wtorek, 12 kwietnia 2011

Pyrkonowo 2011 - niedziela (27.03.2011)

Tym razem z łóżek zwlekliśmy się w okolicy 11.00, po śniadaniu spakowaliśmy się i ruszyliśmy na ostatni dzień konwentu. Zostawiliśmy bagaże w szatni i nasze drogi się rozeszły. Gdzie poszli moi podopieczni? Jak zgadliście?! Tak, do Games Roomu, ja potrzebowałam kawy. Ale najpierw udałam się na prelekcję o serbskiej literaturze fantastycznej, gdzie przypadkiem spotkałam Malakha i zgarnęłam go w momencie, kiedy prowadząca zaczęła streszczać jedną z książek. Poszliśmy do baru z PRL-u i w przyjemnej atmosferze spędziliśmy następną godzinę. Ponieważ chciałam się pożegnać z wyjeżdżającymi wcześniej przyjaciółmi, skierowałam swe kroki do Literackiej 2 na spotkanie autorskie z Piotrem Rogożą. Ten młodziutki autor publikuje od 17. roku życia, ma na swoim koncie dwie książki, a przed kilkoma dniami ukazała się jego powieść młodzieżowa Klemens i kapitan Zło. Przyznam, nie miałam do tej pory styczności z jego twórczością, ale z ciekawej rozmowy, umiejętnie prowadzonej, ujawnia się oryginalny, eksperymentujący, a jednocześnie pełen pokory dojrzały twórca, z którym łączy mnie zamiłowanie do tych samych zespołów muzycznych. Postaram się jeszcze w tym roku przeczytać choćby kilka opowiadań Piotrka.

Godło Redanii jako żywo
przypomina herb Polski
Wstąpiłam jeszcze na trzecie piętro budynku 14B, aby nabyć płytę Percivala i autografy ludzi z zespołu. Nie polecam jednak słuchać ich na płytach, o niebo lepiej wypadają bowiem na żywo. O 14.00 udałam się na ostatni punkt programu na mojej liście, czyli Rzeczywisty świat w wiedźminie, prelekcję prowadzoną przez Bartosza „Gajowego” Gajewskiego. Nie zaprzeczę, prowadzący mówił całkiem ciekawie, ale niczego nowego się nie dowiedziałam poza kilkoma historycznymi nawiązaniami, m.in. o podobieństwie godła redańskiego do Polskiego, na których ja z kolei nigdy się nie skupiałam. Spotkanie gospodarz prowadził dość chaotycznie, gubiąc się wraz ze swoim asystentem w mnóstwie kartek. Nawet gdybym nie musiała wychodzić wcześniej, i tak bym to zrobiła.

Umówiłam się z chłopakami na 15.30 pod szatnią i stamtąd, odebrawszy swoje rzeczy, skierowaliśmy się na dworzec PKP. Odeskortowałam ferajnę do pociągu, sama zaś miałam jeszcze godzinę do odjazdu InterREGIO. Znowu spotkałam Mateusza, Julię i ich znajomych i razem czekaliśmy. Kiedy podjechał pociąg, nie udało nam się zająć siedzącego miejsca. Niemal połowę podróży przesiedziałam na bagażach w korytarzu. Ale los się uśmiechnął do mnie, z pobliskiego przedziału wysiadł jeden z pasażerów, więc sprytnie zajęłam jego miejsce i już do Warszawy dojechałam w całkiem przyjemnych warunkach, czytając Mabinogion i słuchając muzyki. I tak zakończył się dzień trzeci i ostatni konwentu Pyrkon. W przyszłym roku Nidzica.

2 komentarze:

  1. Wybacz, ale uśmiechnęłam się przy zwrocie "serbska literatura fantastyczna" - bo to takie jednorożcowate :) Znasz coś? Polecisz?

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, że nic, bo zmyłam się, zanim się dziewucha rozkręciła, ale ponoć nic interesującego nie mówiła.

    OdpowiedzUsuń