na dwór. Przyznam, że po godzinnej próbie malowania bambusów poczułam się nawet zrelaksowana, bardziej jednak byłam znudzona, a kilka wzmianek o genezie techniki sumi-e nie motywowało do pozostania. Ruszyłam więc na obchód stoisk, co trwało jakieś 5 minut, żadna z rzeczy nie wzbudziła mojego większego zainteresowania oprócz pięknych (i zbyt drogich, jak na mój ówczesny budżet) ręcznie malowanych map. Autorką tych cudowności jest właścicielka strony Hekaterium. Były też tańsze produkty. Chciałam wybrać sobie ręcznie robioną zakładkę do książek, ale żadna nie mówiła „kup mnie”. Może kiedyś sprezentuję sobie jakąś mapę na specjalne zamówienie…

Kolejnym przystankiem była prelekcja Elżbiety Żukowskiej – Teoria archetypów dla piszących. Tu już było o wiele bardziej ciekawie, prowadząca lekko i z humorem przedstawiła najważniejsze archetypy bohaterów i postaci towarzyszących, które pisarze wykorzystują od wieków w swoich pracach. Oto one:
  • Bohater - bohater ma spowodować utożsamienie z czytelnikiem, musi wyjść z sytuacji, w której do tej pory przebywał, musi przejść przemianę duchową. Bohater musi posiadać wady i skazy. W archetyp bohatera wpisuje się też antybohaterów - cyników i tragików.
  • Zwiastun - postać, zdarzenie, wizja, figura senna zapowiadająca zmianę. Może być pozytywny, negatywny, neutralny.
  • Mentor - nauczyciel, mistrz, ktoś mądrzejszy, czarodziej dający bohaterowi dary pomagające mu w zwycięstwie. Typy mentorów: mroczny, upadły, powracający, komiczny, szamański; wspiera bohatera w motywacji. Nie musi być to postać ani książka, może być to mentor wewnętrzny bohatera (Kodeks, zasady).
  • Strażnik progu - przeszkoda i wyzwanie; obsesje, uzależnienia, strażnik jest dobry i zły jednocześnie, bohater musi si z nim zmierzyć; bohater konfrontuje się tutaj ze sobą, strażnik zmusza go do działania.
  • Zmiennokształtny - najczęściej jest to kobieta, postać, która oszukuje, jest nieprzewidywalna; jest przeciwieństwem bohatera, działa zupełnie inaczej, dzięki czemu bohater dochodzi do wniosku, że świat nie jest taki jak on, i akceptuje, że sam może być inny.
  • Cień - wróg, antagonista. Fabuła jest tak dobra, jak konstrukcja głównego złoczyńcy. On jest tym wszystkim, czym boi sie być bohater. Bardzo często Cień mówi bohaterowi, że są tacy sami. Inicjuje poważny konflikt. Jest pociągający, silny. Może łączyć się z innymi archetypami - mentorami, strażnikiem progu. Musi mieć pozytywna cechę, nie może być po prostu zły.
  • Sprzymierzeniec - często niezauważany, ale niezbędny w rozwoju bohatera; zadaje bohaterowi pytania czytelnika.
  • Trickster - zabawny kompan, kpiarz, kłamca, wywołuje zdrowy śmiech odbiorcy, dystansuje, prowokator; wyśmiewa bohatera, komentuje z ironią.

Lista książek wspomnianych na spotkaniu:
  • Joseph Campbell – Bohater o tysiącu twarzy, Potęga mitu
  • Christopher Vogler – Podróż autora. Struktury mityczne dla scenarzystów i pisarzy (Żukowska w szczególności polecała tę książkę jako dobre streszczenie pozostałych)

Warsztaty tańców celtyckich wypadły z programu, co dało mi sporo czasu na przerwę obiadową. Następne w kolejce było spotkanie autorskie z Joe’em Abercrombiem. Zapowiadało się ciekawie i przyjemnie dla uszu (autor ma cudowny, brytyjski akcent) i dla oczu (autor jest bardzo przystojny). Niestety przeszkodą okazał się prowadzący, zadający tendencyjne pytania, tłumaczący (nie najlepiej) swoje pytania i odpowiedzi autora. Sam Abercrombie sprawiał wrażenie lekko znudzonego i poirytowanego, ale starał się nie dawać tego po sobie znać. Zrejterowałam po niecałej pół godzinie.

Na dalsze spotkania przeszła mi ochota, wolałam spędzić ten czas ze znajomymi w pobliskim pubie.

Sobotę zaczęłam od panelu dyskusyjnego o stałej cenie książki, który okazał się bardzo ciekawy i dyskusja dała mi wiele do myślenia. Najwięcej kontrowersji wzbudziła obecność jednego z lokalnych polityków, którego prawnicza gadanina nie wniosła niczego, a pokazała jedynie ignorancję w odniesieniu do rynku książki. Mam nadzieję, że dyskusja otworzyła oczy chociaż kilku osobom, co się tak naprawdę za nią kryje (i nie jest to dobro czytelnika i dbałość o jego kieszeń). Po tym burzliwym spotkaniu postanowiłam się zrelaksować na prelekcji Czego się bali Słowianie? Elementy horroru w opowiadaniach ludowych. Zapowiadane jako dwugodzinne w programie spotkanie trwało zaledwie godzinę. Szkoda, bo prowadząca opowiadała ciekawie, w jej przykładach było wiele nieznanych mi opowieści. Niestety materiału wybranego było zbyt wiele jak na tak krótki czas i prelekcja sprowadziła się głównie do przedstawienia listy i króciutkich fragmentów bez specjalnego wnikania w próby wyjaśnienia, dlaczego te akurat wątki były popularne wśród naszych przodków.

Kolejnym, nieplanowanym panelem dyskusyjnym był Dobry zły bohater, który jednak przez swoją chaotyczność pozostawił we mnie nieprzyjemne uczucie zmęczenia. Ponadto dyskutanci niewiele wnieśli w temat, nawet nie potrafili uporządkować i podsumować wypowiedzianych spostrzeżeń. Miałam nadzieję, że prelekcja Jak działają sztuczne sieci neuronowe okaże się bardziej interesująca. I mogło to być jedno z ciekawszych spotkań, być może nawet było dla tych, którzy tematem się interesują i mają już jakąś wiedzę. To był naukowy wykład, na którym definicje tłumaczone były przez kolejne definicje. Dopiero po półgodzinie tego szumu zaczęło się robić interesująco, a wtedy okazało się, że najciekawsze będzie w kolejnej godzinie, co było już ponad moje siły. Skorzystawszy z przerwy, wyszłam poszukać czegoś do jedzenia, a następnie udałam się z powrotem do sali Naukowej na prelekcję Bąki nauki popularnej. Okazało się, że to spotkanie również z programu wypadło – o tym wypadnięciu nie było jednak żadnej informacji. Postanowiłam się pocieszyć prelekcją o tym, czy Lara Croft jest nadal królową popkultury. I oprócz panelu o książkach i prelekcji Żukowskiej uważam to za najlepsze spotkanie tego konwentu. Prelekcja okazała się całkiem fajnym przeglądem historii gry i wpływu Tomb Raidera na świat gier, zwłaszcza dla kogoś kto lubi tę serię, ale nigdy się nie interesował jej historią. Nawet ja kilku faktów nie znałam. Prowadzący był przygotowany, widać było, że posiadał sporą wiedzę o temacie, prowadził spotkanie w tempie, z humorem.


To był ostatni punkt, w którym tego dnia wzięłam udział. Nie poszłam już na galę, wolałam odsapnąć w zaciszu hotelowego pokoju. Następnego ranka ruszyłam do Warszawy. Podsumowując - gdyby nie tylu fajnych znajomych, to dla mnie konwent byłby stratą czasu. Chyba czas zrobić sobie kilkuletnią przerwę w konwentach albo spędzać na nich tylko jeden dzień, może w przyszłym roku tak zrobię z Pyrkonem.

wtorek, 1 września 2015

Wrzesień 2015 w zapowiedziach

KSIĄŻKA

Tytuł: Dziwne zjawiska
Autor: Arthur Conan Doyle
Wydawnictwo: C&T
Data premiery: 3 września 2015 r.

Idzie jesień, a to idealna pora na lektury opowiadań grozy, nie horrorów, a grozy właśnie. Lubię opowieści Doyle'a o Sherlocku Holmesie, podobał mi się jego Zaginiony Świat, jestem więc niemal pewna, że docenię styl autora w tym gatunku.
SIEDEM OPOWIEŚCI GROZY Z NAJWYŻSZYM ZNAKIEM JAKOŚCI
Arthur Conan Doyle (1859-1930) to twórca postaci Sherlocka Holmesa, choć ma w swoim dorobku literackim także kilkanaście opowiadań i dłuższych nowel spod znaku grozy.
Niniejsza edycja zawiera siedem z nich. Sześć pierwszych znalazło się w zbiorze „Kapitan Gwiazdy Polarnej” wydanym w roku 1890 nakładem londyńskiego Longmansa. A tytułowy utwór okazał się tak wyśmienity jako opowieść grozy, że jest często zamieszczany w antologiach najlepszych przykładów tego gatunku.
Legendarna, dłuższa nowela grozy „Pasożyt” – zamykająca nasz wybór tekstów Conan Doyle’a – jedynie potwierdza, że autor „Psa Baskerville’ów” nie tylko w literaturze kryminalnej ujawnił swój talent…
Tytuł: Rzeczy ulotne. Cuda i zmyślenia
Autor: Neil Gaiman
Wydawnictwo: MAG
Data premiery: 4 września 2015 r.

Kolejny tom opowiadań Gaimana w przepięknym, spójnym wydaniu. Jeśli ktoś z Was nie ma w ogóle tego zbioru, to polecam. Sama się też zastanawiam, czy nie wymienić mojego starego wydania sprzed 10 lat...
W swoim drugim, oszałamiającym zbiorze ponad trzydziestu opowiadań Neil Gaiman zapuszcza się na niezbadane terytoria pomiędzy życiem i śmiercią, percepcją i rzeczywistością, ciemnością i światłem.
„Rzeczy ulotne”, poruszające zmysły, wyobraźnię i serce, to cudowny dar jednego z najniezwyklejszych artystów naszych czasów.
Tytuł: Kwietniowa czarownica
Autor: Majgull Axelsson
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 9 września 2015 r.

Zgadnijcie, co mnie skusiło do wrzucenia tej powieści w listę zapowiedzi? Trzy słowa oczywiście - skandynawskie wierzenia ludowe. Z pewnością zakręcę się koło tej książki w księgarni.
Najważniejsza w tej książce jest prawda, która tnie jak brzytwa.
Według skandynawskich wierzeń ludowych „wiosenne” czarownice potrafią wcielać się w inne istoty i działać za ich pośrednictwem. Taką moc ma dotknięta porażeniem mózgowym Desirée. Skazana na szpitalny żywot bohaterka stopniowo uczy się porozumiewać z otoczeniem i wykorzystywać swoją nieprzeciętną inteligencję. Pod koniec życia nawiązuje osobliwy kontakt z przybranymi siostrami, by zrozumieć swój los i zarazem wpłynąć na ich życie.
Tytuł: Sagi islandzkie. Zarys dziejów literatury staronordyckiej
Autor: pod redakcj Jakuba Morawca i Łukasza Neubauera
Wydawnictwo: DW PWN
Data premiery: 14 września 2015 r.

Aż trzy ciekawe książki naukowe w tym miesiącu! Pierwsza jest właśnie ta i to jest moje must read. 
Pierwszy polski przewodnik po świecie fascynującej i wyjątkowej literatury, jaką są sagi islandzkie. Autorzy w przystępny i interesujący sposób przedstawili poszczególne odmiany spisywanych na średniowiecznej Północy opowieści, których tematyka obejmowała między innymi dzieje Islandczyków, skandynawskich władców oraz adaptacje współczesnej literatury kontynentalnej (pisma religijne, dworskie romanse). Charakterystyce obejmującej styl kompozycji, analizę najpopularniejszych motywów oraz tło historyczne i społeczne towarzyszą odwołania do polskich badań nad średniowieczną literaturą skandynawską. Całość uzupełniają kolorowe ilustracje ukazujące specyfikę islandzkiego i skandynawskiego krajobrazu, tak wyraźnie widocznego w poszczególnych opowieściach.
Tytuł: Codzienne rytuały. Jak pracują wielkie umysły
Autor: Mason Currey
Wydawnictwo: W.A.B.
Data premiery: 23 września 2015 r.

Ostatnio szukam inspiracji do motywacji, może ta książka podsunie mi jakąś.
Franz Kafka, sfrustrowany swoim mieszkaniem i pracą, pisał w liście do Felice Bauer w 1912 roku: „Czas jest krótki, moje siły ograniczone, biuro to horror, mieszkanie jest głośne, a jeśli przyjemne, proste życie nie jest możliwe, to trzeba spróbować wykręcić się z niego poprzez subtelne manewry”.
Kafka jest jednym z 161 bohaterów tej inspirującej książki: pisarzy, poetów, dramaturgów, malarzy, filozofów, naukowców, matematyków, którzy zdradzają swoje sekretne sposoby na to, jak mimo przeszkód i codziennych obowiązków robić w życiu to, co kocha się najbardziej, dzięki odrobinie samodyscypliny i… rutyny.
Tytuł: Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona
Autor: Graham Chapman, John Cleese, Terry Gilliam, Eric Idle, Terry Jones, Michael Palin, Bob McCabe
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Data premiery: 23 września 2015 r.

Uwielbiam Monthy Pythona. Chyba powinnam już zacząć pisać list do Gwiazdki...
Oto oficjalna, najpełniejsza, rzęsista, absolutnie-odmienna-od-czegokolwiek-dotąd autobiografia Pythonów.
Ponad czterdzieści lat temu pięciu Brytyjczyków – plus jeden kuriozalny Amerykanin – zmieniło zasady komedii telewizyjnej. Pewnego późnego wieczoru w 1969 roku Latający Cyrk Monty Pythona, nieprzewidywalny, niespodziewany półgodzinny program, wypełniony skeczami, bredniami i filmami animowanymi, zadebiutował na antenie BBC. Od tego momentu świat już nie był taki jak przedtem. Skromne początki wykreowały w efekcie najbardziej znaczący nurt współczesnego kabaretu. „Monty Python. Autobiografia według Monty Pythona” to wyjątkowa okazja, by z nadzwyczajnej perspektywy spojrzeć na – być może – najważniejszą trupę komediową naszych czasów. To także 400 stron zdjęć pochodzących w dużej mierze z prywatnych archiwów i opublikowanych po raz pierwszy w tej oto książce.
Tytuł: Zapomniane narody Europy
Autor: Jerzy Strzelczyk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Poznańskie
Data premiery: 23 września 2015 r.

Druga z naukowych zapowiedzi. Książka ma prawie 400 stron, co daje nadzieję na dość szczegółowy przegląd tematu.
Były w Europie narody, które mocno zaznaczyły swoją obecność, ale wyginęły wytępione lub rozpłynęły się w innych dynamicznie rozwijających się społecznościach. W epoce między starożytnością a średniowieczem, w okresie wędrówek ludów, upadku imperiów, w latach wojen i zamętu, w czasie tworzenia się nowej mapy Europy ich dzieje były jednak tak intrygujące, że warto o nich pamiętać.
Na kartach tej książki poznajemy tajemniczy lud Wenetów, germańskich Swebów i Longobardów, skośnookich, stepowych Alanów i malujących się na niebiesko Piktów, Chazarów wyznających judaizm i zagadkowych Wiślan, wymarłe plemiona słowiańskie Obodrzyców i Drzewian połabskich oraz Jaćwięgów, do wyginięcia których przyczynili się Polacy. Ze strzępów przekazów, kronik i nielicznych pozostałości archeologicznych autor odtworzył fascynujące historie zapomnianych narodów Europy.
Tytuł: Sarmaci, katolicy, zwycięzcy
Autor: Andrzej Zieliński
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 29 września 2015 r.

I ostatnia z lektur naukowych, aczkolwiek do tej podchodzę z największym dystansem, być może przez nacisk wydawcy na "sensacyjność" i "kontrowersje" w opisie i tytule.
Historia Polski pełna jest mitów, półprawd, przemilczeń i niedomówień. Różne jej wątki bywały w ciągu wieków retuszowane, poprawiane i wygładzane, by w końcu przybrać postać miłej dla ucha opowieści – stawały się narodowymi mitami. Niekiedy tworzono mity dla pokrzepienia serc, innym znów razem, dla chwały niezbyt rozgarniętych władców, wszystkie one mają jednak jedną wspólną cechę – trwają niewzruszenie w powszechnej świadomości Polaków.
Być może dlatego, że prawda często bywała zbyt bolesna albo niewygodna, nasi rodacy zawsze woleli wierzyć w to, co im odpowiadało, niż skrupulatnie weryfikować własne dzieje. Podobało im się, że – co nie ma oczywiście nic wspólnego z prawdą – Słowianie od zawsze mieszkali nad Wisłą, z lubością rozprawiali o wydumanych sarmackich rodowodach, wychwalali tolerancję, która podobno z uczyniła z Polski kraj bez stosów, wreszcie – z uporem godnym lepszej sprawy – bili czołem przed pamięcią bohaterów, którzy nie zawsze zasługiwali na to określenie, a każdą militarną klęskę przerabiali natychmiast na wielkie moralne zwycięstwo.
W swojej najnowszej książce „Sarmaci, katolicy, zwycięzcy” Andrzej Zieliński mierzy się tymi i wieloma innymi powszechnymi przekonaniami, pokazując, jak bardzo żywe pozostają w świadomości Polaków i jak bardzo różnią się od historycznej prawdy.
FILM
Tytuł: Ricki and the Flash
Scenariusz: Diablo Cody
Reżyseria: Jonathan Demme
Data premiery: 11 września 2015 r.

Meryl Streep? Idę do kina!
Supertrio Meryl Streep (trzykrotna laureatka Oscara), Jonathan Demme (Oscar za "Milczenie owiec", "Filadelfia", "Rachel wychodzi za mąż") i Diablo Cody (Oscar za scenariusz do filmu "Juno") przedstawia historię starzejącej się gwiazdy rocka (Meryl Streep), która w młodości porzuciła rodzinę na rzecz show biznesu. Teraz wraca na łono rodziny, a właściwie próbuje pozbierać jej szczątki. Nie jest przy tym pokorna i cierpliwa, tak jak współczująca nie jest jej rozwiedziona córka (Mamie Gummer).
Tytuł: The Visit
Scenariusz: M. Night Shyamalan
Reżyseria: M. Night Shyamalan
Data premiery: 11 września 2015 r.

Trailer wg mnie w ogóle nie wskazuje, że to jest horror komediowy, ale skoro portale tak podają, to jestem gotowa to sprawdzić, a nuż okaże się to w końcu jakiś sensowny film Shyalamana.
Mroczny, pełen zaskakujących wydarzeń film opowiada historię wizyty dwojga nastolatków, którzy spędzają kilka dni u dziadków. Dziadków, których nigdy wcześniej nie widzieli. Niezrozumiałe, dziwne, niepokojące zachowanie babci i dziadka jest wynikiem przerażającej tajemnicy...

niedziela, 30 sierpnia 2015

O małżeństwie II

Zarówno w małżeństwie, jak i na wojnie trzeba słowa kroić jak tort i zjadać tylko to, co jesteśmy w stanie strawić.
Catherynne M. Valente, Nieśmiertelny, MAG 2012 r.

wtorek, 25 sierpnia 2015

Kto był inspiracją dla Jana Morawskiego, o czym najtrudniej pisać, dlaczego Jan a nie Konstancja... - Wywiad z Katarzyną Kwiatkowską

12 sierpnia miała premierę Zbrodnia w szkarłacie. Wrażeniami z lektury podzieliłam się na krótko przed premierą. Dzisiaj z przyjemnością zapraszam Was do przeczytania wywiadu z autorką kryminałów o Janie Morawskim, Katarzyną Kwiatkowską.

Skąd pomysł na powieść detektywistyczną? I dlaczego retro?
Podobno każdy pisze to, co sam chciałby przeczytać, ja więc piszę kryminały, bo to mój ulubiony gatunek. A spośród odmian kryminałów najbardziej lubię powieści detektywistyczne, w których czytelnik, na równi z głównym bohaterem, może prowadzić śledztwo i odkrywać winnego.Bardzo interesuje mnie życie zwykłych ludzi w przeszłości, tamte obyczaje i sprawy. Dlatego akcję moich książek umieściłam w czasach, które mnie fascynują.
Pani powieści to mieszanka kryminału, obyczajówki, historii. Jaki obszar zajmuje Panią najbardziej? Bez którego z nich absolutnie nie wyobraża Pani sobie swoich powieści?
Staram się tworzyć zrównoważoną kompozycję z tych elementów, które Pani wymieniła, ale gdybym absolutnie musiała wybrać jeden składnik, chyba byłaby to historia. Nie wiem, czy chciałabym pisać o czasach obecnych, choć nie zarzekam się, że to nigdy nie nastąpi.
Czy jest jakiś obszar, który sprawia Pani największą trudność w pisaniu?
Zdecydowanie jest to pisanie o emocjach. Sama jestem osobą skrytą, dlatego wywlekanie na światło dzienne czyichś uczuć i przeżyć wydaje mi się naruszeniem prywatności. Jest to dość zabawne, bo ta niechęć dotyczy również postaci wymyślonych.
Jak długo pracuje Pani nad książką, od pomysłu do oddania jej do wydawcy?
Szczegółowe planowanie zabiera mi 4-6 miesięcy, pisanie pierwszej wersji 1,5 do 2 miesięcy, potem odkładam tekst na kilka tygodni. Ostatni etap trwa 2-3 miesiące i polega na uzupełnianiu pozostawionych luk, czytaniu, poprawianiu i wycinaniu. Zwłaszcza wycinaniu.
Ile czasu zajmuje Pani zbieranie informacji do książki? Czy ma Pani już kompletną bazę i tylko z niej wybiera odpowiednie dane, jak opisy dworów, obyczajów, wydarzeń?
Nie potrafię ocenić, jak długo trwa zbieranie informacji. Wydawałoby się, że pisząc kolejną książkę umiejscowioną w tym samym regionie i w tym samym czasie, powinnam dysponować kompletną bazą danych. Tak jednak nie jest. Oczywiście, nieustannie gromadzę informacje, czytam właściwie tylko książki dotyczące XIX wieku, posiadam sporą kolekcję albumów ze zdjęciami dworów, całe roczniki „Tygodnika Ilustrowanego”, wiele tomów wspomnień. Zbrodnia w szkarłacie tym się jednak różni od poprzednich książek o Janie, że opisuje konkretne zjawisko historyczne; jest mocniej zakotwiczona w czasie, a także w przestrzeni, gdyż akcję umieściłam w prawdziwym miejscu. To wymagało dodatkowych badań.
Tyle Pani wie o historii Polski, i tak prosto i przejmująco Pani o niej pisze w powieściach. Myślała może Pani, aby napisać książkę naukową historyczną?
Bardzo dziękuję za komplement, ale moja wiedza historyczna ogranicza się właściwie do sfery codzienności i obyczajów, czyli tego, co mnie interesuje. W innych aspektach jest dość fragmentaryczna. A gdy ogarnia mnie przekonanie, że już sporo wiem, czytam sobie fragment mojej ulubionej Europy Normana Daviesa i szybko pozbywam się tego miłego samozadowolenia. Zresztą książek o zwyczajach ziemiaństwa jest już wiele i moja zapewne nie wniosłaby niczego nowego.

Do tej pory tłem dla akcji były spokojne kurorty albo prowincjonalne domostwa. Czy planuje Pani pokazać Jana (albo Konstancję) w jakiejś szpiegowskiej intrydze, w niebezpiecznym otoczeniu?
Hm, wydaje mi się, że nie ma sprzeczności między prowincjonalnym domostwem a niebezpiecznym otoczeniem, tak jak nie ma sprzeczności między kurortem a szpiegowską intrygą. Zdarzają mi się chwile, gdy korci mnie, by moje historie zbrutalizować, a bohaterów unurzać w krwi, ale to tylko chwile. Pewniej się czuję, konstruując precyzyjne zagadki i umieszczając je w świecie, który przeminął.
Dlaczego dla swoich dwóch ostatnich powieści wybrała Pani opcję self publishing? Co było powodem tej decyzji?
Za każdą chyba decyzją o wyborze takiej ścieżki kryje się jeden powód: wydawnictwa tradycyjne nie były zainteresowane moją książką.
Co jest plusem takiego rozwiązania Pani zdaniem, a co przydałoby się poprawić?
Plusem jest nieograniczony właściwie wpływ autora na tekst i ostateczny kształt książki, ale ten plus jest też minusem, gdyż autor nie jest alfą i omegą, są więc sprawy, na których ktoś inny zna się lepiej i ktoś inny powinien być za nie odpowiedzialny. Każda książka potrzebuje surowego oka redaktora, który powie jasno: „to wyciąć, to dodać, to zmienić”, każda książka potrzebuje też czujnego korektora. Self-publishing, z którym ja się zetknęłam, nie zapewnia pieczy redaktorsko-korektorskiej na takim poziomie, jak wydawnictwa tradycyjne.
Dlaczego zdecydowała się Pani na Jana jako głównego bohatera, a nie wybrała Pani Konstancji?
Od początku wiedziałam, że tematem Zbrodni w szkarłacie będzie walka o ziemię, a bardziej odpowiednim bohaterem dla takiej historii był Jan. Konstancja, jako kobieta, byłaby odsunięta na boczny tor.
Czy uczynienie Konstancji główną postacią planowała Pani już wcześniej?
Konstancja pojawiała się już w dwóch pierwszych książkach i zamierzałam wprowadzić ją kiedyś do akcji jako współpracownicę Jana. Po Ablu i Kainie zapragnęłam jednak zmiany. Chciałam, by pierwszoplanowym bohaterem stał się Neapol i jego okolice, a jako dodatkowy komponent fabuły miała się pojawić intryga szpiegowska. Do takiego poplątanego, chaotycznego śledztwa lepiej pasowała kobieta-amatorka. Tak narodził się pomysł umieszczenia Konstancji – bez Jana – w świetle reflektorów.
Czy Konstancja będzie jeszcze prowadzącą bohaterką w jakiejś powieści? Poznamy jej dalsze losy?
Bardzo chciałabym opowiedzieć o dalszych przygodach Konstancji ( i ciotki Victorii:)), mam nawet wstępny pomysł, ale ponieważ historie o Janie spotkały się z przychylniejszym odzewem Czytelników, Konstancja będzie musiała trochę poczekać na swój czas.
W Pani książkach jest wiele autentyzmu. Powołuje się Pani na prawdziwe miejsca, wydarzenia historyczne. A jak to jest z postaciami? Przyznam, że starałam się znaleźć w sieci Jana Morawskiego, ale wyniki pokazują dwóch panów o tym nazwisku i żaden z nich nie nadaje się wiekiem na bohatera Pani książek… Czy Jan jest kimś inspirowany, jakąś historyczną postacią?
Postać Jana nie ma pierwowzoru. Nazwisko otrzymał od Krzysztofa Morawskiego, autora Wspomnień z Turwi, pierwszej książki o Wielkopolsce, jaką przeczytałam. Imię „Jan” zaś należy do moich ulubionych. A jeślibym miała wskazać inspirację literacką, to byłby nim molierowski Filint, którego Boy nazwał człowiekiem stuprocentowo wyrozumiałym, zdolnym pojąć każde szaleństwo i dziwactwo; kimś, kto żył według własnych zasad, ale szanował zasady innych.
Relacja Jana i Mateusza jest bardzo intrygująca i niezwykła, biorąc pod uwagę tamte czasy i obyczaje. Czy poznamy genezę ich znajomości?
Mateusza zatrudnił ojciec Jana, gdy ten skończył 18 lat. Od tej pory kamerdyner towarzyszy Janowi, a ponieważ młody Morawski nigdzie nie zagrzewa miejsca, taki tryb życia sprzyja zażyłości. Być może kiedyś opiszę przygody obu panów poprzedzające Zbrodnię w błękicie.
Sam Mateusz to bardzo ciekawa postać. Czy o nim samym dowiemy się więcej?
Tak, specjalnie z myślą o wielbicielkach Mateusza zamierzam zdradzić kilka jego tajemnic z przeszłości.
Pani Katarzyno, bardzo dziękuję za udzielenie odpowiedzi:)

Zachęcam także do przeczytania innego wywiadu z Katarzyną Kwiatkowską - pytania nie są takie same, więc warto zajrzeć.