czwartek, 25 sierpnia 2016

Nie chcę skończyć na Księżycu - "Luna. Nów", Ian McDonald, tłumaczenie: Wojciech Próchniewicz, MAG 2016 r.

Do najnowszej powieści Iana McDonalda przyciągnął mnie przede wszystkim tytuł i miejsce akcji - księżyc. Srebrny glob zawsze mnie fascynował i jako dziecko niejednokrotnie zastanawiałam się, jakby wyglądało życie na księżycu. McDonald to dziecko we mnie sprowadził brutalnie na ziemię, ale i dał wiele do myślenia mnie dorosłej. Bardziej jednak niż wizja księżycowego świata ujął mnie styl autora - bardzo bogaty, szczegółowy, bez metafor i górnolotnych zwrotów, konkretny, czasami wręcz dosadny. Ta mocna współczesność języka sprawiła, że książkę czytałam z prawdziwą przyjemnością. Oprócz świetnego stylu powieść jest także niezwykle ciekawą wizją życia na księżycu, w którą autor wrzuca czytelnika od pierwszych stron. Luna. Nów to wciągające połączenie sagi rodzinnej, thrillera, powieści mafijnej oraz obyczajowej.


Świat powieści jest niezwykle dobrze oddany, każdy element jest solidnie przemyślany, dzięki czemu opisane wydarzenia są wiarygodne. McDonald bardzo płynnie przeplata ówczesną fabułę z przeszłością, którą poznajemy dzięki opowieściom Adriany Corty, założycielki jednej z panujących rodzin księżycowych. Przyznam, że to jej wspomnienia urzekły mnie najmocniej.  Od Adriany czytelnik dowiaduje się, w jaki sposób dokonano kolonizacji Księżyca, jak się zmieniało życie, zasady funkcjonowania pierwszych mieszkańców ziemskiego satelity i jak bardzo wszystko jest inne w panującej rzeczywistości. Walka o każdy oddech, ubrania produkowane przez drukarki 3D, brak słońca, prawdziwej roślinności - księżycowy świat uświadamia, jak wiele posiadamy my, ziemianie. Wszystko co najważniejsze mamy za darmo - powietrze, słońce, dostęp do natury - a mnóstwo rzeczy jest łatwo dostępnych, a mimo to tak rzadko doceniamy te dary, ciągle chcemy więcej i jesteśmy tacy pewni, że będzie to trwało zawsze. Powieść McDonalda uświadomiła mi, jak bardzo jestem wdzięczna za to, co mam i że tak naprawdę, wcale nie potrzebuję więcej.


McDonald z niezwykłą wprawą opisuje także międzyludzkie relacje i emocje: przyjaźń, zazdrość, gniew i pragnienie zemsty oraz władzy. Dzięki różnorodności bohaterów te związki wypadają bardzo naturalnie i przejmująco. Mam wrażenie, że wizja człowieczeństwa według McDonalda wcale nie jest optymistyczna, mimo postępu technicznego i ewolucji fizycznej. Ludzie jednak nie rozwijają się wewnętrznie, wręcz przeciwnie, uwsteczniają się (co zresztą możemy obserwować już dzisiaj). W wielkich rodzinach liczy się siła i władza, ślepa lojalność, nie ma prawdziwej bliskości, zaufania, nikomu nie można okazać wrażliwości i odkryć prawdziwych myśli. Ich funkcjonowanie kojarzy mi się nieodparcie z rodzinami mafijnymi, jakie znamy z hollywoodzkiego kina. Cortowie znajdują więc często pocieszenie w obcych ludziach, przez co ich życie, mimo splendoru i pieniędzy, wydaje się bardzo puste i samotne. Autor dużo miejsca w powieści poświęca seksualności, a jego wizja przeczy obecnym trendom określającym orientację seksualną jako czynnik biologiczny. Orientacja seksualna na Księżycu (i na Ziemi zresztą także) to nie jest coś biologicznego, to wybór, decyzja, potrzeba, większość ludzi na Księżycu jest biseksualna. Właściwie trudno tu mówić o jakiejkolwiek orientacji, ludzie nie kierują się preferencjami seksualnymi czy wdrukowanymi przez społeczeństwo schematami, to zupełnie się nie liczy, ważniejsza jest wzajemna fascynacja, fizyczność, a rzadziej bliskość, ciepło. Jakiekolwiek by to mogło budzić kontrowersje czy opór w czytelniku, McDonald opisuje te relacje pewnie i naturalnie. O ileż przecież łatwiej byłoby żyć bez tych wszystkich oczekiwań w stosunku do innych ludzi...

Jedynym elementem fabuły, który do mnie nie przemawia, to wynalezienie religii wokół księżyca. Wszystko, co na nim powstało, jest dziełem ludzkich rąk, z czego zatem wynika stworzenie nowej religii, nowego bóstwa? McDonald potraktował wątek religijny jako dodatek do powieści, nie pełnoprawny element. Być może poświęci mu więcej miejsca w kontynuacji, na którą czekam z niecierpliwością. Luna. Nów jest powieścią, którą warto przeczytać i do której warto wracać, choćby po to, aby przypominać sobie raz na jakiś czas, jak piękną i wspaniałą jest nasza planeta i jak niewiele potrzeba, aby o nią dbać.

Recenzja z portalu Katedra.

1 komentarz:

  1. Świetny opis zachęcający do przeczytania tej książki jestem pod mega wrażeniem

    OdpowiedzUsuń