wtorek, 24 stycznia 2012

O życiu

[...] chyba wiem, po co żyjemy na tej ziemi. Żeby się dowiedzieć, że to, co kochamy najbardziej, zostanie nam odebrane raczej na skutek błędu na górze niż w wyniku jakiegoś planu.
Philip K. Dick, Transmigracja Timothy'ego Archera, Rebis 2012 r.

niedziela, 22 stycznia 2012

Wampirze powieści na miarę stulecia

Z okazji setnej rocznicy śmierci Brama Stokera Horror Writers Association ogłosiło nominacje do Bram Stoker Vampire Novel of the Century Award mającą na celu wybrać powieść, która wywarła największy wpływ na gatunek horroru od czasu Draculi.
Wśród nominowanych znaleźli się:

  • Charles L. Grant z The Soft Whisper of the Dead (1983)
  • Stephen King z Miasteczkiem Salem (1975)
  • Richard Matheson z Jestem legendą (1954)
  • Kim Newman z Anno Dracula (1992)
  • Anne Rice z Wywiadem z wampirem (1976)
  • Chelsea Quinn Yarbro z Hotelem Transylwania (1978)
Ogłoszenie zwycięskiej powieści odbędzie się 31 marca 2012 roku podczas Światowego Konwentu Horroru w Salt Lake City.

Jak sądzicie, kto wygra? Ja stawiam na Rice albo Kinga.

[źródło: Locus]

piątek, 20 stycznia 2012

O ideach

Pięknym ideom towarzyszy brudna przyziemność.
Janusz A. Zajdel, Gra w zielone [w:] Relacja z pierwszej ręki, SuperNOWA 2009.

czwartek, 19 stycznia 2012

Sherlock Holmes jedzie do Nowego Jorku

Po sukcesie pierwszej i drugiej części Sherlocka Holmesa Guya Ritchiego oraz doskonałym przyjęciu serialu BBC, którego pierwszy sezon już recenzowałam (drugi czeka w kolejce) amerykańska telewizja CBS wzięła się za ekranizację przygód najsłynniejszego konsultanta detektywistycznego. Serial będzie nosił tytuł Elementary, jego akcja osadzona zostanie we współczesnym Nowym Jorku. Fani Sherlocka nie powinni się jednak spodziewać wierności literackiemu oryginałowi.

Sherlock Holmes w Nowym Jorku? Hmmm, no nie wiem...

[źródło: Huffington Post]

poniedziałek, 16 stycznia 2012

O ludziach IV

Nie chcę powiedzieć, że neandertalczyk był prawie tak samo inteligentny jak człowiek dzisiejszy [...] to współczesny człowiek jest prawie tak samo głupi jak neandertalczyk.
Janusz A. Zajdel, Dowód [w:] Relacja z pierwszej ręki, SuperNOWA 2010.

niedziela, 15 stycznia 2012

O zaradności

Człowiek, który wie jak, poradzi sobie w życiu, ale rządzi ten, który wie dlaczego.
Dwight V. Swain, Warsztat pisarza. Jak pisać, żeby publikować, Cat Book 2010.

wtorek, 10 stycznia 2012

Wrobiony w królestwo - "Beowulf", scenariusz: Neil Gaiman & Roger Avary, reżyseria: Robert Zemeckis, 2007

Beowulf. Jedno z najstarszych dzieł literatury staroangielskiej, opowiadające historię dzielnego wojownika, pogromcy potworów, błogosławionego przez bogów Beowulfa, ukazujące w tle dzieje ziem skandynawskich. Nie czytałam jeszcze tego poematu, więc filmu Roberta Zemeckisa nie będę oceniała w kontekście wierności oryginałowi. Tym bardziej, że bardzo wątpię, aby poza niektórymi postaciami i najważniejszymi wątkami takowa była – wystarczy poczytać choćby skrócony opis treści utworu.

Co mogę jednak z pewnością stwierdzić, to fakt, że Zemeckis połączył klimat heroicznych opowieści z bardziej przyziemnymi realiami. Beowulf to film ukazujący bohaterstwo w kilku wymiarach.

Tytułowy bohater to młody, odważny, pyszny i naiwny łowca sławy, wywyższający swoje czyny ponad ludzkie osiągnięcia. Co najciekawsze, to sam Beowulf (Ray Winstone) ubarwia opowiadane przez siebie historie. Jego wiara w siebie jest bardzo silna i dlatego bez wahania przyjmuje wyzwanie zabicia potwora, Grendela. Nie wie jednak, do czego tak naprawdę doprowadzi go jego pogoń za chwałą. Omamiony wizją zwycięstw, bogactw i władzy daje się zwieść najpierw królowi Hrodgarowi (Anthony Hopkins), a później tajemniczej kobiecie (Angelina Jolie). Z czasem uświadamia sobie, że został oszukany a legendy nie dadzą mu miłości tych, na których mu najbardziej zależy.

Zemeckis nakręcił film z całym patosem, jaki mogły zawierać mity o herosach, ale wzniosłe tony, przemowy i efektowność wyczynów postaci nie rażą wcale, ponieważ są częścią opowieści, nie narzucają się widzowi. Więcej, doskonale współgrają z realizmem – tło filmu stanowią wiernie oddane obyczaje tamtych czasów, prawdziwość charakterów, psychologicznie zbliżonych do ówcześnie żyjących ludzi, którym nie tak daleko do współczesnych osobników homo sapiens. Mamy starego króla, zmęczonego wiszącą nad nim klątwą, którą sam na siebie ściągnął. Hrodgar jest żałosnym, zgorzkniałym człowiekiem, udającym wielkiego męża, a tak naprawdę pragnącym spokoju sumienia. Jego młodsza o wiele lat żona Wealthow (Robin Wright) nie może powstrzymać się przed uczuciem pogardy, jakie do niego żywi, mimo że kiedyś go kochała. Jej postać jest pełna godności, smutku i chłodu wobec męża. Przybycie przystojnego, silnego mężczyzny, tak pewnego siebie, burzy jej spokój i wbrew sobie kobieta zaczyna upatrywać w Beowulfie ratunku, nie tylko od potwora. Ten ostatni, tak już napisałam wcześniej, jest żądny chwały i dla niej zrobi wszystko. Niczym Achilles nie zważa na niebezpieczeństwa, idąc w sam środek walki, równy bogom, a nawet ich przewyższający.

Twórcy scenariusza, Neil Gaiman i Roger Avary, dają wyraźne znaki widzowi, że doskonale znają konwencję heroicznych opowieści i wywracają ją do góry nogami, często z poczuciem humoru. Najbardziej widać to na przykładzie kontrastu Bewoulfa i Grendela. Film w sposób dość dosadny określa, który z nich jest prawdziwym potworem. Pokazuje również, że bohater też człowiek, nie zawsze jest tym, za kogo chce uchodzić. Tłem głównego wątku są dworskie intrygi, zdrada, miłość, nienawiść, cierpienie, zemsta, a wszystko to w oprawie cudownej muzyki w kompozycji Alana Silvestriego (jeden z najlepszych soundtracków w historii). Dopełnieniem jest porywająca grafika filmu, żywi aktorzy zostali „poddani obróbce” i wrzuceni w komputerowy świat, z całym ich dobrodziejstwem, no prawie (szpilki wystające z bosych pięt Angeliny Jolie i bardzo wyretuszowany obraz Raya Winstone’a drażnił mnie najbardziej). Momentami efekty specjalne nie były najlepsze, ale obrazowość filmu broni się szczegółami ludzkiej mimiki, doskonałym oddaniem emocji. Po tylu latach Beowulf nadal jest dobrym filmem, może nie robi na mnie już takiego wrażenia jak cztery lata temu, ale ta wersja legendy nadal mnie porusza i budzi refleksje.